fot. Ella Olsson (Sweden) – Tomato soup, plant-based, CC BY 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=83080948

Przepis na pomidorówkę ze szczyptą… modlitwy [FELIETON] 

W niedzielę, jak co tydzień, na mszę – a co potem? W kolejne dni tygodnia? Wtedy też powinniśmy się modlić. Ale przecież jesteśmy zabiegani, wciąż brakuje nam czasu… Pora zmienić podejście do modlitwy i przestać traktować ją wyłącznie jako krótką, odseparowaną grubą kreską chwilę w ciągu dnia. 

Niełatwo znaleźć kogoś, kto nie lubi zupy pomidorowej. To chyba jeden z ulubionych smaków Polaków. Sam też ją uwielbiam. I pewnie każdy z nas ma swój własny przepis na najlepszą pomidorówkę. Bo niby zupa ta sama – to jednak inna. To przecież ważne, by przyrządzić i podać ją tak, jak najbardziej lubimy. Zabieloną lub nie, z ryżem lub makaronem (a może z grzankami?), z odrobiną pietruszki lub z kilkoma kroplami oliwy. Lub bez niczego. Sposobów wiele. A smak zachwycający – a to przecież taka zwyczajna, codzienna zupa. 

Rosół wśród modlitw 

No dobrze, piszę o zupie – ale przecież ma być o modlitwie! I będzie – o tej na co dzień – która jest właśnie jak ta ulubiona pomidorówka. W wielu domach do dziś na niedzielny obiad podaje się rosół (choć autorowi tych słów akurat nigdy ta tradycja nie była bliska, za rosołem bowiem nie przepadam). Niedziela – święto – a więc zupa specjalna, wyjątkowa – a za taką uchodzi rosół. I przychodzi poniedziałek, wtorek, środa, a w lodówce wciąż zalegają resztki niedzielnego wywaru. I co? Albo go wekujemy czy mrozimy, albo przerabiamy na inną zupę – taką zwykłą, codzienną, już nie-świąteczną. Dajmy na to, że na ową pomidorową, co zresztą często ma miejsce. Na bazie tego, co świąteczne – wyrasta to, co zwykłe, codzienne. I tak samo jest z naszą modlitwą i wiarą. Jej fundament tkwi w wydarzeniu paschalnym – w zmartwychwstaniu Chrystusa, które wspominamy corocznie w Wielkanoc, ale i w każdą niedzielę (czasem nawet nazywamy niedzielę „małą Wielkanocą”). To w ten dzień tygodnia idziemy na mszę świętą (owszem, możemy pójść na nią także w każdy inny dzień – ale to jednak niedziela jest dniem obowiązkowej Eucharystii – choć ten przymiotnik niespecjalnie oddaje jej znaczenie i wyjątkowość).  

fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Ta niedzielna msza ma nam dać siłę na kolejne dni. Ma nas umocnić – choć tego słowa nie lubię, bo brzmi bardzo kościółkowo, ale akurat żadne inne nie przychodzi mi do głowy. Nasyceni niedzielną liturgią – a wiec modlitwą – ruszamy w codzienność. W dni wypełnione nauką i pracą, licznymi obowiązkami domowymi, wieczną gonitwą, ale – miejmy nadzieję – też relaksem i odpoczynkiem. I w te zwykłe dni nie zawsze znajdujemy tyle czasu na siedzenie w kuchni jak w niedzielę. Nie gotujemy więc rosołu – ale przerabiamy ten niedzielny na zupę. Na pyszną pomidorową. I tak samo z modlitwą – na bazie tej niedzielnej Eucharystii możemy przeżywać modlitewnie resztę tygodnia. Niedziela, a przez nią tajemnica zmartwychwstania, daje nam siłę na modlitwę przez cały tydzień. Nawet jeśli nie jest to msza św. – czyli taka nad-modlitwa, rosół wśród modlitw. To refleksja, która w pełni doszła do mnie właśnie podczas pisania tego tekstu – że żadna modlitwa nie jest osobna. Każda nasza modlitwa wynika z wcześniejszych –a  oparta jest przede wszystkim o niedzielną Eucharystię. I o Wielkanoc. Jak ta pomidorowa, która bazuje na rosole!  

Módl się codziennością 

Nie oszukujmy się – jeśli chcemy znaleźć czas na modlitwę w zwykłe dni, to go znajdziemy. Choć faktycznie może być go w dni powszednie mniej niż w niedziele. Ale też nie musimy codziennie spędzać wielu godzin na modlitwie – a zarazem możemy się modlić! Powinniśmy bowiem spojrzeć na tę kwestię inaczej. Potraktować tę codzienność, zwykłość… jak modlitwę. Jak przestrzeń modlitwy. Powinniśmy modlić się za pomocą dobrze przeżywanego czasu. Owszem, potrzebny nam jest też konkretny czas i miejsce na taką spokojniejszą modlitwę, chwilę refleksji, konkretnej rozmowy z Bogiem. Ale poza tym możemy też naszą codzienność wypełnić modlitwą, byciem z Bogiem. Nawet robiąc tę zwykłą pomidorówkę – możemy się modlić. Choćby przez krótki akt strzelisty. Albo przez intencję – że robimy tę zupę dla tych, których kochamy. Chcemy dać im do zjedzenia coś dobrego. Taka pomidorowa ze szczyptą modlitwy to dopiero smakuje! A może i przez westchnienie i krótkie powiedzenie Bogu o tym, co nam akurat leży na sercu. Wielu z nas pewnie lubi kuchenne rozmowy z przyjaciółmi, sąsiadami czy rodziną o radościach i troskach codzienności. A przecież Bóg to i nasz Przyjaciel, i nasz Ojciec. Więc tym bardziej możemy sobie z Nim szczerze pogadać o tym, co u nas – mieszając chochlą w garnku z pomidorową. I robiąc też inne rzeczy – bo oczywiście to gotowanie to tylko przykład, jeden z wielu. Ja np. lubię krótkie modlitwy w trakcie porządków. Jeśli nie zdarzyło się Wam jeszcze rozmawiać z Nim podczas mopowania podłogi – polecam! Tak samo lubię modlitewnie spacerować. Zdrowotnie zaliczanie liczby kroków, które chcemy przejść danego dnia też można potraktować jako czas na modlitwę! Choćby na różaniec – przestrzeń to idealna! A jest przecież i droga do i z pracy… Czasu i przestrzeni naprawdę jest wiele! 

fot. aleksandarlittlewolf/freepik

Módl się wg swojego przepisu 

Nie ma jednego sposobu na dobrą, codzienną modlitwę. Każdy z nas powinien poszukać tego, w czym się najlepiej odnajduje, co mu odpowiada. Powinien szukać odpowiednich chwil i przestrzeni – nie zapominając o tym, że poza tym też całe nasze życie może być modlitwą. Tu znów odniosę się do pomidorówki. Pisałem, że może być z ryżem, makaronem, kluskami czy grzankami. Ze śmietaną lub bez niej. Z oliwą, pietruszką, z większą lub mniejszą ilością soli… Wybór mamy ogromny. I pewnie pomidorówka każdej i każdego z Was smakuje inaczej. Ba, pewnie za każdym razem wychodzi nam trochę inna zupa. I tak samo jest z modlitwą. Nie ma jednego przepisu na perfekcyjną modlitwę (z jednym zastrzeżeniem – Ojcze nasz sprawdzi się zawsze). Mamy tu dowolność – Kościół zresztą daje nam przeogromny wybór różnych form modlitwy. I każdy znajdzie w nich coś dla siebie. I ten bardziej introwertyczny, i ten bardziej ekstrawertyczny. I ten, który wciąż goni, i ten, który ma czas na codzienne, niespieszne przygotowywanie obiadu dla rodziny. Modlitwa naprawdę jest dla każdego. Módl się więc wg swojego ulubionego przepisu! Jeśli modlitwę faktycznie potraktujemy jak rozmowę z Przyjacielem i Ojcem – a nie zabierający nam czas obowiązek – to nasza codzienność mocno się zmieni. Dni wciąż będą zwykłe – a zarazem niezwykłe. Bo będzie to zwykła świętość. Z modlitwą nad talerzem dobrej pomidorowej. Smacznego! 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze