Fot. Mathias Konrath on Unsplash

Nikt o tym nie marzy… czyli o alkoholizmie

Siedzą pod sklepem albo pod blokiem. Nazywani „czerwonoskórymi”, „żulami”. Zaczepiają przechodniów pytaniem o parę groszy. Brudni, bełkotliwi, z mętnym wzrokiem, całymi dniami snują się po ulicach. Albo piją w domu, potem się awanturują, używają przemocy. To ten oczywisty obraz alkoholizmu. Ale jest jeszcze ten bardziej zakamuflowany.  

Małgosiu, czy myślałaś kiedyś o tym, że będziesz się wypowiadać jako alkoholiczka, doświadczona „ekspertka” w tej dziedzinie? 

Oczywiście, że nie. Kiedy marzyłam o tym, jak będzie wyglądać moje życie, że będzie rodzina, dom, dobra praca, podróże, na pewno do głowy nie przyszedł mi alkoholizm. W tych marzeniach nie było kobiety, która o drugiej w nocy, w piżamie, pod wpływem alkoholu wsiada do samochodu i rusza w poszukiwaniu monopolowego, bo spanikowała, że skończyło się jej wino. Nie było kobiety, która na kacu podejmuje złe decyzje w pracy, która nie zgodziła się, by dziecko chodziło na basen, bo zawożenie kolidowałoby z „tradycyjną lampką wina”, a później butelką, wieczorem. Nikt nie planuje zostania alkoholikiem. A jednak wiele jest osób, których ten problem, ta choroba dotyka. 

Pewnie przyczyn jest wiele. Prawda? Dzieciństwo, osobowość, predyspozycje biologiczne, środowisko, okoliczności. A jak to było u Ciebie? 

W zasadzie nigdy nie myślałam o tym, że w jakimś stopniu mogę być w grupie ryzyka. I nadal nie wydaje mi się, żeby najważniejsze było roztrząsanie przyczyn. Dla mnie ważne było wzięcie odpowiedzialności za swoje życie. To znaczy powiedzenie sobie: trudno, wpadłam w to. I zastanowienie się, co mogę z tym zrobić. 

>>> Justyna Nowicka: mam prawo mieć własne życie, czyli o DDD i DDA

I co mogłaś zrobić? 

Przyznać się, że mam problem. Realne dostrzeżenie tego, że wieczorna lampka wina zmieniła się w butelkę. Że rozluźnienie zmieniło się w chlanie. Że rano zamiast wypoczęta byłam skacowana. I zamiast poświęcać się rodzinie i pracy, zaczynałam myśleć o tym, jakie wino, ile i gdzie wypiję, kiedy już będę mogła być sama. 

Prof. Woronowicz, specjalista od uzależnień mówi o tym, że są w zasadzie dwa typu uzależnionych. Jedni to „łowcy nagród”, którym alkohol daje tak zwanego kopa, którzy stają się gwiazdami towarzystwa, bohaterami. A drugi typ to „poszukiwacze ulgi”, którym alkohol pomaga zakryć to, z czym sobie nie radzą, zapomnieć o tym, przez chwilę nie myśleć. Z tego, co mówisz, wynika, że chyba raczej jesteś tym drugim typem. 

Tak. Wydaje mi się też, ale to tylko moja intuicja, że temu typowi łatwiej się ukrywać przez dłuższy czas. Bo zwykle pije sam, gdzieś w zaciszu. Bywa to też społecznie akceptowane, bo na przykład moi znajomi nie widzą niczego złego w jednym piwko po pracy czy kieliszku czerwonego wina przed snem. Ale oni często potrafią na tym poprzestać. Mnie było trzeba coraz więcej i byłam coraz bardziej zafiksowana na punkcie alkoholu. I to już jest problem. 

I pewnie nie da się z tym problemem poradzić sobie samemu? 

To prawda. Miałam duży opór, żeby przełamać się i pójść do AA. Teraz to sobie cenię. Chociaż ważniejsza jest dla mnie indywidualna terapia. Kiedy mogę, tak jakby bardziej osobiście, popracować nad radzeniem sobie z rzeczami, z powodu których zaczęłam pić. 

>>> Był bezdomnym alkoholikiem, a dziś na wózku inwalidzkim pomaga chorym dzieciom

AA pracuje na programie 12 kroków. Tam odwołuje się do Boga. Oddaje Mu się swoje życie, prosi o siłę, o przebaczenie. Niektórzy mówią, że jest to problem, że narzuca się religijność. 

Patrząc z zewnątrz, można mieć takie wrażenie. W AA używamy określenia „Siła Wyższa”. Dla jednych jest to np. po prostu idea dobrego życia albo marzenie o zdrowej, trzeźwej rodzinie, dla innych Bóg. I chyba mogę powiedzieć, że ci, którzy wierzą w Boga, mają łatwiej, bo mają kogoś potężnego po swojej stronie. Oczywiście Bóg jest też z tymi, którzy chcą dobra, chociaż w Niego nie wierzą. Ale kiedy Go dostrzegam w swoim życiu, wtedy wiem, że nie jestem sama, że komuś jeszcze zależy na tym, bym była zdrowa. To wielkie szczęście wierzyć w Boga, takiego realnego, z którym można wejść w relację, oprzeć się na Nim. W trudnych chwilach mogę się na przykład modlić. 

Modlisz się, żeby nie pić? 

Bardziej modlę się o to, by być dobrym człowiekiem, by nie ranić innych. By moje dzieci były wolne od konsekwencji mojego picia. Żeby Bóg nauczył mnie zdrowych relacji.  

Powiem tak: niech Ci się stanie według słowa Twego.  

Amen.  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze