Pamięć – tak, wypaczenia – nie. O Żołnierzach Wyklętych.
Oby więcej takich historyków, którzy po pierwsze potrafią w przejrzysty sposobów objaśnić trudną, zawiłą, wielowątkową historię, i którzy (po drugie) nie stają wyłącznie po jednej stronie sporu politycznego.
Przykładem takiego historyka jest Piotr Zychowicz. Po obchodach Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych (w stolicy obchodzonego w atmosferze policyjnej, z demonstracjami dwóch wrogich sobie obozów) był gościem Radia Zet. Rozmawiał z nim Konrad Piasecki, także historyk. Zychowicz napisał książkę „Skazy na pancerzach: czarne karty epopei Żołnierzy Wyklętych”. I już sam tytuł recenzuje to, co i w jaki sposób o Wyklętych myśli Zychowicz. Warto jednak zagłębić się w to, co ma do powiedzenia.
Westernowa historia z patriotyczną gumką
Zychowicz ani nie gloryfikuje, ani nie przekreśla Wyklętych, ale rozumie obie strony sporu, które takie uczucia wobec żołnierzy antykomunistycznego podziemia mają. – Duma z dokonań zdecydowanej większości Żołnierzy Wyklętych nie może oznaczać, że w imię pięknej legendy będzie się wycierać patriotyczną gumką-myszką te epizody, które są niewygodne i nie pasują do upudrowanej wizji dziejów. Próbuje się historię wypreparować ze wszystkich bardzo kontrowersyjnych spraw. To prowadzi do poważnych konfliktów pamięci np. między Polakami a Białorusinami – mówił na antenie i dodał: – Żołnierze Wyklęci to modelowy przykład, że naszą historię pisze się w stylu westernowym — występują albo jako dobrzy kowboje albo źli Indianie”.
Różne odcienie szarości
Zychowicz podkreślał kilka razy, że ludzkie życiorysy są w przeważającej większości zbyt skomplikowane, mają zbyt wiele barw i nie powinno się ich przycinać do ciasnych ram polityki historycznej. Tak jak życie często nie jest czarno-białe tylko szare, tak sama szarość ma wiele odcieni. Historyk młodego pokolenia (który też do młodego pokolenia łatwo i skutecznie trafia) zdaje się mówić, że już samo połączenie historii i polityki z góry skazane jest na porażkę. W dodatku złe skutki tego łączenia dotykają w przeważającej mierze właśnie historii.
Historia – i to już moje skromne zdanie – dotyka najczęściej niejednego narodu, obywateli nie tylko jednego państwa. Szczególnie gdy mówimy o czasie wojny, zniewolenia. Ludzie stają wtedy przed bardzo trudnymi decyzjami, rodziny, znajomi bywają dzieleni przez zbrodnicze systemy totalitarne. Wszystko jest wtedy o wiele trudniejsze i bardziej skomplikowane. Oczywiście każde państwo, każdy naród dba o to, by istotne z jego punktu widzenia fakty historyczne nie były przemilczane czy przeinaczone. Jednak wszystkim nam – ludziom, sąsiadom – powinno zależeć na tym, by historia (także trudna) była wspólna. Przecież jest ona nauczycielką życia, z historii mamy wyciągać wnioski na temat błędów, których powinniśmy unikać w przyszłości. Co nam po tej naszej wersji historii, jeśli tylko my będziemy jej „wyznawcami” i odbiorcami? Na Podlasiu czczony jest Romuald Adam Rajs, ps. Bury, który będąc jednocześnie dobrym i skutecznym oficerem, odpowiedzialny był również za szereg zbrodni przeciwko ludności cywilnej (m.in. za mord w Puchałach Starych i Zaleszanach). Dla części wtedy żyjących był więc oprawcą, ucieleśnieniem zła. Historyczna pamięć nie powinna pod żadnym pozorem lekceważyć uczuć tych ludzi i nie wspominać o tych bezspornych faktach.
Historia na ulicach
Wracając do Zychowicza… W rozmowie w Radiu Zet podkreślił, że kult Żołnierzy Wyklętych jest również jego kultem. – Jestem dumny z tych chłopaków, którzy bili się o słuszną sprawę – wolność osobistą jednostki, niepodległość RP – ocenił. Gdy został zapytany o to, w jakiej demonstracji wziąłby udział: czy prawicowej czczącej pamięć Wyklętych, czy tej, której uczestnicy palli znicze ich ofiarom, odparł: – Tutaj mam akurat komfortową sytuację, ponieważ jestem w ogóle przeciwnikiem tego typu przenoszenia dyskusji historycznych na ulicę.
Konrad Piasecki: Gdy lewica oponująca przeciwko kultowi Żołnierzy Wyklętych mówi twierdzi, pisze: „Za plecami Pileckiego i innych bohaterów podziemia przemyca się kult kolaborantów i ludobójców. Gwałty, czystki etniczne, mordy na dzieciach – to nie jest żadne bohaterstwo”. Pan się pod tym podpisuje czy pan z tym walczy?Piotr Zychowicz: Ja niestety dostrzegam po lewej stronie tej debaty próbę powtórzenia tego… Przepraszam, jeśli kogoś urażę, ale troszeczkę są to podobne metody, które stosowano w PRL-u. Przez pryzmat kilku drastycznych przypadków, o których piszę w tej książce, uważam, że trzeba o tym mówić wprost – próbuje się rzutować te historie pożałowania godne, czyli zbrodnie wojenne na cały ruch i na całe podziemie niepodległościowe. Ja tymczasem pokazuję, że nie ma czegoś takiego jak kolektywna wina. Jest tylko wina indywidualna. (fragment „Gościa Radia Zet”, 2.03.2018)
Po pierwsze – uczciwa konfrontacja z przeszłością
Zychowicz podkreślił, że odmowa przez część środowisk, głównie nacjonalistycznych, uczciwego skonfrontowania się z tym, co się stało, i powiedzenia tak, jak było, to znaczy: „Było 120 tysięcy chłopaków w konspiracji, zdecydowana większość z nich była wspaniała, nie ma krwi niewinnej na rękach, ale również były takie przypadki. My o tym potrafimy mówić uczciwie, że czasami przelewano krew cywilną”, powoduje, że co roku pojawia się fałszywa nuta, próba wypreparowania historii ze wszystkich bardzo kontrowersyjnych spraw, a to oczywiście prowadzi do poważnych konfliktów o pamięć, chociażby między Polakami a Białorusinami, jak w Hajnówce na Podlasiu. Zychowicz tego nie powiedział, ale my przecież powinniśmy sobie to przy tej okazji dopowiedzieć, że na uczciwym przedstawianiu historii powinno zależeć także (przede wszystkim!) tym, którzy deklarują wiarę chrześcijańską. Budowanie przyszłości na fundamencie zakłamania i manipulacji to nie jest droga człowieka wiary!
I teraz najważniejszy – moim zdaniem – fragment wywiadu, oddający istotę sprawy, którą powinni znać wszyscy podejmujący dyskusję wokół Żołnierzy Wyklętych:
Piasecki: Najważniejsze pytanie tej debaty i tego sporu to jest pytanie, na ile te czyny zbrodnicze, opisywane również w pańskiej książce, kładą się cieniem na całej legendzie Żołnierzy Wyklętych, na ile one tę legendę unieważniają?
Zychowicz: Moim zdaniem nie unieważniają.
Piasecki: Ale cieniem się kładą?
Zychowicz: To jest margines. Cieniem się kładzie odmowa powiedzenia, jak było w rzeczywistości, przez część środowisk, ponieważ uważam, że z tym trzeba się po prostu skonfrontować. To naprawdę nie jest tak, że ze wszystkich formacji na świecie tylko i wyłącznie Żołnierze Wyklęci dokonali takich rzeczy. To jest wojna. Swoje czarne karty ma armia amerykańska, brytyjska, francuska, Wojsko Polskie, nawet AK. Trzeba mówić prawdę o tej historii, a nie próbować ją opakować w jakiś taki jasełkowy klimat. (fragment „Gościa Radia Zet”, 2.03.2018)
I bohaterowie miewają rysy
Zychowicz zobrazował tę trudną historię na przykładzie majora kawalerii Wojska Polskiego i Armii Krajowej Zygmunta Edwarda Szendzielarza, ps. Łupaszko. Jak zaznaczył, każdego człowieka „trzeba pokazywać w całości”. Jest czarna i biała legenda Łupaszki. Zwolennicy tej pierwszej przedstawiają go tylko przez pryzmat zbrodni w Dubinkach i szeregu innych pacyfikacji litewskich miejscowości, do których doszło w czerwcu 1944 r. Jego tam nie było. Okrucieństw dokonali jednak jego żołnierze z 5. Wileńskiej Brygady AK. Był to odwet, co jest bardzo ważne, za masakrę polskiej ludności w miejscowości Glinciszki. Przeciwnicy kultu Łupaszki mówią: „to jest ludobójca, to jest morderca z Dubinek i to on podjął tę decyzję”. – Ja się absolutnie sprzeciwiam takiemu podejściu, ale również uważam, że pokazywanie Łupaszki tylko przez pryzmat jego zacnych i olbrzymich zasług dla RP to też nie jest pełnym obrazem tego żołnierza – tłumaczył historyk.
Ludzie nie są wyłącznie dobrzy i wyłącznie źli – skonstatował Zychowicz. I to jednocześnie i bolesna prawda i słowa nadziei. Powinniśmy o tym pamiętać, gdy chcemy wspominać dzieje Żołnierzy Wyklętych.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |