Najważniejszym miejscem Centrum jest kaplica, w której można adorować Najświętszy Sakrament oraz modlić się przy eucharystycznym stole/Fot. Marcin Wrzos OMI/Misyjne Drogi

Skrzyżowanie dróg. Rozmowa o inkulturacji z dyrektorem Centrum Misji Afrykańskich [MISYJNE DROGI]

Centrum Misji Afrykańskich to ośrodek prowadzony przez Stowarzyszenie Misji Afrykańskich w Borzęcinie Dużym koło Warszawy. To miejsce ewangelizacji i promocji misji.

Jak mówi ks. Wacław Krzempek SMA (dyrektor), Centrum to ma być skrzyżowaniem dróg między Polską i Afryką w wymiarze religijnym, duchowym, kulturowym oraz materialnym. Rozmawia z nim Maciej Kluczka.

>>> Modlitwa oraz życie w rytm bębnów. Liturgia w Afryce [MISYJNE DROGI]

Maciej Kluczka (Misyjne Drogi): Jesteśmy w środku Waszej kaplicy. Co, poza tabernakulum i ołtarza, powinno przykuć tu naszą uwagę?

Ks. Wacław Krzempek SMA: – Kaplica jest pod wezwaniem nawrócenia św. Pawła. To widać na witrażach wykonanych na podstawie batików. Batik to bardzo stara technika zdobienia polegająca na nakładaniu (zwykle na tkaninę) gorącego wosku, a następnie farbowaniu jej poprzez zanurzanie w kąpielach barwierskich. Kiedy cały zaplanowany wcześniej wzór jest pokryty woskiem, a tkanina jest zafarbowana, wkłada się ją do gorącej wody. Każdy batik jest dzięki temu niepowtarzalny, drugiego takiego samego nie można zrobić. Gdy wosk pęknie, to batik od razu zmienia swój wygląd. Najczęściej wykonywane są one w Afryce Zachodniej.

Batiki, które widzimy w tej kaplicy, także wykonane zostały przez Afrykańczyków?

– Tak, przez mieszkańców Wybrzeża Kości Słoniowej. Z kolei krzyż, który stoi przy ołtarzu, został wykonany w Ghanie. Tabernakulum to jednocześnie ołtarz adoracji Najświętszego Sakramentu. Do jego wykonania wykorzystane zostało drewno afrykańskie. W tle ołtarza, i za Najświętszym Sakramentem, widzimy kontury Maryi. To Ona uczy nas kontemplacji Boskiego oblicza swojego Syna. Maryja zawsze prowadzi nas do Zbawiciela.

Misja Manasao w Republice Środkowej Afryki. Spotkanie po mszy św. Widać złożone ofiary z owoców (rok 2000)/Fot. ARCHIWUM WACŁAWA KRZEMPKA SMA

Kult Maryi jest żywy w krajach afrykańskich, jest bliska szczególnie kobietom. A kształt kaplicy? Dlaczego jest okrągły?

– Bo tak najczęściej wyglądają afrykańskie kaplice budowane często na wzór tamtejszych chat. Także materiały, z których jest wykonana, nawiązują do budownictwa afrykańskiego. Tynk przypomina nam o ziemiankach, często prostych kaplicach znajdujących się w afrykańskim buszu. Jeśli w danej wiosce i w danej parafii jest nieco więcej pieniędzy, to podłoga kaplicy zrobiona jest z cementu. Tu także mamy zwykłą „wylewkę”. Proszę też zwrócić uwagę na to, że połowa kaplicy jest zadaszona, a druga jest pod nocnym niebem, oczywiście symbolicznie.

To dlatego, że w Afryce msze święte często odprawiane są pod gołym niebem?

– Tak, ale to ma nam także przypominać, że Kościół nie jest skończoną inwestycją, że wspólnota Kościoła ciągle się rozrasta przez przyjmowanie nowo ochrzczonych. Część „niezadaszona” ma nam też przypominać o przymierzu Boga z Abrahamem, bo wszyscy wierzący są dziećmi Abrahama.

Skąd zna Ksiądz afrykańskie realia?

– Byłem misjonarzem w Republice Środkowoafrykańskiej. Jesteśmy Stowarzyszeniem Misji Afrykańskich, misjonarzami, którzy od 1856 r. specjalizują się w ewangelizacji ludów afrykańskich. Powstaliśmy we Francji, podobnie jak misjonarze oblaci, a pierwsza grupa misjonarzy wypłynęła w 1859 r. do Sierra Leone. Ówczesna Kongregacja Ewangelizacji Narodów podzieliła obowiązki ewangelizacyjne między różne zgromadzenia. Dzisiaj nasi misjonarze pracują w 18 krajach Afryki. Jesteśmy międzynarodowym zgromadzeniem, ale dziś te relacje się zmieniły. Dziś również Afryka „wysyła” swoich misjonarzy. Wyjeżdżają na misje do Europy, do Stanów Zjednoczonych i do Kanady. Powstają więc tzw. parafie multietniczne, multinarodowe, bo przecież Chrystus wszystkich nas gromadzi. W Europie jesteśmy też wśród migrantów z Afryki.

Spotkanie z misjonarzem Arkadiuszem Nowakiem SMA/Fot. ARCHIWUM WACŁAWA KRZEMPKA SMA

Czy liturgia afrykańska bardzo się różni od tej „naszej” – europejskiej?

– Msza święta wygląda bardzo podobnie, szczególnie jeśli chodzi o strukturę, o jej poszczególne części. Są oczywiście różnice kulturowe, które widać w trakcie nabożeństwa. One są potrzebne, by autentycznie wyrażać wiarę, by modlić się wspólnotowo. W Eucharystii ważne są nie tylko słowa, ale i gesty.

Nimi także się modlimy.

– Chodzi o to, by w czasie mszy świętej wykonywać gesty, które stosujemy w życiu codziennym. Popatrzmy na akt pokutny. W naszej kulturze na wyrażenie aktu pokuty przyjęło się bicie w piersi. W innych kulturach to nie jest zrozumiałe. W kulturze afrykańskiej, gdy ktoś odczuwa ból, cierpienie, kładzie ręce na głowie. I tak też się dzieje w trakcie mszy świętej. Z kolei taniec to w Afryce wyraz radości, ale też pomoc w modleniu się, tak jak i ich śpiew, muzyka. I dlatego w Republice Środkowoafrykańskiej pomoc liturgiczna udzielana jest nie tylko przez służbę liturgiczną (ministrantów, lektorów), ale także przez tancerki. To one w trakcie aktu pokutnego czy uwielbienia pomagają wspólnocie się modlić.

A jak wygląda ofiarowanie?

– To często nie jest tylko taca, jak u nas, ale składane są też owoce, drobne zwierzęta, np. kury, a czasem z okazji dużego święta większe – taki baranek czy koza. Wierni przynoszą na mszę świętą płody rolne. Z tego powodu ofiarowanie darów trwa dłużej trwa niż u nas, w Europie.

A dlaczego gesty i ich usytuowanie w kontekście kulturowym jest tak ważne?

– Najważniejszy jest człowiek i jego relacja z Bogiem. Gesty pomagają tę relację wyrażać i wzmacniać. Każdy z nas jest uczniem Chrystusa, ale też każdy z nas jest naznaczony kodem kulturowym. Trzeba wziąć to pod uwagę. W Republice Środkowoafrykańskiej powstały komisje przy episkopacie, które wykorzystały wiedzę i doświadczenie miejscowych księży, którzy wiedzieli, które elementy miejscowej kultury można wprowadzić do liturgii, a które nie. Nie wszystkie gesty mogą wejść do liturgii, ale z drugiej strony trzeba wziąć pod uwagę to, że czynnik kulturowy podczas wyrażania wiary jest bardzo ważny.

Czyli struktura Eucharystii jest taka sama, ale wyrażanie gestów może wyglądać inaczej. Czy refleksja nad tym to proces nazywany inkulturacją?

– Zgadza się. Gdy Ewangelia spotyka się z daną kulturą, to wydobywa z niej to, co pozytywne. W każdej kulturze są też elementy negatywne, które trzeba umiejętnie rozeznawać. Ewangelia może je dotknąć, może je przemieniać. Jednym z zadań inkulturacji jest to, by każdemu pomóc odnaleźć się we wspólnocie Kościoła. Gdy mówimy o inkulturacji, to powinniśmy myśleć o tajemnicy wcielenia. Gdy Syn Boży stał się człowiekiem, to jednocześnie wniknął w kulturę ludzką.

To także była inkulturacja?

– Można tak powiedzieć. Gdy wczytujemy się w Ewangelię, to widzimy, jak wieloma obrazami Jezus się posługiwał. Wszystko po to, by Jego przesłanie o zbawieniu świata dotarło do wszystkich ludzi. Do ludzi żyjących w tamtym czasie w określonym miejscu i w określonym otoczeniu kulturowym. Jezus, głosząc Dobrą Nowinę, mówił językiem zrozumiałym dla swoich adresatów: rybaków, rolników. Mówił obrazami, przypowieściami. Chciał do nich dotrzeć.

>>> Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę <<<

I to też jest zadanie współczesnych misjonarzy.

– Dokładnie. Misjonarz, by dobrze głosić Ewangelię, powinien poznać kulturę ludzi, do których został po- słany. Także po to, by sam przeżył tajemnicę wcielenia na wzór naszego Pana. To jest proces, przy którym trzeba być bardzo cierpliwym. Kiedy proces inkulturacji trwa, misjonarz (a więc i Kościół lokalny) przygląda się, które elementy lokalnej kultury mogą przeniknąć do liturgii, modlitwy. Dzięki temu można wzbogacić Kościół lokalny, a przez to i powszechny. A jednocześnie są rzeczy, które są nie do przeskoczenia. Na przykład w Republice Środkowoafrykańskiej nie śpiewamy „Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata”, bo te słowa są dla tamtejszych ludzi niezrozumiałe. Ludzie wierzą w metamorfozę, że człowiek potrafi zamienić się w zwierzę. Te wierzenia związane są z czarami. Ludziom więc trudno przyjąć tak sformułowaną modlitwę. Pytają o to, jak wierzyć w Boga, który jest zwierzęciem. Dlatego, by nie wprowadzać niepotrzebnego zakłopotania, śpiewamy: „Syn Boży, który gładzi grzechy świata”. Później, podczas katechezy, te kwestie są dokładniej wyjaśniane. To także czynnik kulturowy, który musi być ujęty w liturgii.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze