fot. PAP/Łukasz Gągulski

Refleksje o nadziei – z inspiracji Anny Dymnej [FELIETON]

„Tygodnik Powszechny” w czasie Adwentu zaproponował czytelnikom refleksję wokół trzech cnót: miłości, nadziei i wiary. W kolejnych numerach prezentowane są rozmowy wokół poszczególnych cnót. Ostatnio tematem była nadzieja – a rozmówczynią Anna Dymna, niesamowita aktorka.

>>> Gdy z przodu pojawi się trójka… [RECENZJA]

Przyznam, że nie od dziś jestem pod wrażeniem Anny Dymnej. I to nie dlatego, że jest świetną aktorką – bo jest. Jej dokonania artystyczne doceniam. Ale jeszcze bardziej cenię jej działalność społeczną. Teraz zresztą wybijającą się chyba na pierwszy plan – choć przecież aktorsko Anna Dymna wciąż jest też bardzo zaangażowana. Jest założycielką i prezeską Fundacji „Mimo Wszystko”. W swojej pracy społecznej skupia się przede wszystkim na osobach z niepełnosprawnością intelektualną i w trudnej sytuacji życiowej. Nie ukrywam, że z chęcią przeczytałem adwentową rozmowę z Anną Dymną – bo to osoba, której się chce się słuchać. W dobie upadających autorytetów – ona jest wciąż mocno trzymającym się autorytetem.

Działać

Tygodnikowe rozmowy nie są teoretyzowaniem o poszczególnych cnotach – ale są ich szukaniem w codzienności. Tak jest i w rozmowie z Anną Dymną. Moim pierwszym spostrzeżeniem z lektury tego wywiadu jest fakt, że rozmówczyni to bardzo aktywna osoba. Niby o tym wiedziałem, ale gdy aktorka, wykładowczyni i społeczniczka opowiada o swoich aktywnościach, o tym, że trudno jej zostawić te rzeczy – to jakoś mnie to bardziej porusza. Widzę w tym właśnie odbicie nadziei. Powiedziałbym, po tej rozmowie jeszcze bardziej, że dla mnie nadzieja to działanie, aktywność – a nie bierność. Czasem nawet pomimo tego, że się nie chce – warto działać. Bo nadziei trzeba pomóc. Bierność donikąd nas nie doprowadzi. Ona będzie nas zawsze ograniczała. To aktywność pozwala nam zrobić krok do przodu – i być może zrealizować to, na co mamy nadzieję. I owszem, zdarzają się nam błędy w życiu – ale nie popełniają ich tylko ludzie bierni. Warto działać, warto dać sobie nadzieję.

>>> Pochwała świątecznej… komercji [FELIETON]

Anna Dymna mówi też piękne rzeczy o drugim człowieku: „Najlepiej mieć w pobliżu kogoś takiego, przy kim miło jest posiedzieć. Są tacy ludzie, z którymi nawet nie musi się rozmawiać. Sam fakt, że są obok, sprawia, że wszystko jest tak, jak powinno być”. To znów bardzo mądra i trafiająca do mnie refleksja. Bo jak często nie doceniamy ludzi, których mamy wokół! A przecież oni mają bardzo realny wpływ na nasz dobrostan – psychofizyczny, ale i ten duchowy. Bardzo ważne jest, by mieć wokół siebie osoby, z którymi potrafimy nawet bez skrępowania milczeć. To chyba wyznacznik takiego pełnego zaufania – że nie trzeba słów, że może być cisza – która łączy i buduje więź. Myślę, że warto w Adwencie podjąć refleksję nad swoimi relacjami z innymi ludźmi – zwłaszcza z przyjaciółmi. Bo to przyjaciele są w naszym życiu siewcami nadziei. Są z nami nawet w tych strasznych, granicznych chwilach – i dają nadzieję, że będzie lepiej.

Odkrywać

Choć to rozmowa wokół nadziei, to pojawia się w niej i miłość, inna cnota. Anna Dymna mówi: „Miłość jest najważniejsza. Miłość do życia, do tego, co nas otacza, do tego, co się robi, a przede wszystkim do ludzi. To energia, która silniejsza jest niż śmierć. Nigdy się nie kończy”. Widzę w tych słowach aktorki jakby parafrazę tego, co w swoim „Hymnie o miłości” pisał św. Paweł. Miłość – najsilniejsza. Pamiętam jakiś inny wywiad z Anną Dymną, w którym tak pięknie opowiadała o swoim pierwszym mężu Wiesławie. Zmarł wiele lat temu, a z jej słów wciąż można było wyczytać taką troskę, wrażliwość – prawdziwą miłość do tego człowieka. Pamiętam, że to były dla mnie bardzo poruszające i zarazem wzruszające słowa. I gdy teraz czytam, jak Anna Dymna mówi, że miłość jest silniejsza niż śmierć – to czuję, że to nie są słowa puszczane na wiatr. Ona nimi żyje. Uczmy się kochania właśnie od takich osób jak ona.

>>> Kościół dzisiaj? Bardzo różnorodny [FELIETON]

Aktorka wprost mówi, że nie potrafi mówić teoretycznie o nadziei. I potwierdza, że i dla niej nadzieja jest działaniem. „… biegnę dalej. W imię czego? Myślę, że chodzi o poczucie, że ciągle jest przede mną coś do odkrycia. Coś dobrego, pięknego, jakaś nowa przygoda” – mówi artystka. Może właśnie tę perspektywę – poszukiwacza czy poszukiwaczki przygód – warto przyjąć w życiu? Także w tej jego duchowej części. Bo naprawdę – wciąż coś mamy do odkrycia. I to tylko od nas samych zależy, czy pozwolimy sobie na eksplorowanie tego świata.

Kochać

Pięknie Anna Dymna mówi o swojej relacji z Bogiem: „On mnie chyba musi lubić, bo nawet jak mnie doświadcza boleśnie, to potem podaje mi rękę i mnie z tego wyciąga”. Aktorka dostrzega Boga właściwie wszędzie – tego nauczyła się od swojej mamy, jeszcze w dzieciństwie. Bóg jest w mrówce, w ptaku, w kwiatach… Artystka zachęca nas, jak niegdyś zrobiła to jej rodzicielka, do zachwytu nad światem. Faktycznie, jest w tym głęboka intuicja – bo jak często wydaje nam się, że to wszystko należy do nas. Zapominamy, że świat to dar od Boga – i w tym świecie wszędzie jest Bóg. Jeśli będziemy o tym pamiętać, to łatwiej będzie nam pokochać życie. A przecież, jak mówi Anna Dymna w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”, „jeśli kochasz życie. To nie boisz się niczego. I żeby nie wiem jak było źle, zawsze nosisz w sobie nadzieję”. Tego noszenia w sobie nadziei życzę i Państwu, i sobie. I nie tylko podczas Adwentu – ale przez cały czas.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze