fot. FR4ANCO SILVI/PAP/EPA

Religia cieszy się największym zainteresowaniem spośród przedmiotów dodatkowych [ROZMOWA]

– Trzeba także pamiętać, że jest to przedmiot, na który uczniowie chodzą dobrowolnie. Sami o tym decydują, czy też decydują o tym ich rodzice. Podobnie jak na wychowanie do życia w rodzinie, języki mniejszości czy inne dodatkowe języki. Można powiedzieć, że na tle innych przedmiotów dodatkowych zainteresowanie nauką religii jest bardzo duże, bo średnio jest to 80% uczniów w szkole – mówi ks. Piotr Małecki, dyrektor Referatu Katechetycznego Kurii Metropolitarnej w Poznaniu.

Justyna Nowicka: Czym się różni katecheza w szkole od lekcji religii w szkole? Wielu podkreśla, że jest to coś innego, a jednocześnie często obie te nazwy stosuje się zamiennie.

Ks. Piotr Małecki: To prawda, w Polsce często używa się tych określeń zamiennie. Zgodnie z polskimi przepisami prawa uczniowie chodzą na wyznaniową lekcję religii (w tym wypadku rzymskokatolicką). Nauczycieli religii nazywamy potocznie katechetami, choć część z nich podkreśla tę pierwszą nazwę, żeby zaznaczyć, że także lekcja religii ma podstawy naukowe.

Jeśli spojrzymy na historię Kościoła to katecheza była pogłębianiem życia wiary. Była na przykład katecheza przedchrzcielna dla dorosłych, która pogłębiała tę podstawową wiarę, która skłoniła ich do przygotowania do chrztu. Zatem, kiedy mówimy o katechezie mamy na myśli przede wszystkim pogłębienie wiary, ale również wiedzę, która w jakiś sposób mogłaby być oceniana.

Oczywiście z religią związana jest przestrzeń wiary, która nie jest naukowa. I dla nauczyciela religii, który jest osobą wierzącą, nie jest obojętne to, czy dziecko wierzy, czy nie wierzy. Będzie mu zależało, by doświadczył spotkania z Bogiem i jego wiara się pogłębiała. Ale na lekcji religii nie oceniamy poziomu wiary ucznia, ale poziom wiedzy.

To, na co umówiło się państwo polskie z Kościołem w Polsce to „wyznaniowa lekcja religii”. Ważne jest, żeby to zauważyć, ponieważ wiele osób uważa, że powinna być to raczej lekcja religioznawstwa. Zatem, jeśli ktoś zapisuje się na lekcję religii w Polsce musi zakładać, że będzie to lekcja religii, gdzie nauczana jest doktryna Kościoła katolickiego. Istnieje także oczywiście możliwość organizacji lekcji religii przez inne Kościoły czy związki wyznaniowe.

Trzeba także pamiętać, że jest to przedmiot, na który uczniowie chodzą dobrowolnie. Sami o tym decydują, czy też decydują o tym ich rodzice. Podobnie jak na wychowanie do życia w rodzinie, języki mniejszości, czy inne dodatkowe zajęcia. Można powiedzieć, że na tle innych przedmiotów dodatkowych zainteresowanie nauką religii jest bardzo duże, bo średnio jest to 80% uczniów w szkole. Na dodatkowym przedmiocie! To oznacza, że jest to jednak coś ważnego.

A ilu procentowo w archidiecezji poznańskiej jest katechetów świeckich, a ilu duchownych?

Łącznie wszystkich uczących religii jest około tysiąca osób. Nie podaję konkretnej liczby, ponieważ ona się zmienia niemal codziennie. W tej grupie jest ok. 140 księży diecezjalnych. Do tego 60 sióstr zakonnych i kilkudziesięciu zakonników. Można więc powiedzieć, że 80% to osoby świeckie. Z czego między 80% a 90% to kobiety.

Chociaż mamy około 1000 nauczycieli religii, to etatów dla katechetów około 1200. W tej chwili mógłbym przyjąć do pracy 60 nauczycieli religii „od zaraz”. Ale nie jesteśmy w Polsce rekordzistami pod względem zapotrzebowania na nauczycieli tego przedmiotu.

>>> Na początku roku na lekcji religii było 2 osoby. W grudniu przychodziła cała klasa

fot. Freepik/Freepik

Czasami lekcja religii jest postrzegana jako coś, co Kościół katolicki chce narzucić. Ale mam wrażenie, że zapomina się o tym, że ta lekcja jest także miejscem, gdzie sami uczniowie mogą być wysłuchani ze swoimi wątpliwościami, dylematami.

Zgadzam się. Dzięki tej lekcji mogą jakoś odkryć siebie w Kościele, odkryć swój stosunek do różnych spraw. Może także usłyszeć, jaki pogląd na daną sprawę ma kolega czy koleżanka, co uważa o Jezusie, co uważa za dobre lub złe. To jest odkrywanie we wzajemnych relacjach zupełnie nowych przestrzeni. Jeśli zakładamy, że szkoła ma zadbać o integralny rozwój człowieka i zadbać o zawieranie relacji we wszystkich obszarach ludzkiego życia, to takie rozmowy o wartościach mają ogromny wpływ także na pogłębienie relacji między dziećmi.

Jeśli już przy pogłębianiu jesteśmy, to zapytam, jak wygląda formacja i pogłębianie wiedzy, czy też wiary, przez samych katechetów. Mam tutaj na myśli to, czy Referat Katechetyczny zajmuje się także tym?

Właśnie jesteśmy w trakcie dużych zmian organizacyjnych. Do tej pory duże wsparcie odnośnie do metodyki prowadzenia zajęć dostarczały Ośrodki Doskonalenia Nauczycielskiego. Zatrudnieni byli tam także doradcy metodyczni, którzy odpowiadali za lekcje religii. Przez cały rok podpowiadali nauczycielom, w jaki sposób rozwiązywać trudne sytuacje, przeprowadzali szkolenia. My, jako Referat Katechetyczny, prosiliśmy doradców, by w każdym dekanacie pojawiali się dwa razy w roku. Tam przeprowadzali konsultacje nauczycielskie.

Niestety, decyzją pana kuratora oświaty, dr. Igora Bykowskiego, w tym roku nauczyciele religii nie otrzymali przedłużenia powierzenia im zadań metodycznych. Nasza diecezja utraciła więc trzech metodyków. Natomiast my wiemy, że praca metodyka jest potrzebna, więc zatrudnimy takie osoby jako archidiecezja poznańska.

Poza tym organizujemy rekolekcje dla katechetów, około 5 do 7 terminów w ciągu roku. I nauczyciele religii mają obowiązek jeżdżenia na nie co dwa lata, natomiast są tacy, którzy jeżdżą częściej, ponieważ po prostu chcą.

Jednym z warunków zatrudnienia katechety jest jego odpowiednia postawa moralna. Nie chodzi oczywiście o jakąś nieskazitelność, ale raczej po prostu o dobrą opinię o danym człowieku i brak publicznego trwania grzechu, mam tutaj na myśli przede wszystkim związki niesakramentalne. Przy czym nie chodzi tylko o postawy zewnętrzne, ale chodzi także o to, by człowiek, który uczy o Panu Bogu także znał Go i w Niego wierzył. By nie tylko był przekazicielem wiedzy, ale także był świadkiem.

fot. gpointstudio/ freepik

Można powiedzieć, że chodzi o to, by było to wiarygodne przekazywanie treści.

Chodzi nam o coś więcej, niż tylko wyznaniowa lekcja religii. Ważne jest, by wiedza ostatecznie ewoluowała w kierunku wiary. Organizujemy też kilka razy w roku specjalistyczne wykłady. Ich tematyka w zasadzie zależy od potrzeb. Czasami jest to teolog moralista, innym razem psycholog chrześcijański. Kiedy wybuchła wojna w Ukrainie wówczas zorganizowaliśmy wykład z księdzem grekokatolickim, który pokazywał jakie mamy pomoce dydaktyczne w języku ukraińskim, które można zastosować.

Prawdą jest także to, że wielu nauczycieli religii w ramach bycia chrześcijaninem formuje się w ramach stowarzyszeń, ruchów, trzecich zakonów, są też szafarzami. Naprawdę rzadko zdarza mi się taka myśl, że ktoś traktuje nauczanie religii tylko jako zawód, jako źródło utrzymania. Katecheci zwykle chcą się podzielić tym, co jest dla nich ważne.

No właśnie zawód, a więc zatrudnianie. Kto zatrudnia katechetę? Proboszcz czy dyrekcja szkoły?

W Kościele mamy hierarchiczną jurysdykcję, a więc także delegowanie nauczania. Sensu stricte tym, który naucza w diecezji jest biskup. Kiedyś rzeczywiście tak było, że biskup wędrował po diecezji i nauczał. Dziś biskupi delegują możliwość nauczania także na inne osoby. W pierwszej kolejności na proboszczów, a ci z kolei na mocy misji otrzymanej od biskupa delegują tę możliwość na nauczycieli religii. W tym sensie proboszcz jest pracodawcą.

Oczywiście decyzja o zatrudnieniu danej osoby na stanowisko nauczyciela religii jest podejmowana wspólnie z dyrekcją szkoły. Prawdą jest, że katechetom czasami to umyka, że pracują w posłannictwie biskupa. Skupiają się na tym, że są zatrudnieni w szkole i na tym się kończy.

Trzeba powiedzieć, że nauczyciele religii czasami tego nie rozumieją, że są delegatami nauczania biskupa, że wpisują się w jego misję nauczania. Dlatego biskup może mieć czasami pewne oczekiwania. Na przykład w archidiecezji poznańskiej zalecane jest, by używać podręczników jednego wydawnictwa. Są tacy, którzy używają innych podręczników, ale trzeba uczciwie przyznać, że nie jest do dokładne wypełnienie posłannictwa biskupa. Nie jest to zapewne najważniejsza rzecz, ale dobrze, by katecheci rozumieli tę hierarchię w dziele nauczania Kościoła.

Wiem z opowieści nauczycieli religii, ale także księży proboszczów, że częstym tematem nieporozumień bywa zaangażowanie nauczyciela religii w parafii. W jaki sposób to powinno wyglądać? Czego powinien spodziewać się nauczyciel religii, a czego proboszcz w tej kwestii?

To prawda, często oczekiwania z obu stron się wymijają. Zrozumiałe jest to, że proboszcz oczekuje jakiegoś udziału ze strony katechety w życiu parafii, czyli na przykład uczestnictwa we mszy świętej dziecięcej. Chodzi tutaj o wymiar świadectwa. Ale na pewno nie jest tak, że powinien wykorzystywać katechetę, by robił w parafii wszystko. Przy oczekiwaniach proboszcz powinien wziąć pod uwagę także to, że ktoś daleko dojeżdża albo czy koliduje to na przykład z możliwością wspólnego pójścia z rodziną na mszę świętą.

Jeśli są takie sporne kwestie, to wówczas dzwonię do proboszcza i staram się tłumaczyć, rozwiązać takie sytuacje. Zazwyczaj proszę, by się na coś rozsądnego umówić na zasadzie kompromisu.

Powiem wprost. Oczekuje się współpracy, ale niekoniecznie pracy na drugi etat bez wynagrodzenia.

fot. unsplash/Taylor Wilcox

A jakie jeszcze zdarzają się sytuacje kryzysowe?

Czasami nauczyciel nie może zapanować nad klasą. Ale trzeba uczciwie powiedzieć, że to zdarza się także nauczycielom innych przedmiotów. Wówczas jesteśmy proszeni o pomoc, by pojechać, zobaczyć, może coś doradzić.

Bywa także, że rodzicie skarżą się na nauczyciela religii. Słusznie lub niesłusznie. Oczywiście przyjmujemy skargę, ale trzeba zbadać sytuację, wysłuchać wszystkich stron i rozpatrzyć jej zasadność. Od czasu do czasu pojawiają się wątpliwości, czy dany katecheta naucza, czy też zachowuje się w sposób właściwy. Mówię tutaj o wyraźnych błędach w wierze, czy bardzo wątpliwych poglądach związanych na przykład z niepotwierdzonymi objawieniami prywatnymi, czy też z radykalnymi poglądami któregoś z tzw. charyzmatycznych księży, czy też kiedy reprezentuje pobożność apokaliptyczną, opartą na lęku. Nauczyciel religii jest w szkole reprezentantem nauczania Kościoła, a nie swoich prywatnych sympatii związanych z pobożnością.

Zdarzają się też sytuacje wynikające z pewnych niedomówień. Bywa też tak, że katecheta czuje się pokrzywdzony przez dyrekcję. Niektóre konfliktowe sytuacje wynikają także z niewiedzy. W tych przypadkach po prostu jadę do szkoły i rozwiązujemy kwestie sporne.

Kościół daje katechecie – jak już powiedzieliśmy – delegację do nauczania religii, czyli misję kanoniczną. A czy istnieją sytuacje, w których nauczycielowi religii może zostać ona odebrana, na przykład z powodu głoszenia treści niezgodnych z nauczaniem Kościoła, rozwodu czy zmiany płci?

Zasadniczo istnieją dwa powody „dyscyplinarne” odebrania misji kanonicznej: kiedy cierpi na tym wiara danej społeczności albo kiedy naruszone zostało tzw. dobro obyczajów. Za tym terminem kryją się zarówno zachowania niemoralne, jak i sytuacje, w których człowiek utracił autorytet lub zaufanie swoich odbiorców.

Zawsze patrzymy najpierw na naukę Kościoła, co na ten temat mówi. Jeśli chodzi o treści niezgodne i trwanie przy tym, że jednak nauczyciel chce je przekazywać na lekcjach religii, wówczas nie może otrzymać zgody, by robił to w imieniu Kościoła, czyli biskupa.

Utrata misji niekoniecznie musi być związana tylko z tym, że ktoś uporczywie trwa przy swoich błędach, ale także wtedy, gdy odbiór tej osoby jest tak trudny, że uniemożliwia to przekaz.

Czasami misja kanoniczna może być wycofana w przypadku, kiedy ktoś jest bardzo nerwowy, krzyczy na uczniów i nawet drobnostka wyprowadza go z równowagi. Jest dobrym dydaktykiem, ale zagrożone jest dobro obyczajów.

W przypadku rozwodu musimy podejść indywidualnie i rozeznać, w jakiej sytuacji jest dana osoba i czy nie nastąpiły okoliczności, w których nauczyciel jest raczej ofiarą.

Nie miałem jeszcze takiego przypadku, ale jeśli chodzi o zmianę płci, to misję kanoniczną można utracić nie ze względu na to, że zagrożone są treści samego przedmiotu, ale właśnie dobro obyczajów.

Trzeba pamiętać, że nie oznacza to, że jest to wina danej osoby, ani nie oznacza to braku szacunku, ale trzeba wziąć pod uwagę, że mogłoby to budzić spory opór np. wśród rodziców. To oczywiście nie wyklucza takiej osoby z Kościoła, ani z szerszej misji głoszenia Chrystusa.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze