Prof. Melnyk: krytycy papieża powinni dokładnie przyjrzeć się jego działalności potępiającej wojnę
„Wojna rosyjsko-ukraińska rozgrywa się bardzo wyraźnie w przestrzeni świata wartości. Ta sfera odsłoniła się w sposób jaskrawy. Najbardziej widoczne są odmienne hierarchie wartości po obu stronach frontu wojennego. Jeszcze nie wiemy – ze względu na krótką perspektywę czasową – jakie będą tego konsekwencje” – stwierdza w swoim artykule pt. „Aksjologia wojny” prof. Marek Melnyk, teolog, religioznawca zajmujący się historią Kościoła greckokatolickiego i dialogiem polsko-ukraińskim z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Zaznacza, że czymś niebezpiecznym jest to, czego obawia się papież Franciszek – uczynienie z wojny aktu religijnego i nadanie jej wartości sakralnej.
Każda wojna toczy się o jakieś Dobro: Pokój, Sprawiedliwość, Wolność, Zbawienie. Wojnie zawsze towarzyszą wzniosłe wartości. W ten sposób zaspakajamy potrzebę legitymizacji samej wojny. Wojna potrzebuje aksjologicznej legitymizacji w sposób naturalny. Agresorzy i obrońcy muszą wiedzieć, dlaczego i po co walczą, zbijają i bronią się. O to zawsze postarają się odpowiednie służby. Temu celowi służy zwykle propaganda wojenna.
Lecz wojna również – i o tym nikogo nie trzeba specjalnie przekonywać – niejako ze swej istoty przewartościowuje spojrzenie na rzeczywistość. Przeważnie zmuszeni jesteśmy do konfrontacji z bolesną prawdą zmieniającą dotychczasowy porządek wartości. Oznacza to nowy sposób przeżywania istnienia wartości. Jest to czas, kiedy życie nabiera innej wartości. To „realne” przewartościowanie rzeczywistości to przede wszystkim zmiana, która powoduje, że to, co jest wartością w czasie pokoju, staje się mało istotne. Pojawiają się pytania, na które odpowiedź nie jest prosta i oczywista jak w czasie pokoju i naturalnego poczucia bezpieczeństwa. W czasie wojny to, co oczywiste w czasie pokoju, wymaga głębszej oceny tego, co jest cenne. Pojawiają się nagle „nowe” wartości: ochrona życia, niebo bez wybuchów bomb i samolotów, bezpieczeństwo…
Przede wszystkim wojna rodzi pytanie o sens cierpienia, śmierci. Ukazuje niepewność istnienia człowieka. Odsłania iluzje egzystencjalne: egoizm, poczucie samowystarczalności, zamknięcie się w masowej konsumpcji. Życie, zdrowie, bezpieczeństwo stają się w pewnym monecie najważniejsze. Co ciekawe, wojna nie rodzi jakieś fali odstępstw od wiary religijnej i masowych aktów apostazji, które byłyby motywowane protestem wobec zła, cierpienia, które dopuszcza Dobry Bóg. Najprawdopodobniej staje się tak dlatego, że wojna unaocznia nie tylko ludzkie cierpienie i śmierć, lecz również obecność Boga jako tajemnicy istnienia, wobec której człowiek musi zachować postawę pokory, nadziei, ufności.
Aksjologia imperium
O co walczą Rosjanie w Ukrainie? W imię jakich wartości zbijają, gwałcą, bombardują, palą? Z punktu widzenia Rosji wojna z Ukrainą to obrona fundamentalnych wartości cywilizacji europejskiej. Cała machina propagandowa Rosji głosi, ze Rosja to bastion tradycyjnych wartości. Rosja broni tradycyjnego modelu rodziny, konserwatywniej etyki seksualnej, zwalcza homoseksualistów, genderyzm. W ten sposób Rosjanie są przekonywani o swej wyższości moralnej nad zdegenerowanym Zachodem. Co więcej, z Rosji ma przyjść uzdrowienie europejskiej cywilizacji. Obrona tradycyjnych wartości chrześcijańskich i ogólnoludzkich jest zasadniczym motywem uzasadniającym agresję wobec Ukrainy. Rosjanie wręcz tę wojnę określają jako proces „denazyfikacji”. Ukraińcy broniący swej ojczyzny zostali zredukowani do nazistów. Tak twierdzi uparcie Putin, Ławrow, Pieskow. Tak twierdzą rosyjscy propagandziści wojny z kanału telewizyjnego RT, Rosija 1: Sołowiow, Skabajewa, Semonian. Rosja ma być ostatnim bastionem europejskiej kultury. Ma być ostoją budowanej na wartościach chrześcijańskich cywilizacji.
Rosjanie nie chcą uchodzić przed samymi sobą i przed światem za prymitywnych agresorów. Chcą być postrzegani jako obrońcy tego wszystkiego co wartościowe. W ten sposób racjonalizują swe działania wojenne. Przekształcają swe zbrodnie w sensowne działania prowadzące ku dobru. Dzięki temu nie są one domeną zła, gwałtu, cierpienia, kalectwa, niszczenia. Rosyjskie wartości są utożsamiane i wyrażają się w obronie wartości chrześcijańskich. Putin to doskonale rozumie lub ktoś mu to zręcznie podpowiada. Putin zatem jako święty Władimir z KGB musiał wywołać wojnę z Ukrainą w obronie wartości chrześcijańskich i samej Rosji.
I dopiero w imię ochrony tych wartości należy podbić i zniszczyć Ukrainę. Ma to polegać na deukrainizacji mieszkańców tego państwa. Istotą tego procesu ma być odebranie Ukraińcom odrębnej w stosunku do Rosjan tożsamości narodowej. Taka narodowa reedukacja ma być realizowana przez wiele lat. Ma obejmować co najmniej jedno pokolenie, które wychowało się w niepodległej Ukrainie. W praktyce ma to być zrealizowane poprzez masową i fizyczną likwidację sił patriotycznych w narodzie ukraińskim. Ma to być reedukacja w najbardziej drastycznej formie. Obecnie, gdy jeszcze ona nie nastąpiła, odbywać się ona na poziomie językowym poprzez określanie walczących Ukraińców jako „banderowców”, „nazistów”.
Lecz nastąpiło coś jeszcze. Widzimy sakralizację wojny. Świętość jako najwyższa wartość stała się wyraźnym celem tej wojny. Tak postrzega wojnę rosyjska hierarchia prawosławna. Biskupi prawosławni z Rosji na tej wojnie chcą potwierdzić swą szczególną wartość jako struktury hierarchicznej przechowującej prawdziwy depozyt chrześcijaństwa, nieskażonego autorytetu i niezmiennej tradycji. Rosyjskie prawosławie podkreśla obecnie swą odporność na przenikanie do swego wnętrza aksjologii współczesnego świata Zachodu.
Ale co ciekawe, a może i przerażające, to samo oficjalnie twierdzą koncesjonowani przez władze państwowe przywódcy islamu, buddyzmu, judaizmu w Rosji. Dowodem na to są uchwały zwołanego 13 kwietnia br. przez Dumę Państwową zgromadzenia przedstawicieli głównych religii Federacji Rosyjskiej. Ogłosili oni pełne poparcie wojny w Ukrainie. Podkreślono przy tym, że nie jest to wojna chrześcijan z chrześcijanami. Twierdzą, że nie jest to wojna religijna, lecz walką Rosji ze złem i szatanem. Do tego zachęcają lamowie i mułłowie na równi z prawosławnym i protestanckim duchowieństwem. Szczególnie muzułmanom odpowiada idea walki na ziemi ukraińskiej z Zachodem – „Wielkim Szatanem”.
>>> „Warszawska” – tak Kijów chce nazwać jedną ze stacji metra
Wytworzył się więc na potrzeby wojny z Ukrainą oficjalnie popierany przez władze Rosji swoisty prawosławno-muzułmański dżihad. Nie jest to nic dziwnego, zważywszy na skład rosyjskiej armii walczącej w Ukrainie. Putin wysłała do walki z Ukraińcami nie tylko etnicznych prawosławnych Rosjan, ale przede wszystkim Buriatów, Czeczenów, Kałmuków, Tatarów, Tuwimów. Oficjalna propaganda imperialnej Rosji mobilizuje wielonarodową armię nie tylko przy pomocy rosyjskiego nacjonalizmu (Święta Ruś, Trzeci Rzym, panslawizm). Propagandziści wojny zmuszeni są do wskazania celów agresji w Ukrainie nie tylko dla etnicznych Rosjan. Najlepiej temu służy odwołanie się do ich tradycji religijnych. Dlatego sięgają po uniwersalną ideę religijną, jaką jest walka z metafizycznym złem (nazizm). Jest to zrozumiałe zarówno dla buddysty i muzułmanina. Dlatego należało im stworzyć uniwersalną religijną wykładnię wojny neoimperialnej.
Agresja rosyjska wobec Państwa Ukraińskiego wpływa na integralność etniczną samej Rosji. Wojna Rosji z Ukrainą w naturalny sposób narusza ład Rosji jako państwa federacyjnego, chociażby poprzez zmuszanie „nie-Rosjan” do walki w europejskiej części swego państwa. Żołnierze ci muszą wierzyć, że Federacja Rosyjska będzie trwać zawsze. Nie może narodzić się w ich głowach myśl, by zbuntować się przeciwko rosyjskiej dominacji narzuconej ich przodkom w XVII czy XVIII wieku. Muszą nadal wierzyć, iż zajęcie ich ziem przez kolonizatorów przybyłych z Rosji było czymś dobrym. Muszą być przekonani, że tworzenie imperium rosyjskiego z ich ziem i ojczyzn było budowaniem wspólnej rosyjskiej ojczyzny wielu narodów zamieszkujących Kaukaz Północny czy Syberię. Żołnierze wielonarodowej armii Putina muszą wierzyć, że walka narodu ukraińskiego o odrzucenie dominacji rosyjskiej jest beznadziejna i skazana na porażkę.
Co ciekawe, można w tym dopatrzeć się elementów propagandy radzieckiej z czasów 1941-1945. Oczywiście nie jest to dokładnie ta sama propaganda co w czasie agresji Hitlera na ZSRR. Stalin w 1941 roku poluzował prześladowanie prawosławia w zamian za poparcie władzy radzieckiej w walce z hitleryzmem. Wówczas prawosławie w zamian za włączenie się w walkę zbrojną otrzymało cały szereg koncesji: otwarto cerkwie, seminaria duchowne, uwolniono z obozów biskupów i duchowieństwo.
Ukraińcy – obrońcy wartości europejskich
Ukraińcy również posiadają własną hierarchie wartości, która pomaga im bronić swej ojczyzny. Ukraińcy sens swej obrony widzą przede wszystkim w obronie podstawowych wartości cywilizacji europejskiej: prawa do samostanowienia, tożsamości narodowej, ziemi ojczystej, wolności i prawdy.
Ukraińska dyplomacja bardzo chętnie sięga po język z podręcznika aksjologii. Ukraińcy podkreślają, że wojna ich państwa z Rosją to w istocie konflikt wartości. W ten sposób dokonują uniwersalizacji aksjologicznej swej walki. Ich opór wobec agresji rosyjskiej przedstawiają jako obronę świata zachodniego. Tym uzasadniają swe żądania pomocy wojskowej od państw nastawionych pragmatycznie wobec Rosji: Niemiec, Francji. Oto cytat z wywiadu ambasadora Ukrainy w Niemczech A. Melnyka dla „Bild am Sonntag” z 30 kwietnia br.: „Trzecia wojna światowa już się rozpoczęła. Atak Putina na Ukrainę dotyczy wszystkich, także Niemców, nawet jeśli jeszcze nie jest militarny. Putin prowadzi tę wyniszczającą wojnę przeciwko całemu Zachodowi, przeciwko naszemu systemowi wartości”.
Ukraińcy chcą, by Zachód zrezygnował z wartości utylitarnych w relacjach z Rosją. Dowodem na to ma być wycofanie się zachodnich firm z Rosji. Chcą, by kwestie ekonomiczne, finansowe nie były najważniejsze w relacjach Niemców czy Francuzów z Rosją. Ukraińcy domagają się, by Zachód zmienił swą hierarchię wartości pod wpływem przelewanej na wojnie ukraińskiej krwi, cierpienia, śmierci. Domagają się wyboru między żądzą zysku a wolnością, suwerennością. Wskazują na zakłamanie Europy. Bez ogródek mówią, że bogate narody europejskie to społeczności nastawione na własne interesy ekonomiczne. A deklarowane wartości uniwersalne są na drugim planie. Ukraińcy nie boją się wytykać Niemcom i Francuzom skrajnego pragmatyzmu ekonomicznego determinującego ich realną hierarchię wartości. Ukraińcy domagają się od bogatego Zachodu elementarnej wrażliwości moralnej. Ale też chcą, by ich krytyka Zachodu była odbierana nie jako wyraz rozczarowania, lecz pragnienia, aby Europa powróciła do roli strażnika światowego ładu moralnego. Bez tego Ukraina nie obroni swej niepodległości. Ukraina nie może się rozczarować. A wartości europejskie nie mogą być mirażem rozpływającym się w obliczu wojny z Rosją.
Ukraińcy chcą też sprawiedliwego osądzenia rosyjskich zbrodni. Obecnie domagają się przyszłego osądzenia i ukarania Rosjan odpowiedzialnych za zabójstwa, gwałty i tortury. Sprawiedliwość wybija się jako naczelna wartość w ukraińskim kanonie aksjologicznym. W ten sposób już antycypują przyszłe zwycięstwo. Już czują się zwycięzcami, którzy przygotowują się do osądzania zbrodni.
Watykan wobec wojny
Z punktu widzenia konfliktu wartości szczególną pozycje wobec wojny rosyjsko-ukraińskiej zajął Watykan. Kościół katolicki w obliczu tej wojny nie chce abdykować z roli strażnika wartości chrześcijańskich i religijnej wiary w sens tego świata. Wydaje się, że w Rzymie dąży się do wyraźnej desakralizacji wojny jako takiej. Przy tym Watykan zachowuje wszystkie zasady dyplomatycznego pragmatyzmu.
>>> Ratującego Ukraińców psa sapera odznaczono medalem
Wojna rosyjsko-ukraińska wywołała szereg deklaracji oraz praktycznych działań papieża Franciszka. Od początku wojny na ziemi ukraińskiej papież Franciszek towarzyszy heroicznym obrońcom, apeluje o odrzuceniem wojny, którą określił „okrutną i bezsensowną rzezią”. Papież zainicjował działania dyplomatyczne na rzecz dialogu z Rosją. Pomaga też ofiarom wojny w Ukrainie oraz tym, którzy uciekli z obszarów ogarniętych ludobójstwem. Papież broni religijnej wizji świata i człowieka. Pragnie zatrzymać tryumf zła: narastającą spiralę nienawiści międzynarodowej, logikę odwetu i zemsty za doznane cierpienia, fetyszyzacji znaków i symboli religijnych. Papież tym samym przeciwdziała rosyjskiej propagandzie wojennej, która pragnie przekształcić wojnę w Ukrainie w wojnę religijną, gdzie wrogiem jest zły Zachód (nazizm, LGBT, globalizm, satanizm) a prawosławna Rosja ostatnim bastionem autentycznego chrześcijaństwa. Jeżeli papież chce godzić Ukraińców i Rosjan, w Moskwie patriarcha Cyryl uczy jak zabijać Ukraińców z miłości do Dobra.
Jednak przy tym nie wszyscy godzą się z tym, jak papież reaguje na wojnę. Również w Polsce obecna jest krytyka papieża. Widoczna jest ona w środowisku Kościoła katolickiego. Publicyści związani z Kościołem katolickim wyraźnie byli zniecierpliwieni milczeniem papieża wobec tego, co dzieje się w Ukrainie. Żąda się, by papież wyraźnie potępił Putnia i Rosję jako agresora. Wiele osób domaga się jasnego określenia przez papieża, czym jest wojna sprawiedliwa. Polski episkopat sformułował dokument krytykujący politykę wschodnią watykańskiej dyplomacji. Widzimy wiele przejawów niezadowolenia z pozycji, jaką zajmuje papież. Właściwie każde jego działanie wobec wojny wywołanej przez Rosję budzi jakąś niechęć, niedosyt. Papież nie może zadowolić wszystkich, którzy obserwują lub piszą o tej wojnie.
Wydaje się, że wbrew tym głosom krytyki domagającym się jednoznacznych potępień Rosji należy szczególnie przyjrzeć się działaniom antywojennym papieża Franciszka o charakterze rytualnym, obrzędowym i symbolicznym. Sądzę, że papież mówi o tej wojnie na wielu poziomach komunikacyjnych. Używa on nie tylko słów, by potępić tę wojnę. Obok deklaracji antywojennych możemy dostrzec precyzyjny przekaz zawarty w papieskich działaniach ściśle rytualnych oraz w symbolicznych. One to przemawiają równie silnie jak deklaracje i dokumenty. Wydaje się, że wszyscy krytycy papieża domagający się precyzyjnych deklaracji potępiających Rosje i Putnia powinni dokładnie przyjrzeć się tym rytuałom i symbolom.
Papież wskazuje wyraźna granicę między tym, co święte i nieświęte. Pragnie ukazać wojnę nie jako doświadczenie „sacrum”. Dąży do odseparowania wojny od religii. Daje temu adekwatny wyraz. Swe stanowisko manifestuje w liturgicznym rytuale, spontanicznych gestach, symbolicznym działaniu. W tej przestrzeni schizofreniczny podział na to, co papież o tej wojnie powiedział w sferze „sacrum” (Bóg, religia) i „profanum” (polityka, relacje międzypaństwowe), zanika. Widać, że papież wyraźniej wypowiada swą prawdę o wojnie toczonej na ziemiach ukraińskich w obrzędzie, działaniu symbolicznym, aniżeli w oficjalnych deklaracjach, wywiadach.
Dziennikarze i politycy natomiast domagają się jednoznacznych deklaracji potępiających Putina i Rosję. Papież ma się stać wyraźnym elementem koalicji antyputinowskiej. Według tego scenariusza papież jest pouczany, jak ma postępować. Wydaje się, że papież Franciszek pewnych prawd nie może powiedzieć słowami. Dlatego należy zapytać: Co papież komunikuje swymi modlitwami, gestami, działaniami, obrzędami? Czego nie chce lub nie może powiedzieć wprost słowami i jasno zdefiniowanymi pojęciami? Czego nie może nazwać po imieniu?
>>> Rosja: pożary lasów objęły w tym roku ponad 250 tys. hektarów
Zakończenie
Wojna rosyjsko-ukraińska rozgrywa się zatem bardzo wyraźnie w przestrzeni świata wartości. Ta sfera odsłoniła się w sposób jaskrawy. Najbardziej widoczne są odmienne hierarchie wartości po obu stronach frontu wojennego. Jeszcze nie wiemy – ze względu na krótką perspektywę czasową – jakie będą tego konsekwencje. Czymś niebezpiecznym jest to, czego obawia się papież Franciszek – uczynienie z wojny aktu religijnego i nadanie jej wartości sakralnej.
Wojna toczona przez chrześcijan wymusza konieczność uświadomienia sobie, że doświadczane zła i cierpienia musi być widziane w perspektywie Ewangelii i zawartego tam przesłania o zbawieniu poprzez cierpienie i śmierć wcielonego Boga. Z tych powodów nie pojawia się bunt przeciwko Bogu, Jego miłości do człowieka i opatrzności nad światem. Zachowywany zostaje chrześcijański zmysł obecności Boga w doświadczeniu cierpienia. Z tego powodu chrześcijanie na wojnie odrzucają kontrowersyjne wypowiedzi o surowym Bogu karzącym za grzechy. Wyjaśnienie sensu pozostawia się Bogu. Logika ustąpiła wobec tajemnicy istnienia człowieka.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |