Polscy kapucyni w Sudanie Południowym: przyłączamy się do Jezusa i papieża w misji pokoju
Pokój i dobro – to franciszkańskie przesłanie przynoszą dla Sudanu Południowego polscy kapucyni, dołączając do pokojowej misji papieża Franciszka. Br. Marek Miszczyński OFMCap, przełożony prowincji krakowskiej, zaznacza, że zakonnicy są świadomi zniszczeń i ran zadanych przez wojnę w tym kraju, ale wierzą, że siła miłości Boga jest większa od konfliktów.
Kapucyni postanowili zaangażować się w posługę w Sudanie Południowym po tym, jak Franciszek przyjął przywódców tego kraju i w swym pragnieniu pokoju ucałował ich stopy. Po okresie konsultacji z władzami i misjonarzami oraz po rozeznaniu zdecydowali się przyjąć parafię w Rubkonie.
„Dopiero starujemy z naszą nową misją. W święto Ofiarowania Pańskiego założyliśmy pierwszą wspólnotę trzech braci w Sudanie – mówi Radiu Watykańskiemu brat Miszczyński. – Przez te kilka dni, które tutaj spędziliśmy, bardzo wyraźnie dało się odczuć, jak wielką nadzieję ludzie pokładają w wizycie Papieża. Ojciec Święty chce nieść przekaz pokoju i pojednania. My, jako bracia kapucyni, franciszkanie też odczuwamy, że tego tutaj potrzeba i chcemy dać ludziom pokój i pojednanie”.
>>> Papież do przesiedleńców Sudanie Południowym: bądźcie ziarnami nadziei
Na pytanie o trwające zagrożenia kapucyni odpowiadają, że oczywiście liczą się z niebezpieczeństwem, ale nade wszystko są przekonani, że Bóg chce, aby tutaj byli. Ich nowa parafia jest w wielkiej potrzebie; w samej Rubkonie żyje ponad 100 tys. ludzi w obozie dla uchodźców. „Jezus już tutaj jest, my do Niego dołączamy i chcemy pomóc” – zaznacza br. Augustyn Chwałek, uczestniczący w zakładaniu nowej misji.
„Ta wizyta [papieska] kojarzy mi się z pierwszą pielgrzymką naszego papieża Jana Pawła II w 1979 r. Nasz kraj był wtedy w trakcie wielkich przemian i ta wizyta wpłynęła znacząco na ten proces prowadzący do upadku komunizmu. Życzę temu krajowi, żeby papieska pielgrzymka bardzo pomogła w budowaniu pokoju – mówi brat Chwałek. – W naszej parafii jest dzwon pochodzący z Rubkony, który nosi ślady ostrzału – zostały w nim trzy dziury po kulach. Myślę, że jest to dobry obraz ludzi w Sudanie Południowym: z jednej strony poranionych wojnami i niosących cierpienia, a z drugiej wciąż podążających naprzód, jak ten dzwon, który bije. Południowosudańczycy mają niesamowitą wytrwałość w wierze i siłę. Wierzę, że uda im się pokonać te różne trudności w budowaniu pokoju i lepszego jutra”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |