O. Kazimierz Łabiński OMI: świadek dwóch totalitaryzmów
Ojciec Kazimierz Józef Łabiński – oblat żyjący w XX wieku – doświadczył na sobie zła dwóch totalitarnych reżimów, które wpisały się tak tragicznie w historię Polski. Jak czytamy na portalu oblaci.pl, jego sylwetka warta jest przypomnienia z kilku powodów.
W różnych okolicznościach historycznych dość istotnie oddziaływał na otoczenie i wpisał się w historię regionalną zachodniej Wielkopolski, środkowego Nadodrza, Górnego Śląska, wreszcie i Kujaw. Jako człowiek działający w różnych kontekstach czasoprzestrzennych skupia na sobie ostatnio coraz silniej uwagę historyków. Szkic ten będzie prezentacją jego życiorysu. W tym roku minęła 110. rocznica urodzenia tegoż duchownego i 25 lat od jego śmieci. Warto barwne koleje życia o. Łabińskiego przybliżyć szerszej grupie odbiorców, pod wieloma względami był to bowiem człowiek nietuzinkowy.
Heroiczna młodość
Duchowny urodził się 25 lutego 1914 r. we wsi Stare Drzewce w rodzinie chłopskiej. Jego ojciec zmarł na tyfus na początku I wojny światowej, wychowywali go matka, która zawarła kolejny związek, mając późniejsze dzieci, i dziadek, powstaniec wielkopolski. Ponieważ Stare Drzewce znalazły się w granicach Republiki Weimarskiej, żyjąca tradycją patriotyczną rodzina przeprowadziła się do wielkopolskiego Borgowa leżącego w granicach II Rzeczypospolitej.
Kazimierz Łabiński ukształtowany został przez polską szkołę, tak zwaną II kumulację romantyczną w XX wieku (czasy międzywojnia), należał do pokolenia Kolumbów. Przeszedł kolejne szczeble edukacyjne, przy czym dość wcześnie jako młody nastolatek wstąpił do Niższego Seminarium Duchownego Misjonarz Oblatów w Krobi. 18 czerwca 1939 r. po ukończeniu Wyższego Seminarium Duchownego w Obrze biskup poznański Walenty Dymek udzielił mu święceń kapłańskich. Równolegle do edukacji wczesnoszkolnej i zakonnej działał w harcerstwie i etos harcerski cenił przez całe życie. Chciał zaangażować się w duszpasterstwie młodzieżowym i zamierzał podjąć dalsze studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, ale wojna to uniemożliwiła.
Podczas wojny był aktywny jako kaznodzieja, od jesieni 1941 r. za działalność patriotyczną i samo bycie polskim duchownym ścigany był listem gończym przez gestapo, groziło mu aresztowanie i zsyłka do obozu w przypadku zatrzymania. Działał duszpastersko w zachodniej Wielkopolsce. Ale oblat szedł jeszcze dalej – zaangażował się czynnie w ruchu oporu. Ponieważ w Wielkopolsce bardzo żywotne były wpływy endeckie, wiosną 1943 wstąpił do Straży Porządkowej (podstruktury Narodowej Organizacji Wojskowej) i stał na czele struktur tej organizacji w Kościanie. Po scaleniu zaś NOW z Armią Krajową został dowódcą obwodu kościańskiego AK. Nosił pseudonimy („Grzegorz”, „Inspektor”, „Piekarz”, „Kmieć”). Jak pisze Edmund Mikołajczak, duchowny nie tylko był kapelanem podziemia, ale wręcz stał na czele tamtejszych struktur wojskowych (mógł udzielać awansu aż do stopnia majora). Ukrywał się w lasach, organizował pomoc dla cywili, kontaktował się z innymi organizacjami konspiracyjnymi i Państwem Podziemnym, organizował wsparcie dla ofiar obozów, przesiedleńców, ułatwiał przerzucanie osób zagrożonych konspiracją na Zachód, pomagał w przechwytywaniu zrzutów lotniczych czy w ukrywaniu się zestrzelonych nad Warthegau pilotów alianckich. Pod koniec wojny poświęcił się też współtworzeniu partyzantki na ziemi kościańskiej.
Wojna była dlań doświadczeniem generacyjnym. Doświadczenie to utrwalał w swojej poezji. W niewydanym zbiorze pt. „Niebezpieczne drogi” znajduje się wiersz „Roztrącone liście”:
„Wbrew prawom okupanta,
musimy mieć broń.
Zakopana nie czeka w środku gęstwiny.
Dookoła chłopców czupryny
troską poorana młodych skroń.
Do fortów zabrali łączniczki – dziewczyny
Traugutki, Władzie, Martyny.
nikt nie wie, czy wrócą,
czy z nami znów się pokłócą
i chłopców serca zasmucą”.
Wiarę w ideały podziemia poświadcza i inny wiersz: „Przed nami jeden cel”, też ze zbioru „Niebezpieczne drogi”:
„Wszystkie drogi,
czy proste, jak lot kuli,
czy krzywe, jak huk armat,
po piaskach leśnych duktów,
czy po błotach trzęsawisk,
do wiosek i miast
mają jeden cel
uratować wolność, odzyskać Polskę,
naród uczynić zwartym,
pracowitym,
wykształconym
nowoczesnym społeczeństwem,
żyjącym na fundamencie domu
sprawiedliwego prawa”.
Poezję niepodległościową będzie ojciec Łabiński tworzył przez całe życie, a po przemianach 1989 r. zaangażuje się w strukturach Światowego Związku Żołnierzy AK. Wojna była niewątpliwie czasem heroicznym w jego życiu. Konspiracja w Warthegau okazała się znacznie bardziej niebezpieczna niż w Generalnej Guberni, była ryzykowna, bezwzględnie zwalczana, okrutnie represjonowana. Współcześnie o jakościowym innym wymiarze okupacji na ziemiach wcielonych do Rzeszy pisze historyk Andrzej Chwalba. Bycie księdzem dodatkowo wzmagało ryzyko, gdyż w Warthegau planowano polskie duchowieństwo unicestwić (mordując czy kierując do obozów, zwłaszcza do Dachau). Od Kraju Warty tylko Okręg Rzeszy Gdańsk – Prusy Zachodnie miał procentowo większą liczbę zgładzonych duchownych. Ksiądz wielkopolski to inteligent, na tym obszarze też społecznik, działacz spółdzielczy i oświatowy, dobrze wykształcony lider i patriota zarazem – stąd Niemcy nienawidzili polskiego duchowieństwa. Dodatkowo oblat nie tylko sprawował w ukryciu swe czynności kapłańskie, niosąc tym samym nadzieję czy krzewiąc patriotyzm, ale wręcz stał się przywódcą podziemia i czołowym współtwórcą partyzantki w zachodniej Wielkopolsce.
Działalność w czasie komunizmu
Zimą 1945 r. wojska radzieckie zajęły Wielkopolskę. Zaczęto sobie zadawać pytanie, czy to jest wyzwolenie, czy kolejna okupacja sowiecka. Oblat był świadkiem gwałtów na polskiej ludności cywilnej czy rozstrzeliwania niemieckich żołnierzy. Pomimo ogromu zła ze strony nazistów współczuł i zapamięta egzekucję żołnierzy Wermachtu, którzy złożyli broń pod jego namową (przekonał ich by poddali się Rosjanom). Rozstrzelano ich, co podkreślał duchowny potem w swoich wspomnieniach i w przejmującej poezji, pod kościołem w Starym Białczu.
Rozpoczął się nowy etap. W obliczu braku księży, którzy jeszcze nie wrócili z Dachau ojciec Łabiński podjął pracę stałą w pięciu parafiach, pełniąc obowiązki proboszcza i kilka dodatkowych kościołów administrując czasowo. Ale przełomem było zaangażowanie i skierowanie przez oblatów duchownego na zachód, do tworzącego się Kościoła na Ziemiach Odzyskanych. Duchowny przez rok (1946-1947) był proboszczem wielkiej gorzowskiej parafii pw. Chrystusa Króla, ale z samym Gorzowem Wielkopolskim zwiąże się aż do 1959 roku. W tym okresie będzie prowadził katechizację, działalność przykościelną, harcerską, edukacyjną, artystyczną, sportową. Oczywiście narazi się komunistom, ale zapamiętany zostanie jako człowiek modlitwy, który prosił o modły wiernych, kiedy był wzywany na przesłuchania przez komunistyczny aparat represji. Działalność i skala organizacji: czy to wycieczek, czy kursów w celu nabycia zawodu – przekwalifikowania, czy pielgrzymek, czy przedstawiań, czy opieki nad dziećmi i młodzieżą, była ogromna. Ludziom, którzy przybyli głównie z Kresów Wschodnich duchowny ten niósł nadzieję, rozmawiał z nimi, pokazywał, że w nowych warunkach są inne cele, wyzwania, podniety, że należy nie tylko rozpaczać, ale działać. To była jego praca organiczna.
W latach 1946-1953 oblat był redaktorem „Tygodnika Katolickiego”, najbardziej poczytnego pisma religijnego na Ziemiach Odzyskanych. Sam pod pseudonimami: „Świetliński”, „Pejczyk”, „Grzegorz”, „Szeler”, co podaje ksiądz Robert Romuald Kufel, napisał blisko 400 artykułów. W czasopiśmie publikowały czołowe postaci kultury religijnej i zarazem znamienitości świata sztuki, nauki, m.in. ks. Jan Piwowarczyk, ks. Zygmunt Kaczyński, ks. Jan Zieja, Antoni Gołubiew, Wojciech Żukrowski, Paweł Jasienica, Kazimiera Iłłakowiczówna, Zygmunt Wojciechowski, Zofia Kossak, Jerzy Zawieyski. Choć czasopismo to miało poparcie prymasa Stefana Wyszyńskiego, to po licznych ingerencjach cenzury zmuszono redakcję do zaprzestania działalności.
Ojciec Łabiński działał również bezpośrednio na rzecz kurii gorzowskiej. W 1946 r. został członkiem Komisji dla Ziemi Lubuskiej przy Wojewódzkiej Radzie Kultury i Sztuki w Poznaniu. W kurii odpowiadał głównie za sprawy młodzieżowe i szybko awansował, zostając dyrektorem Wydziału Duszpasterskiego (od 1950 r.) a następnie Wydziału Nauki Katolickiej. Wydawał periodyki kurii: w latach 1951-1952 „Zarządzenia Kurii Gorzowskiej”, wreszcie w latach 1957-1959 „Gorzowskie Wiadomości Kościelne”. W tym czasie brany był pod uwagę jako ewentualny przyszły biskup gorzowski. Za kolportaż materiałów katechizacyjnych, jak pisze Marian Przybylski, musiał jednakże przejść w 1958 r. aresztowanie i uciążliwe postępowanie sądowe, a komuniści w końcu wymusili opuszczenie przezeń Gorzowa Wielkopolskiego w Wigilię 1959 r.
Prowincjał oblatów skierował go, jako mającego pełnić obowiązki proboszcza, do Lublińca Śląskiego, gdzie ojciec Łabiński posługiwał do 1963 r. Znowu naraził się komunistom swą pracą z młodzieżą. Potem krótko gościł w Wielkiej Brytanii, Belgii i Francji. W Anglii poważnie podpadł władzy ludowej, gdyż jego nauki i kazania wyemitowano na falach Radia Wolna Europa.
W 1964 r. został proboszczem parafii w Markowicach na Kujawach, ważnym sanktuarium maryjnym, choć w istocie małej podinowrocławkiej wiosce, z którą związał się już na resztę życia. Związał się z wioską, ale przede wszystkim jej mieszkańcami i tak samo oni mocno związali się z nim. Tutaj we współpracy z Prymasem Tysiąclecia i przy wsparciu prowincji oblatów przygotowywał koronację cudownej gotyckiej figury Maryi z Dziecięciem. Prymas dokonał koronacji 27 czerwca 1965 r. Były to Dni Maryjne, uroczystości bardzo rozbudowane, a w wydarzeniu tym uczestniczyło wiele osób – około 30 tysięcy wiernych. To największe wydarzenie religijne na Kujawach Zachodnich w Polsce Ludowej (najbardziej liczne i wspominane latami).
W Markowicach oblat również działał, organizując zajęcia dla dzieci i młodzieży. Został zapamiętany jako pobożny kapłan. Z jego parafii było kilka powołań kapłańskich. Młodzież uczył języków obcych, sam był wszak poliglotą. Wpływał na to, że niektórzy jego uczniowie potem podjęli studia i zrobili kariery. Organizował też wycieczki, pielgrzymki, przedstawienia teatralne, zabawy dla dzieci. W latach 80. znowu naraził się komunistom, inicjując prężnie działający w Markowicach ruch oazowy, dużo pisał, tworzył też filmy krótkometrażowe. Przyczynił się do upamiętnienia kujawskich bohaterów (przy czym nie tylko Polaków ale też związanych z regionem Niemców, zwłaszcza Ulricha von Wilamowitz-Moellendorffa – „księcia filologów”, najważniejszego interpretatora antycznej myśli helleńskiej na przełomie XIX i XX w.). Organizował też odpusty w markowickim sanktuarium, pomagał w działalności tamtejszego Niższego Seminarium Duchownego Misjonarzy Oblatów, w którym był spowiednikiem. Doprowadził do remontu miejscowej świątyni, przy której umieścił „skansen” dokumentujący kujawskich bohaterów. Wydawał wówczas też poezję religijną, a jego bliskim współpracownikiem, pomocnikiem w działaniach kommemoracyjnych był historyk i regionalista Edmund Mikołajczak. Oblat miał swój udział w upamiętnianiu związanych z Markowicami oblatów-męczenników II wojny światowej: Mariana Wyduby OMI i błogosławionego Józefa Cebuli OMI. Po przejściu na emeryturę w 1990 r. cały czas był aktywny, szczególnie dla społeczności markowickiej. Zmarł 27 czerwca 1999 r., kilka dni po tym jak obchodził 60-lecie kapłaństwa i dokładnie w rocznicę koronacji Matki Boskiej Markowickiej.
Ojciec Łabiński był człowiekiem formacji międzywojennej, przez większość życia zmagał się z dwoma totalitarnymi porządkami, których doświadczyło jego pokolenie. Pod pewnymi względami to bohater, żyjący w różnych środowiskach i animujący życie nie tylko religijne, ale szerzej – kulturowe. Społecznik i patriota, kaznodzieja i poeta, harcerz i żołnierz podziemia, duchowny wielkopolski nawiązujący do lokalnej tradycji pracy organicznej, ale również oblat, który kroczył przez świat, mając zawieszony „oblacki krzyż” i kierujący się ideałami misji.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |