Uczyć się od ptaków [MISYJNE DROGI]

W Wielkanoc 628 r. król Northumbrii, jednego z królestw anglosaskich, przyjął chrzest. Sakrament poprzedziła narada z namiestnikami. Opowiadając się za przyjęciem
chrześcijańskiej wiary, jeden z nich odwołał się do obrazu… wróbla.

Po wycofaniu się legionów rzymskich z Brytanii w V w. plemiona germańskie Anglów, Sasów i Jutów najechały na tę wyspę, eksterminując miejscową, celtycką ludność. Anglia stała się heptarchią, a więc podzieliła się na siedem królestw. Do pierwszego z nich, Kentu, dociera wysłana w 597 r. przez papieża św. Grzegorza Wielkiego ekspedycja misyjna pod kierunkiem mnicha św. Augustyna z Canterbury. Northumbria to kolejne królestwo, które na wyspie przyjęło wiarę chrześcijańską. Stało się to za panowania króla – św. Edwina. W kulturze germańskiej religia miała charakter plemienny i znajdowała oparcie we władzy królewskiej. Licząc się z tymi uwarunkowaniami, misjonarze często zaczynali ewangelizację od dworu królewskiego.

Decyzja królewskiej rady

W „Historii ludów Anglii” św. Beda Czcigodny (672-735) opisuje moment podjęcia decyzji przez króla i witan, czyli jego przyboczną radę. Napisana prawie sto lat później relacja nosi ślady literackiej i teologicznej interpretacji. Należy do najbardziej znanych i najpiękniejszych fragmentów tego dzieła. Na posiedzeniu starszyzny pierwszy miał zabrać głos Coifi, najwyższy kapłan, odpowiedzialny za kult religijny w królestwie. Stwierdził, że dotąd czczeni bogowie okazali się bezsilni. Skoro król doszedł do wniosku, że wiara chrześcijan jest lepsza, a ich Bóg silniejszy, to należy ją przyjąć. Podobnie mieli wypowiadać się inni członkowie witanu. Zapadła decyzja o porzuceniu kultu pogańskiego i przyjęciu wiary chrześcijańskiej. Publicznym gestem wyrzeczenia się
pogaństwa był spektakularny akt profanacji pogańskiej świątyni, położonej ok. 20 km od rezydencji króla w Derwent. Posągi bożków zostały zaatakowane włócznią przez Coifiego, a świątynię spalono. Nastąpił typowy moment, podkreślany w starożytnych i średniowiecznych opisach działalności także innych misjonarzy. Przez publiczną dewastację zewnętrznych znaków kultu pogańskiego demaskowano fałszywe bożki i usiłowano wykorzenić z ludzi irracjonalny lęk przed ich zemstą.

Foto: Grzegorz Krzyżostaniak

Życie jak los wróbla

We wspomnianej relacji z narady królewskiej na uwagę zasługuje przemówienie jednego z członków wita nu. Być może Beda wkłada w jego usta własną myśl, ponieważ cechuje ją niezwykła subtelność i dojrzałość, zadziwiająca jak na słowa wypowiedziane przez poganina: „O królu, życie człowieka na ziemi (…) wydaje się być podobne do tego, kiedy Ty spożywasz kolację w zimie ze swoimi dygnitarzami, przy rozpalonym ogniu i ogrzanych salach, podczas gdy na zewnątrz szaleje burza albo śnieżyca, to jakiś wróbel wleci do domu i przeleci go bardzo szybko. Kiedy wlatuje jednymi drzwiami i wylatuje drugimi, przez ten krótki czas, kiedy jest w środku, nie odczuwa burzy, ale spędza bardzo krótki okres spokoju; lecz zaraz potem, przylatując z burzy, ponownie wlatuje w burzę i znika z Twoich oczu. Tak samo i życie ludzkie: jest widoczne przez krótką chwilę, a my lekceważymy to, co będzie potem, i to, co było przedtem. Dlatego, jeżeli ta nowa nauka pozwoli Ci poznać coś pewnego, to na pewno zasługuje na przyjęcie” (Hist. II 13, tł. H. Pietruszczak). Znamienne, że wyrażający ludzką egzystencję obraz wróbla występuje tu w kontekście misyjnym. Zachęca do spojrzenia na życie „z lotu ptaka”, którym my sami jesteśmy. Ciepło i komfort komnaty królewskiej nie może zatrzeć w umyśle poczucia kruchości i surowości życia, które poprzedzało tę obecną i chwilową wygodę, jak również niepewności co do przyszłego losu, naznaczonego śmiercią i podążaniem w nieznane. Przytoczony przez Bedę Czcigodnego obraz wydaje się być pewną prekatechezą, w której jeszcze nie zwiastuje się podstawowych prawd chrześcijańskiej wiary. Odwołuje się raczej do rozumności człowieka, który w swojej przyrodzonej naturze ma spory potencjał mądrości zwracający go w stronę religii. Ogrzane i oświetlone komnaty królewskie wskazują też na potrzebę zewnętrznego, nadprzyrodzonego światła dla właściwego spojrzenia na życie. Tak oto Beda nawiązuje do pewnej pedagogii misyjnej, w której niewierzącemu jeszcze człowiekowi podsuwa się argumenty za wiarą, przyswajalne na obecnym jego poziomie.

Z ziemi do nieba

Takich argumentów dostarcza sama natura, przyroda. Misjonarz postępuje podobnie jak Jezus, który posługiwał się podobnymi obrazami. W przeszłości ludzie chętnie rozwijali symbolikę związaną ze światem ptaków, czego przykład znajdujemy w żywocie św. Remigiusza, apostoła Franków w czasach króla – św. Chlodwiga. Hinkmar, jego autor i biskup Reims, odnosi słowa psalmisty: „Nawet wróbel dom sobie znajduje” (PS 84, 4) do Chrystusa, który odnalazł swoje wieczne mieszkanie po prawicy Ojca. Także chrześcijanin jest podobny do tego ptaka, gdyż pragnie u Ojca znaleźć mieszkanie, podążając za swoim Zbawcą. Krucha i przygodna rzeczywistość prowadzi w przestworza nieba. Przyroda jest czymś więcej niż tylko obrazem, symbolem rzeczywistości nadprzyrodzonej. Można by rzec, że jest jej początkiem. Pan Jezus odradza lęk wobec trudności napotykanych na drodze życia, gdy mówi: „Jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (MT 10, 31). Przechodzi z porządku stworzenia do porządku zbawienia, pokazując pewną ciągłość między nimi. Pochylamy się nad tajemnicą Opatrzności Bożej, która roztacza troskę nad nierozumnym stworzeniem, aby następnie dojrzeć ją, w nieskończenie większej mierze, w tajemnicy ludzkiego życia. Źródłem obydwu tajemnic jest ten sam Bóg, który daje się doświadczyć jako Stwórca w darze naszego istnienia, a także jako Zbawiciel – w tajemnicy chrzcielnego odrodzenia.

Leon Nieścior OMI

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze