Przeklęty nowo narodzony syn
Matka zanosi syna do chrztu. W kościele, zamiast błogosławieństwa, dobrego słowa i życzeń, słyszy… przekleństwo i przepowiednię, że jej syn nie przeżyje więcej niż 20 lat.
Z tym chrztem to nie do końca tak… Chciałem byśmy zdali sobie sprawę (przykładając ją do naszych realiów), jak dramatyczna była to sytuacja. Jak więc było? „Umrzesz mając 20 lat” – film nagrodzony na festiwalu w Wenecji za najlepszy debiut reżyserski – przenosi nas do prowincji Al Jazira w Sudanie. Tam, podczas błogosławieństwa swego nowo narodzonego syna, kobieta o imieniu Sakina słyszy złą wróżbę. Muzamil (jej syn) ma umrzeć w wieku 20 lat. Wszystko przez to, że w czasie błogosławieństwa jeden z szamanów upadł na ziemię i zemdlał. Miał to być znak, że z tym dzieckiem stanie się coś złego. Matka poddaje się tej klątwie, w ogóle nie kwestionuje jej wiarygodności. I, co najważniejsze, skuteczności. Od tej pory zamiast białego nosi czarne ubranie.
Czekając na śmierć
Życie chłopca naznaczone tą przepowiednią staje się więc czekaniem na śmierć. Zamiast cieszyć się życiem, razem z matką odliczają dni do jego końca (to kreski na ścianie ich domu). Mimo że widać miłość matki do syna (kobieta podejmuje próby zdjęcia klątwy), to jednak Sakina nie widzi sensu „inwestowania” w rozwój syna. Dopiero interwencja miejscowego imama sprawia, że dorastający chłopak zaczyna uczyć się Koranu i bardzo szybko okazuje się, że ma do tego duży talent! Czas jednak biegnie, Muzamil z nastolatka staje się mężczyzną, zakochuje się (z wzajemnością) w pięknej dziewczynie. Zaprzyjaźnia się też z miejscowym artystą, który po wojażach po całym świecie wrócił do wioski. Tam z kolei poznaje, czym jest kino, uczy się też matematyki. W „Umrzesz mając 20 lat” płynnie miesza się islam z chrześcijaństwem (jego znakiem są różańce trzymane w rękach niektórych mieszkańców wioski). Czy Muzamil i jego matka wyrwą się z zamkniętego kręgu klątwy? Czy jeśli nawet nie uwierzą w Boga (niezależnie jakiej religii), to przestaną wierzyć w sprawczą moc klątwy? I choć sprawa jest… śmiertelnie poważna, to nie brakuje w filmie momentów, gdy widownię wypełnia śmiech. Widownię 14. edycji festiwalu Afrykamera (Black Films Matter).
Afrykamera to świetna okazja, by przenieść się do Afryki, nie wyjeżdżając z Polski. Festiwal ma już swoją 14. edycję. Choć Afrykamera koncentruje się na Warszawie (m.in. przez koncert otwarcia i gale finałową) to filmy wyświetlane są też w innych miastach, większych jak Gdańsk Poznań czy Kraków i mniejszych, np w Koninie i Płocku. Afrykamera odkrywa przed nami kontynent pełen pasji, wyobraźni i muzyki. – Od początku naszego festiwalu przez Afrykę przetoczyły się rewolucje ludów, myśli i ducha. Kinematografia Afryki zmieniła się z ubogiego krewnego w jedno z najciekawszych epicentrów współczesności kina – mówi dyrektor artystyczny festiwalu Przemysław Stępień.
>>> Afryka: 52 mln ludzi zagrożonych głodem
Nieznany święty
Państwem, które stanowi oś główną tegorocznej edycji jest Sudan. Festiwal został podzielony na kilka części: przegląd najlepszych filmów afrykańskich, przegląd filmów dla dzieci i krótkie metraże. W ostatni dzień ogłoszone zostaną wyniki głosowania publiczności. Program jest zbudowany – jak zapewniają organizatorzy – z filmów, które pokazywane były w ostatnim roku na najważniejszych festiwalach filmowych na świecie. Możemy oglądać zróżnicowane obrazy – filmy fabularne, dokumentalne czy krótkometrażowe, które łączy to, że towarzyszą ludziom Afryki; ich potknięciom i osobistym zwycięstwom. Podczas dnia otwarcia byli obecni niektórzy reżyserzy, a specjalne podziękowania popłynęły do tłumaczy (bo przecież bez nich ta filmowa podróż do Afryki byłaby niemożliwa).
Przyznam, że już żałuję, że nie mogę obejrzeć wszystkich (a przynajmniej większości!) pozycji. Na uwagę zasługuje na pewno „Cud nieznanego świętego” („The Unknown Saint”). Na wzgórzu pośród pustyni stoi mauzoleum… nieznanego świętego. W tę rzeczywistość sacrum wchodzi człowiek z profanum i to z jego najbardziej czarnych rewirów. Kilka lat temu, właśnie w tym miejscu, złodziej zakopał obok samotnego drzewa skradzione pieniądze. Gdy już wychodzi na wolność, okazuje się, że ich odzyskanie może być trudniejsze, niż się wcześniej wydawało. To komedia, ale z kilkoma poziomami, na których poznać możemy niejedną twarz tego samego człowieka. Całości dopełniają spokojne i ascetyczne krajobrazy.
>>> Salezjanin pracujący w Afryce: gdy ludzie przeżywali dramaty, zawsze zwracali się do Boga
Afryka i jej wyobraźnia
Niektóre filmy są mocno związane z afrykańską duchowością i kulturą. Inne z kolei raczej nie mają z tym za dużo wspólnego. Z Afryką łączy je „tylko” miejsce i ludzie, ale wydarzenia w nich pokazane mają szansę zaistnieć również w Europie czy w Ameryce. Tak jest np. przy „Spójrz na mnie”. To wzruszająca opowieść o trudnej relacji ojca z autystycznym dzieckiem. Dramatyczne losy rodziny rozgrywają się między Marsylią a Tunezją. Wszystkie obrazy Afrykamery łączy to, że pokazują nam Afrykę taką, jaką jest albo taką, jaką była jeszcze całkiem niedawno. „Miłosierdzie dżungli” zadaje pytanie o to, czy dżungla może uratować człowieka i czy jeden człowiek może ocalić drugiego. To historia dwóch rwandyjskich żołnierzy, którzy przemierzają dżunglę w czasie wojny domowej w Kongo. To rzeczywistość, w której przemoc jest jednym z głównych sposobów „komunikacji” między ludźmi i nie chodzi tu tylko o główne strony konfliktu, ale też o grupy plemienne i rebeliantów z innych afrykańskich krajów. Przypomnijmy, w konflikcie rozpoczętym w 1998 roku (zwanym Światową Wojną Afrykańską) zginęło około 5 mln ludzi.
– Dwa słowa, które oddają pytania stawiane przez afrykańskie kino to TOŻSAMOŚĆ i DUCHOWOŚĆ – pisze dyrektor artystyczny Afrykamery i dodaje, że „do głosu dochodzi bogactwo wyobraźni kontynentu, który przez lata był traktowany jako równoważny element światowej kultury. Tej przemiany nie można już ignorować”.
***
Mały przegląd propozycji z AfroSzortów (czyli przeglądu filmów krótkometrażowych).
„Agya” (Ghana, 2018)
„Agya” w jednym z języków występujących w Ghanie oznacza ojca. Film jest intymną wypowiedzią ojca, który choć wcale nie planował mieć dzieci, to jednak życie zaskoczyło go… kilkakrotnie. Opowieść o ojcostwie uzupełniają w filmie wyraziste efekty wizualne.
„Wszystko, co możemy” (Wielka Brytania, 2019)
Film odnosi się do trudnych początków podróży afrykańskiej diaspory do Europy. Gdzieś pośrodku lasu mężczyzna pomaga żonie urodzić dziecko. Są sami, nie mają niczego, a wszystko muszą zacząć budować od podstaw. Oni jednak wiedzą, że dziś nie definiuje ich przyszłości.
„Jak pomagać Afrykanom” (Ghana / Niemcy / Togo, 2019)
Jak powinna wyglądać pomoc Afrykanom? Przekonujemy się o tym na przykładzie dwóch osób: Ghańczyka wykształconego i pracującego w Berlinie (jego firma buduje szkoły w jego ojczyźnie). Drugi przykład to Brytyjka, która w Ghanie prowadzi organizację pozarządową. To, co ich łączy, to poszanowanie, zrozumienie i ochrona kultury Afrykanów.
Odmieniec (Kenia, 2018)
To film o odrzuceniu przez ludzi z powodu koloru skóry oraz cierpieniu z powodu bycia białym wśród czarnych i czarnym pośród białych. To sytuacja wielokrotnie skomplikowana… Film porusza problematykę albinizmu, który staje się przyczyną dyskryminacji i upokorzeń, wyklucza i sprawia ból.
Festiwal w Warszawie trwa do 19 grudnia, podobnie w innych dużych miastach. Warto jednak zajrzeć do programu w internecie, bo są miasta, które Afrykamerę będą prezentować w styczniu i lutym przyszłego roku.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |