Fot. Pixabay

Prof. Andrzej Paszewski: czego w istocie dotyczy spór o aborcję?

Jesteśmy dziś świadkami kolejnej fazy sporów, określanych jako światopoglądowe, o kształt prawa dotyczącego aborcji i metody in vitro. Często jednak nie towarzyszy temu świadomość, czego w rzeczywistości dany spór dotyczy.

Światopogląd, najogólniej mówiąc, to sposób, w jaki postrzegamy rzeczywistość. Nie wszyscy zdają sobie jednak sprawę, że na światopogląd składają się dwa podstawowe elementy: wiedza i przekonania. Wiedza jest intersubiektywna – może być błędna, podlegać falsyfikacji i może być zastąpiona wiedzą poprawniejszą, o tym świadczy rozwój nauki. Przekonania natomiast mają charakter absolutny – nie podlegają kryteriom prawdy i fałszu, stąd nie można udowadniać ich prawdziwości lub fałszywości. Udział tych dwóch elementów i ich wzajemne relacje w konkretnych sporach światopoglądowych mogą ulegać zmianom. Często jednak są one po prostu mylone.

Konflikt światopoglądowy

Dziś trwa ważny konflikt, również przedstawiany jako światopoglądowy, a dotyczący statusu ontycznego człowieka w okresie prenatalnym, przejawiający się, m.in., w sporach o aborcję czy in vitro. Jest to jeden z zasadniczych sporów w toczonej od kilkudziesięciu lat debacie bioetycznej. Ponieważ żyjemy w kraju, w którym zabicie człowieka jest przestępstwem kryminalnym, zgoda na aborcję (zwłaszcza tę „na życzenie”) czy na tworzenie nadliczbowych embrionów, z których duża część ulega w końcu zniszczeniu, wymaga od aprobujących te zabiegi przyjęcia, że embrion czy płód ludzki nie jest człowiekiem. Stanowisko takie implikuje pytanie: kiedy zaczyna się człowiek – na które odpowiedź znajdujemy w obszarze wiedzy.

Otóż od bardzo wielu lat dokładnie wiadomo, kiedy człowiek zaczyna swój indywidualny byt. Zaczyna się on od połączenia ludzkich komórek rozrodczych, czyli od momentu powstania zygoty, z której w sposób ciągły rozwija się ludzki organizm według jego własnego programu genetycznego, będąc zaopatrywany przez matkę w materiały budulcowe i energetyczne poprzez pępowinę, a po urodzeniu – z gruczołu mlecznego, by wreszcie pobierać je z otoczenia. Biologia nie daje podstaw do podziału tego rozwoju na fazy przedludzką i ludzką – nie jest w stanie wskazać wydarzenia, zasady lub kryterium pozwalającego wykazać, że embrion czy płód jest czymś innym niż jedną i tą samą istotą ludzką, której pojawienie się jest początkiem osobowej historii człowieka. Wszystkie biologiczne cechy człowieka wyrażają  się w czasie rozwoju, a nie są  nabywane.

Tak więc, jeśli ktoś ma kłopot z odpowiedzią na pytanie, kiedy powstaje człowiek, niech uzupełni swoją wiedzę, bo o nią tu chodzi – wiedzę, która w tej sprawie ma równy stopień pewności jak to, że Ziemia jest okrągła. Dla ludzi wierzących przesłanki religijne mają też duże znaczenie, ale często spotykanym intelektualnym nadużyciem jest wmawianie im, że opowiadając się za człowieczym statusem embrionu czy płodu, kierują się oni nie wiedzą, a wyłącznie tymi przesłankami. Istnieje spora grupa osób niewierzących, które także przyjmują ten status – z przyczyn oczywistych.

>>> Papież zachęca Polaków do obrony życia ludzkiego

Wiedza vs przekonania

Przyznanie człowieczeństwa embrionowi lub płodowi jest dla wielu dyskutantów bardzo niewygodne, dlatego przerzucają oni ten problem ze sfery wiedzy do sfery przekonań, posługując się przy tym opisowymi definicjami człowieka. Ponieważ nauka nie dostarcza ku temu odpowiednich kryteriów, zwolennicy takiego podejścia muszą przedstawiać określony zespół cech, oczywiście biologicznych, które trzeba mieć, aby być człowiekiem. Dokonanie takiego wyboru cech musi być, z konieczności, arbitralne. Stąd osoby świadome tego faktu, pytane o to, kiedy zaczyna się człowiek, często odpowiadają wymijająco: w tej sprawie są różne poglądy.

Jeśli zgodzimy się więc na opisowe definiowanie człowieka, nigdy nie wiadomo, czym się to może skończyć. Najbardziej drastycznym, ale przecież prawdziwym przykładem na to jest historia Holokaustu. Przecież w Niemczech hitlerowskich zabijanie człowieka nie przestało być przestępstwem, jedynie określona grupa etniczna została wyjęta spod definicji człowieka. Eksterminacja Żydów była traktowana jako coś w rodzaju deratyzacji. Przypomnę, że wszystko to miało, a jakże, uzasadnienie „naukowe”. Przypomniał to ks. Stanisław Musiał w artykule pod znamiennym tytułem Walka o definicję człowieka (Tygodnik Powszechny, nr 15, 1999 ), pisząc: Dr H. Gauch w pracy Neue Grundlagen der Rassenforschung (Nowe podstawy nauki o rasach, Lipsk 1933), uznanej wtedy za podstawowe dzieło dotyczące niemieckiej kwestii rasowej, pisze: «Człowiek nienordycki zajmuje miejsce pośrednie między człowiekiem a zwierzętami, wpierw małpami człekokształtnymi. Nie jest w ogóle doskonałym człowiekiem, ba – on w ogóle nie jest człowiekiem, jeśli brać człowieka jako przeciwieństwo do zwierzęcia. Jest tylko formą przejściową do zwierzęcia, stopniem pośrednim. Najlepiej i najtrafniej nazwał go Stoddard, a mianowicie jest Untermenschem»”. Jak wiemy, tego typu argumentacja przekonała miliony ludzi, bądźmy więc ostrożni z próbami opisowego definiowania człowieka.

Z powyższego wynika niezbicie, że prawo, które chroni życie ludzkie od poczęcia, jest prawem opartym na wiedzy, a nie na przekonaniach. Żeby być człowiekiem, trzeba po prostu zaistnieć. Przy poszukiwaniu rozwiązań prawnych nie można więc sobie ułatwiać zadania przez negowanie człowieczeństwa istoty ludzkiej w jakiejkolwiek fazie jej rozwoju.

 ***

Andrzej Paszewski – emerytowany profesor genetyki w Instytucie Biochemii i Biofizyki PAN. Zajmuje się genetyką molekularną i fizjologią mikroorganizmów. Jest członkiem zespołu ds. konwencji bioetycznej Rady Europy i prezesem Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. Wieloletni działacz Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie, a także publicysta – jego artykuły ukazywały się m.in. w „Więzi”, „Znaku” i „Rzeczpospolitej”. Członek Komitetu Bioetyki PAN.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze