Maria Stachurska o położnej z Auschwitz: często modliła się na różańcu
Sporo ludzi chce dowiedzieć się i rozmawiać o Stanisławie Leszczyńskiej. Zauważam wręcz pewne „zapotrzebowanie” na Leszczyńską – mówi Maria Stachurska, reżyserka filmu „Położna”. Film otrzymał główną nagrodę, Złoty Opornik, w konkursie polskich filmów dokumentalnych w ramach Międzynarodowego Festiwalu Filmowego „Niepokorni Niezłomni Wyklęci”. Z artystką rozmawia Anna Kruszyńska.
Anna Kruszyńska (Polska Agencja Prasowa): Stanisława Leszczyńska – heroiczna akuszerka z KL Auschwitz-Birkenau, która stała się bohaterką pani filmu dokumentalnego „Położna”, prywatnie była pani ciocią. Kiedy powstał zatem pomysł, aby stworzyć o niej film?
Maria Stachurska: – Muszę przyznać, że ten pomysł nie narodził się we mnie. Wiele lat temu byłam w Rzymie na kongresie, gdzie była wystawa poświęcona Stanisławie Leszczyńskiej. Wówczas zwrócono się do mnie z propozycją zrobienia filmu, który opowiadałby o losach Leszczyńskiej. Zaczęłam pracę nad tym filmem, jednak pomysł upadł. Później wróciłam do tematu i udało mi się zebrać sporo materiałów, które były pomocne w czasie realizacji dokumentu. Ale to jeszcze nie był ten czas… Przyszedł w końcu taki moment, kiedy złożyłam scenariusz do PISF-u. Został on przyjęty jednogłośnie i skierowany do produkcji. Wówczas praca nad filmem ruszyła już pełną parą.
Jaki obraz Stanisławy Leszczyńskiej wyłania się z pani wspomnień?
– Zapamiętałam ciocię jako osobę bardzo powściągliwą i małomówną, a jednocześnie serdeczną i bardzo gościnną. Często zanurzoną w modlitwie z różańcem w ręce. Wzbudzała wielki respekt, była autorytetem. Była opiniotwórcza, każdy w rodzinie liczył się z jej zdaniem. Jako dziecko, a następnie nastolatka podchodziłam do niej z szacunkiem i pewnym dystansem. Dzisiaj coraz rzadziej w rodzinach można spotkać takie osoby, które są wymagające i sprawiające, że wszyscy się liczą z ich opinią. Jako młoda dziewczyna przeżywałam spotkania z nią z pewną bojaźnią. Dziś jednak powiedziałabym, że to nie była bojaźń, ale respekt przed nią.
>>> Auschwitz: mija 79 lat od masakry żydowskich kobiet
Z Pani filmu wyłania się obraz kobiety niezwykle odważnej. Dowiadujemy się chociażby, że Leszczyńska sprzeciwiła się samemu dr. Josefowi Mengele – „aniołowi zagłady”, jak nazywano tego „lekarza” niemieckiego obozu śmierci Auschwitz-Birkenau. Czy po wojnie Leszczyńska opowiadała swojej rodzinie o tym, co działo się w obozie, i o swojej heroicznej postawie jako akuszerka?
– Absolutnie nie. Ten temat nigdy nie był poruszany w naszej rodzinie, ponieważ sama ciocia nigdy nie opowiadała o tym okresie swojego życia. Oczywiście każdy wiedział, że była w obozie, miała przecież numer na przedramieniu. Wtedy powstał też dla potrzeb Izby Lekarskiej „Raport położnej z Oświęcimia”, w którym opisała, co tam się działo. Ale opowiadać o tym nie chciała… Myślę, że nie chciała wspominać tamtego piekła, ale też nie chciała wzbudzać nienawiści do narodu niemieckiego.
Muszę przyznać, że tak naprawdę o tym, że mamy w rodzinie bohaterkę, dowiedzieliśmy się dopiero w dniu jej pogrzebu. Wówczas to dzieci, których porody przyjęła i którym udało się przeżyć, oraz ich matki powiedziały, że nasza ciocia wykazała się wielką heroicznością, że była bohaterką. To była opinia świadków tamtego czasu. Obserwuję duże zainteresowanie jej osobą, ludzie chcą jak najwięcej wiedzieć o Leszczyńskiej, modlą się za jej wstawiennictwem. Inicjatywa wychodzi zawsze od osób, które nie były z nią spokrewnione, dla których była wręcz osobą obcą, a stała się im bliska. Jest to dla mnie niecodzienna sytuacja… Ale świadcząca o jej wielkości.
>>> Z piekła Auschwitz do szwedzkiego raju. Historia Anny Szałaśnej
Wspomniała pani o dzieciach, których narodziny przyjęła Leszczyńska. Ile porodów przyjęła w KL Auschwitz? Czy wiemy, jakie były dalsze losy tych dzieci?
– Z tego, co ona sama powiedziała, wynika, że przyjęła ponad trzy tysiące porodów. Większość tych dzieci zmarło jednak w obozie w skutek głodu, zimna, eksperymentów medycznych, jakim były poddawane, oraz z wycieńczenia. Podobne losy spotkały również ich matki. Obóz przeżyło natomiast chyba tylko sześćdziesięcioro dzieci. Moja mama opowiadała, że te dzieci – wówczas już jako dorosłe osoby – i ich matki były na pogrzebie cioci. Jak już mówiłam, to one nazwały naszą ciocię bohaterką.
Czy Leszczyńska była w kontakcie z tymi dziećmi?
– Tak, z większością. Niektórzy byli w kontakcie częstym, inni sporadycznym. Odwiedzali ją lub pisali do niej listy. Kiedy zmarła, to nawet te, z którymi nie była w kontakcie, przyjechały na jej pogrzeb.
>>> Papież Franciszek ucałował numer obozowy polskiej więźniarki z Auschwitz
Co stanowiło dla pani największą trudność podczas pracy nad filmem „Położna”?
– Wyjazd do obozu Auschwitz- Birkenau. Odkąd dowiedziałam się w szkole o obozach koncentracyjnych, a szczególnie o Auschwitz-Birkenau, obiecałam sobie, że nigdy tam nie pojadę. Bałam się tego. Jednak musiałam tam być. Musiałam przenieść się w tamte czasy… Pobyt na terenie obozu, szczególnie Birkenau, w którym była Stanisława Leszczyńska, i świadomość tego, co ci ludzie tam przeżyli, były dla mnie bardzo trudne.
Czy obecnie na terenie było obozu koncentracyjnego można zobaczyć miejsce, w którym Stanisława Leszczyńska przyjmowała porody?
– Nie ma już tego miejsca, nie ma sztuby położniczej. W momencie wyzwolenia i ewakuacji obozu Birkenau wszystko zostało zniszczone, spalone lub wywiezione. Zostały kominy, zostało kilka baraków, brama wjazdowa, zostało kilka budynków, w których są wystawy zdjęć i pamiątek… O tym, jak wyglądała sztuba położnicza, wiemy z opisu samej Leszczyńskiej, listów współwięźniarek, rysunków, które sporządzili inni więźniowie, oraz dokumentów znajdujących się w archiwum.
Za heroiczne dokonania nazwisko Stanisławy Leszczyńskiej umieszczono na Kielichu Życia i Przemiany Narodu na Jasnej Górze…
– Wiedziałam oczywiście o tym, że ciocia znalazła się w gronie wybitnych Polek na Kielichu Życia. Jednak kiedy mierzyłam się z tym tematem, dotarło do mnie, że ciocia została uznana za jedną z czterech najwybitniejszych Polek tysiąclecia! Wow… Było to dla mnie niesamowite.
Na ile wobec tego postać Leszczyńskiej jest obecna w pamięci zbiorowej Polaków?
– Ciocia jest patronką kilku szkół, a także ulic. Ulica jej imienia jest chociażby w Oświęcimiu. Wyraźnie przyspieszył także jej proces beatyfikacyjny. Jestem wraz z filmem „Położna” zapraszana do różnych miast w Polsce, ponieważ organizowane są seanse, które gromadzą pełne sale widzów. W większości są to młodzi ludzie, którzy albo o Leszczyńskiej już słyszeli i chcą jej historię rozpropagować, albo właśnie dowiedzieli się i chcą zobaczyć o niej dokument, aby móc dowiedzieć się jeszcze więcej.
Zauważam również zapotrzebowanie na książkę opowiadającą historię Leszczyńskiej. Mimo że nie ma ona szczególnie dużej reklamy, to jednak ludzie jej szukają i poznają historię Stanisławy Leszczyńskiej. Kiedy jeżdżę po Polsce na spotkania poświęcone Leszczyńskiej, widzę licznie zgromadzone osoby, które chcą słuchać i rozmawiać o cioci. I to jest ważne, bo do tej pory bardziej znany był morderca niż bohater. Powiedzmy szczerze, o dr. Mengele słyszał cały świat, a o Leszczyńskiej nawet nie każdy Polak. Pora to zmienić. Zacznijmy więcej mówić o bohaterach. Nadchodzi ich czas.
Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP).
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |