fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Różaniec i męska przyjaźń. Wojownicy Maryi z perspektywy lokalnej

W 2017 r. było ich zaledwie 60, teraz na ogólnopolskich spotkaniach spotyka się nawet 7000 mężczyzn z różańcami w rękach. Najważniejsze są jednak lokalne spotkania w małych, męskich wspólnotach.

W Koninie zawsze było trudniej z wiarą. Jednocześnie zawsze byli tu ludzie oddani Bogu, którzy chcieli tworzyć przestrzenie dla jej rozwoju i dla wspólnotowości. Nic dziwnego, że znalazło się miejsce też dla Wojowników Maryi. Rozwoju tej grupy w Koninie nie złamała nawet pandemia. W 2017 r. w Lądzie pasowano pierwszych trzech członków, wśród nich Darka, który dzisiaj zarządza lokalną grupą, jak mówi, w imieniu Maryi. Obecnie jest już 25 pasowanych Wojowników Maryi w okręgu oraz ponad 40 sympatyków. Na spotkanie raz w miesiącu przyjeżdża bardzo dużo ludzi. W każdą środę grupa modli się też na różańcu, często w konińskiej farze, czyli kościele pw. św. Bartłomieja. To przepiękny mały kościół, który od małego lubię odwiedzać i zawsze jestem zachwycony architekturą jego wnętrza. W tej też parafii pracuje ks. Artur Biernat, opiekun konińskiej wspólnoty Wojowników Maryi.

Różaniec, który zmienia życia

Syn Darka, Kamil, modli się różańcem od młodości. Być może to dzięki różańcowi przyznawanie się do wiary wśród kolegów w szkole nie stanowi dla niego żadnego problemu. – Całe życie się modliłem. Zawsze jak jest jakiś gorszy okres, to się pomodlę i te problemy łatwiej wtedy rozwiązać, pojawia się uśmiech na twarzy. Tak zostałem wychowany, od dziecka była mi wiara wpajana – tłumaczy.

Marcin, inny z Wojowników, wskazuje, że widzi wokół, jak wielu mężczyzn zmienia swoje życie. Często to modlitwa ich żon oraz przyjaciół sprowadza ich z drogi, na której się zagubili. Różaniec może się bowiem wydawać modlitwą nudną, ale potrafi kruszyć najtwardsze serca.

fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

– Kiedy uczestniczyłem w pierwszych spotkaniach ok. 7 lat temu, to były to rozważania ks. Dominika i różaniec, który nas łamał – opowiada inny członek wspólnoty. – To były pierwsze rozważania tego rodzaju, jakie słyszałem. Każda dziesiątka odpowiadała jakimś grzechom. To wszystko mnie bardzo dotykało. Mój syn pojechał z dwoma kolegami. Koledzy uciekli, ale on został. Ten różaniec go tak poruszył, że do dzisiaj codziennie odmawia różaniec. Tak Maryja działała przez różaniec i te rozważania. Przez różaniec zmieniamy siebie i dajemy świadectwo, aby inni szukali w nim ratunku i pomocy – opowiada mężczyzna.

Pamiętam jeszcze czasy, jak mówiło się o „Kościele żeńsko-katolickim” – ze względu na wyraźnie większy udział kobiet w życiu religijnym. – Jezus pociągnął teraz mężczyzn, żebyśmy mogli działać z kobietami w Kościele, żeby Kościół mocniej ożył.

Potrzeba męskiej wspólnoty

Spotkania tysięcy mężczyzn odmawiających różaniec i śpiewających „Bogurodzicę” oczywiście robią wrażenie i pewien medialny szum. Sami Wojownicy Maryi wskazują, że to dla nich mocne przeżycie. – Kiedy pierwszy raz byłem w Lądzie na dużym spotkaniu, było nas może 60, teraz jest, jak szacują, czasami nawet 7000. Ale już przy tych 60 uczestnikach włos mi się na głowie jeżył. To było niesamowite wrażenie, kiedy poczułem obok siebie masę męskich głosów zjednoczonych w jednej modlitwie. Pierwszy raz czegoś takiego doświadczyłem. To było coś przepięknego – wspomina Darek.

Nie to jednak stanowi clou sprawy. Niektórzy zmyleni takimi obrazkami postrzegają Wojowników Maryi (źle przy tym interpretując też ich nazwę) jako grupę brutali, którzy mogliby użyć różańca jako fizycznej, nie symbolicznej, broni. A przyjeżdżając na spotkanie, widzi się przede wszystkim co prawda silnych, ale też wrażliwych mężczyzn, którzy szukają przestrzeni nie tylko do wspólnej modlitwy, ale i otwarcia się przed innymi. To nie utwierdzanie stereotypów z drugiej poł. XX w., lecz możliwość wyrażenia swoich emocji, podzielenia się radościami i smutkami, a przede wszystkim tym, jak Pan Bóg w tym wszystkim działa.

– W wąskim gronie były całkowicie inne spotkania. Oczywiście, przy tak olbrzymiej liczbie osób to też dobre doświadczenie, ale nie ma tej intymności, w której wszyscy się znamy. Byliśmy w grupie dzielenia, mogliśmy porozmawiać i poznać się – opowiada jeden z członków grupy.

Darek ze swoim synem Kamilem/fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Wszyscy wskazują, że to doświadczenie małej męskiej wspólnoty jest bardzo cenne. – Ten świat, który jest na zewnątrz, ma nas za wariatów. Trudno (śmiech). Ale po przyjściu tutaj jest komfort psychiczny, że możemy się w wolności i swobodzie podzielić relacją z Panem Bogiem i innymi. Okazuje się, że nie jesteśmy w tym sami, że nic nam się nie wydaje – to, co się dzieje w naszym życiu, wydarza się również w życiu braci – mówi Marcin.

Różaniec nie jest oczywiście zarezerwowany dla męskiej wspólnoty. Wojownicy Maryi modlą się nim także ze swoimi rodzinami. Pewnie dzięki temu Kamil „od kiedy pamięta” modli się różańcem, który go umacnia. – U nas jest podstawą, że my do różańca idziemy wszyscy razem, całą rodziną, nie jest tak, że modlimy się oddzielnie. Siadamy przy stole, zapalamy świecę i odmawiamy cały różaniec wspólnie – każde dziecko po dziesiątce – opowiada Darek.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze