fot. cathopic

Misjonarz przebywający na Kubie: dajemy gorące posiłki ludziom, którzy wcześniej jedli chleb z wodą

Epidemia i związany z nią kryzys przyspieszyły otwarcie kuchni parafialnej Caritas w Santiago de Cuba. Pomoc trafia do prawie 40 osób, które cierpią głód.

Jak informuje tarnowski misjonarz ks. Dariusz Pawłowski pracujący od 2,5 roku na Kubie, gorące posiłki są rozwożone do osób potrzebujących, które dotychczas jadły m.in. chleb z wodą.

„Wśród nich jest trzydziestokilkuletnia Elisy, która ma dwie córki. Jedna w wieku 12 lat, druga ma niecałe 2 latka. Poznałem ją, gdy przyszła do kościoła prosić o chrzest dla młodszego dziecka. Opowiedziała mi, że na co dzień jedzą chleb z wodą. Czasem jak ma więcej pieniędzy lub ktoś z sąsiadów im pomoże, to ryż z odrobiną mięsa. Mieszka w opuszczonym mieszkaniu w bloku, w którym nie ma dosłownie nic. Nawet drzwi wejściowych. Śpią na kartonach. Nie mają nawet garnka ani stołu. Dlatego postanowiliśmy wspomóc Elisy. Raz w tygodniu otrzymuje wraz z córkami ciepły posiłek z mięsem i dodatkami. Jedzą oszczędnie, żeby i na drugi dzień starczyło. Kiedy przychodzimy, zawsze płacze, ze szczęścia rzecz jasna” – opisuje misjonarz pracujący na Kubie.

Wśród podopiecznych Caritas jest także Juana, dziewięćdziesięcioletnia staruszka.

>>> Kamerun: kolejne sukcesy misji w Bouba-Djara

„Jak opowiada, lata temu przychodziła co niedzielę na Mszę, nawet gdy wiązało się to z konsekwencjami. Jako młoda kobieta straciła pracę za to, że była katoliczką. Niestety od ponad 10 lat nie może nawet wyjść z domu z powodu zdrowia. Juana jest bardzo wychudzona. Czasem nie ma nawet siły, żeby wstać z łóżka i nam otworzyć. Mieszka z synem, który jest głuchy, a przez to nie ma pracy. Żyją z niewielkiej emerytury, którą w całości wydają na jedzenie – a i tak cierpią głód” – dodaje ks. Dariusz Pawłowski.

fot. cathopic

Caritas w Santiago de Cuba opiekuje się także osobami chorymi na raka w fazie terminalnej.

„Jedna z osób przykuta do łóżka zdradziła nam, że odkąd lekarz powiedział, że zostało jej zaledwie kilka miesięcy życia, cierpi niesamowity głód. Rodzina nie żywi jej dostatecznie, bo – no właśnie – i tak umrze. Marisneybis powiedziała nam, że kiedy w środę przychodzimy z posiłkiem, to przynajmniej do piątku czuje się najedzona” – mówi tarnowski misjonarz.

Zdaniem kapłana 40 osób, które otrzymują cotygodniowy posiłek z mięsem, to tylko kropla w morzu potrzeb, jakie dostrzega się na każdym kroku. ”Chcielibyśmy pomagać też innym. Zwłaszcza w pozostałych dwóch dzielnicach, które należą do naszej parafii, a póki co nie są objęte pomocą parafialnej Caritas. Może w przyszłości uda nam się zdobyć fundusze na pozyskanie większej partii żywności. Dziękujemy wszystkim darczyńcom. Dzięki Wam czas epidemii i kryzysu nie jest aż tak straszny, nadzieja wraca do ludzkich serc. Bóg Wam zapłać” – mówi kapłan.

>>> Kard. Sako potwierdza: papież spotka się z ajatollahem al-Sistanim

Ks. Dariusz Pawłowski dodaje, że problemem jest też zakup dużej ilości ryżu. „Czasem trzeba wyjeżdżać do innych prowincji, gdzie ryż się uprawia i szukać rolnika, który sprzedałby worek ryżu. Dobrze, że misjonarze w innych częściach Kuby przychodzą nam z pomocną dłonią i dzięki temu jakoś możemy kontynuować działalność naszej kuchni” – powiedział tarnowski misjonarz.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze