
fot. unsplash/tim gouw
Francja wypowiada wojnę pornografii
Od środy Francuzi odwiedzający największe strony pornograficzne zobaczą tylko gołe piersi Marianny z obrazu Eugène’a Delacroix „Wolność wiodąca lud na barykady”. Chyba że podadzą swoją tożsamość.
Francja, jak wiele innych krajów świata, mierzy się z prawdziwą epidemią uzależnienia seksualnego. Każdego dnia tylko na stronę serwisu Pornhub wchodzi nad Sekwaną 7 mln osób. A ponieważ część z nich robi to wielokrotnie, ta strona jest odwiedzana każdej doby przez Francuzów przeszło 17 mln razy.
Najpoważniejsze skutki niesie to jednak dla osób niepełnoletnich. Choć teoretycznie nie mają one prawa oglądać materiałów pornograficznych, ten zakaz łamie we Francji co miesiąc przynajmniej 2,3 mln z nich. Dotyczy to aż połowy chłopców w wieku 12 lat i 2/3 tych w wieku 16–17 lat. Wśród dorosłych regularnymi gośćmi na takich stronach jest aż 53 proc. mężczyzn i 1/5 kobiet. W ten sposób w ostatnim roku Francuzi wysunęli się na drugie po Amerykanach miejsce na świecie, gdy idzie o widownię serwisu Pornhub, wyprzedzając znacznie bardziej ludne Indonezję i Brazylię.
Groźna choroba
To ma katastrofalne skutki dla zdrowia publicznego. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) uważa, że to właśnie pornografia jest najczęstszą drogą do uzależnienia seksualnego: takiej zmiany funkcjonowania mózgu, która powoduje, że pacjent nie jest w stanie kontrolować kompulsywnych zachowań seksualnych. Ocenia się, że na tę chorobę zapadło już około 8 proc. dorosłych Amerykanów, jakieś 25 mln osób. We Francji proporcje mogą być podobne.

Inną konsekwencją pornograficznej epidemii są coraz brutalniejsze zachowania seksualne wobec kobiet.
Dostawcy materiałów pornograficznych w internecie, wśród których właściciel Pornhub, kanadyjski Aylo (firma jest zarejestrowana na Cyprze) gra pierwsze skrzypce, zaczęli ok. 15 lat temu budować bardzo udany z ich punktu widzenia model biznesowy. Większość filmów pornograficznych jest tu darmowa, a zyski pochodzą z reklam, które ogląda gigantyczna widownia. Mowa o przemyśle, który zgarnia ok. 8 mld euro w skali roku.
Temu świetnie prosperującemu układowi zagroziła jednak Francja. 11 stycznia tego roku nad Sekwaną weszły w życie regulacje, które wymagają od użytkowników udowodnienia, że są pełnoletni, zanim dotrą do swoich ulubionych treści. Mogą to zrobić na dwa sposoby. Albo wysyłając swoje zdjęcie, które oceni sztuczna inteligencja. Albo przesyłając skan dowodu osobistego czy karty bankowej. W każdym z tych przypadków odbiorcą jest odrębna platforma internetowa, która nie ma możliwości rozpoznania, na jaką stronę usiłuje się dostać dana osoba. To tzw. zasada podwójnej prywatności.

Tyle że doświadczenia ostatnich miesięcy pokazują, że nie tylko nieletni nie są w stanie spełnić tego warunku, ale i wielu dorosłych obawia się, że kompromitujące ich dane ujrzą jednak światło dzienne. Ruch na stronach porno zaczął więc się załamywać.
Aylo, największy ich dostawca (poza Pornhub jest właścicielem także Youporn oraz Redtube), wypowiedział więc wojnę Paryżowi. Nie chodzi tylko o upadek intratnego rynku, ale i ryzyko, że w ślady Francuzów pójdą inne kraje. Od środowego popołudnia wspomniane strony pornograficzne nie będą więc dostępne nad Sekwaną. Koncern liczy, że uzależnieni od tych treści użytkownicy nacisną na władze, aby wycofały się z obecnych obostrzeń. Jednocześnie Aylo pozwało Francję przed Trybunałem Sprawiedliwości UE. Twierdzi, że francuskie władze łamią zasadę swobody przepływu usług w Unii. Paryż odpowiada, że tu chodzi o zdrowie publiczne, a nie protekcjonistyczną ochronę rynku.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |