Po co konsekracja skoro Bóg jest wszędzie? [PROFESOR ODPOWIADA]

Czy konsekracja jest konieczna, skoro On i tak jest? O różnicy między wszechobecnością Boga i obecnością Boga po konsekracji w postaciach eucharystycznych pisze ks. prof. Jacek Kempa.

Zacznijmy od rozważenia duchowo-religijnego sensu pytania „czy konieczne jest przeistoczenie postaci eucharystycznych, skoro Bóg jest i tak obecny w swoim stworzeniu?” Można je postawić także w inny sposób: „czy konieczne jest sprawowanie Eucharystii i uczestniczenie w niej, skoro Bóg jest wszędzie obecny?” (słychać je czasem w deklaracjach typu: „nie chodzę zbyt często na mszę, wolę spotkać się z Bogiem na łonie przyrody”). Kto stawia takie pytanie nie tyle z powodu teoretycznego problemu, ale ze względu na chęć uzasadnienia swojej postawy wewnętrznej, ten zderza się w ten sposób z przekazem Ewangelii – z poleceniem samego Jezusa: „to czyńcie na moją pamiątkę”. Skoro Jezus chce takiego spotkania, to nie sposób odrzucić Jego wolę. Przypomnijmy sobie, że każde sprawowanie Eucharystii jest pamiątką i uobecnieniem śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, Jego ofiary i zwycięstwa „za nas” i „dla nas”. Teraz tym lepiej rozumiemy, że nasze pytanie o „rodzaj obecności” zostaje przekierowane na nowe tory. Trudno wyizolować teoretyczny problemu obecności Boga, gdy najpierw narzuca się jego egzystencjalny wymiar: trzeba najpierw usłyszeć wezwanie miłości Boga, jakie rozlega się w ustanowieniu Eucharystii i w poleceniu Jezusa. Kto wchodzi w rozważanie Eucharystii, nie może zatrzymać się na zimnym porównywaniu dwóch typów obecności Boga, dokonywanym w celu stwierdzenia, że jedna obecność wystarczy. Mówiąc inaczej: zaproszenie Jezusa „to czyńcie na moją pamiątkę” jest znakiem hojnej miłości Boga; na takie zaproszenie nie odpowiada się pytaniem „czy ja koniecznie muszę, gdy Bóg jest już i tak dostępny”? Hojny dar wzywa do hojnej odpowiedzi. Ta zaś nie polega na pytaniu „czy to konieczne?” lecz na pytaniu „czy mogę zrobić dla Ciebie więcej, nawet gdy nie wydaje się to konieczne?”.

>>> Życie konsekrowane – czyli jakie?

Kościół nie jest klubem badaczy starożytnego Pisma

Taka egzystencjalna odpowiedź odwołuje się oczywiście do osobistej płaszczyzny. A tu, jak wiadomo, kryją się różne indywidualne ścieżki doświadczeń, których nie wyliczymy z osobna. Może ktoś na przykład powiedzieć, że w kościele nie czuje się komfortowo i trudno mu się skupić, zaś w samotności lub w otoczeniu pięknej przyrody przeżywa bliskość Boga. Każda z takich wątpliwości wymaga osobnego traktowania. A jednak reguła potrzebna w odpowiedzi kryje się w zbiorowym doświadczeniu Kościoła, które wynika z opisanego wyżej doświadczenia daru. Rozwińmy je krótko. Kościół nie może żyć bez Eucharystii i bez „eucharystycznej obecności” Jezusa. Dlaczego? Bo nie jest klubem badaczy starożytnego Pisma, ani organizacją dobroczynną ani nawet środowiskiem medytacji uniwersalnej obecności Boga, lecz zgromadzeniem ludzi, którzy niosą w sobie żywą pamięć spotkania z Bogiem przez Jezusa i którzy tę pamięć i własne doświadczenie przemieniającego spotkania z Bogiem głoszą światu. A ta pamięć i to życie z Jezusem wymagają postawienia w centrum życia wspólnoty z Jezusem i Jego zwycięstwa nad śmiercią. Do tego celu Jezus dał nam Eucharystię. Dlatego twierdzimy, że „Kościół żyje z Eucharystii” (Taki tytuł ma piękna, medytacyjna ostatnia encyklika Jana Pawła II).

fot. cathopic/ Hopefootage

Dowód Bożej obecności

Teraz już możemy przejść do bardziej teoretycznego rozważenia różnicy między wszechobecnością Boga w stworzeniu a obecnością w Eucharystii. Tak, od początku wiara Kościoła podpowiada nam, że Jedyny Bóg, Stwórca świata jest „ponad” światem, a równocześnie jest „w nim” obecny. Podtrzymuje go stale w istnieniu. To przekonanie o stałym podtrzymywaniu w istnieniu daje nam wyobrażenie o intensywności tej obecności. A mimo to możemy powiedzieć jeszcze coś więcej: możemy odkrywać nie tylko „zimną” obecność, dającą aktualne istnienie światu. Bóg bowiem naznacza także głębię serca ludzkiego, to znaczy uzdalnia człowieka do najbardziej osobistego zwrócenia się do Niego. Sprawia w ten sposób, że (każdy!) człowiek może odkrywać swoją głębię egzystencji i może odkrywać Tego, którego ta głębia przyzywa.

Jednak Bóg zechciał, byśmy nie zagubili się w domysłach. Intuicyjne poszukiwanie tajemnicy Boga przez wsłuchiwanie się w tęsknotę serca jest piękne, głębokie i potrzebne. Ale samo grozi zagubieniem w czymś niejednoznacznym. Jakimś obrazem tej sytuacji jest wielość religii na świecie. Tymczasem jako chrześcijanie wierzymy, że w Jezusie Bóg dał nam Słowo Ostateczne, czyli wyjaśnienie naszej prawdy istnienia. Ale nie możemy tego rozumieć jako „instrukcji”, czyli jako „teoretycznego objaśnienia”. On podarował nam siebie samego w sposób ostateczny – jak to tylko jest możliwe w doczesnym świecie. Znakiem tego jest Krzyż: to znak Świętego Boga i prawdziwie sprawiedliwego Człowieka, który darowuje nam siebie i nie cofa się przed naszym odrzuceniem, przed śmiertelnym ciosem w otwarte serce. To najwyższy dowód Bożej wierności i miłosierdzia. Możemy też powiedzieć: to dowód Bożej obecności. Jest to jednak obecność w najwyższym stopniu „zaangażowana”, pełna miłości, wierna, poszukująca nas pośród naszego zagubienia, nie cofająca się przed odrzuceniem. To obecność miłosiernego Ojca z Jezusowej przypowieści o marnotrawnym synu, a nie tylko obecność Stwórcy, równo obdarzającego istnieniem wszystko, co jest. To ona dociera do nas wciąż z Eucharystii.

>>> Czym są zakony i zgromadzenia brackie?

Porządek stworzenia i porządek zbawienia

Na koniec odnieśmy to rozważanie do podstawowych pojęć katechizmowych. W obu opisywanych przypadkach chodzi o obecność zawsze tego samego Boga, ale o dwa różne poziomy oddziaływania na nas, ludzi. Pierwszy poziom daje nam istnienie i kieruje nas ku Bogu jako najwyższemu celowi. Drugi jest źródłem nadprzyrodzonej więzi, jaką Bóg nam darowuje w tym życiu. Szkolna teologia rozróżnia w tym kontekście między porządkiem stworzenia a porządkiem zbawienia. Boża obecność wyrażająca się w podtrzymywaniu wszystkiego w istnieniu, a także w opatrzności, czyli rządach nad światem (o czym tu nie wspomnieliśmy), przynależy do tego pierwszego porządku. Na granicy między pierwszym i drugim znajduje się ludzkie pragnienie Boga. Precyzyjne i jednoznaczne przyporządkowanie go do jednego z tych porządków to skomplikowana sprawa, przedmiot wielu sporów teologicznych. Po drugiej stronie jest porządek zbawienia, którego centrum jest Boże dzieło zbawienia w Chrystusie. Tę zbawczą obecność Boga nazywamy łaską: ten kto znajduje się w „stanie łaski uświęcającej”, pozostaje w zbawiającej go więzi z Bogiem. Ta więź powoduje w nim, że staje się, mówiąc biblijnie, „dzieckiem Bożym”, „nowym stworzeniem”.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze