Ten papież był prawdziwym alpinistą. Zdobył nie tylko Mont Blanc!
Można powiedzieć, że zamiłowanie do gór ma wśród papieży już pewną tradycję. Górską pasję kojarzymy głównie z Janem Pawłem II, ale podzielał ją także choćby jego następca, Benedykt XVI. Okazuje się jednak, że prawdziwego „eksperta” w tym temacie znajdziemy w gronie ich poprzedników.
Powiedzmy sobie szczerze: raczej trudno nam wyobrazić sobie głowę Kościoła w uprzęży, owiniętego linami i wspinającego się skała po skale na niedostępne szczyty. Swego czasu taka rzeczywistość nie była obca niejakiemu Achillesowi Rattiemu. Ten bystry i zwinny Włoch przeszedł do historii jako papież Pius XI. Na wiele lat przed swoim wyborem, wyposażony w odpowiedni sprzęt do wspinaczki, odkrywał Alpy i jak mówią dziś historycy – był w tym naprawdę dobry.
>>> Giuseppe Sarto czyli… Józef Krawiec. Czy Pius X naprawdę pochodził z Polski?
Boskie góry
Góry mają w teologii bardzo ważne znaczenie. Gdy przyjrzymy się historii zbawienia zobaczymy, że jej kluczowe wydarzenia dzieją się właśnie na wzniesieniach – od osiadłej na górze Arki Noego, przez ofiarowanie Izaaka, aż po śmierć Jezusa i Jego wniebowstąpienie. Kard. Gianfranco Ravasi pisze w jednej ze swoich książek, że wspinanie się na górę zawsze oznacza w Piśmie Świętym pięcie się na wyżyny duchowe, wzniosłość, Boski wymiar życia. Być może podobne refleksje miewał młody Ratti, kiedy torował kolejne górskie szlaki. Osoby, które znały go w dzieciństwie wspominały o tym, że był niezwykle żywiołowym chłopcem. Nie potrafił zbyt długo wysiedzieć w jednym miejscu. Szybko odkrył, że sporo satysfakcji sprawia mu wędrowanie po górach. Jako młodzieniec zapisał się więc do prestiżowego Włoskiego Klubu Alpejskiego.
Mierzył najwyżej
Równocześnie z doświadczeniem alpinisty w Rattim dojrzewało powołanie kapłańskie. Postanowił pójść za jego głosem i wstąpił do seminarium duchownego w Mediolanie. Tutaj 20 grudnia 1879 r. przyjął święcenia kapłańskie. Widząc w nim predyspozycje do pracy dydaktycznej, przełożeni wysłali go na studia do Rzymu, gdzie zdobył aż trzy doktoraty. Ksiądz Achilles nie zapomniał jednak o miłości do gór. Wspólnie z członkami wspomnianego wcześniej stowarzyszenia zorganizował trzy wielkie wyprawy – na Mont Blanc, Monte Rosę i Matterhorn. Wszystkie szczyty udało się zdobyć – a nawet dziś nie jest to łatwy wyczyn. Ze wspinaczką na ostatnią górę wiąże się historia niebezpiecznego incydentu, kiedy to wędrujący z ks. Achillesem przyjaciel wpadł między skały. Przyszły papież bez wahania w odpowiednim momencie przechwycił towarzysza. Jego refleks i siła pozwoliły uniknąć tragedii.
>>> S. Jolanta o pasjach silniejszych niż narkotyk [WIDEO]
Wyprawa na Rysy?
Rozwój pasji ks. Rattiego nieco zatrzymały decyzja papieża Benedykta XV o powierzeniu mu pieczy nad Biblioteką Watykańską, a następnie awansowanie go na stanowisko papieskiego notariusza. Mimo tych bardzo ważnych, odpowiedzialnych zadań przyszły papież nie zamierzał rezygnować z wypadów w góry. Ponoć udało mu się wyjechać w Pireneje, a także w niemieckie góry Hertzu – o czym wspomina badająca ten temat Karolina Dudzik, która prowadzi popularny w sieci blog o górach. W 1919 r. zapadła decyzja o mianowaniu ks. Rattiego arcybiskupem i nuncjuszem apostolskim w Polsce. Szybko odnalazł się w nowym miejscu i bez wątpienia je pokochał – o czym świadczy fakt, że nawet gdy u bram stolicy rozgrywała się Bitwa Warszawska, jako jeden z zaledwie dwóch dyplomatów nie opuścił miasta. Wydawałoby się, że nowe obowiązki ostatecznie pożegnają go z górskimi wyprawami. Nic bardziej mylnego. Nie brak przekazów (choć nie są to udokumentowane fakty historyczne), że podczas pobytów w Krakowie nuncjusz znajdował czas, by udać się w Tatry i tutaj odkrywać nowe, nieznane sobie dotąd wzniesienia.
Szczyty Rattiego
W 1921 r. Achilles Ratti otrzymał kapelusz kardynalski. Pół roku później, po śmierci Benedykta XV, konklawe wybrało go na 258 następcę św. Piotra. Przyjął imię Pius XI i w historii zapisał się jako papież podejmujący strategiczne, konkretne decyzje dla dobra Kościoła. Ścieżki życia Rattiego zaprowadziły go więc na różne, najwyższe szczyty: tak górskie, jak i hierarchiczne. Do zdobywania tych pierwszych z wiadomej przyczyny nie mógł już powrócić. Swoim pasterskim nauczaniem starał się jednak pokazać, że chrześcijanin zawsze powinien spoglądać w górę i każdego dnia dążyć do zdobycia ostatecznego, najwyższego szczytu, jakim jest życie wieczne.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |