O. Schulte przed swoim samolotem. Widoczny napis latający ksiądz. Fot. OMI USA

Nowenna o powołania oblackie: ojciec Paweł Schulte OMI, czyli „latający oblat” [DZIEŃ DRUGI]

Dzień po uroczystości św. Eugeniusza de Mazenoda rozpoczynamy nowennę o powołania oblackie i kapłańskie. Chcemy przypomnieć sylwetki oblatów, którzy są inspirujący, i którzy zostawili Kościołowi olbrzymi dorobek. Drugim z nich jest Ojciec Paweł Schulte OMI, nazywany „latającym ojcem”.

Ojciec Paweł Schulte OMI miał dwie pasje: głoszenie słowa na misjach oraz samoloty. Udało mu się połączyć je 22 marca 1927 r., kiedy powstała MIVA (Missionary Vehiculs Association) – charytatywna organizacja, która dostarcza misjonarzom na całym świecie wszelkich środków lokomocji, od rowerów po samoloty. Był pierwszym księdzem, który sprawował mszę św. w powietrzu.

Ojciec Paweł Schulte OMI urodził się 14 maja 1895 r. w Magdeburgu, w rodzinie rolniczej. Po ukończeniu Kolegium Św. Karola w Valkenburgu w Holandii wstąpił do nowicjatu Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Jego stu­dia seminaryjne przerwała I wojna światowa. Został wcielony do wojs­ka pruskiego i tam w 1917 r. zgłosił się do szkolenia na pilota myśliwców. Po ukończeniu szkolenia służył m.in. w Palestynie.

Po zakończeniu wojny skończył seminarium i w 1922 r. otrzy­mał święcenia kapłańskie.

Śmierć przyjaciela

Misjonarz ojciec Otto Fuhrmann OMI pracował w południowej Afryce, był przyjacielem z dzieciństwa ojca Pawła Schulte, zachorował na zapalenie płuc, a przy okazji uaktywniła mu się malaria. Przez pięć dni Afrykańczycy próbowali dostarczyć go do szpitala w Owambolandzie. Umierającego misjonarza transportowano na wozie zaprzęgniętym w woły, a gdy ugrzęźli w błocie, wówczas niesiono go na prowizorycznych noszach. Niestety, nie udało im się na czas dotrzeć do szpitala. Ojciec Fuhrmann zmarł 23 czerwca 1925 r.

Ojciec Schulte wiedział, że gdyby dysponowano lepszym transportem, to udałoby się uratować życie misjonarza i jeszcze długie lata mógłby służyć na misjach, bo w chwili śmierci miał zaledwie 30 lat. Dlatego 22 marca 1927 r. założył w Niemczech organizację MIVA, której celem jest dostarczanie samochodów, motocykli, rowerów, a nawet samolotów do najtrudniejszych i najtrudniej dostępnych placówek misyjnych na całym świecie. Mottem organizacji są słowa: „Niesiemy Chrystusa – na ziemi, na wodzie i w powietrzu”.

W 1927 roku o. Paul Schulte OMI założył organizację pomocy misjonarzom (zdj. OMI USA)

Msza św. w powietrzu

Ojciec Paweł Schulte OMI szyb­ko pozyskał dla MIVY wielu wpływowych ludzi, m.in. ówczes­nego burmistrza Kolonii, a później­szego kanclerza Niemiec, Konrada Adenauera, który został pierwszym prezesem MIVY. Ale miał także krytyków. Pisał o tym w ten sposób:

„Uważa się mnie za niepoczytalnego, a jed­nak doznałem wielkiego wsparcia u Ojca Świętego, papieża misji, Piusa XI. Kiedy byłem na audiencji u niego (w 1932 r.) i usiłowałem przybliżyć mu całe przedsięwzięcie, powiedział: «Ojcze, nie musisz mnie przekonywać jak wielkie znaczenie ma MIVA. Jestem o tym przekona­ny»”.

Takie uznanie dodało mu skrzydeł i nie poddawał się w rozwijaniu MIVY. Przybywało sponsorów, a wraz z nimi rosła także liczba samo­chodów wysyłanych na misje. Czymś absolutnie pionierskim było dostarczanie na misje samolotów.

Swoje przygody o. Schulte opisywał w artykułach i książkach. Opowiadania tzw. Latającego Ojca czytano z zapartym tchem. W 1936 r. poleciał sterowcem do USA i „jako pierw­szy duchowny odprawia w powie­trzu mszę św.” – rozpisywał się o tym wydarzeniu światowa prasa. Odprawił ją 6 maja 1936 r. na pokładzie ogromnego Zeppelina LZ 129 Hindenburg. Było to możliwe dzięki specjalnemu pozwoleniu Stolicy Apostolskiej.

W ciągu pierwszych 20 lat działania MIVY na misje wysłano 270 ciężarówek i samochodów, 371 motocykli, 14 samolotów i 53 łodzie motorowe.

Pierwsza Msza święta w powietrzu (zdj. OMI USA)

Na ratunek w Arktyce

W sierpniu 1938 r. ojciec Paweł Schulte OMI przebywał w północnej Kanadzie. Wówczas z oblackiej misji Inuktitut na zachodnim wybrzeżu Zatoki Hudsona, która była najdalej na północ wysuniętą placówką misyjną na świecie, przyszła prośba o pomoc. Ojciec Julien Cochard OMI, który tam pracował, zachorował na ciężkie zapalenie płuc. Ojciec Schulte na pokładzie samolotu Stinson Reliant wyruszył na daleką Północ. Do pokonania miał ponad 3,5 tysiąca kilometrów. Zwykle w klimacie subarktycznym panują niezwykle trudne warunki, są silne wiatry czy gęsta mgła lodowa. Teraz dodatkowo rozpętała się śnieżyca. To właśnie wtedy ojciec Paweł, jak wspominał jego współbrat o. Peter Minwegen OMI, „obiecał Matce Bożej, że będzie jeszcze bardziej szerzył Jej nabożeństwo, jeśli przyjdzie mu z pomocą i uratuje go w tej sytuacji”.

Dziś placówka oblacka na ziemi Inuitów nosi wezwanie Matki Bożej Śnieżnej.

Dzięki samolotowi uratował życie niejednemu misjonarzo­wi, zagubionemu w lodach polarnych. Tę samą posługę pełnił wobec chorych Eskimosów i Indian. Za swą działalność o. Paweł Schulte otrzymał wiele odznaczeń międzynarodowych.

Oblaci pracują wśród innuitów do dziś. Ojciec Daniel z Innuitami (arch. D. Szwarca OMI)

MIVA po wojnie

Ojciec Paweł Schulte OMI powrócił do Europy w 1949 r. W powojennej rzeczywistości trudno było jednak mu działać tak jak przed wojną. Zajął się więc orga­nizowaniem środków transportu dla duchownych pracujących zwłaszcza w byłej NRD.

Zakończyć życie na misjach

Pod koniec swojego życia podjął decyzję, że chce je za­kończyć na misjach, w Na­mibii, gdzie pracował i zmarł jego współbrat i przyjaciel Otto Fuhrmann OMI. Ojciec Paweł Schulte przybył do Namibii w sierp­niu 1970 r., a zmarł cztery lata później, 7 stycznia 1974 r. Został pochowany obok swego przyjaciela.

MIVA roz­wija się dalej. Na wielu samochodach, motocyklach, łodziach i statkach w różnych częściach świata można dziś zobaczyć napis „MIVA”.

Nowenna o powołania oblackie i kapłańskie

II. Odwdzięczać się za dar powołania

„Ojcze powołanie jest zatem nieocenioną łaską. Starajmy się je zrozumieć i nie przestawajmy dziękować dobroci Boga, który nas wybrał spośród tylu innych dzięki czystemu działaniu Jego nieskończonego miłosierdzia. Czy poświęcenie swego życia na służbę tak dobremu Mistrzowi byłoby czymś nadmiernym?! Ach, nie! Nie bójmy się zbyt dużo czynić” (Listy św. Eugeniusza de Mazenoda, Tom XII; List św. Eugeniusza de Mazenoda do o. Bovisa w Notre Dame de l’Osier).

Wiele razy ojciec założyciel przypomina, że powołanie stanowi owoc Bożego miłosierdzia, a więc łaski. Odpowiedzią na nie jest najpierw wdzięczność Bogu za ten dar. Zanim przyjmie się obowiązki wynikające z powołania, trzeba najpierw głęboko przeżyć tajemnicę Bożej dobroci, stojącej u jego źródeł, i ciągle mieć ją przed oczami. Wtedy droga powołania staje się pogodniejsza i łatwiejsza.

Święty Eugeniuszu, który zawsze byłeś wdzięczny za to, że Bóg cię wybrał do swojego dzieła, i odwdzięczyłeś się Mu ofiarną pracą apostolską, daj nam z wdzięcznością i gorliwością kroczyć drogą swego powołania.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze