
fot. Niniwa/Szymon Zmarlicki
Potrzeba nam edukacji – eucharystyczno-liturgicznej [KOMENTARZ]
Boże Ciało. Msza w jednej z podpoznańskich wiosek. Kazanie. Ksiądz skupił się na wyjaśnieniu bardzo praktycznych rzeczy – mówił o tym, jak powinniśmy przyjmować Komunię świętą. Ale jego celem nie było zruganie jednych (tych przyjmujących Komunię na rękę lub tych, którzy przyjmują ją do ust) i chwalenie drugich. Nie, on właśnie wyjaśniał, że obie formy przyjmowania Komunii są okej i żadna z nich nie jest gorsza czy bardziej godna. Takich kazań nam trzeba.
Z edukacją – różnoraką – bywa krucho. Brakuje nam czasem elementarnej wiedzy, i nie myślę teraz wyłącznie o sprawach wiary. Myślę o jakiejkolwiek edukacji. W sprawach wiary oczywiście również wielokrotnie wykazujemy się brakiem wiedzy. Często wiążą się z tym potem nasze konkretne postawy i wybory – także w trakcie liturgii. Bo jeśli np. ktoś od dziecka chodził do kościoła, w którym Komunię rozdawano wyłącznie do ust, i to jeszcze ludziom klęczącym przy balaskach – to może być zdziwiony, gdy ktoś tę samą Komunię przyjmuje na stojąco i to jeszcze na rękę. Może nawet pomyśleć, że coś jest nie tak. Tymczasem wszystko jest tak – choć wątpliwościom tego człowieka wcale nie ma się co dziwić. Po prostu – może zabrakło edukacji, także tej głoszonej z ambony.
>>> Akademicka Procesja Eucharystyczna: znak nowego, żywego Kościoła [+GALERIA] [+WIDEO]
Zadanie dla księży
Stosunkowo dużo mówiło się o tym w trakcie pandemii koronawirusa. Gdy kościoły powoli się otwierały, a wierni do nich wracali – to nawet zalecano przyjmowanie Komunii św. na rękę. Część ludzi na stałe zaczęła przyjmować właśnie tak Komunię, inni po czasie powrócili do przyjmowania Komunii do ust. Byli też i tacy, którzy już przed wybuchem pandemii przyjmowali Komunię na rękę – bo nie jest to sposób nowy, tylko po prostu niezbyt wiele się o nim mówiło (zresztą, to właściwie sposób pierwotny w stosunku do Komunii przyjmowanej do ust – wierni w pierwszych wiekach Kościoła właśnie tak przyjmowali Ciało Pańskie). Teraz temat ten ucichł – a szkoda, bo wydaje się, że co jakiś czas warto z ambony (i nie tylko) przypomnieć wiernym, w jakiś sposób można przyjmować Komunię – i że oba sposoby są dobre. Tak jak zrobił to w bardzo prosty, konkretny sposób ksiądz w podpoznańskiej wsi.

Kazanie nie zawsze musi być patetyczne, pełne kroczenia i dążenia do zbawienia. Czasem może być – a nawet powinno, tak myślę – po prostu edukacyjne. Bo skąd, jak właśnie nie z ambony najlepiej uczyć wiernych o tym, co dzieje się na mszy, jak się zachowywać w poszczególnych jej częściach, jak przyjmować Komunię itd. Trochę prostych słów o tym, że przyjmowanie Komunii i do ust, i na rękę jest okej może zdziałać znacznie więcej niż górnolotne, pełne patosu kazanie – za to oderwane od rzeczywistości. Bo jak jednym i drugim po prostu wyjaśnimy, że oba sposoby są w porządku, że oba doceniają wartość Eucharystii i że nie ma sposobu bardziej godnego – to jest szansa, że ktoś zmieni swoje podejście. Nie ma zmieniać sposobu przyjmowania Komunii (choć może), ale ma zmienić podejście do bliźniego, który przyjmuje Komunię inaczej. Taka edukacja może nauczyć jednych, że nie są lepsi lub nowocześniejsi od drugich – tylko dlatego, że przyjmują Komunię do ust czy na rękę. I owszem, można sobie teraz doczytać wszystko w internecie – i tam się dokształcić. Tyle że dla wielu osób to nadal ksiądz jest jedynym i wyłącznym autorytetem w sprawach wiary – i dlatego to księża powinni wziąć na siebie ciężar edukacji eucharystyczno-liturgicznej, także w trakcie kazań.
Zacznijmy od podstaw
Sposób przyjmowania Komunii to przykład – jeden z wielu. Bo różnych kwestii religijnych – związanych choćby z uczestnictwem w liturgii – które warto ludziom wyjaśnić jest znacznie więcej. Choćby kropienie różnych rzeczy wodą święconą – może warto ludziom czasem zwyczajnie powiedzieć, że przy słowach „pobłogosław Panie…” nie muszą robić znaku krzyża. Nie jesteśmy przecież gałązkami palmowymi, samochodami czy wielkanocnymi szynkami – a to ich dotyczy wówczas błogosławieństwo. Wystarczy kilka słów objaśnienia – że tego znaku krzyża zwyczajnie wtedy nie robimy. Wystarczy go zrobić tylko w trakcie samego kropienia wodą. Powie się o tym raz, drugi, trzeci – i coraz więcej osób będzie wiedziało, co robić. Podobnie jest choćby z sekwencjami – śpiewane są w kościołach w tygodniu wielkanocnym czy też w uroczystość Zesłania Ducha Świętego. Zaczyna się sekwencja i automatycznie większość wiernych wstaje z ławek. Tylko że podczas sekwencji uczestnicy liturgii powinni siedzieć – to nie jest np. hymn, podczas którego akurat obowiązuje postawa stojąca. I takie sytuacje powtarzają się w wielu kościołach co rok. Cóż szkodzi w końcu przerwać tę stojącą „tradycję” i któregoś roku przed mszami edukować? Powiedzieć, że dziś będzie śpiewana sekwencja i w jej trakcie nie trzeba stać? Prosty, jasny sygnał. Edukacja. To klucz do wielu spraw. Bez niej świat by się nie rozwijał. Także świat naszej codzienności. I ta edukacja potrzebna jest też w kwestiach religijnych. Nie powinno być nią tylko nauczanie o prawdach wiary, dogmatach, głębokiej teologii itd. To powinno być też praktyczne nauczanie o tym, jak żyć wiarą na co dzień i jak praktycznie być katolikiem. Zacznijmy od podstaw – od tego, że Komunię można przyjmować na różne sposoby; od tego, że powie się ludziom, jakie postawy i kiedy przyjmować podczas mszy (myślę teraz choćby o momencie po konsekracji, kiedy mówimy o tajemnicy wiary – jak to się stało, że w połowie kościołów ludzie wtedy stoją, a w połowie wciąż klęczą?); czy od tego, że przypomni się wiernym zasady uzyskania odpustu i to czym jest odpust. Edukacja eucharystyczno-liturgiczna jest nam potrzebna. I mam nadzieję, że kazań podobnych do tego, które usłyszałem w Boże Ciało będzie więcej.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |