
fot. EPA/GIUSEPPE LAMI Dostawca: PAP/EPA.
O. Wiesław Dawidowski OSA: Leon XIV słynął w zakonie z umiejętności słuchania innych. Miał do tego anielską cie …
Jakim człowiekiem jest Leon XIV, papież na niespokojne czasy? O tym opowiada o. Wiesław Dawidowski OSA, współautor książki „Leon XIV. Papież na niespokojne czasy”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Więź. W szczerej rozmowie o. Dawidowski wspomina swoje wieloletnie relacje z Robertem Prevostem, podkreślając jego cechy charakteru, takie jak pokora, umiejętność słuchania i omawiając podejście do zarządzania.
Damian Jankowski: Kiedy i gdzie się poznaliście?*
Wiesław Dawidowski OSA: Było to w 1999 roku w Rzymie. Studiowałem wówczas teologię fundamentalną na Uniwersytecie Gregorianum. Pisałem doktorat. A o. Robert Prevost był prowincjałem w Chicago. Pamiętam dokładnie ten moment, przedstawił nas sobie jego przyjaciel z nowicjatu, o. Robert Dodaro. Działo się to na tarasie naszego Kolegium św. Moniki, wieczorową porą. Siedział też z nami mój nieżyjący już przyjaciel i mentor o. George Lawless. Była to moja pierwsza rozmowa z o. Prevostem – bardzo swobodna i serdeczna – trwała chyba z godzinę. Ojciec Dodaro przekazał nam wtedy, że to będzie nasz przyszły generał. Robert Prevost uśmiechnął się i nic nie powiedział.
Przez następne dekady tych spotkań było więcej.
O tak, nasze kontakty zintensyfikowały się w 2012 roku, kiedy zostałem prowincjałem w Polsce. Od tego momentu o. Prevost był generałem naszego zakonu jeszcze przez rok. W ciągu tych dwunastu miesięcy blisko współpracowaliśmy. Wiele razy jeździłem do Rzymu, bo potrzebowałem wsparcia. Był zawsze serdeczny.
A potem?
A potem widywaliśmy się na zakonnych kapitułach albo właśnie w Wiecznym Mieście.
Formalnie dużą zmianę w jego życiu stanowił rok 2014.
Został wtedy biskupem w Peru.
Tak jest, to sprawka papieża Franciszka. Znali się jeszcze z czasów, gdy Jorge Bergoglio był metropolitą Buenos Aires, a Robert prostym misjonarzem działającym w terenie. Pracowali razem choćby nad słynnym dokumentem z Aparecidy, który określił program ewangelizacyjny dla Ameryki Łacińskiej.
Już jako biskup o. Prevost uczestniczył w naszych kapitułach generalnych. Prawo kanoniczne i zakonne określa, że zakonnik biskup nie ma wtedy czynnego ani biernego prawa głosu, ale może doradzać. Absolutnie się nie narzucał. Podczas obrad siadał najczęściej w ostatniej ławce, czasem – to w końcu świetny kanonista – spokojnie formułował jakąś prawną podpowiedź. Chociaż czasem lubił też puszczać oko lub je przymykać. Pamiętam, że kiedyś usiedliśmy obok siebie w tej ostatniej ławce. W pewnym momencie nachylił się w moim kierunku i cicho stwierdził: „Słuchaj, oni źle interpretują konstytucję…”. Chodziło o naszą konstytucję zakonną.
Pamiętam taką sytuację, że podczas kapituły odprawialiśmy mszę, której przewodniczył ojciec generał, a biskup Prevost był jednym z koncelebransów. Zgodnie z przepisami liturgicznymi biskup zawsze powinien przewodzić liturgii, jeśli jest obecny, ale nasz brat Robert odstępował od tej zasady. Był po prostu wśród nas, jako jeden z nas. Nie obnosił się ze swoją biskupią godnością.
Szedł za piękną augustiańską tradycją. Znam współbraci, którzy zostawali biskupami, a na emeryturze zdejmowali pierścień, pastorał zawieszali w swoim pokoju jako ładną pamiątkę i wracali do zwyczajnego życia w klasztorze. Znowu stawali się zwykłymi mnichami – funkcja, którą wcześniej pełnili, nic a nic ich nie zmieniła. Zakładam, że o. Robert, gdyby nie został papieżem i w spokoju doczekał biskupiej emerytury, postąpiłby podobnie.
Pamiętaj, że przez ostatnie dwa lata był prefektem Dykasterii do spraw Biskupów, czyli kimś odpowiedzialnym za biskupie nominacje. Wydaje mi się, że z tym będzie się wiązało jedno z głównych zadań jego pontyfikatu w najbliższych latach. Mam na myśli zaproszenie całego Kościoła do tego, by przemyślał, na czym polega dziś rola biskupa i episkopatów. Jak powinien być sprawowany ten urząd.

W swoim pierwszym przemówieniu na balkonie bazyliki św. Piotra Leon zacytował św. Augustyna: „Z wami jestem chrześcijaninem, dla was jestem biskupem”.
Uwielbiam ten cytat! Wiesz, jak brzmi jego dalsza część? „To pierwsze jest dla mnie tytułem chluby, to drugie – powodem służby”. Augustyn dodaje jeszcze: „to jest moje pragnienie, moja chluba i bogactwo”. Godność ludzka i godność chrześcijanina przewyższają godność biskupią. Ona stanowi wezwanie do tego, by służyć innym. Zresztą podobne zdanie jest w naszej zakonnej regule: „Przełożony, ze względu na pozycję, jaką zajmuje, niech stoi ponad wami, lecz ze względu na bojaźń Bożą niech leży u waszych stóp”.
Mało kto wie, że o. Robert Prevost pisał na ten temat doktorat. W 1987 roku przedłożył go na Uniwersytecie Angelicum. Temat brzmiał: „Urząd i autorytet lokalnego przeora w Zakonie św. Augustyna”.
Do jakich wniosków tam doszedł?
Że przywództwo ma charakteryzować się słuchaniem, dialogiem, współodpowiedzialnością. Procesy decyzyjne powinny odbywać się w dialogu, ale w ramach uregulowanych form i odpowiedzialności. Zdaniem o. Prevosta urząd przełożonego polega na posłuszeństwie Bogu i uważnym rozeznawaniu Jego woli – zawsze w porozumieniu ze wspólnotą. Jedna z głównych konkluzji pracy: autorytet w Kościele nie sprowadza się do dominacji czy kontroli, ale do służby i komunii.
„Nie wolno nam [biskupom] ulegać pokusie życia w izolacji, zamkniętego w pałacu, wypełnionego określonym statusem społecznym czy określonym statusem w Kościele. I nie wolno nam chować się za pojęciem autorytetu, które dziś nie ma już sensu. Autorytet, który mamy, to służba” – mówił Robert Prevost w maju 2023 roku, tuż po nominacji na prefekta dykasterii.
W innej wypowiedzi tłumaczył, że biskup, owszem, powinien umieć zarządzać swoją diecezją czy zgrabnie się wysławiać, przede wszystkim jednak musi być pasterzem znającym zapach owiec, czyli żyjącym blisko ludzi, właściwie wśród nich. Poza tym – kontynuował przyszły papież – biskup powinien być osobą, dzięki której ludzie zainteresują się Jezusem. No i ma umieć słuchać.
W tekście przygotowanym dla „Więzi” zaraz po wyborze twojego współbrata na papieża pisałeś, że „jest on słuchem”.
Tak, słynął w zakonie z umiejętności słuchania innych. Miał do tego anielską wręcz cierpliwość. Jeśli ktoś z nas potrzebował długiej rozmowy, wsparcia, on zawsze był dostępny.
Zresztą to człowiek, który się nie wywyższa. Nigdy nie widziałem, by w refektarzu zostawił po sobie brudny talerz…
A to taka wielka rzecz?
Mieszkałem w różnych klasztorach, spotykałem wielu kościelnych przełożonych i nie jest to, niestety, standard.
Poza tym Leon ma naturę demokraty. Wie, że ludzie sami muszą dojść do porozumienia i ułożyć sobie plan działania. Gdyby im go narzucić z góry, nie byłoby efektu. W praktyce wyglądało to tak: jako generał mógł mianować przełożonego każdej augustiańskiej wspólnoty, klasztoru bądź parafii. Nigdy jednak nie przywoził człowieka w walizce. Uparcie uważał, że głos braci nie jest tylko i wyłącznie głosem doradczym – że pozostaje decydujący. Na zasadzie: głosujecie i wybieracie tego człowieka na swojego przełożonego, ja później jedynie zatwierdzam wasz wybór. Czasem jednak, gdy bracia nie potrafili dojść do jednomyślności, podejmował wiążącą decyzję.
Ciekawe, może dzięki takiemu sposobowi zarządzania zakonem szybko stał się zwolennikiem synodalności w Kościele?
Papież po prostu wie, że dla synodalności, czyli wzajemnego słuchania siebie, nie ma w Kościele alternatywy. Można oczywiście tęsknić za sztywną hierarchicznością i jednoznacznym rozstrzyganiem wszelkich wątpliwości, ale ten model wydaje się już dziś nieaktualny, a także niemożliwy do realizacji. Ludzie chcą być wysłuchani, chcą, by przedstawiciele instytucji wzięli pod uwagę ich oczekiwania i marzenia o Kościele. Leon będzie szedł drogą synodalności, z całą pewnością.
*tekst pochodzi z książki:
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |