Chiny. Wierni podczas modlitwy/fot. Jacek Gniadek SVD

Rola świeckich to nie plan B, lecz istotny wymiar Kościoła [MISYJNE DROGI]

W Arktyce, Amazonii, Afryce, Azji i Oceanii są miejsca, do których kapłan dociera raz na rok, jeśli w ogóle. Kto w międzyczasie głosi Ewangelię, towarzyszy ludziom, prowadzi wspólnoty? Świeccy. Kobiety i mężczyźni, często anonimowi, stają się „duszpasterzami codzienności”. Ich rola to nie plan B, lecz istotny wymiar życia Kościoła – także tam, gdzie księży nie ma, ale Kościół jest żywy. Tam pokazuje zaskakujące oblicze.

Polsce narzekamy na brak księży. Pomyślmy, jak to wygląda na misjach ad gentes. W Arktyce, wśród Inuków, na terytorium siedem razy większym od naszego kraju, jest ich ośmiu. Nawet sióstr zakonnych nie ma, a jest jedna misjonarka świecka z Polski. W zeszłym roku temperatura w najzimniejszym dniu wyniosła –70°C – może to odstrasza. Jest 16 misji mających podstacje, do których czasem trzeba dolecieć… samolotem. Tam najważniejszą rolę odgrywają liderzy świeccy. Misjonarz-prezbiter, czyli ksiądz, pojawia się może dwa-trzy razy w roku. To świeccy – najczęściej kobiety – prowadzą cotygodniową liturgię słowa, przygotowują do sakramentów, rozdają Komunię świętą z „zapasów” w tabernakulum. Gdy trzeba to chrzczą, asystują, gdy narzeczeni udzielają sobie sakramentu małżeństwa, prowadzą pogrzeby – to tylko sprawy duchowe. Dbają też o kościół czy kaplicę, sprzątają, naprawiają, są od wszystkiego. Tak opisują tamtejszą rzeczywistość bp Antoni Krótki OMI czy świecka misjonarka z Polski Magdalena Maliszewska.

Tak było już w czasach apostolskich – świeccy współpracowali z duchownymi. Nikt nie był ani „lepszy”, ani „gorszy”. Zadania były różne, podobnie jak miejsca, w których należało je wypełnić – ale cel pozostawał ten sam.

Viri probati – Amazonia i pytanie, które nie znika

A jak jest w Amazonii? Księża pojawiają się tam – a właściwie dopływają – do niektórych wspólnot raz na kilka lat, by głosić Ewangelię i sprawować sakramenty. Dla nas, którzy mamy Kościół i Eucharystię „na wyciągnięcie ręki”, to może być wręcz niewyobrażalne. A jednak – tam ludzie naprawdę tęsknią za Eucharystią. Wiedzą, że to sakrament, który daje siłę do życia Ewangelią.

Nic dziwnego, że podczas Specjalnego Zgromadzenia Synodu Biskupów dla Regionu Panamazońskiego – który w Polsce określaliśmy jako Synod o Amazonii – w październiku 2019 r. padło pytanie, które wciąż rezonuje w Kościele: „Co jest ważniejsze – ustanowiony przez papieża celibat czy ustanowiona przez Chrystusa Eucharystia?”. W tym kontekście pojawiła się propozycja dopuszczenia do święceń kapłańskich sprawdzonych, żonatych mężczyzn – tzw. viri probati. W dokumencie końcowym tamtego synodu (nr 111) większość biskupów (128 za, 41 przeciw) opowiedziała się za taką możliwością, szczególnie w Amazonii, gdzie brak kapłanów skutkuje wieloletnim brakiem dostępu do sakramentów. Chodziło o starszych, żonatych diakonów stałych, którzy mogliby celebrować Eucharystię i spowiadać – właśnie tam, gdzie wierni żyją latami bez obecności prezbitera.

Do wielu miejsc w amazońskiej dżungli niełatwo dotrzeć kapłanom/fot. ANTONIO LACERDA/PAP/EPA

Papież Franciszek nie przyjął tej propozycji w ogłoszonej 12 lutego 2020 r. adhortacji Querida Amazonia. Zamiast tego zwrócił uwagę na potrzebę modlitwy o powołania i rozwijania roli świeckich w Kościele. Ale – co istotne – nie zamknął tematu definitywnie.

Podobna sytuacja występuje zresztą nie tylko w Amazonii. W niektórych częściach Afryki misjonarze odpowiadają nawet za 60 wspólnot katolickich rozsianych na olbrzymim terytorium – i tylko „czasem” do nich docierają. Tak samo jest w Andach, na Karaibach, wyspach Oceanii czy w niektórych krajach Azji.

Świeccy – współpracownicy, nie druga liga

Brak obecności świeckich współpracowników – również w Polsce – powinien budzić niepokój, a nawet skłaniać do duszpasterskiego rachunku sumienia. W Dziejach Apostolskich i listach św. Pawła pojawiają się konkretne imiona świeckich, którzy wspierali misję apostołów. Osoba świecka przynależy do Kościoła na mocy tego samego chrztu i tych samych sakramentów, co duchowni. Nie stanowi więc jakiejś „kategorii podrzędnej”, lecz ma prawo – i obowiązek – rozwijać oraz wykorzystywać otrzymane charyzmaty.

Rola świeckich nie jest przeciwstawiana posłudze duchownych, ale stanowi jej naturalne dopełnienie. Gdzie brakuje współpracy, tam Kościół traci swój pełny blask.

Doświadczenie El Alto i nie tylko…

W połowie lat 90. XX wieku, w parafii María de los Ángeles w boliwijskim El Alto, podjęto się nowatorskiego – jak na tamte czasy – zadania: opracowania statutów rady parafialnej. Choć jej członkowie spotykali się już od lat, w każdą trzecią niedzielę miesiąca, dopiero teraz zdecydowano się nadać tej strukturze ramy formalne.

Rada liczyła niemal 30 osób, zróżnicowanych pod względem wieku i pochodzenia – większość stanowili starsi i młodsi Ajmarowie. Początkowo wydawało się, że opracowanie dokumentu nie zajmie wiele czasu. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Propozycje statutów były skrupulatnie czytane, omawiane w małych grupach, uzupełniane i poprawiane. Proces ten trwał – i to nie tylko ze względu na wielką liczbę zaangażowanych, ale przede wszystkim z powodu ich niesłychanej aktywności, w szczególności katechistów i animatorów. To właśnie oni – ponad 120 osób – stanowili kręgosłup parafii. Odpowiadali za pracę z dziećmi i młodzieżą, przygotowanie do pierwszej Komunii świętej w ramach programu katechezy rodzinnej, formację do bierzmowania, opiekę nad potrzebującymi, prowadzenie podstawowych wspólnot kościelnych oraz wielu innych grup i inicjatyw parafialnych.

Katechiści z werbistowskiej parafii na El Alto/fot. Tomasz Szyszka SVD

Ich propozycje były wyrazem głębokiej troski o nowy model miejskiej parafii, który uwzględniałby zasady ewangelizacji inkulturacyjnej. W praktyce – i bez cienia przesady – można było powiedzieć, że parafia „stała świeckimi”: aktywnymi, odpowiedzialnymi, kompetentnymi współpracownikami duszpasterzy. Zasadniczym wyzwaniem – aktualnym zresztą do dziś – była potrzeba dobrej formacji: zarówno podstawowej, jak i stałej. Dlatego regularnie organizowano spotkania ewaluacyjne, warsztaty katechetyczne, kursy biblijne, rekolekcje i dni skupienia – które w pracy misyjnej na wszystkich kontynentach są czymś zwyczajnym i naturalnym. Niemniej istotne były cykliczne „spotkania braterskie” – czyli wspólne świętowanie, dzielenie się sobą i budowanie ducha wspólnoty.

To, co wydarzyło się w El Alto, nie jest wyjątkiem. Podobne doświadczenia mają miejsca w wielu środowiskach duszpasterskich Ameryki Łacińskiej i innych kontynentów. Świeccy – kompetentni, zaangażowani, formowani – stanowią dziś naturalny element struktur ewangelizacji. Nie są „dodatkiem”, ale częścią misyjnego DNA Kościoła.

Boliwia. Świecka katechistka udziela chrztu świętego/fot. Z ARCH. KASPRA KAPRONIA OFM

Przykładem takiej obecności są też polskie misjonarki świeckie w peruwiańskim Iquitos: Ania Borkowska, Gabriela Filonowicz, Beata Prusinowska i Dominika Szkatuła. Ich cicha, wierna posługa pokazuje, że Kościół potrzebuje kobiet i mężczyzn świeckich – z pasją, kompetencją i sercem gotowym do oddania się misji.

Wypełnić próżnię

Nie sposób przecenić wysiłku, jaki podejmują liczni katechiści, katechistki oraz diakoni stali, by dotrzeć z posługą ewangelizacyjną do najbardziej oddalonych wiosek — zwłaszcza tam, gdzie brakuje prezbiterów. Gdy takich miejsc jest kilkadziesiąt lub więcej, ich fizyczne zmęczenie i duchowe zaangażowanie osiągają granice heroizmu.

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Zamów prenumeratę<<<

Bez ich poświęcenia setki, a może tysiące katolików pozostawałyby bez sakramentów i bez kontaktu ze słowem Bożym. Ich obecność nie tylko podtrzymuje wiarę, ale często w ogóle ją umożliwia. Papież Franciszek w adhortacji Querida Amazonia przestrzegał przed biernością Kościoła — każda duchowa próżnia bowiem natychmiast zostaje zagospodarowana przez różne sekty, które często działają intensywnie i bez skrupułów. Dlatego tak wielką wagę ma dziś rozwój nowych posług kościelnych dostępnych dla świeckich. W wielu miejscach to właśnie oni są „duszpasterzami dnia codziennego” — nie z zastępstwa, ale z powołania i potrzeby.

Posługa świeckich – nie plan B, ale rzeczywistość

Posługa osób świeckich w Kościele – zwłaszcza wobec chronicznego braku prezbiterów – nie jest mrzonką, fanaberią ani doraźnym „łataniem dziur”. To konkretna, żywa rzeczywistość, która w wielu częściach świata od dawna stanowi codzienność Kościoła. Tymczasem w Polsce wciąż mówimy o niej zbyt mało.

Nadszedł czas, by przestać postrzegać Kościół wyłącznie jako sprawnie zarządzaną instytucję czy korporację kierowaną przez duchownych. Kościół to przede wszystkim wspólnota, w której wszyscy ochrzczeni są zaproszeni do autentycznej współpracy i współodpowiedzialności za misję. Bez zaangażowania świeckich – kobiet i mężczyzn, młodych i starszych, formowanych i zaangażowanych – Kościół nie tylko nie wypełni swojej misji, ale nie będzie sobą.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze