Fot. youtube

Rumunia: zmarł bp Florentin Crihalmeanu, wybitna postać Kościoła greckokatolickiego

12 stycznia 2021 w wieku 61 lat zmarł, na skutek komplikacji po przebytej infekcji koronowirusa, biskup Florentin Crihalmeanu, jedna z najwybitniejszych postaci rumuńskiego Kościoła greckokatolickiego.

Dla rumuńskich grekokatolików niespodziane odejście tego „pracowitego, łagodnego i skromnego” biskupa – jak Go określili autorzy wydanego z tej okazji oficjalnego komunikatu diecezji Kluż-Gherla – jest bardzo bolesne. Biskup Florentin był człowiekiem niezwykłym, a jako hierarcha stosunkowo młody – był nadzieją swojego Kościoła.

Zajmował się „problemami mistycznymi”

W czasach komunizmu nastolatek Florentin fascynował się muzyką rockową, ale jego ojciec wspomina, że miał też jakąś inklinację do „problemów mistycznych” i czytał książki o filozofii antycznej, hinduskiej i chińskiej. Ojciec – choć pochodził z rodziny greckokatolickiej – działał w partii komunistycznej i „problemami mistycznymi” nie zawracał sobie głowy. Poszukiwania duchowe Florentina doceniła jego matka pochodząca z rodziny rzymskokatolickiej. To ona zaszczepiła mu tęsknotę za chrześcijańską wiarą w czasach Nicolae Ceausescu, który żadnej wiary nie uznawał, prócz wiary w swoje przywództwo. To wszystko opowiedział w wywiadzie filmowym, jakiego udzielił w 2007 r. Magdalenie Wolnik i Agnieszce Dzieduszyckiej, przeprowadzonym dla organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie.

>>> Kim są grekokatolicy? Rozmowa z proboszczem parafii grekokatolickiej w Wałczu

Kościół podziemny

Florentin został inżynierem i pracował w jednej z fabryk w Klużu. I wtedy, po spotkaniu ze starszym kolegą inżynierem, który był ukrywającym się księdzem, odkrył Kościół podziemny – Kościół greckokatolicki swojego ojca, już nie prześladowany tak jak w pierwszych dziesięcioleciach komunizmu, ale wciąż nielegalny i kryjący się po kątach przed grożącymi represjami. Dzięki temu odkryciu w drugiej połowie lat osiemdziesiątych odbył w konspiracji studia przygotowujące do kapłaństwa. Święcenia przyjął w 1990 r., kilka miesięcy po upadku dyktatury Ceausescu, na miejskim placu, gdzie grekokatolicy mieli prawo publicznie sprawować liturgię, gdy ich kościoły, zawłaszczone przez Kościół prawosławny w 1948 r., z woli władz komunistycznych, wciąż nie zostały zwrócone. Potem studiował w Rzymie i pracował w swej diecezji w Klużu.

Fot. youtube

„Nie umiem być biskupem”

W listopadzie 1996 r., w wieku 37 lat, został wezwany do Bukaresztu, gdzie nuncjusz apostolski arcybiskup Janusz Bolonek oznajmił mu, że papież mianował go biskupem. Odpowiedział, że nie umie być biskupem. Nuncjusz wysłał go do kaplicy, by rzecz przemyślał i przemodlił. „Wszedłem do kaplicy i spojrzałem na Jezusa w Najświętszym Sakramencie, a na tych drzwiczkach tabernakulum był Jezus uśmiechnięty. I to mi dodało odwagi” – powiedział Florentin we wspomnianym wywiadzie. Konsekrował go na biskupa sam Jan Paweł II w Bazylice Świętego Piotra.

>>> Polski ksiądz – mąż, ojciec i przedsiębiorca [ROZMOWA]

Kochał góry

Pozornie świecką, a naprawdę duchową pasją biskupa Florentina były górskie wędrówki, na które już w dzieciństwie zabierali go rodzice. Góry, które obejmują większość Rumunii, nabrały znaczenia w czasach komunizmu. Tam kryli się do lat sześćdziesiątych rumuńscy „żołnierze wyklęci” czekający beznadziejnie na nadejście mitycznych Amerykanów, którzy wyzwolą kraj od komunizmu. Tam uciekali rumuńscy intelektualiści, by odetchnąć od dusznej atmosfery zniewolonych miast. I tam grekokatolicy prowadzili przez wiele lat duszpasterstwo wśród młodzieży podczas nielegalnych wycieczek, w których młody Florentin wielokrotnie uczestniczył.

Ale Florentin nie porzucił i potem tej pasji. Już jako biskup – gdy granice kraju się otworzyły – zaczął uprawiać alpinizm. Na zaproszenie zaprzyjaźnionego księdza ze Szwajcarii wyprawiał się regularnie w Alpy na coraz bardziej karkołomne wspinaczki. „Góry uczą nas również Opatrzności – powiedział w cytowanym już filmowym wywiadzie. – Zdarzyło się pewnego razu, że skała wystawała w taki sposób, iż straciłem kontakt ze ścianą. Lina, na której byłem zawieszony, zaczęła się kręcić. Widziałem szeroki pejzaż, z przepaściami i ze wszystkim – rzeczywiście wolny na linie, zawieszony miedzy niebem a ziemią. Oczywiście są to chwile, gdy tylko się modlisz, a gdy potem stawiasz nogę na ziemi, dziękujesz Bogu, że uratował ciebie od tego wszystkiego, co mogło się zdarzyć”.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze