fot. EPA/ATEF SAFADI Dostawca: PAP/EPA.

Prof. Marek Melnyk: sakralizacja wojny… à la russe

„Rosyjska sakralizacja wojny to działanie wyrachowane, racjonalne i pragmatyczne. Władze Rosji, muszą uciekać się do manipulacji tym co święte – wiarą religijną, by wysyłać przeważnie młodych ludzi na śmierć” – czytamy w artykule prof. Marka Melnyka, socjologa komunikacji i medioznawcy z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.

Sakralizacja wojny… à la russe

Uświęcenie wojny – to proces nadawania działaniom zbrojnym, przemocy i jej skutkom wymiaru religijnego, sakralnego lub transcendentnego. Polega na interpretowaniu wojny jako zjawiska posiadającego sens duchowy, metafizyczny bądź moralny, który wykracza poza jej wymiar polityczny czy militarny. W praktyce oznacza przedstawianie wojny jako: narzędzia w rękach Boga (np. kara, oczyszczenie, próba wiary), walki dobra ze złem (dualizm moralny, w którym przeciwnik zostaje zdehumanizowany i utożsamiony z siłami zła, szatana lub herezji), świętego obowiązku (misja zbawcza, obrona wiary, narodu, cywilizacji), aktu ofiarnego (śmierć żołnierza interpretowana jako męczeństwo, złożenie życia w ofierze dla wyższej wartości). Uświęcenie wojny to nadanie wojnie statusu aktu świętego, transcendentalnego lub zbawczego, który legitymizuje przemoc jako wolę Bożą lub moralny obowiązek. Sakralizacja wojny zatem to taka interpretacja działań wojennych, która nadaje im sens religijny. Czyni z wojny dzieło związane z troską ostateczną. Musi być ona ważniejsza od celów doczesnych: zwycięstwa militarnego, aneksji terytorium pokonanego państwa, umocnienia władzy. W tym ujęciu wojny musi istnieć cel eschatologiczny, zbawczy.

>>> Trump: USA pomogłyby Polsce, gdyby ze strony Rosji nastąpiła eskalacja

fot. PAP/EPA/MARIA SENOVILLA

Wydawało się, że idea „świętej wojny” nie pojawi się już w obrębie naszego kręgu cywilizacyjnego. Okazało się, że czas wojen religijnych w Europie bezpowrotnie nie minął! Otóż wojsko rosyjskie potrzebuje nie tylko wyraźnej mistyki doczesności, który czyni sensowność walki, męstwa, ale i religijnego „uświęcenia” – doświadczenia religijnej transcendencji. Istnieje wręcz konieczność wyłączenia sankcjonowanego przez państwo rosyjskie zabijania ze sfery świeckości a tym samym wyniesienia zbrodni ponad doczesność i przeniesienia jej w wymiar nadprzyrodzony. Jest to coś, co ma być najwyższą wartością i co będzie uzasadniało, ale i nadawało treść i cel najazdom, zabijaniu, mordowaniu, paleniu, torturowaniu. Sacrum na wojnie jest też po to, by uśmierzać wyrzuty sumienia, rozgrzeszać. Żołnierzom są potrzebne obrzędy wojny. I nie są to kopie świętowania religijnego. Nie są to świętości „świeckie” – naród, państwo, armia, wódz. Wojna, aby być skutecznym narzędziem zabijania, potrzebuje samego Boga, Matki Boskiej, świętych, aniołów. Myślenie o istotach nadprzyrodzonych ma być najlepszą metodą wyjaśniającą w sposób całościowy, pełny, logiczny wysiłek wojenny. Żołnierzom potrzebna jest wiara. Chcą walczyć nie jedynie za pieniądze. Chociaż te są ważne. Aby umrzeć na polu boju, trzeba w coś wierzyć. Najlepiej wierzyć w Boga, który nada śmierci cel nadprzyrodzony. Jak do tego doszło? Dzięki czemu jest możliwe wysyłanie Rosjan na wojnę w imię wypełniania woli samego Boga? Na to pytanie musimy już teraz znaleźć odpowiedź! Oto niektóre przykłady rosyjskiej sakralizacji wojny z Ukrainą. Zaczerpnięte są z rosyjskiej prawosławnej homiletyki, obrzędów cerkiewnych, wypowiedzi rosyjskich polityków.

Matka Boska w służbie Rosji

Jaskrawym przykładem rosyjskiej religijnej mistyki wojennej jest włączenie Matki Boskiej w działania wojenne. Obecnie widzimy cały szereg ikon z Matką Boską, które oficjalnie towarzyszą armii rosyjskiej na ziemi ukraińskiej. Matka Boska w przekonaniu Rosjan walczy z Ukraińcami. Dzięki Matce Boskiej głosi się, że wojska rosyjskie na ziemi ukraińskiej są obrońcami Rosji. Rosjanie nie są wówczas agresorami ale pokojowym społeczeństwem zmuszonym do obrony rodzinnego domu. Rosja jest przedstawiana nie jako agresor, ale jako ofiara. Np. taka teza pada w kazaniu Cyryla I skierowanego do młodych żołnierzy rosyjskich w Katedrze Armii Rosyjskiej 3 kwietnia 2022 roku. Po kazaniu po Liturgii patriarcha Cyryl przekazał dowódcy Rosgwardii Wiktorowi Zołotowowi ikonę Matki Boskiej Augustowskiej.

Cyryl poświęcił swoje kazanie relacjom między Kościołem a państwem, w którym zwrócił szczególną uwagę na moment, w którym państwo świadomie narusza wszelkie prawa Kościoła i negatywnie wpływa na sprawy wewnętrzne i życie samego Kościoła. Począwszy od czasów starożytnego Bizancjum stopniowo przechodził do wydarzeń na Ukrainie, gdzie, jego zdaniem, państwo ingeruje także w sprawy Kościoła i stara się wyrwać go z jedności z Patriarchatem Moskiewskim. Po kazaniu Cyryl przekazał ikonę Matki Boskiej szefowi Rosgwardii Wiktorowi Zołotowowi. Patriarcha objaśnił, że jest to ikona, która chroniła rosyjskich żołnierzy podczas I wojny światowej. Przypominał, że to ikona Matki Boskiej związana z autentycznym objawieniem, którego w 1914 roku mieli doznać żołnierze rosyjscy walczący z armią niemiecką. Zatem ikona ta miała przypominać i symbolizować coś ważnego z przeszłości. Tym czyś jest błogosławieństwo Boże dla armii rosyjskiej za pośrednictwem Matki Boskiej. Lecz nie tylko to. Cyryl odwołał się tutaj do rosyjskiej starej tradycji. Polega ona na odwoływaniu się w trudnych momentach dziejowych do sacrum. Jest to wyraz synergii władzy duchowej i świeckiej. To co robi Putin czy wcześniej książęta moskiewscy, czy carowie jest wspierane teologią i rytuałem. Tym samym jest to też wojna o prawosławie i zarazem o zbawczy charakter państwa rosyjskiego. Przed przyjęciem ikony Zołotow mówił o postępach rosyjskiej inwazji. Stwierdził, że „nie wszystko idzie tak szybko”, jak planowano. Zołotow wyraźnie tłumaczył się z niepowodzeń: „Chcę powiedzieć, że wojska rosyjskie wypełniają wszystkie postawione zadania. Nie wszystko idzie tak szybko, jakbyśmy chcieli, ale to dlatego, że naziści chowają się za plecami starych, kobiet i dzieci, ukrywają się w szkołach i domach. Wygramy, a ta ikona będzie nas wspierać”.

>>> Rosja: patriarcha Cyryl po raz kolejny błogosławi wojnie przeciwko Ukrainie

Patriarcha Cyryl, fot. PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH

W ten sposób pierwszy raz można było zobaczyć jak rosyjskie dowództwo przyznaje się do braku osiągnięcia zakładanych sukcesów wojsk rosyjskich w Ukrainie. Wobec tego pokornie wykorzystuje ikonę w działaniach wojennych w Ukrainie. I to już w ich pierwszych dniach. Jednak Zołotow nie prezentował się jako pokorny pielgrzym z pola boju, proszący o pomoc Boga poprzez protekcję Matki Boskiej. Patrząc na generała Zołotowa stojącego obok tuż obok ikonostasu i ikony Chrystusa można było zauważyć, jak bardzo starał się całą swą postacią wyrażać gotowość do walki.

Święta wojna

Od 27 do 28 marca 2024 roku w Moskwie pod przewodnictwem patriarchy Cyryla odbył się zjazd organizacji Światowa Rada Narodu Rosyjskiego (dosłowne tłumaczenie: „Wszechświatowy Ruski Narodowy Sobór”). W pierwszym dniu obrad przyjęto tzw. „nakaz”, w którym „specjalną operację wojskową” nazwano „świętą wojną”. Czytamy tam o „świętej wojnie o wyzwolenie narodu rosyjskiego w południowo-zachodniej Rosji, w której naród rosyjski broni swojego życia, wolności i państwowości, swojej tożsamości cywilizacyjnej, religijnej, narodowej i kulturowej oraz prawa do życia w granicach jednego państwa rosyjskiego”.

Kluczowe jest to, że jako głównego przeciwnika wskazano nie Kijów, a literalnie właśnie Zachód, który miał odrzucić chrześcijaństwo i skierować się ku satanizmowi. Wizja wojny ukazanej jako starcie dobra ze złem już wcześniej wybrzmiewała fragmentarycznie w wypowiedziach cerkiewnych hierarchów, lecz dopiero teraz po raz pierwszy ujęto ją kompleksowo w oficjalnym dokumencie. Tak to sformułowano: „Z duchowo-moralnego punktu widzenia specjalna operacja wojskowa, jako operacja wyjątkowa jest Święta Wojną, podczas której Rosja i jej naród, chroniąc jednolitą duchową przestrzeń Świętej Rusi, wypełniają misję «katechona» [powstrzymującego nadejście Antychrysta, por. 2 Tes, 6-9 – KAI], broniącego świat przed naciskiem globalizmu i zwycięstwem Zachodu, który popadł w satanizm”.

Użyty tutaj termin „święta wojna” wyraźnie nawiązywał do tzw. „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej” z czasów wojny III Rzeszy i Związku Sowieckiego w latach 1941-1945. Patriarcha odwoływał się tutaj wyraźnie do języka mitu „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej”. Natomiast użyte pojęcie „jedności narodu rosyjskiego” należy rozumieć w kontekście dążenia Rosji do zniszczenie narodu i państwa ukraińskiego. Na dodatek powiązano to z koncepcją „ruskiego miru’ oraz z polityką demograficzną i migracyjną Rosji. Patriarcha proponował ograniczenie przyjmowania nisko wykwalifikowanych zagranicznych pracowników oraz promowanie zatrudnienia obywateli Rosji. Cyryl I zarysował zatem koncepcję ultranacjonalistycznej ideologii państwa rosyjskiego. Widać wyraźnie, że koreluje ona z celami wojny Rosji z Ukrainą.

>>> Kard. Dolan: Charlie Kirk przypomina mi apostoła Pawła

Fot. PAP/Vladyslav Musiienko

Szatan

Rosyjska propaganda wojenna – zarówno ta państwowa jak i cerkiewna – nadaje sens religijny tej wojnie poprzez ustanowienie jej walką z samym Szatanem. Przy tym Szatan jest tutaj wyraźnie zdefiniowany. Nie jest to abstrakcyjne zło wynikające z patologicznych relacji międzyludzkich. Szatanem jest tzw. „Kolektywny Zachód”.

Szatan na wojnie zaczął pojawiać się stopniowo. Na początku wojny nie pojawiał się zupełnie! Putin w swoim przemówieniu 22 lutego 2022 roku pominął go. Walka z nim była niepotrzebna. Wojna wydawała się być wówczas zabiegiem czysto technicznym. Miały wystarczyć doczesne siły rosyjskiej armii. Jednak w momencie fiaska idei „zwycięstwa w trzy dni” zaczęto na Kremlu głosić, że Rosja wojuje z całym Zachodem. Potem – gdy to nie wystarczyło dla wyjaśnienia niepowodzeń na froncie – ogłoszono, że Rosja walczy samym Szatanem. Wyjaśnienie wojny z Ukrainą jako wojny z Szatanem szczególnie upodobał sobie patriarcha Cyryl I. W kilku wywiadach i kazaniach obwieścił, że toczona przez Rosję wojna to walka z samym Szatanem, która zapowiada koniec świata i drugie przyjście Chrystusa. Cyryl mówił, że obecna wojna zagraża konfliktem nuklearnym, który doprowadzi do interwencji samego Boga w dzieje ludzkości. Szatan jest już zatem głównym przeciwnikiem Rosji, która wyznaczyła sobie zadanie zbawienia od niego całego świata. Co będzie dalej? Jeżeli Szatan będzie dalej się ujawniał zgodnie z dotychczasowym rytmem niepowodzeń wojennych to na Kremlu będzie trzeba wynaleźć jego nowe wcielenie.

Idea ta została podchwycona przez polityczne elity Kremla. Oto jeden z wielu przykładów takiej demonicznej wizji Zachodu. Siergiej Naryszkin, dyrektor Służby Wywiadu Zagranicznego (SVR), na XI Międzynarodowym Spotkaniu Wysokich Przedstawicieli ds. Bezpieczeństwa, które odbywało się w dniach 23-25 maja 2023 roku w Moskwie, 24 maja twierdził, że Zachód jest bezradny wobec globalnych wyzwań przyszłości. „Mam na myśli związek z duchowym wymiarem istnienia, tradycjami, które w Stanach Zjednoczonych i Europie dawno temu ustąpiły miejsca pozytywizmowi, kultowi materialnego sukcesu i jawnemu satanizmowi”. Z powagą przekonywał, że „Anglosasi powinni zająć się swoimi wewnętrznymi konfliktami domowymi. A jeszcze lepiej, by poszli do swojego znajomego, diabła. Należy pamiętać o biblijnej prawdzie: ich koniec będzie zgodny z ich uczynkami. A to oznacza, że ich koniec będzie smutny”. Jak widzimy wysoki urzędnik państwowy, który powinien kierować się racjonalizmem w ocenie sytuacji międzynarodowej Rosji przemawia językiem rosyjskiej apokaliptyki. Zachęca do walki z Szatanem-Zachodem również inne państwa. Jednak sam walka ma być już zupełnie racjonalna. Trzeba stworzyć wielobiegunowy świat, który przezwyciężyć hegemonie USA. Naryszkin oskarżył również Zachód o próbę przeciwstawienia się historycznej zmianie w kierunku wielobiegunowego świata. W jego ocenie „euroatlantycka elita” odmawia dobrowolnego oddania przywództwa, robiąc jednocześnie wszystko, co w ich mocy, aby powstrzymać powstanie „alternatywnych ośrodków władzy”.

fot. PAP/Mykola Kalyeniak

Zgodnie z ta logiką prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski jest już wcieleniem Szatana. Co prawda oficjalnie Cerkiew Moskiewska nie ogłosiła go Antychrystem, ale w mediach rosyjskich ta idea funkcjonuje już od dwóch lat. W pewnym momencie zaczęto przekonywać Rosjan, że Zełenski to osoba opętana przez Szatana. Dowodem na to był jego wygląd. Zaczęto bowiem dostrzegać w twarzy prezydenta Ukrainy przejawy czegoś nieludzkiego. Czegoś co wzbudza strach, odrazę. Co wydaje się być właśnie demonizmem ujawniającym się na powierzchni twarzy Zełenskiego. Dla jednych jest jedynie „małym diabełkiem”. Inni chcą, by oficjalnie ogłosić Zełenskiego Antychrystem. Postuluje się, by nie używać nazwiska Zełenski i zamienić je na Antychryst, co miałoby doprowadzić do całkowitego wyeliminowania go z wszelkich dyskusji i negocjacji pokojowych. Z Szatanem bowiem dialog jest niemożliwy. Ma to być głos rosyjskiego ludu.

Męczeństwo

W cerkiewnej propagandzie wojennej jesienią 2022 roku pojawił się nowy wątek – męczeństwo za wiarę w Chrystusa. Zaczęto porównywać żołnierzy rosyjskich z Chrystusem. Nie jest to niewinny mesjanizm ze słownika figur retorycznych narodowych mitów. Mówi się wprost, że żołnierze, którzy giną w Ukrainie przynoszą siebie w ofierze za innych na wzór męki zbawczej samego Chrystusa.

Powiedział to zupełnie jasno sam patriarcha Cyryl I w niedzielę 25 września 2022 roku. W kazanie stwierdził, że wojna w Ukrainie to akt religijny będący w swej istocie męczeństwem za wiarę. Patriarcha mówił: „Jeśli ktoś, kierując się poczuciem obowiązku, potrzebą wypełnienia przysięgi, pozostaje wierny swojemu powołaniu i umiera w służbie wojskowej, to niewątpliwie popełnia czyn równoznaczny z poświęceniem (…). Poświęca się dla innych. Dlatego wierzymy, że ta ofiara zmywa wszystkie grzechy”. Następnie uroczyście obwieścił, że śmierć rosyjskich żołnierzy w Ukrainie jest „jak śmierć Jezusa na krzyżu”.

>>> Leon XIV: bądźmy świadkami miłości i pokoju

Słowa Cyryla I o odpuszczeniu grzechów były zachętą, by Rosjanie wzięli udział w wojnie w zamian za odpuszczenie grzechów. Wartości religijne były tutaj użyte po to, by służyły zabijaniu. Patriarcha Cyryl w swoich kazaniach i wystąpieniach publicznych zaczął akcentować, że ofiara z życia poniesiona w czasie działań wojennych nie powinna być rozumiana jedynie w kategoriach patriotycznych czy politycznych, lecz również w kategoriach teologicznych. Ginący żołnierz miał być przedstawiany jako świadek Chrystusa, który oddając życie „za ojczyznę i wiarę”, włącza się w logikę zbawczej ofiary. W ten sposób narracja cerkiewna wpisywała śmierć na froncie w tradycję wczesnochrześcijańskiego rozumienia męczeństwa jako „chrztu krwi”. Ten wątek propagandowy posiadał kilka charakterystycznych cech. Dochodziło w nim do utożsamienia męczeństwa religijnego z patriotycznym obowiązkiem wobec państwa. W konsekwencji, oddanie życia w obronie Federacji Rosyjskiej interpretowano jako równoważne świadectwu wiary. Można dostrzec tutaj próbę nadania wojnie quasi-liturgicznego charakteru: ofiara żołnierzy miała nieść skutki oczyszczające, gwarantując przebaczenie grzechów i zbawienie wieczne. Po trzecie, motyw męczeństwa został powiązany z dychotomiczną wizją świata, w której Rosja jawiła się jako ostatni bastion chrześcijaństwa, a Zachód i wspierana przez niego Ukraina – jako przestrzeń „bezbożności” i odrzucenia Boga. Wprowadzenie tego elementu do propagandy cerkiewnej miało znaczenie strategiczne: umożliwiało przedstawianie wojny nie jako agresji, lecz jako sakralnej walki, w której żołnierze rosyjscy nie tylko bronią granic politycznych, lecz przede wszystkim stają się „męczennikami Chrystusa”. W ten sposób doszło do wypaczenia teologicznego sensu męczeństwa, które w chrześcijaństwie od zawsze związane było z wiernością prawdzie i miłości wobec prześladowców, a nie z udziałem w wojnie ofensywnej.

Prawosławny prezydent

Religijna indoktrynacja wojenna społeczeństwa Rosji związana jest z sakralizacją Putina. Kultu przywódcy państwa, wyraża się w przekonaniu, że posiada on błogosławieństwo Boga. 12 lipca 2025 roku patriarcha Cyryl podczas Liturgii w soborze Twierdzy Pietropawłowskiej w Petersburgu w dniu prawosławnego wspomnienia świętych apostołów Piotra i Pawła mówił: „Dla nas ważna jest zmiana, jaka zaszła w życiu kraju, która tak wyraźnie wyraża się w prawosławiu w pierwszej osoby naszego państwa. Władimir Władimirowicz nigdy nie wstydzi się chodzić do cerkwi ani uczestniczyć w Świętych Misteriach Chrystusa. To ważne dla całego narodu. Jest to dobry przykład dobrego chrześcijanina”.

Patriarcha Cyryl I jako zwierzchnik Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, odgrywa kluczową rolę w religijnej legitymizacji władzy Władimira Putina. Jego działania i wypowiedzi budują obraz Putina jako „dobrego chrześcijanina”, który nie tylko rządzi Rosją, ale również stoi na straży duchowych wartości prawosławia. Cyryl przedstawia władzę Putina jako ustanowioną przez Boga. W tym duchu często odwołuje się do biblijnego nauczania o „Bożym porządku”, podkreślając, że posłuszeństwo wobec władzy to obowiązek chrześcijański. W 2012 roku, podczas inauguracji Putina, Cyryl powiedział: „Wydarzyło się coś, co niektórzy mogą uznać za cud – znaczna część narodu zaufała jednemu człowiekowi… Przez Ciebie, poprzez Twoją władzę, Bóg działa w historii Rosji”. Tak oto określenie świeckiej „cudem Bożym”, stanowiło bezprecedensową afirmację przywódcy politycznego. W wywiadzie z tego samego roku Cyryl mówił: „Widzę, że prezydent Rosji nosi w sercu Boga. I nie mówię tego z sympatii politycznej, ale jako duchowny”.

fot. EPA/SERGEY BOBYLEV/SPUTNIK/KREMLIN POOL MANDATORY CREDIT Dostawca: PAP/EPA.

W 2022 roku Cyryl stwierdził, że prezydent Rosji „nigdy nie był po stronie sił zła”, co bezpośrednio odwołuje się do opozycji dobra i zła w narracjach religijnych. Cyryl podkreśla przy tym osobistą religijności Putina. Przypomina, że Putin został ochrzczony w tajemnicy przez jego własnego ojca. Pamiątką tego ma być krzyżyk pamiątkowy, który Putin nosi. Często widzimy Putina z Cyrylem w cerkwiach, przy ikonach. Wszystko to służy budowaniu obrazu pokornego, prawosławnego chrześcijanina.

Jednak te wypowiedzi Cyryl I – jak i jeszcze wiele innych – to przede wszystkim dowód na to, że Władimir Putin to człowiek o wielu twarzach. Przez ponad dwie dekady rządów w Rosji zdołał przeobrazić swój wizerunek z twardego, milczącego funkcjonariusza KGB w hiper-męskiego samca alfa, a potem w „pobożnego” obrońcę chrześcijaństwa, „prawosławnego prezydenta”. Dla sporej grupy Rosjan jest on już zmaterializowanym bóstwem. Spotkaniu z nim towarzyszy atmosfera religijnego uniesienia. Ta metamorfoza nie jest przypadkiem. Religia w Rosji to część strategii utrzymywania władzy. Duchowość została podporządkowana geopolitycznemu scenariuszowi. A od samego początku tego procesu media posłusznie realizują postawione im zadania ciągłego kreowania wizerunku Putina.

Nie zawsze tak jednak było. Na początku swojej kariery prezydenckiej (lata 1999-2004) Władimir Putin prezentował się przede wszystkim jako technokrata, człowiek służb i pragmatyk – zimny, zdyscyplinowany, lojalny wobec państwa. Putin był przedstawiany jako były funkcjonariusz KGB, który „wie, jak działa państwo”. Nie mówił wiele, ale jego sposób bycia – oszczędny w słowach, zdyscyplinowany, chłodny – miał sugerować profesjonalizm i opanowanie. Rosjanie zmęczeni chaosem lat 90. (upadek ZSRR, hiperinflacja, wojna w Czeczenii, oligarchowie) potrzebowali przywódcy, który przywróci porządek i kontrolę. Kreowano go na patriotę, ale nie nacjonalistę. W początkowej fazie swych rządów Putin unikał radykalnych odniesień ideologicznych. Był postrzegany raczej jako pragmatyk. Używał języka modernizacji, technologii i siły państwa. Podkreślał znaczenie stabilności gospodarczej i suwerenności. Jego pierwsze orędzia koncentrowały się na „odbudowie Rosji”, ale nie mówiły jeszcze o misji dziejowej czy duchowej. W praktyce bardzo szybko zaczął ograniczać wpływy oligarchów (np. Michaiła Chodorkowskiego), ale robił to pod hasłami walki z korupcją i wzmacniania państwa, nie rewanżu. Putin był prezentowany jako człowiek nowoczesny, bez nałogów, wysportowany, mówiący po niemiecku, zorientowany na Zachód, ale zarazem silnie zakorzeniony w „rosyjskim interesie narodowym”.

Już wtedy pojawiały się sesje zdjęciowe z wojska, sił specjalnych, pierwsze ujęcia z judo, nurkowaniem czy pilotowaniem – ale jeszcze były dość oszczędne. Kluczowy był przekaz: Putin to przeciwieństwo słabego Jelcyna – młodszy, silniejszy, „kontrolujący sytuację”. Na tle słabego Jelcyna prezentował się jak reinkarnacja rosyjskiej siły. Jednak stopniowo zaczęło się coś zmieniać. Fotografie z niedźwiedziami, nago do pasa, w siodle czy przy sztangach, były tak częste, że przypominały komiksowy stereotyp męskości. Putin strzelał, polował, pilotował, grał w hokeja – i zwyciężał. W ten sposób budował mit niezniszczalnego przywódcy. Nie był już tylko politykiem – był marką, towarem eksportowym Rosji. Rosjanki chciały stracić z nim dziewictwo. Był ideał męża, ojca, którego tak brakuje obecnie w Rosji. Świat zaczął się zachwycać się takim Putinem. Podśmiewano się z niego lub zaczynano się go bać – jako nieobliczalnego twardziela.

Religia, tradycja i „duchowa misja Rosji” pojawiły się dopiero później – po 2012 roku, kiedy Putin rozpoczął swą trzecią kadencję Zaczął wtedy szukać nowych źródeł legitymizacji władzy. Oczywiście wcześniej Putin pojawiał się w cerkwiach. Ale były to uroczystości głównie bożonarodzeniowe i wielkanocne. Putina stał jedynie z świeczką w ręku. Nie śpiewał. Zachowywał się jak przeciętny Rosjanin. Warto też pamiętać również o tym, że każda siła fizyczna ma swój kres. Starzejący się lider nie może wiecznie udawać młodego myśliwego. Wtedy na scenę wkroczyło nowe oblicze – pobożne, skupione, wręcz kontemplacyjne. Zamiast judo – modlitwa. Zamiast gołej klatki – dłuższe pobyty w cerkwi. Nawiedzania klasztorów. Putin nauczył się obrzędów liturgicznych i tak powoli wszedł w rolę obrońcy duchowych wartości. Przeobraził się w strażnik „świętej Rosji” przeciwko upadkowi moralnemu Zachodu.

>>> Straż Graniczna: dwa rosyjskie myśliwce wykonały niski przelot nad platformą Petrobalticu

Ta metamorfoza była sprytna i przemyślana. Rosja to kraj, w którym religijność – choć latami spychana przez komunizm – wróciła z impetem. Cerkwie odbudowano, ikony wróciły do domów, a prawosławie stało się klejem narodowej tożsamości. Putin wykorzystał ten potencjał. Istotnym okazał się tutaj jego sojusz z patriarchą Cyrylem. Nie było to przymierze dusz. Raczej kontrakt polityczny. Religia stała się narzędziem sterowania masami, a chrześcijańska retoryka – bronią w arsenale propagandy. Doszło nawet od tego, że w bunkrze Putina dokonano rekonstrukcji Cerkwi sąsiadującej z rezydencją Putina na Rublówce. Wszystko po to, by imitować udział prezydenta w obrzędach cerkiewnych razem z sąsiadami z ulicy. A gdy Putin odwiedzał klasztory, to towarzyszył mu orszak mnichów niższych od niego. To właśnie Putin jako duchowy lider rozpętał wojnę na Ukrainie. Rozpoczął ją jako „świętą walkę o duszę narodu”. Obecnie Putin nie przemawia już językiem polityka, ale językiem mesjasza. Mówi o walce dobra ze złem, o tradycji, o „katechonie” – tym, co powstrzymuje apokalipsę. Jego słowa przypominają kazania, a nie orędzia polityczne. Problem w tym, że za tą duchowością kryje się polityczny cynizm. Dlatego Putin nie przeobraził się z samca Alfa w prawosławnego świętego. On jedynie zmienił kostium. Tak jak aktor dopasowuje rolę do sceny, tak on dostosowuje wizerunek do potrzeb chwili. Gdy społeczeństwo potrzebowało siły – był silny. Gdy zaczęło pragnąć sensu – został prorokiem. Ale ani jego siła, ani jego duchowość nie są celem samym w sobie. One są środkiem do celu – utrzymania władzy absolutnej. W rzeczywistości ten „pobożny chrześcijanin” nie ma nic wspólnego z Ewangelią. Bo jak można być wierzącym i jednocześnie siać zniszczenie, rozpalać nienawiść i wykorzystywać religię do legitymizacji przemocy? Prawdziwa wiara wymaga pokory, skruchy, szacunku dla drugiego człowieka. Tymczasem Putin swoją religijność zredukował do teatralnego gestu. To nie mistyk – to reżyser duchowej fikcji. Putin już chyba nas nie zaskoczy żadną nową transformacją. Tak oto na naszych oczach Putin demonstruje brak respektu wobec Boga. Oddzielił swe zbrodnie, kłamstwa od życie religijnego w światle kamer. Dziś świat powinien patrzeć na ten ostatni Putina wizerunek z wielką ostrożnością. Bo kiedy tyran rozdaje ikony żołnierzom zaczyna się najgroźniejszy rodzaj wojny – wojna w imię Boga.

Zakończenie

Rosyjska sakralizacja wojny to działanie wyrachowane, racjonalne i pragmatyczne. Władze Rosji, muszą uciekać się do manipulacji tym, co święte – wiarą religijną, by wysyłać przeważnie młodych ludzi na śmierć. Na pocieszenie warto zauważyć istnienie realnej rzeczywistości. Jest ona inna niż ta kreowana w cerkiewnej propagandzie wojennej i dezinformacji. Jest to rzeczywistość, której nie można zakłamać. Jest to śmierć, kalectwo, degradacja moralna. Pociesza istnienie elementarnego odróżniania dobra od zła. Część młodych Rosjan nie chcą słuchać Cyryla i Putina i zostać „męczennikami”, oddając życie za Rosję. Nie chcą w ten sposób osiągnąć zbawienia. Wolą ocalić swe życie i uciec z Rosji. Widzieliśmy jak w ciągu kilku dni od ogłoszenia mobilizacji (21 września 2022 roku) młodzi Rosjanie w popłochu opuszczali swą ojczyznę, by nie bronić jej przed złem, Szatanem, nazistami, LGBT, USA, NATO. Nie uwierzyli propagandzie i opuścili Rosję bez wahania. Chronili się przed przymusowym wcieleniem do wojska i wyjeżdżali do Gruzji, Turcji, Kazachstanu. Cerkiewne apele nie powstrzymały ćwierci miliona osób. Wybrali oni własne życie. To instynktowne chronienie siebie jest już jakim dobrem. Lepiej uciec, niż zostać wspólnikiem uświęconej zbrodni.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze