Zdjęcie: Konsul Konstanty Rokicki (bez parasola, po lewej) w Bernie, lata 30. lub 40. XX wieku, fot. AMBASADA RP BERNO / DOMENA PUBLICZNA

Nieznana dotąd historia: polscy dyplomaci, którzy ratowali Żydów

To nieznana karta historii, która mogłaby być gotowym scenariuszem filmu. Znajdziemy w niej podrabiane paszporty, okupanta, dyplomatów i uratowanych Żydów. Historia prawie szpiegowska, w której ważyły się ludzkie życia. 

W czasie II wojny światowej, w Szwajcarii, Żydów przed Zagładą ratowali polscy dyplomaci,] z tak zwanej Grupy berneńskiej. Niedawno uhonorowały ich polskie władze. „Stoimy nad grobem człowieka, który symbolizuje jaśniejsza gwiazdę wśród czerni rozpaczy” mówił prezydent Andrzej Duda. Ta czerń to piekło Holocaustu, a ten człowiek to Konstanty Rokicki – polski dyplomata. Co ciekawe i smutne, niewielu słyszało o nim i całej grupie. I wtedy, i dziś. „Niestety nie zapytamy już naszych rodziców o tę historię. Nie słyszałam o nim wcześniej, niestety” – mówili w czasie uroczystości uratowani przez nich ludzie. Dopiero niedawno dowiedzieli się, komu zawdzięczają życie. Spotkali się nad grobem Konstntego Rokickiego w szwajcarskiej Lucernie. 

Zdjęcie: Aleksander Ładoś, Konstanty Rokicki, Chaim Eiss, Stefan Ryniewicz, Juliusz Kühl

Czwórka wspaniałych
Grupa berneńska to głęboko zakonspirowana organizacja, której głównym celem było ratowanie Żydów w okupowanej Europie. Pomagali dzięki temu, że podrabiali paszporty. A z takimi paszportami Żydzi mogli wyjechać tam, gdzie hitlerowcy ich tak łatwo znaleźć nie mogli. W Szwajcarii w blisko 70 obozach dla uchodźców przebywało ok. 7 tys. polskich Żydów. Główną rolę w Grupie odgrywał Aleksander Ładoś, który urzędował w Bernie jako poseł od kwietnia 1940 r. W skład grupy jego współpracowników wchodzili konsul w Bernie Konstanty Rokicki oraz sekretarz i kierownik Wydziału Konsularnego Stefan Jan Ryniewicz. W kontaktach ze stroną żydowską istotną funkcję miał sekretarz poselstwa Juliusz Kühl. Wielką rolę w tych działaniach odegrali także działacz syjonistyczny Adolf H. Silberschein i pochodzący z Ustrzyk rabin, działacz Agudat Israel Chaim Eiss. Wszyscy współpracowali na rzecz uzyskiwania paszportów państw Ameryki Południowej.

„Poświęcił znaczną cześć swojego życia, czasu i energii na ratowanie ludzi, których nie znał, których wiedział, że nie zobaczy, którzy nie wyrażą wobec niego wdzięczności, bo nawet nie wiedzieli, kto dla nich to wszystko zrobił”. (ambasador RP w Szwajcarii) 

Duże ryzyko 
Dyplomaci ratowali może nie w spektakularny sposób, nie widowiskowy, ale bardzo skuteczny i jednocześnie bardzo ryzykowny. Władze Szwajcarii były naciskane przez Niemców, aby nie utrzymywać jakichkolwiek stosunków z władzami polskimi. Polskie poselstwo było pod stałą obserwacją służb niemieckich. Każdy krok rządu szwajcarskiego skierowany w stronę poselstwa RP był śledzony przez niemieckiego posła w Bernie, Otto Köchera, który z kolei o wszystkim informował Berlin. Dlatego działalność paszportowa była wysoce ryzykowna, również ze względu na obronę statusu państwa neutralnego przez władze szwajcarskie. Z kolei wykrycie takiej działalności mogło grozić zamknięciem polskiej placówki dyplomatycznej w Bernie.  Adolf H. Silberschein uważał, że udało się wystawić około 10 tysięcy dokumentów. Największa ich część to paszporty Paragwaju. Według obecnych szacunków polskiej ambasady w Bernie znamy ponad 300 nazwisk uratowanych osób. Wciąż trwają badania, ale wydaje się, że liczba uratowanych była większa niż do tej pory zakładano, a szcowane liczby stale się zwiększają.

Zdjęcie: odsłonięcie tablicy upamiętniającej polskich dyplomatów zaangażowanych w ratowanie Żydów w czasie II wojny światowej w Bernie, fot. Leszek Szymaski, PAP

Paszport życia i kluczowa rola Watykanu 
Uratowani to początkowo byli głównie polscy i litewscy Żydzi. Później zaczęto pomagać także słowackim Żydom, bo władze i tego kraju zaczęły wywozić ich do obozów. Jak to się wszystko udało? Dyplomaci, dzięki swoim kontaktom i umiejętnościom, podrabiali paszporty państw Ameryki Południowej, a najlepszym był paszport Paragwaju. Dlaczego one właśnie? Te kraje w czasie II wojny były neutralne. Kiedy pierwsi posiadacze paszportów zgłaszali się Niemców, to rzeczywiście trafiali do Vittel we Francji, gdzie warunki były znacznie lepsze. Byli traktowani jak ludzie, nie jak podludzie. W getcie warszawskim Żydzi–cudzoziemcy byli traktowani lepiej. Nie musieli nosić opasek, mogli opuszczać getto.  Nie mogli wyjechać z okupowanego kraju, ale polepszały się ich warunk,i a co najważniejsze – mogli uchronić się przed wywózką. „Te paszporty były dla nich kołem ratunkowym, pozwoliły uniknąć najgorszego – śmierci” – mówi ambasador Polski w Szwajcarii Jakub Kumoch. 

Zdjęcia Żydów, uratowanych przez polskich dyplomatów, fot. PAP, arch.

Niektóre były paszportami rodzinnymi i ochraniały więcej osób. Sam Rokicki zmarł w biedzie i zapomnieniu. Dopiero teraz jego historię opowiedział i rozpowszechnił ambasador Kumoch. „Poświecił znaczną cześć swojego życia, czasu i energii na ratowanie ludzi, których nie znał, których wiedział, że nie zobaczy, którzy nie wyraża wobec niego wdzięczności, bo nawet nie wiedzieli, kto dla nich to wszystko zrobił” mówi ambasador. 

Działanie to (językiem prawniczym byśmy powiedzieli: „proceder”) było wspierane przez Polskie Państwo Podziemne, przez rząd Polski na uchodźstwie w Londynie. Pomagała też Stolica Apostolska. Jej rola była w tej sprawie kluczowa. To dzięki staraniom Watykanu Paragwaj nie kwestionował tych paszportów. Dlaczego dopiero teraz ta historia jest znana powszechnie? „Wydaje się, że w dużej mierze decydowała sytuacja polityczna. Umniejszano działalność rządu RP na Uchodźstwie i pomijano to, że skuteczność pomocy Żydom w dużej mierze zależała od wsparcia innych państw walczących z Niemcami. Dopiero na początku lat osiemdziesiątych pojawiły się pierwsze publikacje na ten temat. Brakowało jednak głębszych badań” mówi w rozmowie z dziennikiem.pl historyk z Muzeum Stutthof dr Danuta Drywa. Dwa miesiące temu badacze z Instytutu Pileckiego stworzyli pierwszą listę Żydów ocalonych z Holokaustu w wyniku działalności polskich dyplomatów i działaczy żydowskich z tzw. Grupy Berneńskiej. To 115 osób, które trafiły do niemieckich obozów przejściowych, ale dzięki dokumentom dyplomatycznym państw latynoamerykańskich, w tym Hondurasu, przeżyły wojnę. 

O pracy dyplomaty często mówi się, że jest misją. Dyplomata „wyjeżdża na misję”, „pełni misję”. W tym przypadku słowo „misja” brzmi jeszcze mocniej. To była misja ratowania życia. Misja spełniona i wykonana. 

Zdjęcie: fałszywy paszport paragwajski sporządzony przez grupę berneńską w 1942 dla rodziny Goldzweigów, fot. Wikipedia.pl

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze