![](https://misyjne.pl/wp-content/uploads/2023/12/surgeons-performing-operation-operation-room-900x380.jpg)
fot. freepik.com/peoplecreations
Prof. Szczeklik: bywa tak, że nie jesteśmy w stanie już nic dla chorego zrobić [ROZMOWA]
Bywa tak, że nie możemy już nic dla chorego zrobić. Żaden lek, żadna operacja, nie jest w stanie mu pomóc, wyleczyć, może co najwyżej przedłużyć agonię. Wówczas lepiej jest przekierować leczenie na zapewnienie człowiekowi komfortu – powiedział prof. Wojciech Szczeklik, internista i anestezjolog.
Mira Suchodolska (PAP): „W Polsce mamy do czynienia z eutanazją par excellence” – mówił podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Ochrony Życia i Zdrowia Polaków jego przewodniczący poseł Roman Fritz (Konfederacja). Wskazał, że wynika to „z wytycznych, które przedstawia np. pan prof. Szczeklik, gdzie jest napisane, że to konsylium lekarskie, czy jakaś komisja decyduje o tym, czy dany pacjent dobrze rokuje, czy też można odstąpić od terapii. Dobrze rokuje – to znaczy, że ci ludzie bawią się we wróżbiarstwo”. Czuje się pan autorem wytycznych odnośnie do tego, jak zabijać pacjentów?
Prof. Wojciech Szczeklik: To są oszczerstwa pod adresem lekarzy, ale przede wszystkim głęboka nieprawda. Jest dla mnie niezrozumiałe, skąd pan poseł wziął te wszystkie informacje, które był uprzejmy przedstawić w Sejmie. Czy to wynik niewiedzy, czy cynizm i granie sensacją.
Odnoszę wrażenie, że od czasów pandemii trwa w Polsce, organizowana przez pewne środowiska, regularna nagonka na lekarzy. Bezwstydnie gra się na lękach ludzkich, na ich uczuciach, podważając jednocześnie zaufanie do zawodów medycznych. Ze szkodą dla społeczeństwa zresztą, bo przecież jeśli ktoś uwierzy w te bzdury, nie pójdzie do szpitala, jeśli tam grasują mordercy w białych kitlach.
Zwłaszcza, że takie słowa, w związku z niewydolnym systemem ochrony zdrowia w naszym kraju, padają na podatny grunt. Nieraz słyszałam od pacjentów, że są poddawani powolnej eutanazji, gdyż nie mogą się doczekać pomocy.
Niewydolność systemu, kolejki, niedostateczna ilość specjalistów, nie wszystkie procedury, które jesteśmy w stanie zabezpieczyć pacjentom to z pewnością jest problem. Jest wiele rzeczy do poprawy.
Natomiast nie można tego mieszać z tematem zapobiegania terapii daremnej, który poseł Fritz utożsamia z eutanazją. Wielokrotnie podkreślałem, powtórzę to raz jeszcze – terapia daremna, zwana także uporczywą, jest złem. Przysparza cierpień choremu, przysparza cierpienia jego bliskim, dlatego lekarzom nie wolno jej stosować.
>>> Eksperci: niewydolność serca powoduje więcej zgonów niż zawały
Jak to się stało, że Roman Fritz wywołał pana po nazwisku przy tej okazji? Chodzi o to, że jest pan jednym z głównych autorów stanowiska opracowanego przez Grupę Roboczą Towarzystwa Internistów Polskich ds. Terapii Daremnej na Oddziałach Internistycznych?
Niecałe dwa lata temu ukazały się takie wytyczne, a ja przewodniczyłem pracującej nad nimi grupie. Powstał obszerny dokument, w którym opisujemy sam proces umierania i to, co powinien lekarz zrobić, jak się zachować, w jaki sposób rozmawiać z chorym, czy jego rodziną. W dokumencie wyjaśniamy też, w którym momencie terapia może stać się daremną i dlaczego należy temu zapobiegać. Właśnie te wątki, wyjęte zresztą z kontekstu, podchwyciła grupa pieniaczy.
![](https://misyjne.pl/wp-content/uploads/2024/02/zona-odwiedza-chorego-meza.jpg)
Ma pan na myśli posła Romana Fritza?
Nie tylko. Takich osób było więcej, m.in. niedoszły poseł, którego nazwiska nie pamiętam, a który podczas kampanii wyborczej jeździł po Polsce i nagrywał filmiki, z których wynikało, że w ramach unikania terapii daremnej lekarze chcą zabijać ludzi.
To może wyjaśnijmy: zaprzestanie terapii daremnej nie polega na tym, że podchodzi lekarz, wyciąga wtyczkę i pacjent umiera.
Czasem bywa tak, że nie jesteśmy w stanie już nic dla chorego zrobić. Żaden lek, żadna operacja, nie jest w stanie mu pomóc, wyleczyć, może co najwyżej przedłużyć agonię. Wówczas lepiej jest przekierować nasze leczenie na zapewnienie człowiekowi komfortu, leczyć ból, uciążliwe objawy jak. np. nudności czy wymioty, kontynuować odpowiednią pielęgnację i odżywianie.
Pozwolić na to, żeby ostatnie dni albo godziny życia spędził spokojny, wśród najbliższych, zamiast w szpitalu przypięty do respiratora. Warto jeszcze raz podkreślić, że odstąpienie od terapii daremnej i eutanazja, czyli czynne, rozmyślne zakończenie życia – np. przez podanie choremu trucizny – to dwie całkowicie odmienne rzeczy.
Jak reagują ludzie – sami chorzy czy ich rodziny – kiedy słyszą, że medycyna jest już bezsilna?
To zależy, wszystko tak naprawdę opiera się na dobrej komunikacji i wymaga empatii ze strony lekarza. Trzeba uczciwie wytłumaczyć, jaki jest stan rzeczy, co się będzie z chorym działo.
Dla przykładu, jeżeli u chorego z rozsianym nowotworem zastosujemy rozległe leczenie zabiegowe albo agresywną chemioterapię bez możliwości wyleczenia choroby, a np. z możliwością przedłużenia życia o, dajmy na to, miesiąc, w dużej mierze podczas pobytu w szpitalu, to być może lepsze dla chorego będzie życie o parę dni krótsze, ale spędzone w gronie bliskich, w domu.
Trzeba równocześnie choremu wytłumaczyć, że zadbamy o to, żeby łagodzić objawy choroby, w tym ból, którego boimy się najbardziej. Czasem pacjent jest nieprzytomny, jeśli nie wyraził sprzeciwu, rozmawiamy z jego bliskimi, wspólnie się zastanawiamy, co jest dla naszego chorego najlepsze.
Podczas posiedzenia tego zespołu głos zabierała także lekarka, psychiatra, Katarzyna Ratkowska, która sekundowała posłowi Fritzowi. Sugerowała, że przygotowane przez was wytyczne pozwalają w zasadzie dowolnie rozciągnąć decyzję o odstąpieniu od terapii daremnej na każdego przewlekle chorego, składając ją w ręce konsylium lekarskiego.
Odnoszę wrażenie, że te krytyczne wystąpienia powstały bez znajomości rzeczy, bez choćby próby zapoznania się z wytycznymi. Np. poseł Fritz mówił, że nie będziemy leczyć chorych z marskością wątroby. I jeszcze, że jeżeli ktoś był dwa razy w szpitalu, to także go nie będziemy leczyć i skażemy takiego pacjenta na śmierć, co pan poseł nazywa „eutanazją w warunkach polskich”. To są kompletne bzdury.
Wyjaśnijmy jednak: w omawianym przez nas dokumencie jest dodatek, niebędący jego główną częścią, w którym proponujemy, żeby szczególną uwagę zwrócić na pacjentów przyjmowanych do szpitala nieprzytomnych, będących w ciężkim stanie i z nieuleczalnymi chorobami.
Warto się zastanowić czy u takich chorych znaczna intensyfikacja leczenia nie jest daremna, czy leczenie nie powinno być ukierunkowane na zapewnienie odpowiedniego komfortu dla chorego, przekierowanie terapii na ścieżkę leczenia paliatywnego. W żadnym miejscu nie piszemy o tym, żeby nie leczyć jakiejś konkretnej grupy chorych. Jest to nieprawda i czytanie bez zrozumienia.
![](https://misyjne.pl/wp-content/uploads/2022/01/young-male-psysician-with-patient-measuring-blood-pressure.jpg)
Z jednej strony zgadzam się z panem, ale z drugiej chciałabym wrócić do niewydolności naszego systemu ochrony zdrowia. Pewnie zdaje sobie pan profesor sprawę z tego, że w większości przypadków takich terminalnie chorych nie ma najmniejszej szansy na to, żeby umieścić ich w Zakładzie Opiekuńczo Leczniczym albo w hospicjum, a nie zawsze jest tak, że rodzina jest w stanie otoczyć ich właściwą opieką.
Na pewno to jest duży problem.
Bardzo duży, dlatego często się zdarza, że tacy chorzy, zamiast spokojnie dożywać swoich dni na przykład pod opieką hospicjum domowego, trafiają w karetkach na sygnale do szpitala.
Powtórnie się z panią zgodzę – system szwankuje. Często pacjenci nie mają szans na to, żeby godnie umrzeć. Nie dziwię się rodzinom, które – przerażone – wzywają pogotowie. Nie dziwię się także ratownikom, którzy, pod presją, w obawie przed odpowiedzialnością karną, wiozą takiego chorego na SOR, choć żaden respirator już nie zatrzyma w nim uciekającego życia. To jest wielki, ważny temat: co zrobić, żeby przekierować leczenie na komfort terminalnie chorych z daremnych prób wyleczenia umierających.
To jeszcze zapytam, jak to jest z tymi konsyliami, decydującymi, według posła Fritza, o życiu bądź śmierci chorych.
To nie jest tak, że jedna czy dwie osoby decydują, czy ktoś będzie leczony, czy nie. Decyzja zapada nie tylko na podstawie opinii wielu specjalistów, ale – co podkreślałem – na podstawie rozmowy z samym chorym, a jeśli on nie jest w stanie wyrazić swojego zdania – na podstawie rozmowy z jego najbliższymi.
Jeśli to, co mówił w Sejmie poseł Roman Fritz i jego towarzysze to oszczerstwa, czy będzie jakaś reakcja ze strony pańskiej i środowiska lekarskiego?
Naczelna Izba Lekarska już się tym zajmuje, również Zarząd Towarzystwa Anestezjologii i Intensywnej Terapii przygotowuje swoje stanowisko w tej sprawie – wkrótce odniesiemy się do tych haniebnych oszczerstw. Stwierdzenie, że polscy lekarze, zamiast leczyć chorych ich zabijają, jest nie tylko wstrętne, ale także absurdalne.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |