Wyjazdy misyjne – pomoc, która się mnoży
„Kawa z misjonarzami” to wydarzenie online zorganizowane przez diakonię misyjną Ruchu Światło-Życie, podczas którego swoimi historiami podzielili się misjonarze z krajów afrykańskich i azjatyckich.
Jako pierwsi o wyjeździe opowiedzieli Andżelika i Krzysztof Waloszczyk, którzy wyjechali do Kazachstanu. Wspomnieli m.in. o tym, że dzięki misjom mogli rozwijać swoje pasje, na przykład poprowadzili kurs tanga dla tamtejszych małżeństw. – Było to bardzo ważne, bo w Kazachstanie często mąż i żona nie dbają o wspólny czas. Dlatego warsztaty z tanga były dla nich wskazaniem, że warto byłoby poszukać wspólnego hobby – opowiada kobieta.
>>> Jak Kościół w Polsce pomaga misjonarzom i wspiera misje?
Jan Paweł II w Sierra Leone
Julia Gugulska w zeszłym roku wyjechała do Sierra Leone. Wcześniej była też w Kenii i w Tanzanii.
– Przez cały czas zastanawiałam się, czy aby na pewno chcę wyjechać na misje, czy też mam w sobie tylko marzenie turystyczne. Weekendy misyjne przygotowujące do wyjazdu pomogły mi moje powołanie misyjne rozważyć, przemodlić i upewnić się, że to dobra i świadoma decyzja – wspomina.
Dziewczyna zwróciła uwagę na to, że w tym państwie księża oprócz posługi w kościele i w kaplicach dojazdowych zajmują się także edukacją – jeden z nich jest dyrektorem szkół średnich, a drugi – menadżerem szkół podstawowych.
Julia wraz z innymi misjonarzami podczas swojego wyjazdu poprowadziła dwa turnusy rekolekcji ewangelizacyjnych dla mieszkańców Sierra Leone. W jednym z nich udział wzięli głównie studenci, a w drugim – licealiści oraz gimnazjaliści. Wszyscy zgodnie przyznali, że już po kilku dniach sami poczuli się oazowiczami.
– Kiedy jechaliśmy na misje, tak naprawdę nie wiedzieliśmy, czego mamy się spodziewać. Podczas naszych przygotowań spotykaliśmy się oczywiście z miejscowymi księżmi i dowiadywaliśmy się dużo na temat misji w tym państwie, jednak dopiero kiedy się tam pojedzie i wszystkiego doświadczy na własnej skórze – można zrozumieć tamtejszą rzeczywistość. Co ciekawe – mimo że miałam już doświadczenie Afryki, to w Sierra Leone czekało mnie wiele zaskoczeń. Dlatego uważam, że bardzo ważne jest, by do każdych kolejnych wyjazdów misyjnych podchodzić z czystą kartą – dodaje.
Wśród mieszkańców Sierra Leone przeważają muzułmanie, którzy stanowią aż 80% tamtejszej społeczności. Kościół rzymskokatolicki – jak zauważa Julia – dopiero się tam rodzi:
– Nasze spotkania z miejscową ludnością często wyglądały więc tak, że wyjaśnialiśmy im wiele rzeczy, na przykład to, jak powinna wyglądać spowiedź. Bo wychodzili z założenia, że podczas spowiadania wystarczy powiedzieć tylko niektóre grzechy. Poza tym nie wiedzieli, że Bóg ich kocha i to również im wyjaśniliśmy. Dla mnie te rozmowy także były ważne, bo sama mogłam sobie przemyśleć wiele treści. Czułam, że dzięki rekolekcjom nie tylko oni, ale i my staliśmy się pewniejsi swojej wiary.
Misjonarka podczas swojego wystąpienia wspomniała również sytuację, kiedy to muzułmanie przychodzili do parafii, żeby wspólnie pomodlić się za misję katolicką, aby się dobrze rozwijała.
Co ciekawe, wśród zdjęć zaprezentowanych przez dziewczynę był m.in. czarnoskóry Jan Paweł II oraz apostołowie, gdyż mieszkańcy Sierra Leone przedstawiają wszystkie postacie w taki sposób.
– Jestem bardzo wdzięczna Panu Bogu za to, że wysłał mnie w to miejsce. Rok temu wydawało mi się, że mam doświadczenie wyjazdu misyjnego i teraz będę w diakonii tylko służyć i dzielić się swoimi historiami. A Bóg poprowadził wszystko tak, że jednak wyjechałam jeszcze raz i mam nadzieję, że moja misja będzie kontynuowana – podsumowuje Julia.
Pomoc, która się mnoży
Na samym końcu „Kawy z misjonarzami” misjonarze podzielili się swoimi opinii na temat wyjazdów.
Judyta Sowa była na misjach w Kenii i w Tanzanii. Pierwszy raz wyjechała w 2014 roku.
– Nie jechałam tam z ideą zakładania Oazy czy prowadzenia rekolekcji. Najpierw po prostu utworzyliśmy wspólnotę. A kiedy zapytaliśmy ludzi, co mamy dla nich zrobić, to poprosili nas o poprowadzenie rekolekcji pierwszego stopnia. Później co roku organizowaliśmy tam dwa turnusy rekolekcyjne, a następnie zaczęliśmy prowadzić na miejscu działalność charytatywną – wspomina.
Inna z misjonarek opowiedziała natomiast historię Suzan, która nigdy nie prosiła misjonarzy o pieniądze. Ale widząc jej zaangażowanie i chęć zdobywania wiedzy – zdecydowali się jej pomóc. Kobieta skończyła pielęgniarstwo, obecnie ubiega się o wizę i za kilka dni powinna zamieszkać w Anglii, gdzie ma zamiar pracować, a za zarobione pieniądze wspierać swoją rodzinę.
– Powiedziała nam, że chce to robić, aby odwdzięczyć się za dobro, które od nas otrzymała. Ponadto co roku zabiera na wakacje dzieci z domów dziecka. Historie takie jak te pokazują nam, że pomoc może się mnożyć – podsumowuje uczestniczka „Kawy z misjonarzami”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |