Wenezuela. Koronawirus, brak prądu i droga po życie
W Wenezueli najpierw zabrakło prądu. O przerwy w dostawach obwiniana była opozycja, która nie chciała zgodzić się na zapowiadane przez prezydenta Maduro „wprowadzenia socjalizmu w XXI wiek”, które niósł ze sobą jako dumne hasło.
Jednocześnie nowy przywódca wezwał obywateli do ograniczenia zużywania energii elektrycznej, chociażby przez zwrócenie się do kobiet o zrezygnowanie ze suszenia włosów suszarkami. Później do codziennych problemów mieszkańców dołączyły kolejne. W szpitalach zaczęło brakować szczepionek. Początkowo dostawy były coraz rzadsze, w końcu ustały. Nie było już sensu sprawdzać lodówek, młode mamy opuszczały szpitale z niezaszczepionymi noworodkami. To okaże się być później ogromnym problemem, uniemożliwiającym rozpoczęcie życia w bezpiecznej Brazylii i Kolumbii, które obawiały się wywołania epidemii. Hiperinflacja sprawiła, że pieniądze nabrały w Wenezueli wartość wyłącznie abstrakcyjną. Bo skoro minimalna wypłata wynosi równowartość 6 dolarów amerykańskich, a woreczek ryżu kosztuje 4 dolary, to jak możemy przeliczyć koszt miesięcznego utrzymania? Z wenezuelskich boliwarów, leżących na chodnikach albo wypełniających materace w domach, kobiety zaczęły tworzyć torebki i obrusy. Przynajmniej w ten sposób banknoty nabierały jakiejkolwiek wartości.
Trwające od 5 lat problemy ekonomiczne zmusiły mieszkańców tego niegdyś raju na ziemi do poszukiwania lepszego życia. Szacuje się, że do końca 2021 roku Wenezuelę opuści 7 milionów mieszkańców. To największy trwający obecnie kryzys migracyjny zachodniej półkuli, niespotykany dotychczas w Ameryce Łacińskiej. Aż 1.7 milionów Wenezuelczyków przebywa w Kolumbii, wydając ostatnie oszczędności na organizowanie wielokilometrowego marszu. Dla czteroosobowej rodziny przebycie kilometra drogi to koszt ok. 4 dolarów. A podróż odbywa się najczęściej jedynym dostępnym transportem – parą nóg. Dla tysięcy Wenezuelczyków celem nadrzędnym jest dotarcie do regionu La Guajira, w Kolumbii. Przed nimi nawet 250 kilometrów pieszej wędrówki. Uchodźcy mogą liczyć na pomoc organizacji humanitarnych, które na miejscu spotykają się z niewyobrażalną skalą niezaspokojonych potrzeb. Jak mówi Małgorzata Olasińska-Chart, koordynatorka programu Droga Po Życie Polskiej Misji Medycznej, na miejscu pracownicy spotykają się z ogromną skala niezaspokojonych potrzeb. Kobiety w ciąży często docierają do Kolumbii wyczerpane i niedożywione, w stanie zagrażającym ich życiu. Po drodze ryzykują napaścią ze strony paramilitarnych bojówek, napastników kryjących się na nieformalnych szlakach, są narażone na przemoc seksualną, część z nich pada ofiarą przemytników ludzi.
Nie mogąc pozostawić Wenezuelczyków samych sobie, Polska Misja Medyczna rozpoczęła program Droga Po Życie. Jego częścią jest tworzenie i dystrybucja pakietów, które wraz z Save The Children Colombia są przekazywane najpilniej potrzebującym. Aby jak najskuteczniej odpowiedzieć na ich potrzeby, stworzone zostały cztery rodzaje pakietów, zawierające w zależności od potrzeb podstawowe środki medyczne, żywność, środki higieny osobistej – te ostatnie szczególnie potrzebne w związku z zagrożeniem koronawirusem. Wyjątkową pomocą jest pakiet dla niemowlaka, zawierający pierwszą wyprawkę, spakowany w karton, który łatwo przekształcić w pierwsze łóżeczko. Dla osób nieobjętych żadną formą wsparcia medycznego, pozbawionych ubezpieczenia ale często także dokumentów, pomoc międzynarodowych organizacji to szansa na przetrwanie pierwszych tygodni w nowym kraju. Kolumbia, mimo wszelkich starań, nie dysponuje wystarczającą ilością personelu medycznego, opiekunów socjalnych i środkami, które mogłaby przeznaczyć dla tak dużej grupy uchodźców. Dlatego pomoc, która dociera z tak odległego kraju jak Polska, pomoże nie tylko Wenezuelczykom, ale zminimalizuje negatywne skutki nagłej fali migrantów, którzy dotarli do często niewielkich, przygranicznych miejscowości.
Impulsem do powołania Polskiej Misji Medycznej była wojna bałkańska i natychmiastowa potrzeba wyjazdu chirurgów, ratowników medycznych i pielęgniarek do Kosowa, by operować rannych Albańczyków. PMM miała na celu niesienie pomocy medycznej tam, gdzie nie ma jej wcale lub jest praktycznie nieosiągalna. Celem nadrzędnym Polskiej Misji Medycznej jest dostarczenie odpowiadającego na potrzeby ludzi wsparcia w krajach, które znalazły się w stanie kryzysu i wymagają koniecznego wsparcia. Każda misja poprzedzona jest analizą sytuacji na miejscu i oceną, które obszary wymagają najpilniejszego wsparcia. W ramach dotychczasowych projektów przeprowadzone zostały szkolenia położnych i zajęcia z opieki nad noworodkiem w tanzańskim szpitalu w Nyangao, zakupiono ponad 300 protez dla syryjskich kobiet i dzieci, w Senegalu przeprowadzono szkolenia ze zdrowego odżywania i zapobiegania anemii. Dzięki zróżnicowanym działaniom, prowadzone programy prowadzą do faktycznej zmiany i poprawy sytuacji mieszkańców. Teraz czas na Wenezuelę i jej mieszkańców, którzy na pytanie o zabrane ze sobą bagaże najczęściej odpowiadają jednym słowem – nadzieja.
Więcej informacji na stronie.