Po co komu św. Tomasz z Akwinu? [ROZMOWA]
O pracy z dziełami św. Tomasza, ich aktualności i znaczeniu nie tylko dla intelektualistów z Elizą Litak, doktorem socjologii i pracownikiem Instytutu Tomistycznego, rozmawia Beata Legutko.
28 stycznia Kościół wspomina św. Tomasza z Akwinu. W zakonie dominikańskim to święto, a w niektórych miejscach – jak np. na terenie dominikańskiego klasztoru w Rzymie, na którym znajduje się uczelnia Angelicum – nawet uroczystość. Święty Tomasz był dominikaninem i wybitnym filozofem i teologiem, jest też doktorem Kościoła. Zostawił po sobie mnóstwo prac, z których część została przetłumaczona na język polski. On sam, już pod koniec życia, po – jak mówi tradycja – mistycznym doświadczeniu Boga, miał stwierdzić, że wszystko, co napisał warte jest tyle, co słoma. Sam Jezus miał mu powiedzieć: „Dobrze o mnie napisałeś, Tomaszu” i potem: „Czego chcesz w zamian?”. „Tylko Ciebie” – miał odpowiedzieć zakonnik.
Beata Legutko: Pracuje Pani w Instytucie Tomistycznym – co to właściwie jest za miejsce?
Eliza Litak: – Jest to placówka naukowa założona w 1958 r. przez ojców dominikanów i prowadzona przez nich nieprzerwanie do dziś. Działa przy klasztorze dominikańskim w Warszawie na Służewie.
>>> Św. Tomasz z Akwinu inspiracja dla Kościoła jutra
Na czym polega Pani praca?
– Zajmuję się wieloma rzeczami: od prowadzenia sekretariatu po działalność wydawniczą i naukowe opracowywanie tekstów. Zasadniczo pomagam pracującym w Instytucie ojcom dominikanom, których jest obecnie sześciu, w realizacji misji Instytutu.
Czym zajmuje się Instytut?
– Główny profil działalności Instytutu zmieniał się przez lata, zależnie od tego, co akurat było potrzebne w życiu Kościoła, w polskiej teologii czy w ogóle nauce. Nie zmieniało się to, że przez cały czas miał być miejscem pogłębionej, spokojnej pracy badawczej – nakierowanej nie tyle na natychmiastowe efekty, ale na zapełnianie bardziej zasadniczych braków.
Instytut został powołany z inicjatywy kardynała Stefana Wyszyńskiego w odpowiedzi na sytuację, w jakiej znajdował się Kościół – i teologia – w powojennej Polsce. Wskutek wojny kadra naukowa doznała ogromnych strat, księgozbiory zniszczono, projekty badawcze zarzucono. Do tego nasz kraj znalazł się za „żelazną kurtyną”, przez co straciliśmy swobodny dostęp do tego, co działo się w Kościele powszechnym na Zachodzie. A był to tam przecież czas wielkich przemian i nowych ruchów intelektualnych. Stąd wziął się pomysł powołania Instytutu Tomistycznego, który miał właśnie – mimo ograniczeń – śledzić to, co działo się w teologii po obu stronach „żelaznej kurtyny” i udostępniać to jak najszerszemu gronu zainteresowanych w Polsce. Otrzymał też zadanie prowadzenia własnych badań.
Jak wyglądały te pierwsze lata działania Instytutu?
– W praktyce wyglądało to tak, że rozmaitymi (oficjalnymi i nieoficjalnymi) kanałami Instytut pozyskiwał książki i artykuły z zagranicy, a następnie kilkadziesiąt osób – głównie świeckich kobiet oraz zakonnic – przygotowywało streszczenia tych wszystkich prac i opracowywało ich katalog, tak aby ktoś zainteresowany łatwo mógł znaleźć potrzebne mu treści. Ojcowie pracujący w Instytucie dokładnie analizowali zagadnienia, które wyłaniały się jako najważniejsze, a następnie dzielili się wnioskami choćby z polskim Episkopatem, dla którego przygotowywali ekspertyzy naukowe. Była to niezwykle żmudna praca i kardynał Wyszyński na spotkaniach z członkami Instytutu nieraz przyznawał się do swej niecierpliwości, że chciałby widzieć owoce „już teraz”, „zaraz”. Rozumiał jednak, jak czasochłonne było to przedsięwzięcie. Zresztą, owoce w końcu się pojawiały, i to obficie. Ojcowie z Instytutu między innymi pomagali polskiej delegacji w przygotowaniach do soboru watykańskiego II, zaś następnie brali udział w upowszechnianiu w Polsce wiedzy o tym, co na soborze się wydarzyło.
A kolejne lata?
– Z kolei od końca lat siedemdziesiątych Instytut bardziej zaangażował się w badania nad teologicznym dorobkiem polskiego średniowiecza. W tamtym czasie tego typu prace nie były mile widziane w państwowych instytucjach (na przykład na uniwersytetach czy w PAN-ie), a więc zajmujący się tym badacze potrzebowali środowiska, w którym mogliby znaleźć wsparcie w swych przedsięwzięciach. Takie środowisko stworzył dla nich właśnie Instytut.
Po upadku komunizmu Instytut mógł bardziej skoncentrować się na własnych projektach. Obecnie prowadzi działalność wydawniczą, publikuje czasopismo naukowe „Przegląd Tomistyczny”, prowadzi specjalizację z myśli św. Tomasza z Akwinu na studiach licencjackich i doktoranckich na Akademii Katolickiej w Warszawie, opiekuje się Studium Domincanum, czyli filozoficzno-teologiczną szkołą dla świeckich, organizuje wykłady otwarte. Ale zdecydowanie najważniejszym przedsięwzięciem jest teraz wydawanie – wraz z Fundacją Pro Futuro Theologiae oraz Wydawnictwem W drodze – serii „Dzieła wszystkie św. Tomasza z Akwinu”, w której planujemy opublikować przekłady wszystkich autentycznych dzieł Tomasza.
Które dzieła św. Tomasza z Akwinu i kiedy zostały już przetłumaczone na język polski?
– Zasadniczo przekłady dzieł Tomasza na polski powstawały w XX w. i na początku XXI w. Istnieje polskie tłumaczenie całości pracy najbardziej z Akwinatą kojarzonej, mianowicie Summy teologii – chodzi mianowicie o tak zwane „wydanie londyńskie” (gdyż opublikowane w Londynie), przygotowywane przez szereg polskich tłumaczy od lat sześćdziesiątych do osiemdziesiątych XX w. Są też późniejsze tłumaczenia fragmentów Summy (zwłaszcza jej pierwszej części), opublikowane w ostatnich dwudziestu latach. Mamy też przekład innego ważnego dzieła Tomaszowego, Summy contra gentiles, z lat 2003–2009. Istnieją polskie przekłady szeregu drobnych prac Tomasza (tak zwanych opusculów, czyli dosłownie „małych dzieł”), powstałe w drugiej połowie XX wieku. Przekładano też wybrane kwestie dyskutowane, w tym zwłaszcza Kwestie o mocy Boga czy Kwestie o prawdzie. W ostatnich latach Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu publikuje Tomaszowe komentarze do listów św. Pawła.
To nie tak mało…
– Choć z tego, co mówię, mogłoby się wydawać, że tych przekładów jest dużo, zdecydowana większość prac Tomaszowych wciąż nie jest dostępna po polsku. Nie ma polskiego przekładu choćby dzieła uznawanego za jedno z najważniejszych, mianowicie Komentarza do Sentencji Piotra Lombarda, dającego niezrównany wgląd w umysłowość średniowiecza. Nie przełożono prawie żadnego komentarza Tomasza do dzieł Arystotelesa – a takich komentarzy jest aż dwanaście (do wszystkich ważniejszych prac Arystotelesa) i są one znakomitym przykładem łączenia myśli średniowiecznej ze starożytną. Nieprzełożona pozostaje zdecydowana większość komentarzy biblijnych (Tomasz komentował zarówno Stary, jak i Nowy Testament), mających ogromną wartość nie tylko naukową, ale też duszpasterską. Już udało nam się niektóre z luk zapełnić: opublikowaliśmy już dwanaście tomów, w tym pierwszy polski przekład Kwestii quodlibetalnych, będących trochę średniowiecznym Googlem teologicznym – jest to zbiór odpowiedzi na dowolne pytania zadawane Tomaszowi podczas publicznych dysput. Udało nam się też wydać, jako pierwszym w Polsce, Komentarz do Polityki, a także Komentarz do Etyki. Dużo jednak ciągle przed nami – dość powiedzieć, że całość ma liczyć 70 tomów. Ale nie chodzi tylko o tłumaczenia dzieł niedostępnych dotąd po polsku. Niektóre z już istniejących przekładów wymagają po prostu zastąpienia. Mam tu na myśli zwłaszcza „londyński” przekład Summy teologii – przedsięwzięcie to było ogromnym osiągnięciem, lecz ze względu na rozmaite ograniczenia tłumaczenie jest obarczone wieloma błędami. Ponadto jego język jest niezwykle hermetyczny, miejscami nieomal niezrozumiały. Myślę, że to też przyczynia się do postrzegania Tomasza jako kogoś zupełnie obcego naszej umysłowości.
Jednak są ludzie, których ta tematyka interesuje, a ewentualne wątpliwości „po co to wszystko” nie bardzo mają podstawy?
– Szczerze mówiąc, pytania typu: „Po co komu św. Tomasz” wydają mi się specyficzne dla Polski. Nie jestem pewna, z czego to wynika. Czy z tego, że w języku polskim jego dorobek był jak dotąd dostępny fragmentarycznie, przez co nie zdajemy sobie sprawy z faktycznej rozległości myśli Tomasza i jego dokonań? Czy z jakichś naszych podświadomych kompleksów? Być może Tomasza kojarzymy ze „sztywnym”, „kościółkowym” myśleniem i obawiamy się, że inni nie będą nas traktować poważnie, jeśli będziemy zajmować się pracami Akwinaty? Mam wrażenie, że w powszechnej świadomości Tomasz jest zaszufladkowany jako ktoś od hermetycznych, nieaktualnych problemów teologicznych, ewentualnie od podtrzymywania katolickiej ortodoksji. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak życiowymi zagadnieniami się zajmował oraz że był nie tylko teologiem, ale też filozofem oraz kimś dociekającym ogólnie prawdy o Bogu, życiu i świecie. Ale, jak mówię, wydaje mi się to charakterystyczne dla Polski. Na Zachodzie takich wątpliwości raczej nie mają. Nie ma praktycznie miesiąca, by w którymś z najbardziej uznanych wydawnictw naukowych nie wyszła jakaś praca na temat Tomasza, i to nie tylko z teologii, ale też z filozofii, psychologii, prawa i innych dziedzin. Organizowane są wielkie konferencje tomistyczne, na uczelniach odbywają się spotkania ze studentami na temat Tomasza, istnieją nawet tomistyczne podkasty.
Mimo to wydaje się, że św. Tomasz i jego dzieła to sprawa dla intelektualistów.
– Zdecydowanie nie! Choć kiedyś sama też ulegałam temu złudzeniu. Dla przykładu, kiedyś pracowałam w Dominikańskim Studium Filozofii i Teologii w Krakowie – szkole organizującej zajęcia z filozofii i teologii przede wszystkim dla osób świeckich, zwłaszcza tych mających inne wykształcenie niż teologiczne czy filozoficzne. Przychodzili ludzie w każdym wieku i pracujące w rozmaitych zawodach. Organizatorzy stwierdzili, że trzeci rok zajęć będzie „próbą ogniową” – pracą z dziełami Tomasza. Myśleliśmy, że prawie nikt się nie odważy. A tymczasem w każdym roku zapisywało się na te zajęcia po kilkadziesiąt osób.
Owszem, trzeba się trochę przyzwyczaić do sposobu, w jaki Tomasz pisze. Czasem chwilę trwa, zanim wejdzie się w jego tryb myślenia. Ale zdecydowanie warto na początku trochę się „pomęczyć”, gdyż po bliższym przyjrzeniu się dzieła Akwinaty okazują się nadzwyczaj życiowe – zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy dotyczące życia we wspólnocie (rodzinnej, przyjacielskiej, religijnej, państwowej), etyki działania czy emocji (św. Tomasz był twórcą znakomitej teorii uczuć).
Tomasz z Akwinu żył i pisał dawno – w XIII wieku. Czy dzisiaj może być nam pomocny?
– To trochę tak, jakby zapytać, czy nadal aktualny jest Arystoteles, Beethoven czy Van Gogh. Wszyscy oni tworzyli przecież w bliższej bądź dalszej przeszłości i można by powiedzieć, że ich czasy już przeminęły. Jednak ich dzieła mają wartość nie tylko historyczną. Każda z tych postaci – oprócz wybitnego talentu – cechowała się szczerym dążeniem do prawdy i piękna, do dotknięcia istoty rzeczywistości. Przez to ich twórczość jest ponadczasowa, bo dotyczy tego, co dla człowieka niezmienne. Tomasz cechował się niezwykłą jasnością rozumowania, wręcz „zdroworozsądkowością”, a zarazem potrafił uwzględniać rozmaite aspekty rozważanych przez siebie zagadnień. Dzięki temu, gdy czyta się jego prace, ma się poczucie wielkiego uporządkowania, a zarazem nieuciekania od jakichkolwiek problemów. I jest to cenne nie tylko wówczas, kiedy zajmujemy się Tomaszem z pobudek naukowych, ale również wtedy, gdy szukamy u niego jakiejś prawdy o życiu. Na przykład jedną z najważniejszych „życiowo” dla mnie książek jest praca Eleonore Stump pt. Wędrówka w ciemności, w której autorka – w oparciu o Tomaszową teorię miłości i koncepcję Boga – podjęła próbę odkrycia sensu cierpienia. U Tomasza można bowiem znaleźć niezliczone intuicje, spostrzeżenia i teorie – co najważniejsze, składające się u niego w spójną całość – które stanowią szansę i inspirację dla własnych dociekań. W tym właśnie chyba kryje się wyjątkowość Tomasza z Akwinu: stworzył on całościowy, konsekwentny system myślowy, który jednak ze względu na swe bogactwo pozostaje stale otwarty, nieustannie prowokując do dalszych poszukiwań.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |