Syria. Nieść pokój. Rozmowa Zofii Kędziory z Siostrą Brygidą Maniurką [MISYJNE DROGI]
Z siostrą Brygidą Maniurką, franciszkanką misjonarką Maryi, Zofia Kędziora rozmawia o tym, co oznacza być misjonarką na wojnie w Syrii i dlaczego obecność ta jest tam tak potrzebna.
Zofia Kędziora: Trudno już zorientować się, kto z kim walczy w Syrii. Papież Franciszek niedawno powiedział, że to „trzecia wojna światowa w kawałkach”. Trwa globalny konflikt, tyle tylko, że go nie widać i nie wymaga on wypowiadania wojny. To konflikt nowego typu. Od czasu do czasu mocarstwa ścierają się w bardziej widoczny sposób na terenie krajów trzecich. Dlaczego rozwiązanie konfliktu w Syrii jest tak trudne?
Siostra Brygida Maniurka FMM: Nie jestem politologiem. Niedawno Kamil Wyszkowski, znawca tematu, tak odpowiedział na podobne pytanie: „Żadnej ze stron konfliktu nie zależy na jego zakończeniu. W konflikt syryjski w dużym uproszczeniu po jednej stronie są zaangażowane USA wspierane przez sojuszników, głównie Francję, Wielką Brytanię i Izrael, a na miejscu przez wolną armię syryjską oraz Kurdów. Z drugiej strony jest Rosja wspierana przez Iran i siły wierne prezydentowi Asadowi. W tle mamy konflikt szyicko- -sunnicki, wrogą Kurdom Turcję oraz sprzeczne interesy Arabii Saudyjskiej. Ropa. Gaz. Generalnie jest to klasyczna puszka Pandory”. Ma chyba rację.
ZK: Jak kochać w świecie wojny i nienawiści? Co robić, aby Kościół był tam wiarygodny?
s. BM: Chrześcijańska reakcja na tę wojnę to nie odwet, ale raczej żal do tych, którzy ją rozpoczęli i kontynuują. To rozgoryczenie, bo wiele osób straciło dorobek całego życia, członków rodzin.
Często, nawet do dzisiaj, wiele osób bywa uprowadzonych, a rodzina nie zna ich losu, nie wiedzą, czy w ogóle żyją. Taka sytuacja trwa czasami cztery, a może i pięć lat. Gdy o tym myślę, przypomina mi się biblijna postać Hioba. Miłość w tej rzeczywistości jest raczej aktem woli, konkretnym uczynkiem. Franciszek podkreśla zawsze, że pierwszym krokiem do pojednania jest
miłosierdzie. W naszej pracy doświadczamy, że to jest nasza siła i klucz do ludzkich serc. Cała ta tragedia, jaką jest wojna, choć to paradoksalne, przynosi także i dobre owoce. To międzyludzka
solidarność sąsiadów, którzy razem przezwyciężali wojenne trudy i wiele sytuacji takiej zwykłej, ludzkiej solidarności, ponad podziałami religijnymi.
ZK: A jak obecnie wygląda sytuacja w Syrii i w samym Aleppo? Wszyscy wiemy, że oficjalnie działań wojennych już nie ma.
s. BM: Tylko w środkowej części miasta. W Wielką Sobotę na przykład zginęło 19 osób. Większość z nich to dzieci. Zginęły, bo trzy kilometry od naszego klasztoru spadło pięć pocisków. Panie,
które pomagają nam w klasztorze, często nie przychodzą do pracy, bo nie mogą wyjść z domu z powodu toczących się w mieście walk. Ludzie, widząc zniszczenia, zastanawiają się, jak mają żyć dalej. Chcą odbudować swoje domy i wrócić do normalności, ale to się nie dzieje z dnia na dzień. Poza tym wojna jeszcze trwa wokół miasta. Często znajomi z Europy mówią mi, że skoro wojna w Aleppo się oficjalnie skończyła, wszystko wróciło już do normalności. Ale to nie jest prawda. W Aleppo sytuacja wciąż wygląda jak po ogromnym pożarze, po którym nie zostało nic. Ludzie są już zmęczeni, wyczerpani psychicznie, schorowani. Ale też wielu z ogromną odwagą próbuje odbudować na nowo swoje życie, mimo że sytuacja wciąż nie jest stabilna, a przyszłość niepewna. Nie mamy wielkiego wpływu na to, co tu się dzieje. Kiedyś chrześcijan było tu z 5%, a teraz jest znacznie mniej.
ZK: Pomagacie muzułmanom? Dialog międzyreligijny jest potrzebny, ale w tych warunkach wydaje się przecież niemożliwy.
s. BM: Już sam nasz klasztor jest miejscem spotkania i współistnienia różnych grup wyznaniowych. Mamy na przykład akademik dla 35 studentek – wszystkie są muzułmankami, warsztat pracy ręcznej dla kobiet – gdzie spotykają się muzułmanki i chrześcijanki czy ośrodek dla dzieci z autyzmem. Organizacje chrześcijańskie pomagają wszystkim. Jezuicki ośrodek dla uchodźców, Caritas czy franciszkanie służą wszystkim bez wyjątku, zarówno chrześcijanom, jak i muzułmanom. Organizacje te otworzyły ośrodki pomocy humanitarnej i wsparcia psychoterapeutycznego oraz ośrodki edukacyjne dla dzieci we wschodniej części Aleppo, czyli w stuprocentowo muzułmańskiej dzielnicy miasta. W naszym klasztorze podczas sześciu lat wojny mieszkało pięć rodzin muzułmańskich. Pomagamy każdemu, kto puka do naszych drzwi, nie pytając o religię. Sama odwiedzam dużo rodzin, które były na linii demarkacyjnej, wiele z nich potraciło swoich bliskich
i dobytek. Widzę, w jakiej żyją jeszcze nędzy. Jeden pan, który przychodzi do nas co miesiąc po paczkę żywnościową, opowiada, że gdy otrzymują biały ser, to kroją go na małe kawałki
i chowają, żeby starczyło go dla całej rodziny na kilka dni. Mimo że zarówno on, jak i jego żona pracują, nie stać ich na kupno sera. W parafii św. Franciszka z Asyżu administruję niektórymi projektami pomocy humanitarnej. Jednak prócz potrzeb materialnych jest też duża potrzeba odbudowy człowieka. Dlatego towarzyszę kilku wspólnotom życia chrześcijańskiego i pojedynczym osobom w procesie uzdrawiania z traumy.
ZK: Wydaje się, że jest duże zapotrzebowanie na tego typu program „odbudowy człowieka”. To pewnie też uwiarygadnia Kościół w oczach ludzi.
s. BM: Jesteśmy zapraszani do parafii różnych obrządków katolickich i prawosławnych, by prowadzić spotkania prowadzące do uzdrowienia z traumy, a czasami organizujemy je po prostu
w naszym klasztorze. Dzięki temu programowi ludzie mają możliwość wypowiedzenia swojego bólu, zranienia serca i mogą dzielić się doświadczeniami między sobą. Oczywiście teraz pierwszą koniecznością jest odbudowa mieszkań, ale chyba przede wszystkim normalnego życia. Syryjczycy potrzebują pokoju serca, który mogą uzyskać tylko w oparciu o Pana Boga. Dzięki programowi „Uzdrawianie zranień serca” opartemu na Biblii jestem świadkiem tego, jak bardzo pomocna jest wiara w procesie uzdrawiania i pojednania. Taka jest właśnie rola misjonarzy w Syrii. Oni świadczą o tej możliwości pojednania.
>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |