O Bożej matematyce i misyjnym moście. Głoszenie Ewangelii czynem [MISYJNE DROGI]
Jakże zaskakuje Boża matematyka! Tym, którzy próbują wyrazić tajemnicę Boga w Trójcy Świętej w sposób uproszczony – w formie równania sprzecznego 1=3 – można podpowiedzieć jeszcze nawiązujące do jednego z psalmów słowa Piotra: „Jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień”. Umysłom ścisłym zostawię przeliczanie, jakim przedziałem czasowym w oczach Pana jest tysiąc dni. Choć mam wrażenie, że minionego tysiąca dni nie da się porównać z wcześniejszymi…
Nie jest odkryciem, że Ewangelię należy głosić słowem i czynem. Od czasu wybuchu wojny w Ukrainie głoszenie czynem stało się bardziej wyraźne. Oczywiście nie wszyscy, którzy zaczęli to robić powiązaliby swoją działalność z Ewangelią – dla jednych to był Boży nakaz miłości bliźniego, dla innych zaś mógł to być odruch serca. Niezależnie od motywów dla tych, którzy żyją wiarą, to Jezus przyszedł w tych, którzy byli przybyszami – byli głodni, spragnieni. W tym rozumieniu ich przyjście zrodziło konkretne zobowiązania – stało się sprawdzianem wiary i chyba pomyślnie udało się go zdać. Nawet jeśli dziś mniej słyszymy o akcjach pomocowych dla tych, którzy musieli zostawić swój dobytek, przedkładając ponad niego swoje życie, to ta pomoc trwa. Może nawet dobrze, że mniej o tym słyszymy, bo przecież niech nie wie twoja lewa ręka, co czyni prawa (MT 6,3).
Ostatnie tysiąc dni to tysiące możliwości dania świadectwa wiary, ale i okazji do refleksji nad tym, jak wygląda nasze głoszenie Ewangelii w tym czasie. A jak powinno wyglądać? Odwołajmy się do idei misyjnego MOSTu, którą przekazuje się dzieciom zaangażowanym w Papieskie Dzieło Misyjne Dzieci. M-odlitwa, o-fiarność, s-łużba, t-wórczość – poprzez różnorodne formy zaangażowania na rzecz potrzebujących łączymy się z nimi. Wyrazem ofiarności były paczki i kontenery z żywnością i innymi produktami. Służba szukającym schronienia wyrażała się w godzinach spędzonych na dworcach z kanapkami i ciepłą herbatą. Twórczość przybrała kształt koncertów i innych wydarzeń kulturalnych, z których dochód przeznaczano na pomoc Ukrainie. A modlitwa? Ona również płynęła do Boga – zanoszona indywidualnie i wspólnotowo.
>>> Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę <<<
Zapewne dobrze znamy obrazki dzieci idących zniszczoną kładką, nad którymi czuwa Anioł Stróż. Ofiarność, służba i twórczość są w misyjnym moście niczym szczebelki kładki, jednak to modlitwa stanowi jej podstawową konstrukcję. Można przeskoczyć brakujący szczebelek, ale gdyby zabrakło pomostu i balustrad, kładka nie spełniłaby swojej roli. Trzeba więc to czynić i tamtego nie zaniedbywać, zachowując jednak świadomość ważności poszczególnych elementów misyjnego mostu. Dotyczy to zarówno pomocy Ukrainie, jak i każdemu innemu państwu czy społeczności, których pokój jest zagrożony. To zresztą ukazuje wyższość modlitwy nad wszystkim – nie ogranicza jej czas i przestrzeń, bo nawet najmniejsze modlitewne westchnienie natychmiast dociera do Adresata.
Wojna dotyka nie tylko tych, którzy są w nią bezpośrednio zaangażowani. Jakikolwiek niepokój w Bożej rodzinie jest wezwaniem do mobilizacji – także modlitewnej. Od tego zależy nasze szczęście (tutaj, ale przede wszystkim w wieczności), o czym zapewnia Jezus. Błogosławieni, czyli szczęśliwi, którzy wprowadzają pokój… A co z tymi bezpośrednio dotkniętymi wojną? I dla nich w Panu jest nadzieja, zgodna z Bożą matematyką. W ich imieniu i razem z nimi prośmy: „Daj radość według [miary] dni, w których nas przygniotłeś i lat, w których zaznaliśmy niedoli” (PS 90,15). •
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |