Przez żołądek do nieba. O spotkaniach przy stole i odpowiedzialnej konsumpcji [MISYJNE DROGI]
Ileż to razy, zapraszając gości, wyciągasz odświętną zastawę, pięknie dekorujesz salon i ani się obejrzysz, jak największe dyskusje przenoszą się do kuchni! Niezależnie od tego, czy jest to przestronna, luksusowa kuchnia czy też ognisko na kempingu – to właśnie tam można spotkać ludzi.
„Spotkać” nie tylko w wymiarze zewnętrznym, ale także lepiej ich poznać, wsłuchać się w ich potrzeby, problemy. Może my mieć różne upodobania smakowe, jadać o różnych godzinach i w różny sposób, ale wspólne dla wszystkich ludzi jest to, że… muszą jeść. Wśród bliskich i znajomych już samo przygotowanie posiłków nabiera dodatkowego znaczenia – jest wspólnym spędzaniem czasu, ale także wyrazem miłości i troski. Przygotowując posiłek dla rodziny lub przyjaciół, liczysz się z tym, co kto lubi i jakie ma zalecenia dietetyczne. Czy nie rozczulają nas reklamy, w których rodzice gotują lub pieką razem z dziećmi? Nawet jeśli kuchnia wygląda potem jakby przeszło przez nią tornado, to i tak warto zaryzykować – ten wspólnie spędzony czas przyniesie owoce nie tylko na talerzu.
Słyszymy czasem stwierdzenie: „Pokaż mi, co jesz, a powiem ci, kim jesteś”. Parafrazując je, można dodać: „Pokaż mi JAK jesz, a powiem ci, kim jesteś” – w różnych częściach świata są odmienne zwyczaje i inna kultura jedzenia. To, co w jednym kraju uchodzi za nieprzyzwoite i nie na miejscu przy stole, w innym może być wręcz wymagane i wyczekiwane przez gospodarza jako wyraz uznania i zadowolenia gościa ze spożytego posiłku. Modlitwa przed i po jedzeniu czy choćby znak krzyża będzie wyrazem wdzięczności wobec Boga za otrzymane dary, zaś dobrze rozumiane zachowanie wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych czy post ilościowy w konkretne dni staje się formą świadectwa wiernych i przeżywaniem zbawczych wydarzeń z życia Jezusa.
>>> Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę <<<
Warto wrócić do cudownego rozmnożenia chleba. Nie bez powodu Jezus powiedział do uczniów: „Wy dajcie im jeść”. Te same słowa kieruje do nas, gdy tak wielu ludzi na świecie cierpi głód a nawet umiera z braku pożywienia. Naszym zadaniem jest zadbać o to, by wykarmić ich, dzieląc się z nimi tym, co mamy. W znacznej mierze to zadanie realizują dziś misjonarze, ale do jego realizacji potrzebują nas – tak jak apostołowie potrzebowali zwrócić się do chłopca z Ewangelii i wziąć od niego pięć chlebów i dwie ryby. Wspieranie misji i zapewnianie misjonarzom środków, dzięki którym nakarmią dziś tłumy, jest sprawą życia i śmierci. Nie zawsze to sobie uświadamiamy, gdy widzimy na co dzień pełne półki w sklepach czy stosy marnującej się żywności. Warto zastanowić się nad własną konsumpcją. Nad tym, czy nie jest ona nadmierna i czy nasze „mieć” rozpatrywane w kontekście lodówki czy zakupowego wózka nie zagraża naszemu „być”. Z drugiej strony można zainteresować się nabywaniem produktów z terenów misyjnych oferowanych w ramach sprawiedliwego handlu (fair trade), by jednocześnie wspierać tych, którzy cierpią głód. Troska o nakarmienie głodnych tego świata to nasz obowiązek.
Warto uświadomić sobie, że wspierając braci i siostry z terenów misyjnych i zapewniając im wyżywienie, realizujemy nasze zobowiązania, z których kiedyś Pan nas rozliczy. Podkreśli, że „byłem głodny, a daliście mi jeść”. A zatem… przez żołądek do nieba!
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |