Fot. Zofia Kędziora

„Nad nami latały kule”. Taka była poznańska wolność wywalczona 63 lata temu

Dzisiaj Poznań świętuje rocznicę pierwszego zrywu wolnościowego w powojennej Polsce. To właśnie wtedy, w upalny czwartek 28 czerwca 1956 roku, Poznaniacy zamanifestowali swój bunt przeciwko władzy totalitarnej. Wielu z nich przypłaciło to życiem.  

 – Mieszkałam w szpitalu i jak usłyszałam krzyki „pomocy, ratunku”, wzięłam opatrunki i wyszłam na ulicę. Tak opatrywałam rannych od 11.00, jak zaczęły się strzały, aż do soboty – powiedziała nam pani Aleksandra Banasiak, uczestniczka powstania poznańskiego, która wtedy pracowała jako pielęgniarka. Dzisiaj w Poznaniu odbywają się uroczystości związane z 63. rocznicą Poznańskiego Czerwca 1956. 

Poznańska wolność 

Był to pierwszy strajk i zryw robotniczy w powojennej Polsce. Na Poznań patrzył wtedy cały kraj. Pozwoliło to na kontynuację działań przeciwko władzy komunistycznej w innych miastach w kolejnych latach, aż do 1989 r. W wyniku propagandy komunistycznej przez lata bagatelizowano wydarzenia z Poznania, mówiąc o nich „wypadki czerwcowe”. Dzisiaj jednak niektórzy historycy mówią wprost: to było powstanie poznańskie.   

Siostra Aleksandry Banasiak, Laura Paruszkiewicz wspomina: – Patrzyliśmy z ojcem ze szpitala Raszei z góry na powstańców. Obserwowaliśmy, jak Ola biega pod kulami. No wariatka! (śmiech) – wspomina siostra pielęgniarki. – Byliśmy na ulicy już od ósmej rano, gdy zaczęły się rozruchy. Na dzisiejszym placu Mickiewicza śpiewaliśmy pieśni patriotyczne. To było przeżycie, po tylu latach udręki – dodaje pani Laura, z trudem powstrzymując łzy.  

Fot. Zofia Kędziora

Ta z wypadków poznańskich 

Podczas uroczystości w Poznaniu przywołano wielu zabitych, m.in. trzy tramwajarki, które niosły biało-czerwony sztandar na czele demonstracji patriotycznej i zostały uwiecznione na jednej z popularnych fotografii z Czarnego Czwartku. Były to Maria Kapturska, Helena Przybyłek i Stanisława Sobańska. Helena Przybyłek tak wspomina tamte chwile: 

Ubowcy stali w oknach i od czasu do czasu namawiali nas do rozejścia, ale to jeszcze bardziej podniecało tłum. […] W oknie na I czy II piętrze, nad główną bramą stała kobieta. W pewnej chwili usłyszeliśmy strzały. Nie widzieliśmy, skąd strzelają. Po chwili jednak zaczęli padać ranni wśród manifestantów. Ludzie zaczęli się rozbiegać i zatrzymywali się w pewnej odległości, tworząc wielkie półkole. Ale my ze sztandarami stałyśmy twardo. Raptem widzę, że wspomniana kobieta mierzy do nas z pistoletu maszynowego i niemal natychmiast padają strzały. Zrobiło mi się ciepło w nogi i upadłam. Po chwili sobie uświadomiłam, że to ja otrzymałam te strzały. Bardzo krwawiłam. Sztandar się skrwawił. Pogotowie zabrało mnie na Długą. Miałam przestrzelone obie nogi. Prawa noga wisiała na skórze.  

Helena Przybyłek nigdy nie odzyskała czucia w nogach, potem jedna z nóg musiała zostać amputowana. W szpitalu mówiono na nią „to jest ta z wypadków poznańskich!”.  

Instytut Pamięci Narodowej – Poznań

Kostnica 

Pani Aleksandra Banasiak dodaje, że najtrudniejszą rzeczą, jaką musiała zrobić, było prowadzenie bliskich ofiar do kostnicy.  

Po tym wszystkim moim zadaniem było zajmować się tymi, którzy szukali swoich bliskich. Najbardziej smutne było to, gdy musiałam zabierać rodziny do pacjenta, przy którego nazwisku był krzyżyk. Zaprowadzałam do kostnicy. Przyszła dziewczyna w ósmym miesiącu ciąży, szukała narzeczonego. Zaprowadziłyśmy ja do kostnicy. Jak ona się na niego rzuciła… On przyjechał do Poznania tylko po obrączki, mieli brać ślub. Nie mówię już o matce Romka Strzałkowskiego. Tego się nie da opowiedzieć, cośmy tam razem z nimi przeżyli – wspomina pani Banasiak.  

Adam Suwart, poznański historyk, opowiada o klimacie, jaki wtedy panował. – To była ponura instytucja, katownia UB przy Kochanowskiego. Ojciec widział, że pierwszy strzał do powstańców oddała kobieta z II piętra (…). Padło 6-7 strzałów i od razu kładli się ludzie na ulicy. Ojciec nie wiedział, czy byli zabici, ale ranni byli na pewno. Był straszny bunt i gniew, że strzelano do bezbronnych ludzi – relacjonuje.  

Aleksandra Banasiak podczas rozmowy ze zwiedzającymi Muzeum Poznańskiego Czerwca. Fot. Zofia Kędziora

Dzisiaj w Poznaniu upamiętniamy zryw wolności sprzed 63 lat, który Poznań przypłacił krwią i, jak pisała Kazimiera Iłłakowiczówna, rozstrzelanym sercem. Obyśmy nigdy o tym nie zapomnieli i w podobnych okolicznościach potrafili wykazać się taką odwagą jak pokolenie naszych rodziców i dziadków.

Galeria (8 zdjęć)

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze