fot. PAP/EPA/HASAN BELAL

Syria: skomplikowana sytuacja chrześcijan w Maaluli

Maalula, starożytne chrześcijańskie miasto w środkowo-zachodniej części Syrii, którego 2/3 mieszkańców to chrześcijanie, odzwierciedla w znacznym stopniu ich skomplikowaną sytuację w całym kraju. „Negatywne, ale też pewne pozytywne sygnały” zauważył tam Ben Hubbard, specjalny wysłannik „New York Timesa” w Stambule i na Bliskim Wschodzie, opisując swe spostrzeżenia w numerze z 14 kwietnia.

Jego zdaniem „wojna domowa w Syrii [rozpoczęta w 2011 r.] wbiła klin między mieszkańców tego miasta, w którym dwie trzecie mieszkańców to chrześcijanie, a jedna trzecia to muzułmanie. I dziś chyba wszyscy oni pytają samych siebie: «Czy uda nam  się znów żyć razem w pokoju?»”.

Po niedzielnej Mszy św. w wielowiekowym klasztorze na szczycie góry miejscowy greckokatolicki kapłan ks. Fadi Barkil wygłosił ponadczasowe kazanie na temat znaczenia miłości bliźniego. Ale gdy po nabożeństwie wierni zebrali się na kawę, w rozmowach pojawiły się ich obawy o to, jak pokojowa będzie przyszłość kraju. Padały pytania w rodzaju: „Czy islamistyczni rebelianci, którzy w grudniu [2024] obalili przywódcę Baszara al-Asada, zabronią teraz spożywania wieprzowiny i alkoholu, narzucą kobietom swoje ubiory i ograniczą kult chrześcijański?” I „czy nowe siły bezpieczeństwa będą chronić chrześcijan przed atakami muzułmańskich ekstremistów?”.

>>> Syria: trzej patriarchowie antiocheńscy wzywają do zaprzestania zabijania niewinnych ludzi

Pojawił się też komentarz Mirny Haddad, jednej z parafianek: „Nie wydarzyło się nic, co sprawiałoby, że czułoby się, że teraz jest lepiej niż było przedtem”.

fot. PAP/EPA/HASAN BELAL

Jednakże również tamtejsza mniejszość muzułmańska ma swoje obawy. Podobnie jak ich sąsiedzi chrześcijańscy, wyznawcy islamu uciekli ze swoich domów na początku 13-letniej wojny domowej, ale w przeciwieństwie do chrześcijan reżym Asada i wspierana przezeń milicja chrześcijańska zabroniły im powrotu. „Problemem jest większość, czyli chrześcijanie w mieście” – uważa Omar Ibrahim Omar, lider nowego miejscowego komitetu bezpieczeństwa. Wrócił on do domu, do Maaluli, dopiero po upadku Asada, po ponad dziesięciu latach nieobecności w mieście. „Nie pozwolimy, aby to się powtórzyło” – powiedział.

Maalula, położona między urwistymi skałami 35 mil na północny wschód od Damaszku, od dawna ucieleśnia starożytne korzenie chrześcijaństwa w Syrii. Stanowi ona ważny element religijnej mozaiki tego kraju. Jest to wyjątkowa społeczność, w której miejscowi nadal mówią po aramejsku – w języku Jezusa, i która szczyci się historią współistnienia dwóch wyznań.  Wśród zabytków w zachodniej części miasta znajduje się m.in. klasztor św. Sergiusza i św. Bachusa (Dajr Mar Sarkis) – dwóch legionistów rzymskich zamęczonych za wiarę w 303 r.

Wojna, która wybuchła w 2011 roku, rozdzieliła tkankę społeczną Maaluli. Wielu muzułmanów poparło rebeliantów, którzy walczyli o obalenie reżimu, podczas gdy chrześcijanie w większości stali po stronie Asada, którego uważali za obrońcę mniejszości syryjskich w kraju z większością sunnicką. Walki po raz pierwszy dotarły do miasta, gdy zamachowiec-samobójca wysadził w powietrze główny punkt kontrolny armii, chroniący je, we wrześniu 2013 roku. Prawie wszyscy z kilku tysięcy mieszkańców – zarówno chrześcijanie, jak i muzułmanie – uciekli, gdy wybuchły starcia, a kontrolę przejęli rebelianci dowodzeni przez Front Nusra – filię Al-Kaidy.

>>> Syria: w nowym rządzie chrześcijanka ministrem spraw społecznych

Rebelianci założyli bazy w hotelu i klasztorze, co pozwoliło im ostrzeliwać siły rządowe znajdujące się poniżej. Porwali oni 13 zakonnic i trzech pracowników z greckiego klasztoru prawoslawnego. Zakonnice zostały później uwolnione w ramach wymiany więźniów z rządem, a syryjska armia i libańska grupa bojowników Hezbollahu  odbiły miasto w kwietniu 2014 roku.

Chrześcijanie powrócili i zastali swoje święte miejsca uszkodzone. „Kiedy wróciliśmy po wojnie, wszystko w klasztorze było zrujnowane. Zniszczono ołtarz a ostrzał podziurawił kamienne ściany i niebieską kopułę nad sanktuarium, rozrzucając gruz po drewnianych ławkach. Brakowało wielu ikon, a te, które pozostały, miały starte oblicza świętych” – powiedział ks. Barkil.

Teraz, gdy Asada obalono, miasto jest nadal zniszczone, ale jego mieszkańcy próbują się naradzać, jak mogliby znów żyć razem. „Chcę żyć z wami jak z braćmi. Jeśli będziemy ciągle wracać do przeszłości, to nigdy to się nie skończy” – powiedział w jednym z wywiadów wspomniany proboszcz, jakby  rozmawiał ze swoimi muzułmańskimi sąsiadami

Kiedy rebelianci wygnali Asada w grudniu ub.r., wśród chrześcijan Maaluli nie zapanowała wielka radość. Wojsko uciekło, pozostawiając miasto bez ochrony, a mieszkańcy obawiali się, że nowi islamscy władcy kraju ograniczą ich swobody religijne.

Na zapytanie „Czego chcielibyście teraz w Maaluli?”, ksiądz Barkil odpowiedział  „Mieć państwo i bezpieczeństwo, nie zgodzimy się, by muzułmanie rządzili nami siłą”. Ich obawy pogłębia fakt, że założycielem Frontu Nusra – grupy dżihadystów, która zaatakowała miasto 12 lat temu – jest obecny prezydent Syrii Ahmed al-Szara. Oświadczył on co prawda, iż zerwał więzi z Al-Kaidą i przysiągł „służyć wszystkim Syryjczykom”, duchowny chrześcijański wezwał go więc, aby odwiedzając Maalulę, wzmocnił to swoje  ponadwyznaniowe przesłanie. „Mógłby przyjść do nas i powiedzieć, że chrześcijanie są ważni i że nikt nie może ich skrzywdzić, Ale jeśli on nigdy tego nie powie, to co się z nami stanie?” – zastanawia się ks. Barkil.

Po upadku Asada nowe władze wysłały policjantów w celu zabezpieczenia miasta. Na miejscowym posterunku, jak to opisał amerykański dziennikarz, było kilku nowych funkcjonariuszy – byłych  rebeliantów, z których wszyscy byli muzułmanami i żaden z nich nie pochodził z Maaluli.

W ostatnich tygodniach pojawiły się jednak pewne pozytywne sygnały. Zwrócono dwa dzwony skradzione z kościołów, oczyszczono je, wypolerowano i podczas uroczystości w zeszłym miesiącu ponownie zawieszono w dzwonnicach, a ich dźwięki rozbrzmiewały nad miastem po raz pierwszy od 13 lat. „Zawieszenie ich przyniosło ludziom ulgę. W końcu są one głosem Boga” – powiedział ks. Barkil.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze