fot. EPA/MARTIN DIVISEK

Nauczycielka: nasza wiedza społeczna była niższa niż obecnych uczniów [ROZMOWA]

Każde pokolenie narzeka na młodzież. Nie omija to także czasów nam współczesnych. Czy rzeczywiście młodzież żyje bez wartości i jest zepsuta? Ewa Martinek, młoda nauczycielka z Poznania, jest innego zdania. Rozmawiamy z nią nie tylko o tym, lecz także m.in. o upadającym autorytecie nauczyciela.

Ewa Martinek jest nauczycielką wiedzy o społeczeństwie w jednej z poznańskich szkół podstawowych, historyczką i doktorantką na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, a także współautorką podręcznika do WOS-u dla szkół średnich ,,W centrum uwagi 2. Liceum i technikum. Podręcznik. Zakres rozszerzony” i książki „Szulec. Wieś cudu św. Józefa”.

>>> Szkoła – obowiązek czy przywilej?

Piotr Ewertowski (misyjne.pl): Jak oceniasz rozeznanie współczesnej młodzieży w problemach współczesnego świata? Czy potrafią selekcjonować informacje, czy żyją jednak głównie w bańkach informacyjnych?

Ewa Martinek: – Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, często widzę różnice nawet między poszczególnymi klasami czy rocznikami. Do tego w każdej klasie są uczniowie mający różne zainteresowania. Generalizując, na podstawie mojego doświadczenia, powiem jednak coś zaskakującego. Porównując nasze pokolenie (początki lat 90.) z obecną młodzieżą, to uważam, że nasza wiedza polityczna i społeczna była dużo niższa niż obecnych uczniów. To prawda, że ta wiedza często pochodzi z demotywatorów czy memów, ale nie krytykuję tego. Przecież nawet jeśli ktoś zobaczył coś w memie i z tego wywiąże się na lekcji dyskusja, to bardzo dobrze! Ja wolę debatę, rozpoczętą się od prostego wpisu w internecie niż jej brak. Na pewno muszę przyznać, że młode osoby mają określone poglądy społeczne i własne opinie, których potrafią bronić. Są też znacznie bardziej tolerancyjni. W zdecydowanej większości mają społecznie poglądy lewicowe. Natomiast jeśli chodzi o przekonania na temat gospodarki, to zazwyczaj są one liberalne, prawicowe. Trzeba jednak dodać, że rozeznanie w temacie ekonomii ma mniejsza liczba uczniów, co jest normalne, bo nie każdy 15-latek musi się tym szczególnie interesować. Są uczniowie, którzy są zdziwieni, że państwo ma pieniądze z podatków, a nie tylko z mennic, drukujących pieniądze zgodnie z zapotrzebowaniem. To jest dla nich dziwne, że to my utrzymujemy państwo. Niektórzy jednak mają już podstawową wiedzę na temat tego, jak funkcjonuje ekonomia. Podsumowując, można powiedzieć, że młodzież ma dzisiaj poglądy lewicowo-liberalne.

Czyli prowadzisz normalne dyskusje z uczniami.

– Tak. Robimy swego rodzaju prasówkę. Uczniowie mogą wybrać informację, która ich szczególnie zainteresowała i coś na ten temat powiedzieć. Zachęcam, żeby to nie było nudne odtworzenie przeczytanego komunikatu, lecz preludium do konkretnej dyskusji. Lubię też spontaniczne dyskusje, rodzące się w ramach przerabianego tematu lekcji.

Fot. Archiwum prywatne

Czy młodzież jest taka straszna jak ją malują?

– Nie! Mówi się na przykład, że obecnie młodzież nie ma autorytetów, a ja sądzę, że to nie do końca prawda. Jest jednak pewna zasadnicza różnica. W naszym pokoleniu autorytety były niejako wpojone. Pamiętam z czasów szkolnych, jak odpowiadaliśmy na pytanie typu „kto jest waszym autorytetem”. Połowa klasy odpowiadała, że Jan Paweł II, druga cześć, że Lech Wałęsa. Mało kto potrafił uzasadnić swój wybór. To były autorytety i koniec. Teraz młode osoby mówią szczerze, że albo jeszcze poszukują, albo mówią o… swoich rodzicach, co dla mnie jest dużo bardziej wartościowe. Zdarza się też, że niektórzy nauczyciele są dla nich autorytetem. Bardzo dobrze pracuje się z młodzieżą, oczywiście, że są też tzw. niegrzeczni uczniowie. W każdej klasie są uczniowie ugrzecznieni i są uczniowie, o których zachowaniu mówi się w czasie obrad zespołów nauczycielskich. Nie tyle wynika to z samych czasów, w których żyjemy, lecz z temperamentu uczniów lub z powodu problemów wyniesionych z domu – rozbite rodziny, brak czasu poświęcanego dziecku, za duże aspiracje rodziców, porównywanie czy przemoc wpływają negatywnie na młodego człowieka. Niestety zawsze tak było.

Myślę, że zawsze młodzież jest przedstawiana jako ta zła i zbuntowana. O naszym pokoleniu też tak mówiono, a na ludzi chyba wyszliśmy. Czy z perspektywy nauczycielki coś się zmieniło jednak między naszym pokoleniem a tym, które uczysz?

–To, co się zmieniło, to bardziej krytyczne podejście rodziców i obniżenie autorytetu oraz prestiżu nauczyciela. Nie oszukujmy się – nie jest to obecnie zawód szanowany społecznie. Czasem uczniowie wprost pytają, dlaczego ktoś taki fajny i mądry pracuje w szkole. Na początku, jak dostawałam takie pytania, to byłam w szoku, ale teraz już przywykłam, bo nie jest to rzadkie. Najczęściej zdarza się to na zakończenie szkoły. Wtedy chyba czują, że takie pytanie nie będzie miało negatywnych konsekwencji (śmiech). Warto dodać, że na ogół – przynajmniej w mojej szkole – uczniowie lubią nauczycielki i nauczycieli i ciepło ich wspominają. Nie tylko ja słyszę takie pytania. Nie wynika to bowiem z ich osobistego doświadczenia, lecz z opinii o nauczycielach, która krąży w naszym społeczeństwie. To pokazuje, jak niski jest autorytet tego zawodu w Polsce, skoro młodzi są zaskoczeni, że uczy ich ktoś kompetentny, kogo tez da się lubić.

W czasie pandemii uczyłaś też online. Czy zauważyłaś, żeby tak prowadzone zajęcia obniżyły poziom wiedzy i nabytych umiejętności uczniów?

– Na pewno jest tak, że uczniowie, którzy byli pilni na zajęciach stacjonarnych, pozostali pilni również w czasie lekcji online. Oni mieli ambicję i potrzebę uczenia się, niezależnie od formy nauczania. Natomiast większy spadek był u osób, którym niespecjalnie zależy na nauce. Nie oszukujmy się – jeżeli taki uczeń już był na lekcji, to zawsze – nawet jeśli nie uważał – coś tam usłyszał, coś zostało mu w głowie. W końcu i tak musiał czasem zabrać głos czy zrobić jakieś obowiązkowe ćwiczenia. Natomiast w trakcie zajęć online tacy uczniowie często „znikali”. Mieli wyłączone kamerki, a gdy chciałam się o coś zapytać, to się zupełnie wyłączali albo nie odpowiadali. Czasem taka osoba logowała się potem ponownie, ale gdy znów prosiłam ją o zabranie głosu, to znowu się wyłączała. Oczywiście, możemy powiedzieć, że to były problemy z internetem, bo może tak było. Tego nie wiemy i nie jesteśmy w stanie tego sprawdzić. Z drugiej strony, jaką mamy pewność, że taki uczeń po prostu nie unikał odpowiedzi. Na pewno dużym minusem lekcji online była trudność w budowaniu relacji na poziomie uczeń-uczeń oraz uczniowie-nauczyciel, a to jedna z podstaw dobrego i skutecznego nauczania. Dlatego łatwiej prowadziło się lekcje, z klasą którą już dobrze znałam i która dobrze znała mnie.

Fot. Archiwum prywatne

A jak pandemia wpłynęła na stan psychiczny uczniów? Słyszałem, że pogorszył się on w ostatnich latach.

– Znowu nie można tego wrzucić do jednego worka. Dużo zależy od miejsca, w którym dany uczeń mieszka. Jeśli mieli możliwość prowadzenia w miarę normalnego życia towarzyskiego, to nie odbiło się to na nich tak źle. Niektórzy uczniowie wspominają bardzo dobrze ten czas – mieli więcej czasu na odpoczynek i relaks, a spotkania ze znajomymi i tak się odbywały. Niektórzy nawet tęsknią za  zdalnym nauczaniem. Nie zmienia to faktu, że liczba młodych osób objętych opieką psychologiczną znacznie wzrosła. W czasie nauki zdalnej dostawałam dużo maili od uczniów, którzy potrzebowali rozmowy, czasem na bardzo trywialne tematy. Inni pytali czy mogę się nie rozłączać od razu po lekcji i zostać z nimi ,,na kamerce”. Widać, że potrzebowali kontaktu z drugim człowiekiem. Warto dodać, że bardzo negatywny wpływ na stan psychiczny młodzieży nie zależnie od sytuacji pandemicznej, mają często media społecznościowe. Wielu młodych ludzi ma poczucie, że muszą wiedzieć wszystko, i że nic nie może ich ominąć. Przez to bardzo się porównują z innymi i nie akceptują siebie. Mogę powiedzieć na przykładzie dziewczyn, które bardzo przejmują się swoim wyglądem, że one doskonale zdają sobie sprawę z tego, że na Instagramie zdjęcia mają mnóstwo filtrów i nie oddają rzeczywistości, ale i tak powoduje to u nich stres i niepokój. Większość z nas lubi się czuć w domu swobodnie. A młodzież potrzebuje za to wyglądać ,,zgodnie z oczekiwaniami” także w domu, bo nigdy nie wiadomo, kiedy wydarzy się coś, co warto wrzucić na Instagrama. Żyją w dwóch światach. Mają silną potrzebę pokazywania, że ich życie jest wystarczająco „fajne”. W innym przypadku często czują frustrację.

Media społecznościowe powodują też trudności z koncentracją.

– U niektórych uczniów są widoczne poważne trudności ze skupieniem. Mają problem nawet z przeczytaniem krótkiego fragmentu tekstu bez rozproszenia. Nie pojawia się to jednak u wszystkich, którzy regularnie korzystają z mediów społecznościowych i internetu. Są badania, które mówią, że dużo zależy od wieku, w jakim dzieci zaczynają używać telefonu i internetu. Kształtuje to mózg w określony sposób. U osób, które miały regularny kontakt z internetem wcześniej, występuje umiejętność bardzo szybkiego selekcjonowania informacji – mózg szybciej się pozbywa tych, które są niepotrzebne. Co w świecie internetu jest bardzo potrzebną umiejętnością. Natomiast takie osoby mają ogromny problem z koncentracją w świecie rzeczywistym, czytaniem książek i skupianiem się dłużej na jednej rzeczy. Trzeba pamiętać, że podręczniki piszemy my, mający inaczej ukształtowany umysł. Urządzenia mobilne wprowadziły tu drastyczne zmiany.

fot. EPA/ANDREJ CUKIC

Mimo różnych zmian pokoleniowych udaje Ci się zbudować z uczniami dobre relacje, lubią Cię. Jak to robisz?

Myślę, że odpowiem na to krótko – staram się słuchać, wspierać i nie oceniać. To chyba jest cała tajemnica.

Przejdźmy może na chwilę do książki „Szulec. Wieś cudu św. Józefa”. Jak rozumiem, to Twoja praca magisterska poszerzona o pewne wątki i dodatkowe źródła.

Historię cudownego obrazu Świętej Rodziny poruszałam już w pracy licencjackiej, dlatego książka jest połączeniem fragmentów z niej, pracy magisterskiej oraz późniejszych przeróbek i dodatków. Na pewno publikacja ma nieporównywalnie więcej źródeł niż pierwotne teksty.

Co Cię zmotywowało do poruszenia tego tematu?

Cała historia obrazu Świętej Rodziny jest związana ze Szulcem. Jest to mała miejscowość, z której pochodzę. We wsi, która liczy tak niewielu mieszkańców, wszyscy znali tę historię i przekazywali ją sobie ustnie z pokolenia na pokolenie od XVIII w.

Czyli ustna tradycja ma też wartość dla historyka. Na przykładzie Szulca przekonałam się, że każdy pamięta dzieje obrazu trochę inaczej. Jedni uważali, że to sam Stobienia namalował obraz, inni z kolei, że komuś to zlecił. Wersje wydarzeń się różnią między sobą, ale sama esencja powstania tego dzieła jest spójna we wszystkich relacjach. To pokazuje, że zawsze jest jakieś ziarno prawdy w przekazach ludowych. Rodzina Stobieniów nadal mieszka w Szulcu i zdaje się, że nazwisko przetrwa.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze