fot. PAP/Marcin Obara

Na ile ekumenizm jest częścią tożsamości Kościoła?

Odmienność, czasem bardzo duża, co do niektórych doktryn czy tradycji nie jest przeszkodą w tym, żeby być razem i widzieć w drugim brata i siostrę w Chrystusie – mówi dyrektor Polskiej Rady Ekumenicznej ks. Grzegorz Giemza. „Na ile ekumenia jest częścią tożsamości danego Kościoła?” – pyta luterański duchowny z okazji rozpoczynającego się dziś Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan.

Rozmowę z dyrektorem Polskiej Rady Ekumenicznej ks. Grzegorzem Giemzą przeprowadziła Katolicka Agencja Informacyjna.

Paweł Bieliński (KAI): Dla katolików ruch ekumeniczny zaczął się wraz z Soborem Watykańskim II (1962-1965). Ale przecież istniał on znacznie wcześniej z udziałem innych Kościołów, także w Polsce. Jakie były jego początki?

Ks. Grzegorz Giemza: Sformalizowany ruch ekumeniczny na świecie zaczął się w 1910 roku. Zapoczątkowała go Konferencja Misyjna w Edynburgu, która służyła rozstrzygnięciu ważnych spraw związanych z misją prowadzoną przez Kościoły, najczęściej protestanckie. Przygotowywano się do niej bardzo długo, specjalne komisje omawiały wcześniej jej tematykę. Wybrano osiem tematów, po jednym na każdy dzień konferencji. Ostatni dzień był poświęcony wzajemnej współpracy, a jego efektem był jasny sygnał, że istnieje potrzeba wspólnych działań w kierunku jednoczenia się. Zaczęto więc po konferencji spotykać się, by rozmawiać o tym, jak łączyć nasze strktury, ale też jak możemy razem składać świadectwo chrześcijańskie. Te różne nurty spotkały się w 1948 roku w Amsterdamie, gdzie powstała Światowa Rada Kościołów.

Polska Rada Ekumeniczna powstała dwa lata wcześniej. Ale już w czasie drugiej wojny światowej chrześcijanie z różnych Kościołów spotykali się po to, żeby zastanawiać się, jak w tej dramatycznej sytuacji mogą być wspólnie chrześcijanami. Powstał wtedy bardzo ciekawy dokument, „Konfesja polska”. Te spotkania w konspiracji były efektem światowego ruchu ekumenicznego, który już w okresie międzywojennym bardzo się rozwijał. Polskie Kościoły protestanckie brały w tym ruchu aktywny udział.

>>> Kard. Koch: u początku ekumenizmu była modlitwa, trzeba do tego powrócić

Dyrektor Polskiej Rady Ekumenicznej ks. Grzegorz Giemza, fot. PAP/Rafał Guz

Inicjatorem tych konspiracyjnych spotkań był luterański duchowny, ks. Zygmunt Michelis, który wcześniej jeździł na konferencje ekumeniczne odbywające się zagranicą.

– Ksiądz Michelis, który był proboszczem luterańskiej parafii Świętej Trójcy w Warszawie, został pierwszym prezesem Polskiej Rady Ekumenicznej.

W ramach Światowej Rady Kościołów trzy rodziny Kościołów: protestanckie, starokatolickie i prawosławne prowadzą ze sobą dialog na różnych poziomach. Dialog teologiczny najczęściej jest prowadzony na poziomie ogólnoświatowym. Teolodzy z różnych krajów i z różnych rodzin Kościołów spotykają się i omawiają tematy, które ich interesują.

Już od dawna istnieje interkomunia między niektórymi Kościołami protestanckimi i starokatolickimi. Tak jest na przykład w Niemczech i w Holandii. Nie tylko więc protestanci są razem od czasu, kiedy w 1973 roku została podpisana Konkordia Leuenberska i istnieje wymiana duchownych, możemy u siebie wzajemnie sprawować sakramenty. Tak naprawdę dla wielu Kościołów już tworzymy jeden organizm kościelny. Bo przecież jeżeli możemy wzajemnie udzielać sakramentów, jeżeli nie ma przeszkód, żeby duchowni jednego Kościoła byli uznawani i mogli służyć w drugim Kościele, to jest to rzeczywiście wspólnota kościelna.

Pomimo, że struktury poszczególnych Kościołów nadal są osobne?

– Tak, bo główną myślą ekumenii jest to, że jesteśmy być różni, nie musimy być tacy sami, możemy mieć różne struktury, możemy funkcjonować w różnych koncepcjach teologicznych, ale należymy do jednego Kościoła powszechnego Jezusa Chrystusa. Mówimy o pojednanej różnorodności, jedności w różnorodności, jedności przez różnorodność. W ruchu ekumenicznym w ramach Światowej Rady Kościołów w żadnym wypadku nie chodzi o to, żeby powstała jedna widzialna instytucja. Nie jest to warunek konieczny do tego, aby być jedno.

fot. PAP/EPA/CAROLINE BLUMBERG

Myślę, że Kościoły prawosławne, które należą do Światowej Rady Kościołów, nie zgodziłyby się z tym, bo dążą do jedności nie tylko instytucjonalnej, ale i dogmatycznej.

– Jak najbardziej. Ale ruch ekumeniczny nie polega na tym, że się zgadzamy we wszystkim. Polega na tym, że jesteśmy w ciągłym dialogu. Odmienność, czasem bardzo duża, co do niektórych doktryn czy tradycji nie jest przeszkodą w tym, żeby być razem i widzieć w drugim brata i siostrę w Chrystusie. Żeby nie było to tylko hasło, które łatwo się powtarza, trzeba wykonywać kroki i znaki pokazujące, że tak właśnie jest, mimo że różnice zdań bywają bardzo duże.

Przypomina mi to metodologię zastosowaną w słynnej katolicko-luterańskiej „Wspólnej deklaracji w sprawie nauki o usprawiedliwieniu” z 1999 roku, gdzie wskazano, które elementy są wspólne, które wymagają dalszej dyskusji, a które nadal dzielą.

– Jest to sposób myślenia i prowadzenia dialogu w ruchu ekumenicznym. Pytanie, na ile to, co nas najbardziej różni prowadzi nas do konfliktowania…

…a na ile należy do istoty chrześcijaństwa.

– To chyba jeden z najistotniejszych punktów każdej dyskusji ekumenicznej: na ile coś musi być identyczne, a na ile może być różne? Myślę, że na tym polega funkcjonowanie ruchu ekumenicznego. Tym bardziej że, patrząc na Światową Radę Kościołów, Konferencję Kościołów Europejskich czy Polską Radę Ekumeniczną, mamy bardzo szeroki rozziew. W Polskiej Radzie Ekumenicznej jest z jednej strony Kościół Chrześcijan Baptystów, a z drugiej strony Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny. Różnice między nimi w różnych aspektach teologicznych są bardzo duże. A w niektórych aspektach etycznych Kościoły, które wydają się być bardzo od siebie daleko, są bliżej siebie, niż te, bliższe sobie doktrynalnie. Nie ma tu więc takiego prostego podziału, jak by się wydawało. Na przykład rodzina Kościołów ewangelicznych czy ewangelikalnych, odległa doktrynalnie od rodziny Kościołów prawosławnych, w pewnych aspektach etycznych znajduje z nią wspólny język.

Szczególnie widać to w czasie nabożeństw w czasie Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan, gdy słuchamy kazań duchownych różnych Kościołów. Nie raz spotkałem się z, zaskakującym w kręgach nieekumenicznych, stwierdzeniem, że „było to bardzo dobre kazanie, które w zasadzie bez żadnego problemu mogłoby, a nawet powinno być wygłoszone w Kościele innej tradycji”.

fot. Karolina Binek/Misyjne Drogi

Może kaznodzieje z nabożeństw ekumenicznych „pilnują” się, żeby nie powiedzieć czegoś, co by zraniło uczestników z innych Kościołów?

– Ależ oczywiście, bo mówienie o tym, co nas łączy jest ważnym elementem uczenia się ekumenii. O tym, co nas dzieli dyskutujemy i prowadzimy na ten temat debaty. To, co nas różni podlega badaniom, czasem i sporom. Ale kiedy się razem modlimy, podkreślamy to, co nas łączy: przekaz Ewangelii, który dotyczy wszystkich Kościołów i który jest tak samo mocny w każdym Kościele.

Do Polskiej Radzie Ekumenicznej obecnie należy siedem Kościołów. Czy prowadzą one ze sobą dialog w ramach tej organizacji? A może istnieją również między nimi dialogi bilateralne na gruncie polskim?

– Na gruncie polskim zajmujemy się współpracą. Trudno powiedzieć, że jest prowadzony dialog teologiczny. Oczywiście, są rozmowy, konferencje. Gdy chodzi o wzajemne poznawanie swojej teologii, tego, jak poszczególne Kościoły podchodzą do sprawy zachowania stworzenia, migracji czy innych wyzwań współczesnego świata, to ich stanowiska są prezentowane. Ale dialog mający na celu wypracowanie jakichś dokumentów teologicznych jest prowadzony w większości poprzez nasze światowe organizacje: Światową Federację Luterańską, Światową Radę Metodystyczną, Światową Wspólnotę Kościołów Reformowanych. Natomiast w Polsce odbywa się dialog z Kościołami, które są typowo polskie. Na przykład Kościół rzymskokatolicki prowadził dialog ze Starokatolickim Kościołem Mariawitów.

W ramach Polskiej Rady Ekumenicznej odbywa się raczej wymiana tego, w jaki sposób myślimy, co dla nas jest ważne, w jaki sposób możemy z tego skorzystać dla naszej tradycji. Podobnie jest we wszystkich innych organizacjach krajowych. Nawet na poziomie europejskim nie jest prowadzony dialog między poszczególnymi Kościołami. Konferencja Kościołów Europejskich, która skupia Kościoły anglikańskie, prawosławne, starokatolickie i protestanckie, również bardziej kładzie nacisk na współpracę na poziomie europejskim, żebyśmy jako chrześcijanie razem składali świadectwo.

W Polsce dużymi wydarzeniami są ekumeniczne akcje charytatywne: Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom, Skarbonka Diakonijna, w które włączony jest też Kościół rzymskokatolicki. Jesteśmy wtedy razem.

Pamiętam czasy, kiedy obecność duchownego innego niż rzymskokatolicki na jakiejś uroczystości była wydarzeniem. A teraz chyba stała się czymś oczywistym?

– W wielu miejscach tak, chociaż nie zawsze i nie wszędzie. Wszystko zależy od regionu Polski. Ale zrobiliśmy już w ruchu ekumenicznym bardzo wiele. Wszystkie Kościoły Polskiej Rady Ekumenicznej, tak jak Kościół rzymskokatolicki mówią, że ekumenia jest ważna. Zwierzchnicy Kościołów nie tylko Polskiej Rady Ekumenicznej, ale także Kościołów ewangelicznych, biorą udział w różnych spotkaniach. Podkreślają, że ekumenia jest bardzo istotną częścią życia Kościoła, że jest bezwzględnie potrzebna. Co nie znaczy, że wszyscy duchowni tych Kościołów to tak rozumieją. Dlatego, że ekumenia jest wyzwaniem. Każdy krok zbliżenia rodzi kolejne pytania. I tak samo jak w Kościele rzymskokatolickim jest spora grupa osób krytycznie odnoszących się do działań ekumenicznych, do ekumenii samej w sobie, tak też jest w innych Kościołach na całym świecie. Pytanie brzmi: czy mamy alternatywę? Czy to wezwanie Chrystusa ze sztandarowej modlitwy, które zawsze powtarzamy: „aby wszyscy byli jedno” (J 17,21) jest dla nas wyzwaniem i traktujemy je poważnie? Na ile ekumenia jest częścią tożsamości danego Kościoła? Co tak naprawdę rozumie się poprzez ekumenię? Czy to, że wszyscy mamy tworzyć jeden organizm kościelny? Czy stwierdzenie: „jeden pasterz i jedna owczarnia” oznacza jedną strukturę kościelną, czy też to, że wszyscy należymy do Chrystusa i że Kościół Jezusa Chrystusa przekracza nasze wyobrażenia? Kompletnie je przekracza. Jest to jeden z wielkich tematów dyskusji ekumenicznej.

Jest to pytanie o cel dążeń ekumenicznych. Są bardzo różne propozycje odpowiedzi, pochodzące z różnych tradycji kościelnych.

– Cały czas jesteśmy na etapie powiedzenia sobie, jaki jest cel ekumenii albo uzgodnienia, czy w ogóle jesteśmy w stanie znaleźć jeden cel. Są tacy, którzy mówią, że czy chcemy, czy nie chcemy, i tak jesteśmy jedno, bo to nie od nas zależy, tylko od Chrystusa, który powołał Kościół do życia. Może problem polega na tym, że musimy sobie tylko uświadomić, że jesteśmy jednym Kościołem, a podziały są wyłącznie naszą ludzką sprawą? Może czegoś nie widzimy? Żeby na ten temat rozmawiać i iść do przodu, ta dyskusja musi dziać się w normalnym życiu kościelnym. Oczywiście, potrzebna jest i dyskusja akademicka, i badania teologiczne, ale wydaje mi się, że impulsy pochodzą z życia, z codzienności, w której rodzi się konkretny problem i konkretna propozycja rozwiązania. A potem trzeba się zastanowić, czy to pasuje do naszej koncepcji teologicznej.

Ruch ekumeniczny zrodził się w momencie, gdy zastanawiano się, czy kiedy idziemy w świat jako misjonarze różnych wyznań i Kościołów, to nasze świadectwo jest naprawdę autentyczne. Bo kiedy na tak zwanych dawnych polach misyjnych powstaje w każdej wiosce Kościół innego wyznania, to ludzie się zastanawiają, czy jest jeden Chrystus, czy dwóch Chrystusów? Przychodzi wtedy refleksja, że trzeba coś z tym zrobić. Podobnie w życiu codziennym małżeństw mieszanych wyznaniowo rodzą się pytania, na które musimy odpowiedzieć. Kiedyś na południu Polski prowadziłem szkolenie dla osób rozmawiających w czasie kampanii ewangelizacyjnej z tymi, którzy potrzebowali takiej rozmowy. Byli tam ludzie z różnych Kościołów. Mówiłem między innymi o tym, że zwiastujemy Chrystusa nie dla swojego Kościoła, lecz dla konkretnego człowieka, od którego zależy, co on z tym dalej zrobi. Podszedł do mnie później rzymskokatolicki ksiądz, pracujący na Uralu, i powiedział: „Tam się tak nie da, tam musimy być razem”. Z tego żyje ruch ekumeniczny.

Musimy być razem, żeby przekazywać nauczanie Chrystusa, ale też musimy być razem wobec coraz bardziej nas otaczającej rzeczywistości społeczno-politycznej. Moim zdaniem ludziom potrzebny jest głos Kościołów wobec aktualnej, konfliktowej sytuacji politycznej. Tymczasem odnoszę wrażenie, że Kościoły są zbyt dyskretne wobec tego, co się wokół nas dzieje. A ich głos mógłby naprawdę wiele zmienić, pod warunkiem, że będzie wspólny.

– Były w minionych latach sytuacje, kiedy Kościoły w sprawach ważnych i trudnych mówiły razem. W 2016 roku Konferencja Episkopatu Polski i Kościoły Polskiej Rady Ekumenicznej wydały apel o otwartość na uchodźców, bo nie możemy inaczej jako ludzie wierzący. Oczywiście z różnymi niuansami i zastrzeżeniami, ale na pewno nie było to poparcie działań władzy. Może mniej zauważalny był wspólny apel dotyczący ochrony stworzenia z 2013 roku, kiedy w Warszawie odbywał się szczyt klimatyczny. Do dzisiaj na podstawie tego apelu Polska Rada Ekumeniczna prowadzi projekt EkoKościół, poprzez który chcemy zachęcać Kościoły do włączenia się w redukcję emisji dwutlenku węgla, bo jest to jeden z kluczy do zachowania stworzenia. Był ciekawy apel dotyczący świętowania niedzieli, wydany na kilka lat przed działaniami związanymi ze zmianą prawa w kwestii zakazu handlu w niedzielę.

Polska Rada Ekumeniczna nie reprezentuje Kościołów. W żadnym wypadku nie wypowiadamy się za Kościoły. Każdy z nich jest samodzielny. A jeżeli wszystkie Kościoły uzgodnią swoje stanowisko, to wtedy ich głos zostaje wypowiedziany przez Polską Radę Ekumeniczną. Na przykład po agresji Rosji na Ukrainę bardzo szybko ogłosiła ona jednoznaczny apel wszystkich Kościołów.

Bywają tematy, w których Polska Rada Ekumeniczna nie wypowiada się nie dlatego, że któryś Kościół był przeciw, ale dlatego, że nie wszystkie Kościoły były przekonane, że należy zabrać głos. Wiem, że to za mało w sytuacji, kiedy jest oczekiwanie na zdecydowaną wypowiedź, jednak jako organizacja ekumeniczna nie możemy inaczej. Ale Kościoły są wolne, mogą same zabierać głos i niektóre to robią.

Moim zdaniem, a wynika ono z mojego ewangelickiego myślenia, zadaniem Kościoła jest wstawiać się za tymi, którzy są słabi, zmarginalizowani, odrzucani, niewidoczni, którzy nie mają głosu.

Zupełnie jakbym słyszał papieża Franciszka…

– Bo takie jest chrześcijaństwo! Pytanie, jak zabrać ten głos w danym miejscu i w danej sytuacji. To bywa trudne. Istotą ruchu ekumenicznego jest to, żeby być w dialogu, żeby zasiąść przy stole, żeby nie odchodzić od niego. Podobnie jest z dialogiem w sprawach społecznych.

fot. PAP/EPA/MAURIZIO BRAMBATTI

Głównym wydarzeniem ekumenicznym w Polsce w ciągu roku pozostaje styczniowy Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. To publiczna manifestacja chęci bycia razem chrześcijan różnych tradycji.

– Nasze działania są bardzo istotne, ale w związku z tym, że jesteśmy Kościołami, to ważne, aczkolwiek chyba niedoceniane w Polsce jest to, że powinniśmy się razem modlić. W czasie Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan jest dużo szumu, liczba wejść na nasze strony internetowe jest znacząca. Istotne jest to, że Tydzień Modlitw jest powtarzany, że trwa już ponad sto lat. Podobnie Światowy Dzień Modlitwy (wywodzący się ze Światowego Dnia Modlitwy Kobiet) w pierwszy piątek marca, kiedy na całym świecie chrześcijanki i chrześcijanie modlą się za jakiś wybrany kraj, szczególnie za tamtejszych chrześcijan. Chrześcijanie różnych wyznań od 1 września do 4 października w okresie, który został nazwany Porą (lub Czasem) dla Stworzenia, modlą się za naszą planetę, o zachowanie stworzenia, o to, żeby zjednoczyć się w działaniach dla dobra naszego środowiska naturalnego. W niektórych miejscach na świecie w okresie Zesłania Ducha Świętego trwa kolejny tydzień modlitw o jedność. Nie zauważamy często tego, że wokół nas są grupy, które modlą się cały czas. Na przykład w Warszawie w każdy ostatni czwartek miesiąca w kościele sióstr franciszkanek służebnic Krzyża, a w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca w różnych kościołach ewangelickich na zmianę. Te modlitwy odbywają się od wielu, wielu lat.

Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan trwa od 18 do 25 stycznia, a w niektórych miejscach dłużej – w Warszawie zaczyna się wcześniej i kończy później, tak samo jak w okręgu łódzkim Polskiej Rady Ekumenicznej. Warto przyjść i zasmakować nie tyle spotkania z duchownymi innych Kościołów, ale zjednoczenia się w modlitwie z innymi chrześcijanami o to, żebyśmy robili to, co powinniśmy, czyli kochali się wzajemnie.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze