Ojca Adama Szustaka przepis na świętość
1 listopada Kościół skupia się na świętości. Przypomina nam o tych, którzy święci już są, ale też o tym, że każdy z nas może być święty. Nie ma jednego przepisu na świętość. Choć w każdej recepturze ważne jest jedno – zaufanie Bogu.
Uroczystość Wszystkich Świętych stawia przed nami pytania o świętość – czym ona właściwie jest. Przychodzi nam pewnie do głowy wiele skojarzeń – związanych głownie z wielkimi świętymi i błogosławionymi, których Kościół wspomina przez cały rok liturgiczny. Ale świętość nie ogranicza się do tej tak naprawdę niewielkiej grupy osób. Bo przecież tych świętych i błogosławionych jest kilka tysięcy – a tylko od czasów Jezusa nasza planetę zamieszkiwało wiele miliardów ludzi . Czyli oficjalnych świętych jest garstka. Jak w leku homeopatycznym, który nie ma prawa działać. Tymczasem świętość działa i każdy z nas może być święty. Zatem – świętość nie jest homeopatyczna. Szukając odpowiedzi na pytanie, czym właściwie jest świętość – zajrzałem do książki „Niedzielnik*. Komentarze do czytań na uroczystości” (Wydawnictwo W Drodze). To zbiór komentarzy o. Adama Szustaka OP na poszczególne święta i uroczystości, które obchodzimy w ciągu roku liturgicznego.
Wszyscy – do nieba!
Ojciec Adam w swoim komentarzu na uroczystość Wszystkich Świętych zdecydowanie odczarowuje myślenie, że świętość to doskonałość, nieskazitelność, coś dla nas nieosiągalnego. „Myślimy, że jej wyznacznikiem jest nieskazitelność lub skuteczne, jednorazowe nawrócenie. Natomiast, gdy choć trochę wnikliwiej poczyta się życiorysy świętych, okazuje się, że oni na pewno doskonali nie byli i do końca życia zmagali się z własnymi słabościami i grzechami” – pisze o. Adam. Dominikanin zachęca do przyjrzenia się fragmentowi Apokalipsy św. Jana (Ap 7,2-4,9-14), w którym „możemy zobaczyć, na czym tak naprawdę polega zaproszenie do świętości, które kieruje do nas Bóg”. We wspomnianym fragmencie mowa jest o liczbie zbawionych – sto czterdzieści cztery tysiące. Ojciec Adam wyjaśnia nam jednak, że ta liczba – choć jest konkretna – nie oznacza tak naprawdę, że tylko tylu ludzi dotknie zbawienie. To liczba symboliczna – dwanaście razy dwanaście daje 144. Czyli 12 do potęgi drugiej. A 12 w żydowskiej symbolice oznacza po prostu pełnię. Zatem – w niebie nie będzie jedynie 144 tys. ludzi – są tam zaproszeni wszyscy. Chodzi o to, żeby była tam pełnia ludzkości. „Każdy jest zaproszony do życia z Bogiem w niebie, dla każdego Pan przygotował tam miejsce. Nie jest tak, że Bóg jednych wybiera do szczególnej relacji z sobą, a innym nie daje szansy na świętość. On wybiera wszystkich” – czytamy w „Niedzielniku”. To przecież intuicja, której potwierdzenie przynosi nam Ewangelia – „w domu Ojca mego mieszkań jest wiele”. Nie ma skryptu, jednego właściwego przepisu na świętość. Każdy z nas jest inny i życie każdego toczy się według innego scenariusza. Zatem, każdy ma też własną drogę, która prowadzi do świętości.
Tak wygląda moje życie
Ojciec Adam Szustak zwraca tez uwagę, że w Apokalipsie owi zbawieni zostali wykąpani we krwi Baranka. To dla nas najlepsza wiadomość! Dlaczego? „Byli tak «ubrudzeni» życiem, że trzeba było ich «wyprać» we krwi Baranka. Jak widać, oni nie stanęli pod bramą nieba idealni, ale ubrudzeni i ledwo żywi – dla mnie to bardzo dobra nowina, bo moje życie właśnie tak wygląda! Mimo naszych słabości i mnóstwa grzechów mamy więc wszyscy szansę znaleźć się kiedyś u Boga” – pisze dominikanin. Widzi dla siebie szansę, i tę szansę powinien zobaczyć też każdy z nas. Nie oszukujmy się – ideałów wśród nas nie ma. Codziennie zdarza nam się grzeszyć. Jednym więcej, innym mniej – ale każdemu przytrafia się to codziennie. Gdyby tylko grzechy decydowały o tym, czy będziemy zbawieni (święci) – to byłoby po nas. I nie byłoby nawet tych oficjalnych świętych – bo oni też mieli swoje za uszami. Ale ponad grzechami jest obmycie we krwi Baranka. To właśnie źródło naszej nadziei – że jednak jest dla nas happy end.
Dać się poprowadzić Bogu
Jesteśmy grzeszni i bardzo nieidealni. Co zatem możemy zrobić, żeby przybliżyć się do bycia świętymi? Przede wszystkim – zaufać i uwierzyć. „Jak pokazuje Biblia, istotą świętości tych, którzy idą do nieba, jest świadomość, a zarazem wiara w to, że tylko Bóg jest ich zbawieniem” – czytamy w komentarzu o. Szustaka. Dominikanin dodaje, że „wiedząc to, po prostu otworzyli się na Jego działanie w swoim życiu i pozwolili Mu się do świętości doprowadzić”. Czyli jedynym stałym elementem receptury na świętość jest zgoda na działanie Boga w moim życiu. „Święty to ten, kto wie, że potrzebuje Boga, więc otwiera się na wszystko, co On dla niego przygotował” – „definiuje” ojciec Szustak. Trudności, słabości, grzechy, wszelkie niedoskonałości – one będą nam się przytrafiać. Są w pewien sposób – co może brzmieć absurdalnie – wpisane w naszą drogę prowadzącą do świętości. Kluczowe jest jednak to, co z nimi zrobimy – czy po prostu sobie będą, czy też pomimo ich obecności w naszym życiu będziemy chcieli zaufać Bogu. Pozwolimy się prowadzić Mu – a nie grzechom i złu. Świętość to zgoda na to zaistnienie w moim życiu wspólnoty z Bogiem, a nie wyłącznie „wspólnoty” z samym sobą. „Wszystko Mu oddawać i całkowicie pozwalać Mu dawać nam zbawienie, czyli pokój, radość i wieczne szczęście” – pisze autor książki „Niedzielnik*. Komentarze do czytań na uroczystości” (Wydawnictwo W Drodze). Kierując się tym przepisem – dojdziemy w końcu do celu i wpiszemy się w owe 144 tysiące. A jednocześnie będzie to nasz osobisty, indywidualny skrypt na świętość.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |