Prof. Andrzej Zoll: nie ma żadnego prawa do aborcji [ROZMOWA]
– Nie ma żadnego prawa do aborcji. Może być najwyżej dozwolenie na aborcję w wyjątkowych wypadkach. Nie może też być żadnego „podstawowego prawa” w tej materii. To bzdura! Dla prawnika jest to nie do przyjęcia – mówił były prezes Trybunału Konstytucyjnego, prof. Andrzej Zoll.
W rozmowie z KAI prawnik stwierdza, że „tzw. kompromis aborcyjny był dobrym rozwiązaniem”. Wykazuje również, że złożone obecnie w Sejmie projekty ustaw Lewicy oraz grupy posłów KO są sprzeczne z Konstytucją.
>>> Kobieta nie mówi o swym dziecku „zlepek komórek”. Sejm zajmie się kwestią aborcji
Maria Osińska (KAI): Panie Profesorze, czy aborcja może być traktowana jako prawo kobiety i prawo człowieka?
Prof. Andrzej Zoll: – Nie ma żadnego prawa do aborcji. Może być najwyżej dozwolenie na aborcję w wyjątkowych wypadkach. Nie ma żadnego „podstawowego prawa” w tej materii. To bzdura! Dla prawnika jest to nie do przyjęcia.
Jest Pan autorem bardzo ważnego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 1997 r., który uznał za niezgodne z Konstytucją przerywanie ciąży ze względu na trudną sytuację osobistą kobiety ciężarnej i wpłynął na dalsze polskie prawodawstwo?
– Wyrok Trybunału z 28 maja 1997 r. uregulował wiele w tej kwestii, gdyż możliwość aborcji z tzw. przyczyn społecznych została wycofana. Trzeba jednak pamiętać, że zasadnicza reforma polskiego prawa aborcyjnego wprowadzona została już 7 stycznia 1993 r. ustawą o planowaniu rodziny i ochronie płodu ludzkiego, która odeszła od komunistycznych rozwiązań, przyjętych ustawą z 27 kwietnia 1956 r., ograniczając tym samym znacznie dopuszczalność przerywania ciąży. Ustawa ta bywa nazywana „kompromisem aborcyjnym”. Ustawa z 1993 r. podkreślała, że płód ma wartość chronioną przez prawo, że jest podmiotem ochrony prawnej. W poprzednim rozwiązaniu na ten temat nie było mowy. Muszę przywołać tu wypowiedź Jacka Kuronia, który nie był kimś specjalnie bliskim Kościołowi, a w czasie debaty sejmowej nad tą ustawą powiedział, że wreszcie aborcja nie będzie oznaczała przysłowiowego „wyrwania zęba”.
I co się dalej stało? Dwa lata później, tuż po objęciu władzy przez Sojusz Lewicy Demokratycznej doprowadzono do uchwalenia nowelizacji ustawy, która rozszerzała dopuszczalność aborcji o przyczyny społeczne, właściwie powracając do sytuacji prawnej z 1956 r. Przesłanką do dokonania aborcji miały być wówczas „ciężkie warunki życiowe” i „trudna sytuacja osobista” kobiety. Znowelizowaną ustawę zawetował Lech Wałęsa, który był wówczas prezydentem, ale po zakończeniu jego kadencji przyjęto ją ponownie. Nowelizacja ustawy w takim kształcie weszła w życie 4 stycznia 1997 r.
Nowy stan prawny zakwestionowała grupa senatorów, składając do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o uznanie tej nowelizacji za niezgodną z Konstytucją. TK miał w swojej kompetencji tylko tę materię, która była objęta wnioskiem. Orzekliśmy, że zapis dopuszczający przerywanie ciąży ze względu na trudną sytuację kobiety ciężarnej jest niezgodny z Konstytucją RP. W związku z tym przepis utracił moc i powrócił stan prawny z 1993 r.
Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego wzbudziło bardzo poważny opór, ale nie na ulicach, tylko w mediach i w wielu wypowiedziach. Ja sam dostałem anonim, że będę wisiał. Ale warto zauważyć, że prezydent Kwaśniewski, który najpierw traktował mnie jako sprawcę zła, jeszcze w okresie swojej prezydentury zmienił swoje stanowisko i później szczerze powiedział: „Miał Pan rację, ten kompromis to jest dobre rozwiązanie”.
Trybunał Konstytucyjny 22 października 2020 r. uznał przesłankę umożliwiającą przerywanie ciąży w przypadku ciężkich wad płodu za niekonstytucyjną? Jak Pan Profesor ocenia ten wyrok?
– Jestem przekonany, że z punktu widzenia ochrony życia popełniono wówczas bardzo poważny błąd. Tzw. Trybunał Konstytucyjny przychylił się do wniosku grupy posłów Prawa i Sprawiedliwości oraz Konfederacji o uznanie paragrafu zezwalającego na przeprowadzenie aborcji eugenicznej za niezgodny z Konstytucją. W październiku 2020 r. uznał trafność tego wniosku. Wtedy ludzie wyszli na ulice. Niezależnie od zróżnicowanych poglądów na prawo regulujące dopuszczalność aborcji społeczeństwo przyzwyczaiło się do tzw. kompromisu. Byliśmy stosunkowo stabilni, a wyrok z 2020 spowodował burzę i gdyby nie on, bylibyśmy w stanie prawnym, który obowiązywał w 1997 roku.
Ten krok wywołał sytuację, którą mamy dzisiaj. Nie byłoby obecnie projektów ustaw tak dalece liberalizujących prawo do aborcji, gdyby nie ten wyrok. Nie byłoby teraz takiego radykalnego nacisku, żeby przywrócić stan prawny praktycznie z 1956 r. Zresztą trudno uznać jest ten wyrok za ważny.
Jaka więc jest aktualna sytuacja prawna?
– Dzisiaj obowiązuje stan, który jest stanem z okresu kompromisu. Projekt zaproponowany przez Trzecią Drogę jest propozycją uchylenia wyroku z 2020 r. i powrotu do tzw. kompromisu aborcyjnego, a następnie przeprowadzenia referendum. Uchylenie tego wyroku jest bardzo łatwe. Wystarczy powiedzieć, jaki jest stan faktyczny – ten wyrok jest po prostu nieważny, gdyż został wydany w niekonstytucyjnym składzie. Brało w nim udział trzech sędziów, którzy nie są sędziami. Prezes TK, czyli osoba prowadząca postępowanie, nie jest prezesem. Pani Julia Przyłębska została wadliwie powołana przez prezydenta, niewątpliwie z naruszeniem Konstytucji. Sytuacja prawna jest zatem oczywista.
Sejm w najbliższych dniach podejmie dyskusję nad projektami ustaw liberalizującymi dostępność do aborcji, m.in. dopuszczającymi dokonanie aborcji na życzenie do 12 tygodnia ciąży. Jak – Pańskim zdaniem – wygląda ocena zgodności z Konstytucją zaproponowanych projektów?
– Już w 1997 r. Trybunał orzekł, że przepis dozwalający aborcji na wezwanie jest sprzeczny z Konstytucją. Nadal zajmuję takie stanowisko
Lewica zaproponowała, aby do 12. tyg. ciąży, kobieta mogła dokonać aborcji bez żadnego uzasadnienia. Rolę tutaj odgrywa tylko wola kobiety. Taką bezkarność do 12. tyg. ciąży zakłada także projekt Koalicji Obywatelskiej. .
A co z pozostałymi projektami?
– Jeden z projektów Lewicy dotyczy tylko bezkarności przerwania ciąży przez lekarzy. Kobieta w obecnym stanie nie podlega karze, chodzi tylko o sprawcę i pomocnika. Projekt Lewicy proponuje tutaj pełną bezkarność. Natomiast wspomniany projekt Trzeciej Drogi ma już zupełnie inne podłoże ideologiczne i zakłada powrót do kompromisu.
Z perspektywy moralnej aborcja jest złem w każdym przypadku. Czy wiec prawo może na nią pozwalać w określonych sytuacjach?
– Trzeba bardzo wyraźnie oddzielić od siebie dwa obszary normatywne, czyli kwestię moralności i sferę norm prawnych. Na jednym terenie jurysdykcji danego państwa może obowiązywać tylko jeden stan prawny. Natomiast, jeżeli chodzi o kwestię moralności, w społeczeństwie pluralistycznym, a takim jest polskie, obowiązują różne normy moralne. Nie zawsze czegoś, co jest z punktu widzenia moralnego niedopuszczalne, prawo zakazuje. Nie może nakazywać takiego postępowania, ale nie musi zakazywać. To jest kwestia sumienia kobiety, a prawo nie zawsze powinno w te kwestie ingerować.
Jako katolik jestem zdecydowanie przeciwny aborcyjnym zachowaniom, natomiast jako karnista niekoniecznie zgadzam się z tym, że wszystkie te zachowania, które uważam za złe, mają być w Polsce karane. Problem polega na tym, jak szerokie jest dozwolenie.
Jakie wobec tego znaczenie ma tzw. kompromis aborcyjny, który obowiązywał w Polsce niemal 30 lat?
– Moim zdaniem był dobrym rozwiązaniem. Aborcja była zakazana i karana w sytuacjach, kiedy nie było wystarczających życiowych podstaw. Są natomiast bardzo trudne sytuacje, takie jak gwałt, w których decyzję musi podejmować kobieta.
Jakie zaproponowałby Pan rozwiązanie obecnej sytuacji?
– Wyraźnie stwierdzić, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 r. nie obowiązuje.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |