Polacy na dzisiejszej Syberii

Na Syberii o historii Polaków przypominają miejsca pamięci, nazwy geograficzne i rozsiane na tym obszarze społeczności polonijne. Współcześnie Syberię wybierają jako miejsce do życia – na lata lub na zawsze – polscy duchowni, nauczyciele, biznesmeni.

Dwujęzyczna tablica na budynku Muzeum Bajkalskiego w Listwiance nad Bajkałem głosi: „Janowi Czerskiemu i pozostałym badaczom Syberii – rodacy z Polski”. Czerski zaczął badania jako zesłaniec po powstaniu styczniowym, dziś jego imię noszą góry w północno-wschodniej Syberii. „Zawsze pamiętaliśmy i wiedzieliśmy, że badania Bajkału zaczęli polscy naukowcy” – mówi dyrektor muzeum Władimir Fiałkow. Ubolewa, że mimo takich tradycji nie ma dziś współpracy naukowej z Polską. „To zależy od chęci z obu stron, poza tym to jest mimo wszystko silnie związane ze sprawami politycznymi, a dzisiaj jest to szczególnie skomplikowane” – mówi dyrektor.

Polityka nie przeszkadza polskim przedsiębiorcom pracującym w Irkucku, głównym mieście Syberii Wschodniej. „Pracuję z ludźmi, a nie z politykami, dlatego nie odczuwam żadnych problemów” – mówi jeden z nich, Robert Krzysztoforski. Podkreśla, że trudności w biznesie z powodu tego, że jest Polakiem, nie odczuwał w Rosji przez ostatnich 20 lat. Dziś prowadzi kilka typów działalności: produkcję mebli, sieć sklepów meblowych, dystrybucję słodyczy, jest również właścicielem kina i galerii sztuki.

Specyfiką działalności gospodarczej jest to, że mimo prawa i przepisów „bardzo duże znaczenie mają związki międzyludzkie” – mówi Krzysztoforski. Nie naruszając przepisów można coś osiągnąć lub nie osiągnąć nic. Wszystko zależy od tego, jak się ułożą stosunki między władzą, między innymi biznesmenami na płaszczyźnie osobistej” – dodaje.

Działalność gospodarcza Polaka na Syberii to sprawa „taka sama jak w Polsce” – ocenia Paweł Kabelis, właściciel firmy turystycznej organizującej wyprawy do Irkucka i nad Bajkał. Zastrzega, że on sam jako rezydent Rosji nie miał problemów z otworzeniem działalności, natomiast inna może być sytuacja biznesmena, który świeżo przybył z Polski.

„Teraz jest 'zielone światło’ dla małego biznesu” – mówi Kabelis. Bycie Polakiem pomaga mu jako przedsiębiorcy. „Mam nadzieję, że uda mi się w przyszłości otworzyć polską restaurację w Irkucku. Kuchnie nasze są podobne, słowiańskie, może takim atutem będzie to, że jestem Polakiem, będę prowadził biznes osobiście, może to będzie jakoś stymulowało (napływ) klientów, żeby przyjeżdżali, przychodzili, próbowali” – opowiada. Wśród planów na przyszłość związanych z Irkuckiem wymienia też ślub.

Kiedy w Usolu Syberyjskim ojciec Mirosław Zięba opowiada o historii kościoła pw. św. Rafała Kalinowskiego, wielokrotnie powraca do losów tego polskiego zesłańca na Syberii – podobnie jak on, karmelity. Późniejszy święty trafił do Usola po powstaniu styczniowym, po zamianie kary śmierci na katorgę.

Ojciec Zięba jest na Syberii dziewiąty rok. „Na samym początku największym problemem dla mnie była świadomość odległości – nie język, nie to, że jestem w innym kraju, ale odległość. Później czytałem, że Rafał Kalinowski, zesłańcy szli tutaj z Moskwy dziewięć miesięcy. Można było załamać się, stracić nadzieję, że się kiedykolwiek stąd wróci. Wielu nawet chyba popadało w rozpacz” – mówi zakonnik, wikariusz parafii w Usolu.

Parafianami w Usolu i parafiach dojazdowych – odległych np. o 200 km – są nie tylko potomkowie polskich zesłańców, ale także rdzenni Rosjanie, Buriaci, Litwini i Białorusini. Ojciec Zięba wspomina, jak po przyjeździe do Usola nagle podczas mszy, którą odprawiał po rosyjsku, miał problemy z odczytaniem w tym języku modlitwy Ofiarowania. „Wtedy tę modlitwę wypowiedziałem w języku polskim. Po mszy nasze panie mówią: 'Ojcze, niech się ojciec nie przejmuje, my się zawsze modliłyśmy po polsku w domu…'” – opowiada zakonnik.

W diecezji irkuckiej – obejmującej nie tylko Syberię, ale i Kamczatkę i rosyjski Daleki Wschód – pracują duchowni z całego świata, ale Polacy są największą grupą. Wśród tych Polaków, którzy dziś żyją i pracują na Syberii, są też siostry zakonne. W obwodzie irkuckim Polki są w zgromadzeniu karmelitanek, a także sióstr albertynek posługujących ubogim. Prowadzą przedszkola, świetlice dla dzieci trudnych.

W Wierszynie, odległej od Irkucka o ponad 100 kilometrów, nauczycielem skierowanym z Polski przez Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą jest drugi rok Henryka Jachimowicz. Jak mówi, spojrzenie Polaka na Syberię zależy od tego, w jakim miejscu i w jakich warunkach się znajdzie. „Polacy spragnieni dzikości syberyjskiej wracają”, na wsi takiej jak Wierszyna codzienność jest trudna – tłumaczy. „Trzeba nauczyć się wielu rzeczy – mówi pani Henryka – na przykład tego, że przez półtorej doby nie ma prądu, że zakupy mięsa na zimę trzeba zrobić jesienią, że gdzieś nie można się dostać samochodem – i nie robić dalekosiężnych planów”.

Ojciec Zięba pytany o pobyt na Syberii podkreśla, że nie spotkały go nigdy żadne trudności z powodu bycia Polakiem i że parafianie przyjęli go bardzo serdecznie. „Bardzo zżyci jesteśmy” – podsumowuje. Przyznaje także: „We mnie Syberia pozostanie na pewno”.

Robert Krzysztoforski ocenia, że nawet teraz, kiedy stosunki polityczne między Polską i Rosją „nie układają się najlepiej, stosunki międzyludzkie, kulturalne, układają się zupełnie dobrze”. Jego zdaniem Polakom „Syberia powinna się kojarzyć z przestrzenią, gdzie można się poczuć niezależnym od wszystkiego”.

Henryka Jachimowicz planuje pozostanie w Wierszynie na kolejny rok. „Jestem ciekawa ciągu dalszego. Chciałabym zobaczyć efekt” – podkreśla. W jej pracy są „małe radości” – „kiedy dzieci uczą się, są zainteresowane i chcą – to jest radość”.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze