Poznań: odbędą się rekolekcje dla osób, które cierpią po aborcji
W okolicach Poznania odbędą się rekolekcje dla osób, które bezpośrednio bądź pośrednio uczestniczyły w aborcji i są dotknięte jej bolesnymi skutkami. Są one organizowane w weekend 26-28 października 2018r. Noszą one tytuł: „Winnica Racheli”.
Ze względu na dyskrecję konieczną w tej delikatnej materii, szczegółowe informacje o spotkaniu można uzyskać bezpośrednio u organizatorów: tel. 737 90 30 99, e-mail: [email protected], Facebook. O tym, czym jest i jak wygląda uzdrowienie po aborcji mówi s. Maksymiliana Kamińska MChR, która na co dzień zajmuje się pracą w poradni „Rachel” w Chicago – przypominamy naszą rozmowę.
Czym jest „Rachel”?
„Rachel” jest programem dla kobiet po aborcji, który został utworzony w 1984 r. w Stanach Zjednoczonych. Pewna studentka, Vicki Thorn, której koleżanka dokonała aborcji, chciała jej po prostu pomóc, nie chciała zostawiać jej samej z jej cierpieniem i bólem. Po jakimś czasie spotkały się z kapłanem, ta kobieta wyspowiadała się i otrzymała rozgrzeszenie. Po jakimś czasie pojawiła się inna kobieta po aborcji, która również zgłosiła się do niej po pomoc. Vickie stwierdziła, że trzeba coś z tym zrobić, że trzeba zacząć pomagać takim ludziom. Wtedy w Stanach aborcja była legalna już od ponad dziesięciu lat, więc takich kobiet było naprawdę dużo. I tak to się zaczęło. Dzisiaj program „Rachel” to przede wszystkim doradztwo, towarzyszenie tym kobietom, bycie z nimi, rozmawianie o tym, co przeżywają, akceptacja ich, współcierpienie i doprowadzenie do sakramentu pojednania. Trzeba wiedzieć, że syndrom poaborcyjny ma wiele skutków, więc program „Rachel” zapewnia również pomoc psychologiczną takim kobietom. Właśnie na tym polega moja praca tam. Śp. kardynał Francis George OMI sześć lat temu, zaproponował, aby problemem tym również zainteresowali się polscy duszpasterze. Więc my, Misjonarki Chrystusa Króla dla Polonii Zagranicznej się zgłosiłyśmy do pomocy Polkom, które cierpią z powodu dokonanej aborcji. I tak zaczęłyśmy tam działalność – jeździłyśmy po polskich parafiach w Chicago i zapraszałyśmy do tego programu wszystkie zainteresowane osoby – nie tylko kobiety, ale również mężczyzn.
Mężczyzn?
Tak. Mężczyźni również odczuwają następstwa aborcji, tylko oni nie czują straty dziecka fizycznie. Cierpią jednak również psychicznie i duchowo. I im również oferujemy pomoc. Właśnie jako pierwszy do poradni zgłosił się mężczyzna, który miał wyrzuty sumienia z powodu namówienia swojej żony do aborcji. Stracił dwoje dzieci.
Czy polskie rekolekcje „Winnica Racheli” są następstwem tego programu?
Nie, „Winnica Racheli” to osobna inicjatywa, którą również współtworzę, jednak to nie jest to samo. Rekolekcje „Winnica Racheli” zostały również zapoczątkowane w Stanach Zjednoczonych w latach osiemdziesiątych, jednak są to osobne inicjatywy. Ja połączyłam jedno i drugie i widzę, że przynosi to ogromne owoce: pacjenci z poradni zapisują się na rekolekcje i z kolei osoby, które przyjechały na rekolekcje, później mogą dalej korzystać z pomocy poradni, która jest dla nich wsparciem i służy pomocą w dalszym uporządkowaniu ich życia.
Jakie przyczyny dokonania aborcji podają kobiety?
To różne przypadki, tak jak każda historia życia kobiety jest inna, jednak najczęściej kobiety mówią, że jest to brak wsparcia ojca dziecka. Nawet komunikują wprost, że gdyby mężczyzna stał się nim naprawdę, to znaczy przyjął rolę ojca, to aborcji by nie było. Zatem mężczyźni nie dający wsparcia, dający przyzwolenie milczeniem czy wręcz finansujący aborcję są jej najczęstszą przyczyną. To również lekarze, którzy sugerują niektórym kobietom, że ciąża może im zagrozić. Miałam taki przypadek z Chicago. Dziewczyna chora na depresję przyszła pewnego razu do lekarza po receptę na leki i ten spytał ją, jak ona się czuje. Ona powiedziała, że inaczej. Spytał więc dlaczego, a ona odparła, że jest w ciąży. Więc ten zapisał jej skierowanie na zabieg aborcyjny, ponieważ twierdził, że ciąża tylko pogorszy jej stan. Ta kobieta potem podarła tę kartkę i przyszła do nas. Ciąża to nie choroba. Ciąża nigdy nie pogorszy stanu psychicznego kobiety. Aborcja może ją pogorszyć.
Jak objawia się syndrom poaborcyjny?
Trzeba zacząć od tego, że każdy człowiek to jedność w trzech wymiarach: duchowym, fizycznym i psychicznym i na każdym z tych wymiarów ten czyn się kładzie cieniem. Jednak ten syndrom objawia się u każdego inaczej, jest to bardzo indywidualne. Najczęściej jest tak, że będzie to uderzało najsłabsze wymiary. Jeśli jakaś kobieta jest słaba fizycznie, to najczęściej się to objawi psychosomatycznie. Jeśli jakaś kobieta jest wrażliwa duchowo, to będą to wyrzuty sumienia, będzie to ciągłe spowiadanie się (mimo raz uzyskanego rozgrzeszenia), to będzie zamęczanie siebie ciągłymi oskarżeniami i tym, że samej sobie nie można wybaczyć. Jeśli chodzi jednak o emocje, to te reakcje są patologiczne, a więc takie, które się zaczynają, ale nie kończą. To jest patologiczna złość do siebie samej, patologiczny wstyd, patologiczny smutek, pustka, czyli tzw. patologiczna żałoba. Patologiczna żałoba to właśnie ta, która się rozpoczęła, jednak nie może się skończyć. Na rekolekcjach próbujemy wraz z tą osobą zakończyć tę patologiczną żałobę.
Załóżmy, że jakaś kobieta nie może pojawić się na takich rekolekcjach. Co może wtedy jej najbardziej pomóc?
Przede wszystkim dopuszczenie do siebie faktu, że było to dziecko, a nie zlepek komórek. Uczłowieczamy tę istotę. Wtedy możemy nawiązać z nim relację. Ktoś może powiedzieć, że przecież to dziecko nie żyje. Tutaj dochodzimy właśnie do sedna. Abortowane dziecko żyje, ponieważ jest w niebie. Kiedyś być może myślano, że znajduje się w jakimś niebycie czy w czyśćcu, ale dziś mamy tę pewność (jak pisał św. Jan Paweł II w encyklice „Evangelium Vitae”, w punkcie 99.), że jest w niebie. W tej tragicznej sytuacji dla tych kobiet to prawdziwa Dobra Nowina. Ważne jest również, aby osoba, z którą rozmawia, jej nie oceniała, tylko przyjęła ją z tym bagażem, który ma, z całą historią jej życia i aby okazała jej empatię, aby była jej adwokatem. To niezwykle delikatna sfera, więc warto, by udała się do takiej osoby, która jest mądra, ale tą Bożą Mądrością. Kolejnym krokiem jest nadanie imienia temu dziecku. To kobieta może zrobić sama. Jeśli nie zna płci, może nadać dwa imiona. I wreszcie oddać to dziecko Panu Bogu. To można zrobić na Mszy św. Wtedy można powiedzieć Chrystusowi: Boże, tak jak dałeś mi to życie, ja Tobie je teraz ofiarowuję. Marysiu czy Wojtku – kocham Ciebie, tęsknie za Tobą i wierzę, że się spotkamy w Niebie. Przecież te dzieci kochają tych rodziców, tej miłości nikt im nie odebrał. Żyją w Bogu i są szczęśliwe. To niezwykle ważne, żeby kobieta się tego nie bała i miała odwagę wejść w tę relację. Właśnie ta świadomość realnie uzdrawia tę kobietę i pomaga wybaczyć sobie samej.
Zatem uzdrowienie po aborcji jest możliwe?
Oczywiście. Trzeba zadać sobie jednak pytanie: kto uzdrawia? Nie my, ale Chrystus. My jesteśmy tylko narzędziami w Jego rękach. To Bóg jest najlepszym lekarzem i psychoterapeutą. My tylko pomagamy w tym uzdrawianiu, które jest przecież procesem. To uzdrowienie i ta terapia jest możliwa również dlatego, że leczy się przyczyny, a nie objawy. Bardzo często kobiety leczą się nawet latami u psychoterapeutów z depresji po aborcji, nawet nie wiedząc, że właśnie z tego ona wynika a lekarz o to nie pyta. I one często nie uzyskują uzdrowienia, ponieważ lekarz ten leczy jedynie objawy, a nie przyczyny choroby. Bóg jednak uzdrawia od podstaw, łącząc w sobie cały wymiar człowieczeństwa, a więc te trzy sfery, o których mówiliśmy na samym początku. Nasze spotkania bardzo często są początkiem tego uzdrawiania, które potem kończy się już indywidualnie, w relacji z Chrystusem. Co również istotne, to uzdrowienie po aborcji nie dotyczy tylko kobiety. To znaczy, gdy kobieta zaczyna być uzdrawiana, to leczeniu ulegają również inne sfery jej życia, na które to cierpienie się rozgałęzia, a więc relacja z mężczyzną, z dziećmi i innymi osobami, których aborcja również dotyka. Dlatego do naszej poradni nie przychodzą tylko kobiety, ale właśnie mężczyźni czy nawet rodzeństwo zmarłego dziecka, które nie może sobie z tym poradzić. Aborcja to często wierzchołek góry, za którą kryją się kolejne sfery, które Bóg krok po kroku leczy, jeśli oczywiście kobieta tego chce.
Czy poradnia „Rachel” obejmuje swoją pomocą jedynie kobiety, które utraciły dzieci z wyniku aborcji, czy również te po poronieniu?
Oczywiście, że tak! Zgłaszają się do nas również takie osoby. Prowadzimy terapie małżeńskie. Właśnie trwają w diecezji tarnowskiej kolejne rekolekcje, które prowadzimy, tym razem po raz pierwszy poświęcone utracie dziecka w wyniku poronienia. O tym też trzeba mówić, ponieważ żal po stracie jest tak samo dotkliwy. W Chicago zrobiliśmy w zeszłym roku już takie wydarzenie, które przyciągnęło wiele osób, które tej pomocy oczekiwały. Myślę, że taka pomoc potrzebna jest w wielu miejscach, nie tylko Stanach Zjednoczonych czy Polsce, ale wszędzie tam, gdzie jest Polonia. Mam takie marzenie, aby takie miejsc było jak najwięcej, aby każda osoba miała możliwość pomocy. Jeśli jakaś kobieta czyta nasz wywiad i chciałaby uzyskać pomoc na terenie Polski, może zadzwonić do siostry Małgorzaty, która udzieli jej dalszych informacji dotyczących następnych rekolekcji – nr tel. +48 730 278 555. Jeśli natomiast ktoś szuka pomocy na terenie USA czy Kanady, może zadzwonić do siostry Maksymiliany +1 773 656 7703, lub napisać do niej maila: [email protected]. Więcej informacji o programie Rachel i o rekolekcjach można przeczytać na stronie www.aborcjabolterapia.com.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |