Nawiedzanie kościołów jubileuszowych to nie udział w programie lojalnościowym [FELIETON]
Wiele mówi się i pisze o tym, jak ogromną łaską i szansą jest rok Jubileuszowy. I owszem, wiele dobra wiąże się z tym czasem. Ale są i pewne zagrożenia, na które warto zwrócić uwagę. Wynikają – a jakże – głownie z tego, że jako ludzie mamy swoje niedoskonałości .
Nie od dziś mam dość sceptyczne nastawienie do odpustów. I nie chodzi o to, że nie wierzę w ich moc – bo wierzę, że faktycznie oznaczają one łaskę odpuszczenia kary za grzechy. Podchodzę do nich ostrożnie bardziej z ludzkiego powodu. Bo odpusty mogą też mocno wiązać się z magicznym podejściem do wiary. Słyszeliśmy przecież nieraz historie choćby o tym, jak dawniej handlowano odpustami. I boję się, że przy okazji Roku Jubileuszowego nie zabraknie również i takiego podejścia do odpustów.
To nie jest duchowy deal
Niby to banał i niby każdy z nas o tym wie. Niemniej, prawdę tę czasem trzeba sobie przypomnieć: Kościół, wiara, religia – to nie magia. Nic, co związane jest z Kościołem nie ma magicznych mocy (choć ma moc znacznie większą – bo Bożą). Tymczasem odpusty bywa że rodzą w nas magiczne konotacje. Wypełnimy kilka warunków i ot – w magiczny sposób nie musimy się przejmować swoim dotychczasowym życiem, bo kara za wszelkie zło zostaje umorzona. Swoiste czary-mary. Jak tu nie skorzystać z takiej możliwości? Możemy więc na okrągło „korzystać z życia” – byle w porę zyskać odpust i nie musieć przejmować się tym, co się w życiu robiło. Takie podejście do odpustu neguje jakąkolwiek pracę nad sobą, jakiekolwiek staranie się o bycie lepszym. Bo po co mam się starać, po co mam coś robić, wysilać się – skoro wystarczy, że zyskam odpust. Po co się starać? Musimy odejść od takiego podejścia do odpustów. Musimy działać inaczej – zyskiwać odpusty, bo to przecież łaska (łaska, a nie magia!). A równocześnie powinniśmy starać się żyć jak najlepiej – jakby wszystko zależało tylko od nas! Bóg naprawdę nie traktuje odpustów jak religijnych kuponów lojalnościowych. To nie jest tak, że zyskanie odpowiedniej liczby odpustów zagwarantuje nam bycie przy Bogu – bez względu na wszystko wokół. Kluczowe jest tu całe życie, a także intencja zyskania odpustu. Niech to nie będzie dla nas interes, duchowy deal, lecz nasze szczere, duchowe pragnienie. Tylko taki odpust ma, w moim odczuciu, sens.
>>> Odpusty jubileuszowe. Nie takie skomplikowane, jak je malują
To nie turystyka duchowa
Odpusty nie ograniczają się jedynie do Roku Jubileuszowego, który w Kościele przeżywamy co 25 lat. Nie, jest znacznie więcej okazji, by zyskać odpust zupełny lub cząstkowy – możliwości pojawiają się właściwie na okrągło. Wielbiciele programów lojalnościowych lub magicznego podejścia do życia mają więc non stop okazję ku temu, by „zabezpieczyć” się przed karą za grzechy za pomocą odpustu. W Roku Jubileuszowym wiadomo, że tych możliwości mają jeszcze więcej. Spodziewam się, że znajdą się wierni, którzy zaczną uprawiać swoistą turystykę odpustową. Będą chcieli nawiedzić jak najwięcej kościołów jubileuszowych i w każdym z nich będą zyskiwali odpust (zapewne najczęściej dla siebie – tak, żeby zwiększyć pewność działania). Specjalnie piszę o turystyce, nie o pielgrzymowaniu – bo takie podejście bliższe jest turystyce (kto nie lubi chodzić po kolejnych górskich schroniskach i zbierać w nich pieczątek!). I pytanie – czy na pewno uda im się zyskać odpust, gdy podejdą do sprawy tak mechanicznie, a nie duchowo? Czy na pewno w taki sposób spełnią warunki zyskania odpustu? Odpowiedź na to pytanie zna tylko Bóg.
To łaska
Odpust to łaska, dar od Boga – a nie nagroda w programie lojalnościowym za zebranie odpowiedniej liczby pieczątek. Albo też wynik jakiegoś religijnego zaklęcia. Odpust ma ożywić naszą pobożność, religijność, a jednocześnie nie ma nas zniechęcać do nawracania się. Bóg patrzy na całe nasze życie, widzi, co i jak robimy. Ma świadomość tego, jak żyjemy. Wierzę, że dla Niego naprawdę większe znaczenie ma to nasze bycie na co dzień – jacy jesteśmy względem innych, względem świata i względem samych siebie. A nie to, czy zyskaliśmy jeden, dwa, dziesięć czy może i sto odpustów. Albo żadnego. Nie chcę oczywiście negować Roku Jubileuszowego, który zresztą nie sprowadza się tylko do odpustów. Zachęcam wręcz nawet, by przy tej okazji zrobić coś nowego w kontekście swojej wiary – np. pielgrzymowanie do kościołów jubileuszowych może być rozwijające dla wiary, a przy okazji może być fajnym działaniem integrującym rodzinę. Zachęcam, by potraktować ten czas jako szansę. Ale jednocześnie – nie traktujmy Roku Jubileuszowego jako czegoś, od czego zależy nasze być albo nie być. Nie, to czas rozlewania łaski (która wiele nam może dać), a nie magii. Ale najważniejsze dzieje się w naszym życiu tu i teraz, w codzienności. To tu powinniśmy się starać, by po śmierci bez większego stresu spotkać się ze św. Piotrem.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |