Mój Kościół jest trochę jak moja ukochana babcia [ŚWIADECTWO]
Różne są spojrzenia, bo różne są oczy, różne są perspektywy, z których na daną sytuację czy rzecz patrzymy. Ja mogę widzieć co innego niż człowiek, który stoi obok mnie i patrzy w tym samym kierunku. I tak samo jest z Kościołem.
Zatem popatrzymy na Kościół oczami księdza, od 29 lat misjonarza oblata, który pracował w duszpasterstwie, a teraz jest wikariuszem prowincjalnym Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów. Tym oblatem jest o. Bartosz Madejski OMI, który zechciał podzielić się z nami kilkoma słowami o Kościele.
Jaki jest mój Kościół? Moje świadectwo o Kościele.
Kościół, który znam bardzo osobiście zaprowadził mnie do Jezusa. Dał mi Jezusa. Najpierw w sakramencie chrztu, potem szczególnie w świadectwie wiary moich dziadków, a najbardziej w doświadczeniu przebudzenia do wiary, gdy miałem 18 lat. Trochę wcześniej, w wieku nastoletnim, postrzegałem Kościół jako coś nudnego, statycznego i bardzo tradycyjnego. Następnie spotkałem w Kościele młodych ludzi, którzy bardzo żywo przeżywali relację z Bogiem i było to dla mnie szokiem. To zdumienie ich świadectwem wiary podprowadziło mnie do osobistego spotkania z żywym Bogiem na rekolekcjach. Kościół jako przestrzeń spotkania z Chrystusem – to jest mój Kościół, moje doświadczenie i wdzięczność.
Następnie Kościół pomagał mi wzrastać w wierze, uczył mnie jak wychowawca – modlitwy, wspólnoty, okrywania sensu życia, czytania Pisma Świętego itp. Po nitce do kłębka odkryłem w tym Kościele powołanie do wyłącznej służby Bogu w Zgromadzeniu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Znalazłem w Kościele swoje jasno zdefiniowane miejsce. Odkryłem mój sens życia i służby w Kościele, i zaufanie, jakim mnie obdarza.
Myślę, że dzięki wierze, do której się przebudziłem na progu dorosłości, mniej mnie zniechęcały słabości ludzi Kościoła. W głowie zawsze miałem i mam rozróżnienie na rzeczywistość duchową, którą jest Kościół, i rzeczywistość ludzką, którą tworzymy my – ludzie – z naszymi słabościami. Co prawda, im dłużej jestem w Kościele i widzę więcej grzechów ludzi Kościoła, tym częściej moja wiara w Kościół jest poddawana próbie i czasami muszę się za mój Kościół wstydzić. Ale i ja sam z upływem lat widzę w sobie słabości i grzechy oraz potrzebę Bożego przebaczenia i nawrócenia. Ta osobista perspektywa pomaga mi nie gorszyć się tak łatwo innymi. Bardzo do mnie przemawia zachęta jednego z kaznodziejów, że jesteśmy wezwani, by czyścić okna Kościoła, by ludzie z zewnątrz mogli dostrzec w nim żywego Chrystusa, by mogli z Nim się spotkać, doświadczyć Jego przebaczenia i łaski.
Moje odkrywanie Kościoła to także odkrywanie bogactwa Jego różnorodności. Zdumiewają mnie różne duchowości w Kościele, różne wrażliwości, różni papieże, różne liturgie, różne charyzmaty, a przy tym jedność. Jestem w zgromadzeniu misyjnym i dzięki współbraciom pracującym na co dzień na misjach poznaję różne kultury, wrażliwości, zwyczaje, wyzwania, jakie stają przed Kościołem na całym świecie.
Może ten mój Kościół jest trochę jak moja ukochana babcia Marysia? Ona była biedna, miała sporo wad, czasem jako wnuki nie byliśmy z niej bardzo dumni, bo nie chodziła pięknie ubrana, nie umiała czytać czy pisać. Ale dała mojej rodzinie i mi osobiście tyle miłości i wiary. Dała mi Jezusa. Nauczyła mnie modlić się. Myślę, że jakoś przedziwnie proste świadectwo jej życia przedłuża się u mnie w przeżywaniu mojego Kościoła.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |