fot EPA/GIUSEPPE LAMI

Prokuratura bada słowa papieża

Warszawska prokuratura sprawdza, czy Ojciec Święty obraził uczucia religijne katolików. To żart? Fake news? Nie… To fakt, to się dzieje naprawdę. Wszystko za sprawą słów papieża o osobach o homoseksualnej orientacji. W filmie „Francesco” wyprodukowanym przez Discovery papież powiedział do geja: „Bóg cię kocha takiego, jakim jesteś. Zdanie to znalazło się na tęczowym transparencie, który w sierpniu ubiegłego roku zawisł na pomniku Jana Pawła II na placu Grzybowskim w Warszawie.  

W związku z tym prokuratura z urzędu prowadzi postępowanie w sprawie domniemanego znieważenia pomnika. Jednak w czasie trwania dochodzenia do prokuratury miało się zgłosić 120 osób, które uznały, że ten fakt zapisania słów papieża na tęczowej fladze obraża ich uczucia religijne. Rozdzielić więc tu trzeba dwie sprawy: znieważenie pomnika (art. 261 Kodeksu Karnego) i obrazę uczuć religijnych (art. 196 Kodeksu Karnego). My zajmiemy się tym drugim aspektem. Tak jak zawieszanie czegokolwiek na pomniku budzi wątpliwości (pamiętamy podobną sytuację, gdy na pomniku Chrystusa przed bazyliką Krzyża w Warszawie zawisła tęczowa flaga), tak badanie słów papieża pod kątem obrazy uczuć religijnych wydaje się absurdalne. Mimo pojawiających się żartów na ten temat i uśmieszków na ustach tych, którzy o sprawie opowiadają, my podjęliśmy się próby poważnego wyjaśnienia tej sprawy. Poprosiliśmy o to ekspertów i prawników i samą prokuraturę. 

>>> Francesco. Papież, który nie traci kontaktu z rzeczywistością

fot. EPA/Jorge Nunez

Cel i skutek zastosowania Kodeksu Karnego  

Badamy tę sprawę w tygodniu, w którym pytamy o to, jak lepiej zrozumieć papieża Franciszka. Kwestią pozaprawną, ale równie istotną jest to, że przecież dla osób homoseksualnych też jest miejsce w Kościele. Jest w nim miejsce dla każdego, każdy jest dzieckiem Boga i każdy jest zaproszony do wejścia na drogę ku zbawieniu. Mówił o tym wielokrotnie Franciszek. Także ta wypowiedź, o którą zrobiło się wiele hałasu, miała na celu zwrócenie uwagi, że każdy człowiek jest dzieckiem Boga. Dziwić więc może, że katolicy, którzy słów Ojca Świętego słuchają (a przynajmniej powinni słuchać) nie odczytują ich w życiu codziennym, także w tej sytuacji.

No właśnie… „Jak lepiej zrozumieć papieża Franciszka”. Chodzi zarówno o jego nauczanie, jak i o gesty i słowa. Te słowa wzbudzają czasami kontrowersje, niekiedy niezrozumienie. To naturalne. To, co nie jest nauczaniem papieża ex cathedra nie ma przecież przymiotu nieomylności. Dobrze jednak byłoby, gdyby każdy, kto bierze się za krytykowanie słów papieża i zgłaszanie ich (sic!) do prokuratury, zastanowił się najpierw nad tym, czy dobrze je rozumie i jakich narzędzi się chwyta. Bo można uzyskać skutek odwrotny od zamierzonego. W tym przypadku to ośmieszenie sytuacji i to na wielu jej poziomach. To ośmieszenie samego papieża, instytucji Kościoła i wiernych oraz na końcu – samego przepisu Kodeksu Karnego o ochronie uczuć religijnych.  

 >>> Lepiej zrozumieć Franciszka – spotkanie z o. Tomaszem Szyszką SVD [WIDEO]

To po kolei. Zacytujmy ów przepis w całości, by wiedzieć, o czym mówimy. „Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2” tak brzmi przepis w całości. To potrzebny zapis, który jest też zgodny z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Trybunał przez ochronę uczuć religijnych osób wierzących widzi też ochronę pluralizmu w społeczeństwie – mówi dr Bartosz Zalewski z Instytutu Ordo Iuris. W rozmowie z misyjne.pl ekspert Instytutu, który kieruje pracami Centrum Analiz Legislacyjnych, podkreśla, że „jeśli w jednym kraju mamy kilka współistniejących wyznań, to pokój społeczny między nimi jest możliwy w głównej mierze właśnie dzięki temu, że państwo chroni członków tych grup wyznaniowych. Chroni ich wiarę, przedmioty ich czci religijnej. W ten sposób unikamy samosądów, niepokojów. Wierni różnych wyznań wiedzą, że państwo reaguje w takich sytuacjach i chroni to, co jest dla nich istotną wartością”.

Fot. freedomz/freepik.com

Dr Zalewski dodaje jednocześnie, że omawiana sytuacja to z całą pewnością przykład na to, kiedy nie powinno się z tego przepisu korzystać. Powstaje pytanie, w jakim celu został on, w tej konkretnej historii, wykorzystany. Odnoszę wrażenie, że celem wnioskodawcy nie było uzyskanie ochrony prawnokarnej, ale coś wręcz przeciwnego – ośmieszenie tego przepisu i ukazanie go jako czegoś absurdalnego i niepotrzebnego – mówi dr Zalewski. Zgadza się z nim dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Prokuratura postąpiłaby prawidłowo, gdyby w ogóle nie zajęła się tą sprawą. Prokuratura nie musi zajmować się każdym doniesieniem. Po stwierdzeniu, że dany czyn nie wyczerpuje znamion przestępstwa może odmówić wszczęcia postępowania. Byłaby to właściwa decyzja – mówi ekspert.  

Wartości podlegające ochronie 

W takich sytuacjach pojawiają się głosy, że przepis 196 polskiego Kodeksu Karnego jest anachroniczny. Są argumenty za tym, że ochronę prawną dla wolności i wartości religijnych lepiej zapewni się przez przepisy cywilne i dobre standardy współżycia społecznego i debaty publicznej. Tak uważa dr Kładoczny z HFPCz. Innego zdania jest dr Zalewski z Instytutu Ordo Iuris. Ten przepis jest potrzebny, pamiętajmy, że chroni ludzi wszystkich wyzwań. Także tych, którzy stanowią mniejszość w danym w społeczeństwie. Istnieje potrzeba, by chronić uczucia religijne. Ludzie wierzący nie mogą być obywatelami drugiej kategorii. Jeżeli jest to dla nich istotne, to państwo powinno zapewniać ochronę tego typu wartości – mówi ekspert Instytutu. Wolność wyznania, prawo do swobodnego wyznawania religii to jedno z podstawowych praw człowieka. Zapytałem więc eksperta w tej dziedzinie o to, czy nasz przepis dobrze chroni tę wartość. Nie widzę powodu, by bronić praw człowieka przez przepisy karne – mówi wprost dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. W rozmowie z misyjne.pl przypomina, że w niektórych krajach są takie przepisy, w niektórych ich nie ma. W niektórych są, ale nie są używane. W Wielkiej Brytanii od 1923 r. wydano na podstawie tego typu przepisu dwa wyroki, w Danii od 1938 r. żadnego, tak samo w Norwegii od 1936 r. Nie wydaje mi się, by te kraje były nietolerancyjne wobec religii i naruszały wolność sumienia i wyznania. Namawiałbym do tego, by wszyscy w Polsce i na świecie uznali, że przepisy cywilne są w tej kwestii wystarczające – ocenia ekspert HFPCz

>>> Rozmowa z kobietą, która ucałowała stopy aktywistce LGBT [WIDEO]

fot. EPA/FABIO FRUSTACI

Przepis do poprawki? 

Dr Kładoczny zauważa jednocześnie, że zamiast wyrzucania przepisu można pokusić się o jego naprawę. Z art. 196 KK należałoby się pozbyć zamiaru ewentualnego. Powinien to być zamiar bezpośredni i działanie kierunkowe – mówi dr Kładoczny. Co to dokładnie oznacza? Zamiar ewentualny ma miejsce wtedy, gdy sprawca przewiduje możliwość popełnienia przestępstwa i godzi się na to. Wykonuje więc daną czynność, ale skutek (w tym przypadku obraza uczuć religijnych) nie jest jego celem samym w sobie. Może się wydarzyć, ale nie musi. W przypadku zamiaru bezpośredniego dążenie do tego celu jest głównym motorem działania sprawcy i staje się  warunkiem zaistnienia przestępstwa. Wtedy uniknęlibyśmy sytuacji, gdy karana może być tak naprawdę wszelka wypowiedź, które nie ma na celu obrazy uczuć religijnych a dotyczy po prostu życia publicznego, także krytyki instytucji Kościoła. Trzeba bowiem odróżnić obrazę uczuć religijnych od krytyki poczynań instytucji Kościoła i jego poszczególnych wiernych – dodaje dr Kładoczny. Zwróćmy uwagę, że w przypadku słów Franciszka nie można nawet mówić o krytyce instytucji Kościoła. To przecież zdanie, które mówi o miłości bliźniego – podstawowe wezwanie dla każdego chrześcijanina. Można za to dojść do wniosku, że umieszczenie słów „Bóg cię kocha takiego, jakim jesteś” na tęczowej fladze było próbą zwrócenia uwagi na to, że niekiedy tego szacunku dla osób LGBT brakuje. Nadal jednak to nie jest obraza uczuć religijnych, a głos w publicznej dyskusji. 

>>> Rozmowa z Franciszkiem: grzechy są atrakcyjne, bo dostajemy je za darmo

Fot. PAP/EPA/Riccardo Antimiani / POOL

Kodeks Prawa Kanonicznego  

A czy podobna instytucja prawna obowiązuje w prawie kościelnym? Mówi nam o tym adwokat kościelny, mecenas Dawid Niemczycki z Kancelarii Kanonicznej. Kodeks Prawa Kanonicznego nie zawiera przepisu wprost wskazującego na przestępstwo obrazy uczuć religijnych. Pewną analogię możemy odnaleźć w kan. 1369 Kodeksu Prawa Kanonicznego, gdzie wskazuje się, iż kto w publicznym widowisku, w kazaniu, w rozpowszechnionym piśmie albo w inny sposób przy pomocy środków społecznego przekazu wypowiada bluźnierstwo, poważnie narusza dobre obyczaje albo znieważa religię lub Kościół bądź wywołuje nienawiść lub pogardę, powinien być ukarany sprawiedliwą karą – mówi mec. Niemczycki.  

Nasz rozmówca dodaje, że kan. 1369 KPK używa sformułowań typu: „publiczne widowisko”, „kazanie”, „rozpowszechnione pismo”, „środki społecznego przekazu”. Oznacza, to iż musi mieć ono publiczny charakter. Tu odwołam się na zasadzie analogii – do wybitnych znawców świeckiego prawa karnego – profesorów Wróbla i Warylewskiego, którzy, komentując publiczny charakter przestępstwa z art. 196 k.k., wskazali, iż warunkiem karalności znieważenia określonego w art. 196 jest jego publiczny charakter, co oznacza, że może ono zostać dostrzeżone przez większą lub bliżej nieoznaczoną liczbę osób – mówi mec. Niemczycki. Dodaje przy tym, że „publicznym znieważeniem jest też samo opublikowanie określonego materiału zawierającego treści obrażające uczucia religijne. Nie ma jednak publicznego charakteru sytuacja, gdy dane zdarzenie nie spełniało powyższych warunków, ale zostało zarejestrowane i przekazane szerszej grupie osób (np. za pośrednictwem prasy)”

fot. Wikipedia

Rozsądek przede wszystkim  

Zauważyć trzeba, że polskie przepisy w tej sprawie nie należą do najbardziej rygorystycznych. W niektórych krajach Europy są one nawet bardziej rozbudowane niż w prawie polskim. Chociażby we Włoszech obowiązuje szereg przepisów, które chronią przed profanacjami, a nawet penalizują bluźnierstwo, czego w polskim prawie z kolei nie ma. Moglibyśmy się zastanawiać, czy nie ma bardziej optymalnej formuły dla ochrony wolności religii i wartości z nią związanych, ale na pewno przepis z art. 196 Kodeksu Karnego w pewnym stopniu spełnia swoje zadanie – mówi dr Bartosz Zalewski z Ordo Iuris. Zgadza się jednak z tym, że aby przepis dobrze funkcjonował, powinien być wykorzystywany zgodnie z przeznaczeniem. A słowa papieża o miłości Boga do każdego człowieka umieszczone na fladze aktywistów LGBT na pewno taką sytuacją nie są.  

Można byłoby pomyśleć, że prowadzenie postępowania w takiej sprawie się po prostu nie opłaca. To przecież zajmuje czas, a przez to i zabiera pieniądze. Pieniądze publiczne, bo prokuratura to instytucja publiczna, której finansowanie zapewniają pieniądze wszystkich obywateli. Dr Piotr Kładoczny z HFPCz podkreśla, że w Polsce prokurator nie kieruje się zasadą oportunizmu, która obowiązuje np. we Francji. Tam prokurator może odmówić wszczęcia postępowania, gdy uważa, że jest to niecelowe, niezasadne i po prostu ekonomicznie się nie opłaca. W Polsce jest inaczej, prokurator ma obowiązek reagować w sytuacji, w której istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. Ale właśnie uzasadnione. A jeśli uzna, że znamiona przestępstwa nie są wypełnione, to wtedy takie postępowanie może umorzyć albo jeszcze wcześniej podjąć decyzję o jego niewszczynaniu. Kluczowe są tu słowa: „uzasadnione podejrzenie”. Pytanie powstaje, czy w tej konkretnej sprawie, już po samym oglądzie zawiadomienia, prokurator nie powinien odmówić wszczęcia postępowania. Bo trudno sobie wyobrazić, by głowa Kościoła katolickiego chciała obrazić uczucia religijne katolików. Także jeśli znajdą się one na jakiejś fladze czy transparencie, który nie przedstawia barw czy symboli powszechnie uznanych za obraźliwe i wulgarne. 

fot. cathopic

Dla świętego spokoju 

Niestety, w tych delikatnych sprawach, a sprawy związane z religią są delikatne, jest to często decyzja polityczna. Prokuratura woli wszcząć postępowanie i dopiero pomyśleć, co z tym dalej zrobić. Można wyczuć obawę prokuratury, że odmawiając wszczęcia postępowania narazi się na krytykę, że „nie broni katolików” wi dr Piotr Kładoczny. Prawnik podkreśla, że takie sytuacje trzeba zobiektywizować. Inaczej doszlibyśmy do absurdalnej sytuacji, gdy każde subiektywne odczucie o obrazie uczuć religijnych skutkowałoby działaniami prokuratury. Wtedy każda odmienna wypowiedź na temat religii i wspólnoty wyznaniowej mogłaby być potraktowana jako obraza. Spójrzmy na tę sytuację – co tu ma być zniewagą? Słowa papieża? Przecież to śmieszne. Przepis nie jest sformułowany tak, by chronić każde poczucie obrazy. To musi i powinno być zobiektywizowane. Prokuratura powinna to zrobić, ma do tego narzędzia, pracują tam profesjonaliści, którzy powinni sobie z tym radzić – mówi dr Kładoczny 

Nasi rozmówcy podkreślają, że w niekiedy emocjonalnej i gorącej dyskusji publicznej, mówiąc o obrazie uczuć religijnych, często czyta się tylko pierwszą część przepisu z art. 196 KK („Kto obraża uczucia religijne innych osób…”). A przecież dalej jest napisane o publicznym znieważeniu przedmiotu czci religijnej lub miejsca przeznaczonego do publicznego wykonywania obrzędów religijnych. Czy przedmiotem czci religijnej są słowa papieża? Są na pewno ważne i spełniają doniosłą rolę w życiu Kościoła, ale na pewno nie są przedmiotem czci, a już na pewno nie stanowią miejsca kultu. Decyzja o odmowie wszczęcia postępowania wydawałyby się więc naturalna. Tak się jednak nie stało, teraz najprawdopodobniej można spodziewać się umorzenia sprawy. Po drodze jednak minie sporo czasu pracy prokuratorów, wydane zostaną publiczne pieniądze (m.in. na biegłego z zakresu religioznawstwa) i powstanie na ten temat wiele żartów (memów), które… oby tylko nie obraziły uczuć religijnych kolejnych osób. 

fot. freedomz/freepik.com

Historia z „ścigania papieża przez polską prokuraturę” jest dobitnym dowodem na to, że prawo musi być wykorzystywane racjonalnie i profesjonalnie. Niestety, w tym przypadku tych dwóch aspektów zabrakło. Cały „problem” z art. 196 Kodeksu Karnego nie wynika z jego brzmienia czy z samego faktu jego istnienia. To właśnie ustawiczne próby rozszerzania jego zastosowania przez organy ścigania sprawiają, że ten w gruncie rzeczy pożyteczny przepis stał się przedmiotem kpin. A w oczach innych postrzegany jest stereotypowo, jako narzędzie religijnej opresji. Bo nawet dobre prawo może przynosić opłakane skutki, gdy jest źle stosowane. Wtedy trudno zrozumieć nawet pełne miłości i szacunku do drugiego człowieka słowa samego Ojca Świętego.  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze