Mozambik. Spotkanie biblijne na sawannie/Fot. HEINZ HELF SVD

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa ewangelizacja była dziełem przede wszystkim misjonarzy „świeckich” [MISYJN …

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa ewangelizacja była dziełem przede wszystkim misjonarzy „świeckich”. Na misjach jest tak do tej pory. W Europie istnieją rozbudowane, stare struktury Kościoła i mocno skoncentrowane na sobie duchowieństwo. Dlatego może tak bardzo drażnią słowa papieża Franciszka o klerykalizmie? Czy rzeczywiście wraz ze święceniami jesteśmy najlepiej wyposażeni do zrobienia wszystkiego w Kościele?

Przez chrzest stajemy się członkami Chrystusa oraz zostajemy wszczepieni w Kościół i stajemy się uczestnikami jego posłania – to słowa wyjęte z Katechizmu Kościoła Katolickiego. Są one tak znane i tak oczywiste, że nie zwracamy na nie uwagi. A przecież św. Paweł Apostoł podkreślał, iż Kościół jako Ciało Chrystusa ma różnorodne członki, wszystkie potrzebne i ważne, jak to w ludzkim ciele. Wystarczy, że któryś jest chory czy słaby – boli. I znamy też słowa z katechizmu, że każdy jest posłany przez Jezusa do budowania, wznoszenia wspólnoty Kościoła. Stare prawdy odczytane na nowo. Jak synod papieża Franciszka o synodalności. Nie jest czymś nowym, ale czymś dawnym, odczytywanym na nowo. I stąd też – jak wszystko, co nowe – budzi u wielu lęk, u innych zaś oczekiwania i nadzieję na zmiany, na lepsze.

Ewangelizacja od zawsze dziełem świeckich

Każdy jest posłany przez Jezusa do budowania wspólnoty Kościoła – nie monumentalnego, budzącego respekt i lęk gmachu, potęgi postrzeganej na sposób ludzki, ale właśnie wspólnoty. To „każdy jest posłany” nie jest też niczym nowym. Wystarczy wczytać się w Dzieje Apostolskie – pierwszy podręcznik historii misji – czy też w listy św. Pawła. W nich widać, że w pierwszych wiekach chrześcijaństwa ewangelizacja w szerokim tego słowa znaczeniu była dziełem przede wszystkim misjonarzy „świeckich”, nieprzeznaczonych przez wspólnotę wyłącznie czy też w dużej mierze do głoszenia Ewangelii. Był to raczej ruch spontaniczny – dziś byśmy powiedzieli, że przez „marketing szeptany”.

Uczniowie niosą cegłydo budowy szkoły misyjnej w Malsidiki, Kamerun/Fot. MARCIN WRZOS OMI/MISYJNE DROGI

Świeccy misjonarze w historii

Chrześcijaństwo rozprzestrzeniało się głównie przez kontakty z innymi, w tym także z tymi, którzy nie liczyli się w ówczesnym społeczeństwie: niewolnikami, biednymi kobietami, dziećmi. Takimi misjonarzami byli chociażby małżonkowie Akwila i Pryscylla (DZ 18,2), Pryska (RZ 16,5), Lidia (DZ 16,14), Apollos (1 KOR 1,12), Urban i Stachys (RZ 16,9), Tryfen i Tryfoza (RZ 16,12). Jeśli sięgniemy nieco dalej wśród świeckich głosicieli Ewangelii z pierwszych wieków możemy zwrócić uwagę na św. Nino (bądź Nunię), apostołkę i patronkę Gruzji (przełom III i IV w.). Nie było jej łatwo, gdyż była ona niewolnicą z Kapadocji sprzedaną władcy gruzińskiemu. A mimo trudnej sytuacji życiowej odznaczała się pobożnością i dobrocią. Uzdrowiła chorą żonę króla. I to był przełom. Powstał silny do dzisiaj Kościół. W historii Kościoła w Polsce można byłoby wspomnieć chociażby św. Jadwigę Królową i jej zaangażowanie w chrzest Litwy. Nie były to u niej działania wynikające z pobudek politycznych, ale z przekonania o wartości Ewangelii i wspólnoty Kościoła. W czasach nowożytnych przywołać można działalność zastępów nowo ochrzczonych, którzy szli dalej, ewangelizując innych Indian w Nowym Świecie. Dzisiaj Ameryka Łacińska jest niezwykle dynamiczną, katolicką częścią świata. Na początku XVII w. do dalekiej Korei chrześcijaństwo przynieśli świeccy. I rozwijało się ono dynamicznie. Misjonarze duchowni pojawili się tam dopiero w 1836 r. Ciekawie byłoby przyjrzeć się tworzonym strukturom i życiu tego Kościoła – bo przecież był to Kościół – wspólnota ludzi ochrzczonych, świeckich członków Jego Ciała, którzy stają się uczestnikami Jego posłania.

Zmiana centrum

Na minione wieki misji katolickich patrzymy z wyższością – to wzięło przecież początek od nas, z Europy. I myśląc o Kościele wciąż odmienia- my przez przypadki Europa, w Eu- ropie, Europy… A dzisiaj Europa nie jest centrum Kościoła, ani liczebnym, ani duchowym. W Europie istnieją rozbudowane, stare struktury Kościoła. I mocno skoncentrowane na sobie duchowieństwo. Dlatego może tak bardzo drażnią słowa papieża Franciszka o klerykalizmie. Bo są one o nas w Europie, gdzie dość zamożny Kościół broni sam siebie i swoich instytucji, swojego autorytetu i powagi, na które to pracował przecież przez wieki. I współtworzył Europę. Ale może jednak – przez prawidła historii i współczesności – ta wielkość i autorytet, i władza i dostatek uśpiły go na dobre? Może głos papieża Franciszka – i Synodu o Synodalności – rozbudzi go choć trochę?

Dziś misjonarzy z Polski już tu nie ma

W 1970 r. polscy misjonarze oblaci założyli nową misję w Figuil, w północnym Kamerunie. Chrześcijan można było tam policzyć na palcach jednej ręki. To przecież niedawno, ale był to jeszcze czas pionierski. Przez lata ta misja z obrazem Matki Bożej Częstochowskiej była centrum i wizytówką polskich oblatów w Kamerunie. Dzisiaj nadal są tam oblaci i niezwykle prężna wspólnota chrześcijańska. Polskich misjonarzy już tam nie ma. Ale jest wspólnota wspólnot. Bo najpierw jest ona różnorodna językowo i kulturowo – większość to Gidarzy, ale także Mundang, Gisiga, Tupuri, Ngambay, Kameruńczycy z południa kraju. Kiedy odwiedziłem tę misję dziesięć lat temu, liczyła 50 wspólnot chrześcijańskich, zgrupowanych w sześciu sektorach terytorialnych. W misji prowadzono katechezę dla dorosłych oraz w szkołach dla młodzieży i dla dzieci. Żywą działalność prowadziły także organizacje katolickie, zrzeszające dzieci, młodzież i dorosłych – w sumie kilkadziesiąt. O Figuil mówi się „parafia”. Ale to parafia była oparta przede wszystkim na świeckich. Te 50 wspólnot mają szereg odpowiedzialnych świeckich: radę wspólnoty, przewodniczącego, katechistę, odpowiedzialnych za finanse, za utrzymanie miejsca kultu itp.

Ważni katechiści

Gdy w niedzielę nie ma kapłana – a często go nie ma w licznych, małych wspólnotach, bo księży jest niewielu – w tych wspólnotach celebrowana jest liturgia słowa Bożego i udzielana jest też Komunia. Msza św. niedzielna jest bowiem sprawowana tylko w głównych ośrodkach sektorów misyjnych – i to nie w każdą niedzielę. Wyjątek stanowi Figuil – centrum misji. Tam też do matki Bożej (Częstochowskiej) kilka razy w roku przybywają pielgrzymi z sąsiednich misji. W dorocznej uroczystości ku czci Świętej Bożej Rodzicielki bierze udział ok. 10-15 tysięcy ludzi.

Fot. Piotr Handziuk SVD

Ten wzrost wspólnoty Kościoła i jego codzienne życie nie byłyby możliwe bez pracy miejscowych katechistów. Od strony ludzkiej to oni go zbudowali. Przy tym nie stanowili wybranej, elitarnej grupy. Byli i są bezpośrednimi świadkami wiary, często także pierwszymi w znaczeniu chronologicznym. Ich posługa włącza się w nośną strukturę ewangelizacji. I nie jest związana z wynagrodzeniem.

Ze względu na ich wkład w dzieło ewangelizacji kontynentu były głosy, by udzielać im święceń. O wiele głośniej mówiono – i wcielano to w życie – by udzielać święceń diakonatu. „Wypada bowiem, żeby mężowie, którzy spełniają prawdziwie służbę diakona, już to głosząc jako katechiści słowo Boże, albo kierując w imieniu proboszcza czy biskupa odległymi wspólnotami chrześcijańskimi, bądź praktykując miłość w dziełach społecznych czy charytatywnych, byli umacniani przez obrzęd włożenia rąk przekazany tradycją apostolską i łączeni ściślej z ołtarzem, aby przez sakramentalną łaskę diakonatu mogli skuteczniej wykonywać swoją służbę” – mówił o tym już dekret misyjny II Soboru Watykańskiego. Dobrze, że papież Franciszek ustanowił posługę katechisty. Nie jest ona drogą do kapłaństwa hierarchicznego, ale przypomina o różnorodności charyzmatów złożonych w rękach świeckich.

Chleb powszedni

W czasach współczesnych Kościół w Ameryce Łacińskiej zdynamizowały kościelne wspólnoty podstawowe, zwane też niekiedy „chrześcijańskimi wspólnotami podstawowymi”, „żywymi wspólnotami kościelnymi”, „małymi wspólnotami chrześcijańskimi” itp. Łączą się one z jedną z metod pracy w ubogich społecznościach latynoamerykańskich. Są to wspólnoty oparte na bliskich relacjach wszystkich członków, patrzące na różne aspekty ludzkiego życia przez pryzmat Ewangelii. W społecznościach z takimi tradycjami synodalność jest chlebem powszednim. Ich zadaniem jest oddziaływanie na swoje środowisko przez głoszenie wartości Królestwa i ukazywanie sytuacji grzechu, gdyż posłannictwem Kościoła jest przemienianie świata. Jego działanie zatem musi być konkretne i bezpośrednie. Kościół spełnia to zadanie przez różnych swych członków, nie tylko przez duchowieństwo.

Nikt nie może robić wszystkiego

Przedstawione nieco wyżej życie wspólnoty w Figuil to żywy przykład, który może zilustrować słowa kard. Kocha, że Kościół synodalny to jest Kościół, w którym nikt nie może robić wszystkiego, a każdy ma robić to, do czego jest wyposażony przez Ducha Świętego. To może być także rachunek sumienia dla naszego, lokalnego stylu duszpasterstwa i zarządzania wspólnotą Kościoła. Czy w tej wspólnocie wszystko najlepiej zrobią – i czy do wszystkiego są powołani – księża, zakonnicy, siostry zakonne?

Ekipa misjonarzy (świeccy i siostra) płynie do wiernych w dżungli amazońskiej, Brazylia/Fot. BOŻENA NOGA FMM

Kobiety – uśpiony olbrzym

Nie tylko katechista prowadzi lokalne wspólnoty chrześcijańskie – ale także katechistki czy siostry zakonne. Kobiety w Kościele – to kolejny uśpiony olbrzym, by odwołać się do znanego obrazu. Dobrze, że papież Franciszek powołuje kobiety na ważne stanowiska w Kurii Rzymskiej. Media – katolickie i nie tylko – dyskutują o diakonacie kobiet. Ale tutaj nie chodzi o „klerykalizowanie” wspólnoty Kościoła, ale o należne miejsce dla każdego. Jeśli mężczyzna i kobieta są sobie równi, mają tę samą godność i ten sam chrzest, to chociaż równość nie oznacza identyczności, to jednak rodzi się pytanie o wykorzystanie potencjału kobiet w Kościele. To przecież nie jest aktywna mniejszość w Kościele, ale pod względem wszelkiej aktywności – zdecydowana większość. Jest w Kościele – także w jego organach zarządzających – wiele miejsca i funkcji (nawet tych ważnych), które niekoniecznie są związane ze święceniami. A zatem – jak to się ma z ich obsadzaniem przez kobiety? Czy rzeczywiście wraz ze święceniami jesteśmy najlepiej wyposażenia do zrobienia wszystkiego w Kościele? Mamy monopol na Ducha Świętego i jego dary? To są pytania, które stawia nam dzisiaj tzw. Kościół misyjny, bardziej doceniając rolę kobiet. I stawia je także Synod o Synodalności, polecając wsłuchiwanie się także w głosy kobiet.

>>> Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę <<<

Kiedy Święty Piotr przemawiał w domu setnika Korneliusza na pogan, „obcych”, zstąpił Duch Święty. Zdumiało to wiernych pochodzenia żydowskiego. Wtedy apostoł zadecydował: „Któż może odmówić chrztu tym, którzy otrzymali Ducha Świętego tak samo jak my?”. I rozkazał ochrzcić ich w imię Jezusa Chrystusa (DZ 10,44-48). Po powrocie do Jerozolimy spotkał się z wymówkami i oburzeniem tych, którzy byli posłani, by czynić uczniów ze wszystkich narodów.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze