Polskie państwo wciąż nie wywiązuje się z ustawowych zobowiązań finansowych wobec Kościoła
Roczny budżet Funduszu Kościelnego winien wynosić obecnie 212 mln zł – wylicza KAI – a tymczasem w ustawie budżetowej na 2019 r. przewidziano na ten cel zaledwie nieco ponad 140 mln zł. Państwo polskie nie wywiązuje się zatem w pełni z obowiązujących wciąż uregulowań prawnych dotyczących rekompensaty za zabrane Kościołowi, a dotąd nie zwrócone dobra.
Przypomnijmy, że jednym z postulatów projektu ustawy o „świeckim państwie” lewicowej Inicjatywy Polskiej jest likwidacja tzw. Funduszu Kościelnego, finansowanego z budżetu państwa, z którego obecnie opłacane są głównie składki emerytalne i zdrowotne duchownych wszystkich istniejących w Polsce Kościołów i związków wyznaniowych. Tymczasem autorzy projektu zapominają, że to, co idzie na Fundusz Kościelny jest zwykłą rekompensatą za zabrane a nie zwrócone Kościołowi dobra, wciąż pozostające w rękach polskiego państwa oraz, że państwo czerpie z nich znaczne dochody. Na dodatek – w świetle wyliczeń KAI – budżet państwa powinien na Fundusz Kościelny przekazywać znacznie wyższe kwoty, bowiem oddane zostało zaledwie 69 % skonfiskowanych Kościołowi nieruchomości, a dochody z pozostałych wciąż czerpie państwo.
W świetle precyzyjnych wyliczeń wykonanych na zlecenie zarówno państwowej, jak i kościelnej komisji konkordatowych, 31 proc. dóbr zabranych Kościołowi na terenach obecnej Rzeczpospolitej pozostaje nadal w rękach państwa. Ukazuje to raport ogłoszony w 2013 r. przez ks. prof. Dariusza Walencika na zlecenie wspomnianych gremiów. Opracowanie nosi tytuł: „Nieruchomości Kościoła katolickiego w Polsce w latach 1918–2012. Regulacje prawne – nacjonalizacja – rewindykacja”. Ekspert wyliczył w nim, że iż obszar nieruchomości, które nie zostały zwrócone osobom prawnym Kościoła katolickiego wynosi 62 tys. 357, 6 ha. A więc dochody z dóbr o takiej powierzchni, z których zyski wciąż czerpie państwo, zgodnie z polskim ustawodawstwem powinny być przekazywane Kościołowi. Wynika to z ustawy z dnia 20 marca 1950 r. o przejęciu przez państwo dóbr martwej ręki, poręczeniu proboszczom posiadania gospodarstw rolnych i utworzeniu Funduszu Kościelnego, która – jak informuje serwis Sejmu RP sejm.gov.pl – ma wciąż status obowiązującego aktu prawnego.
Przyjmując dochodowość z tzw. hektara przeliczeniowego wyliczaną przez Główny Urząd Statystyczny w 2017 r. na 3399 zł. (co jest najniższą spośród dostępnych kategorii dochodu z ziemi), z łatwością można wyliczyć, że obecnie dotacja budżetowa dla Funduszu Kościelnego winna wynosić 211 mln 955 tys. zł. i to tylko dla Kościoła katolickiego, nie licząc innych wyznań.
Czym jest Fundusz Kościelny?
Komuniści, dokonując zaboru dóbr kościelnych zdecydowali, że dochody z nich uzyskiwane przez państwo powinny być wpłacane na tzw. Fundusz Kościelny, który przekazywałby je istniejącym w Polsce Kościołom i związkom wyznaniowym. Przyjęta 20 marca 1950 r. ustawa o dobrach martwej ręki stanowiła (art. 8), że dochody pochodzące z przejętego majątku kościelnego miały być przekazywane na rzecz powołanego wówczas Funduszu Kościelnego. Zgodnie z ustawą Fundusz Kościelny miał służyć utrzymaniu i odbudowie kościołów, finansowaniu kościelnej działalności charytatywno-opiekuńczej, udzielaniu duchownym pomocy materialnej i lekarskiej, organizowaniu dla nich domów wypoczynkowych oraz ubezpieczeniu zdrowotnemu duchownych w uzasadnionych wypadkach. Przewidywał także ubezpieczenie emerytalne tych księży, którzy kwalifikowani byli przez władzę jako „społecznie zasłużeni”.
W praktyce większość zadań nałożonych na Fundusz w ustawie o dobrach martwej ręki nie była wypełniana, natomiast przez cały okres komunistyczny Fundusz Kościelny służył finansowaniu działalności antykościelnej oraz premiowaniu duchownych lojalnych wobec reżimu. A dysponując dość sporymi środkami – rzędu kilkudziesięciu milionów zł rocznie – stał się wygodnym narzędziem realizacji polityki wyznaniowej totalitarnego państwa.
Radykalny zwrot w funkcjonowaniu Funduszu Kościelnego nastąpił w 1990 r. Od tego czasu 100 proc. środków Fundusz przeznaczał na cele ustawowe. Początkowo największą pozycję w wydatkach Funduszu zajmowało wspomaganie kościelnej działalności charytatywnej, opiekuńczej i oświatowo-wychowawczej oraz remonty i konserwacje kościelnych obiektów zabytkowych. W kolejnych latach trend ten uległ szybkiej zmianie na rzecz finansowania składek duchownych na ubezpieczenie. Fundusz Kościelny od mniej więcej połowy lat 90. wpłaca 80 proc. składki do ZUS za tych duchownych, którzy nie są zatrudnieni na umowie o pracę, czyli krótko mówiąc, oddają się w pełni działalności duszpasterskiej. Dodatkowo Fundusz Kościelny finansuje 100 proc. składki misjonarzy i członków zakonów kontemplacyjnych. Podstawę składki stanowi najniższe ustawowe wynagrodzenie, zatem duchowni ci otrzymują potem najniższe emerytury. Fundusz nie opłaca składek duchownych, którzy są zatrudnieni na umowie o pracę i są podatnikami podatku dochodowego od osób fizycznych.
Raport ukazuje, że po 1989 r. coraz większy udział w wydatkach Funduszu Kościelnego zajmują składki emerytalne i zdrowotne osób duchownych. O ile w 1990 r. stanowiły one 7,9 proc. wydatków, to w 2000 r. – 87,2 proc., a od 2010 r. niemal 100 proc. wydatków Funduszu.
Rewindykacja kościelnego mienia
W 1989 r. polskie państwo uznało swoją winę wobec Kościoła i zadeklarowało wolę naprawienia krzywd. Prawny wyraz tej decyzji znalazł się w uchwalonej przez Sejm 17 maja 1989 r. ustawie o stosunku państwa do Kościoła katolickiego. Jej przepisy rozstrzygały o sposobie przywracania w postępowaniu regulacyjnym własności upaństwowionych nieruchomości kościelnych. W celu rewindykacji tych nieruchomości utworzono Komisję Majątkową (istniejącą do 2011 r.), składającą się zarówno z przedstawicieli Kościoła jak i państwa. Warto zaznaczyć, że zwrotowi podlegały tylko te nieruchomości, których przejęcie nastąpiło z pogwałceniem wprowadzonego przez samych komunistów prawa, bądź bez jakiegokolwiek tytułu prawnego. Była to sytuacja odmienna niż w innych krajach postkomunistycznych np. w Czechach, gdzie zdecydowano się oddać Kościołowi wszystko co mu zabrano.
W sumie, Komisja Majątkowa w trakcie swej dwudziestoletniej działalności przywróciła bądź przekazała jako mienie zamienne osobom prawnym Kościoła katolickiego nieruchomości o powierzchni 65 tys. 705,2 ha. Ponadto na mocy prawomocnie zakończonych postępowań sądowych Kościołowi zwrócono do 2013 r. nieruchomości o powierzchni 29 ha. Oprócz tego w wyniku działalności Komisji Majątkowej do osób prawnych Kościoła katolickiego powróciło 490 budynków i lokali oraz skarb państwa przekazał im 140 mln 326,8 tys. zł. tytułem odszkodowań. Dodając do tego ziemie użytkowane w okresie PRL a później uwłaszczone, można wyliczyć, że łączna suma rewindykowanych nieruchomości ziemskich Kościoła wyniosła 115 tys. 714, 7 ha. W efekcie tego na terenie Polski (w obecnych jej granicach) – zwrócono 69,2 proc. dóbr.
Porównując te dane ks. prof. Walencik wyliczył, że w rękach polskiego państwa pozostało 67 tys. 286 ha nieruchomości ziemskich zabranych Kościołowi. Jednakże biorąc pod uwagę, że osoby prawne Kościoła katolickiego na Ziemiach Zachodnich i Północnych uzyskały nadwyżkę w wysokości 4 tys. 928,3 ha, zasadnym wydaje się jej potrącenie. Tym samym – jak stwierdza autor raportu – należy przyjąć, iż obszar nieruchomości, które nie zostały zwrócone osobom prawnym Kościoła katolickiego wynosi 62 tys. 357, 6 ha.
Przyjmując dochodowość z tzw. hektara przeliczeniowego wyliczaną przez Główny Urząd Statystyczny w 2011 r. na 2713 zł. (co jest najniższą spośród dostępnych kategorii dochodu z ziemi), ks. prof. Walencik wyliczył, że budżet Funduszu Kościelnego w 2012 r. winien wynosić 162 mln 526 tys. zł. i to tylko dla Kościoła katolickiego. A skoro wedle najbardziej aktualnych danych GUS dochód z tzw. hektara przeliczeniowego w 2017 r. wynosił 3399 zł., to obecnie na Fundusz Kościelny budżet państwa winien przekazywać rocznie sumę 212 mln 955 tys. zł. Tymczasem zgodnie z ustawą budżetową na 2018 r. na Fundusz Kościelny przyznano ok. 159 mln zł, a w projekcie ustawy budżetowej na 2019 r. zapisano na ten cel zaledwie nieco ponad 140 mln zł.
Pomysł zastąpienia Funduszu Kościelnego dobrowolnym odpisem podatkowym
Warto przypomnieć, że Kościół katolicki bynajmniej nie upiera się przy istnieniu Funduszu Kościelnego, gdyż uznaje go za rozwiązanie archaiczne, które winno być zastąpione dobrowolnym odpisem podatkowym, dedykowanym na cele wybranego przez płatnika związku wyznaniowego – tak jak to jest realizowane w wielu krajach europejskich. Np. we Włoszech jest to 0,8 proc. zobowiązania podatkowego od osób fizycznych, w Hiszpanii 0,7 proc., a na Węgrzech – 1 proc.
Potrzeba tego rodzaju reformy wynika też z Konkordatu, a konkretnie stanowi o tym niewypełniony dotąd jego art. 22 stwierdzający, że „przyjmując za punkt wyjścia w sprawach finansowych instytucji i dóbr kościelnych oraz duchowieństwa obowiązujące ustawodawstwo polskie i przepisy kościelne Układające się Strony stworzą specjalną komisję, która zajmie się koniecznymi zmianami”.
Negocjacje na ten temat rozpoczęły się w 2012 r. na forum komisji konkordatowych, państwowej i kościelnej. Na czele komisji kościelnej stał abp Stanisław Budzik, ówczesny sekretarz generalny KEP a na czele zespołu finansowego komisji państwowej min. Michał Boni. Obie zgodziły się na potrzebę likwidacji Funduszu Kościelnego i zastąpienia go dobrowolnym odpisem podatkowym. Strona kościelna jako najlepsze rozwiązanie wskazywała model węgierski (1 proc.) ze względu na podobieństwa w sytuacji obu postkomunistycznych krajów, gdzie Kościołowi została zabrana zdecydowana większość dóbr. Min. Boni odpowiedział na to, że rząd gotów jest zgodzić się jedynie na 0,3 proc. Po roku rozmów obie strony zgodziły się na kompromis wynoszący 0,5 proc. odpisu podatkowego, ale strona państwowa stworzyła tyle trudności proceduralnych, że rozmowy stanęły na wiele miesięcy w martwym punkcie. Po wyborach z 2015 r. już do nich nie powrócono.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |