Sahara Zachodnia. Zapomniani przez wszystkich [MISYJNE DROGI]
Mimo że znajdują się pośrodku pustyni, obozy dla uchodźców w Saharze Zachodniej tętnią życiem. Brakuje tam prawie wszystkiego, jednak mieszkańcy są w stanie zorganizować się i trwać w nadziei.
Jest trzecia rano. Nasz jeep staje gdzieś pośród algierskiej pustyni. Nic nie widzę – światła samochodu ledwo pozwalają odróżnić linki od namiotów. Wysiadając, nieprzytomni i zmęczeni długą podróżą, próbujemy wydobyć bagaże. Ali informuje nas, że dojechaliśmy do Aaiun na południe od Tinduf. Stoimy naprzeciwko jego domu. Gdy rzucamy walizki w piasek, który przedostaje się tutaj do wszystkiego, ktoś wykrzykuje: „patrzyliście na niebo?”. Wszyscy spoglądamy do góry, z zapartym tchem podziwiając najpiękniejsze gwiazdy, jakie widzieliśmy w życiu.
https://misyjne.pl/misja/misyjnyvlog-18-carlo-acutis-eucharystia-jest-moja-autostrada-do-nieba/
Inny świat
Jesteśmy w obozie uchodźców dla Saharawi rozłożonym wzdłuż granicy między Mauretanią a Saharą Zachodnią. Mamy wrażenie, że weszliśmy do innego świata. Próżno szukać tego obszaru na
mapach. Pamiętam, jak ucząc się w szkole o Afryce, przyglądałam się skośnym liniom przecinającym ten region na mapie. Nauczyciel opowiadał o wojnie, która toczyła się o to terytorium na wschód od Maroka. Teraz jestem tutaj z włoską delegacją, stojąc w miejscu nieznanym większości ludzi, aby słuchać i obserwować.
Maghrebska herbata
Nasz przewodnik, Ali, zaprasza nas do namiotu, gdzie jego żona przygotowała dla nas herbatę. Tak zaczyna się wprowadzenie do życia w najuboższym miejscu, jakie kiedykolwiek widziałam.
Mimo to ludziom Saharawi udało się odbudować życie. W naszych oczach maluje się zdziwienie, gdy wchodzimy do namiotu wymoszczonego dywanem, z trzema wygodnymi kanapami pod ścianami i długim niskim stołem zastawionym smacznym posiłkiem. Piaski Sahary zdają się ustępować, gdy Adi, piękna, młoda kobieta i matka sześciomiesięcznego dziecka, przygotowuje herbatę. Robi ją na przenośnym piecyku, a potem rozlewa do szklanek ustawionych na tacy, według arabskiego zwyczaju. Najpierw dostajemy napar z gorzkim posmakiem przypominającym
życie, które też może być gorzkie. Po tej herbacie dostajemy drugą, tak słodką jak miłość. Trzecia filiżanka jest łagodna – jak śmierć.
Saharyjska gościnność
Używając łamanego hiszpańskiego i języka gestów, Adi wita nas i dziękuje za przybycie. Do tej pory mieliśmy do czynienia tylko z kierowcami mówiącymi głównie po arabsku. Młodzi, którzy
wychowali się w obozach uchodźców, w pełni wykorzystali tamtejsze możliwości edukacyjne. Uczniowie rozpoczynają naukę hiszpańskiego w trzeciej klasie, podczas gdy większość dorosłych w obozach nie zna żadnego języka obcego. Pierwszą noc spędzamy w tym prostym namiocie, który gospodarze zostawiają do naszej dyspozycji. Ktoś z naszej grupy rozkłada śpiwór i układa się do
snu, inni stoją na zewnątrz i otoczeni przez całkowitą ciemność i ciszę Sahary, podziwiają niezwykłe widowisko na nocnym niebie.
Pustynne domy
Słońce pełni rolę kurtyny, rozświetlając wioskę Aliego o wschodzie. Gdy rano wychodzimy z namiotu, aby udać się do „toalety” odkrywamy, że pustynia pokryta jest szałasami i namiotami rozrzuconymi losowo na piasku tego ogromnego, płaskiego, żółtego miejsca, które rozciąga się tak daleko jak sięga wzrok. Wioska Aaiun składa się z siedmiu okręgów, a każdy zamieszkany jest przez około 7 tys. ludzi. W zimie, gdy temperatury spadają poniżej zera, mieszkańcy przenoszą się do małych, ceglanych baraków zrobionych z piasku wyprażonego na słońcu. W lecie lepiej mieszkać w namiocie. Obok każdego domostwa znajduje się kabina i wiadro z wodą, które pełnią rolę toalety. Bateria słoneczna, akumulator i antena satelitarna znajdują się przed wejściem do każdego domu. W nocy można włączyć światło i słuchać wiadomości ze świata. Można też naładować telefon komórkowy czy baterie do aparatu fotograficznego. Nie ma tu zlewu ani prysznica.
Woda jest przywożona i za pomocą gumowego węża wlewana do blaszanych zbiorników pokrytych rdzą. Około 20 min od obozu jest studnia o głębokości 45 m ze słoną wodą. Mieszkańcy żartują, że chociaż są teraz ludźmi pustyni, kiedyś mieszkali nad morzem i stąd słona woda w ich studni. Dzięki urządzeniu odsalającemu ufundowanemu przez prowincję rzymską wody ze studni można używać do uprawy ziół stosowanych w leczeniu wielu dolegliwości.
Drzwi na pustynię
Drzwi, które wyglądają jakby prowadziły donikąd, otwierają się na obszar poza domami. To brama, przez którą ludzie wchodzą do obozu i wychodzą z niego, gdy idą do innych ośrodków dla uchodźców. Nie ma żadnej prawdziwej drogi – jakikolwiek ślad ścieżki zostaje natychmiast zawiany piaskiem. Mimo to kierowcy potrafią nas dowieźć wszędzie, gdzie potrzeba. Nasze dni są wypełnione wizytami: odwiedzaniem szkół, ośrodka dla niepełnosprawnych, szpitala i domu wicegubernatora. Mamy niewiele czasu i nie możemy stracić ani chwili. Gdy wrócimy do Włoch, będziemy musieli zdać sprawozdanie o sytuacji w obozie.
Sahara pod okupacją
Wkrótce odkryliśmy, że w Saharawi wiele rzeczy ma symboliczne znaczenie. Szczególnie widać to w ich fladze. Zielony pas na dole przywołuje na myśl miasta z wybrzeża: El-Aiun, Dakhala i El-
-Argob, gdzie wielu z uchodźców żyło wcześniej: na wybrzeżu Oceanu Atlantyckiego pełnego ryb. Czarny pas na górze flagi symbolizuje ucisk po inwazji Maroka przed 35 laty. Kolor czerwony
symbolizuje krew przelaną za ojczyznę, natomiast biały – pokój, na który mają nadzieję. Gdy nadzieje się spełnią i ludzie będą mogli ponownie wrócić do swoich domów nad brzegiem oceanu,
zielony pas z dołu flagi zostanie przeniesiony na górę.
Dziecięce uśmiechy
Podczas naszego pobytu odwiedzaliśmy ośrodki i szkoły dla dzieci od wieku niemowlęcego do szkoły średniej. Podczas lekcji uczniowie pracowali z wielkim skupieniem, ale gdy tylko zaczynała się przerwa, wybiegali na zewnątrz, jedząc chleb z dżemem na drugie śniadanie. Mimo złego stanu budynków szkolnych, z sufitami i ścianami pękającymi podczas ulewnych deszczy i wszędzie obecnym kurzem, dzieci uwielbiają chodzić do szkoły. Dziewczynki z radością uczą się podstaw obsługi komputera. Szpitale są również prowadzone przez wolontariuszy. W prefekturze apostolskiej Sahary Zachodniej przebywa tylko 100 katolików, należących do dwóch parafii: Laayoune i Dakhla. Pracuje tam dwóch oblatów: Hiszpan i Kongijczyk. Wszyscy katolicy są nietutejsi – większość to pracownicy misji ONZ pracujący na rzecz przeprowadzenia referendum w Saharze Zachodniej (MINURSO).
>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |