S. Aniela Gomółka OSF: w Adwencie karmię się pięknem na powtórne przyjście Jezusa [ROZMOWA]

O adwentowej tęsknocie, radości końca oraz trudności odnajdywania się w nowej rzeczywistości podczas wigilii z s. Anielą Gomółka OSF rozmawia Anna Gorzelana. 

Anna Gorzelana: Należy Siostra do Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Pokuty i Miłości Chrześcijańskiej i mieszka Siostra przy Jasnej Górze… 

S. Aniela Gomółka OSF: – To jest zgromadzenie międzynarodowe, założone w Holandii na początku XIX wieku, a w Polsce pojawiłyśmy się w drugiej połowie XIX wieku na Pomorzu i tam mamy też nasz dom prowincjalny. Ja obecnie mieszkam właśnie tu, w Częstochowie we wspólnocie trzyosobowej – jedna siostra pracuje w szpitalu jako pielęgniarka, druga pracuje w kurii jako sekretarka, a ja głównie zajmuję się domem i studiuję. 

fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

Czy w Adwencie i w Boże Narodzenie również spotykacie tłumy pielgrzymujących do Matki Bożej? 

– Ten czas zimowy jest moim ulubionym na Jasnej Górze, bo tłumów wtedy nie ma. Dużo ludzi jednak woli spędzać okres adwentu i świąt u siebie w domu, w swojej parafii. W weekendy odbywają się tu różne zjazdy, pielgrzymki, szczególnie w pierwszą sobotę jest dużo ludzi, ale w tygodniu to raczej garstka „stałych bywalców”. Pielgrzymów wielu nie ma, więc jest to naprawdę czas wyciszenia i za to właśnie go lubię.  

Czas Świąt większości osób kojarzy się z czasem rodzinnym. Jak to wygląda we wspólnocie? 

– Wstępując do Zgromadzenia wiemy, że wstępujemy do nowej rodziny, nie porzucając poprzedniej. Wszystkie główne święta oraz obchody spędzamy razem z naszą wspólnotą zakonną. Wigilię się obchodzi w poszczególnych domach, gdzie obecnie się mieszka. I to jest dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. Przeczytałam niedawno taki komentarz, gdzie świeżo upieczony mąż spędził święta z rodziną swojej żony i odkrył, że sporo rzeczy różniło się od tego, co znał z domu rodzinnego. Tak też to tu wygląda. 

Początkowe lata formacji spędziłam w domu, w którym nas mieszkało 30. Pochodzimy z różnych części Polski, z zupełnie różnych domów i często w tych różnych miejscach obchodzenie Świąt wygląda inaczej. Na stole wigilijnym pojawiały się dania, których ja wcześniej nie znałam albo nie wiedziałam że są podawane podczas wieczerzy. To jest naprawdę fascynujące, że każda coś z siebie przynosi i się tym dzielimy, wymieniamy. 

fot. PAP/EPA/JANOS VAJDA HUNGARY

Są osoby, które też są w takich momentach, w których mają nową sytuację spędzania świąt – w związku z przeprowadzką, małżeństwem czy pewnymi okolicznościami życia ten czas będzie inny niż to wyglądało zawsze. Co może pomóc tym osobom w owocnym przeżyciu najbliższych tygodni?  

– Zazwyczaj takie sytuacje wzbudzają jakiś dyskomfort, bo wyciągają nas z bezpiecznej przestrzeni, którą zawsze znaliśmy i wiedzieliśmy, czego się spodziewać; znaliśmy ludzi, których spotkamy przy stole. Chociaż nie zawsze i nie dla każdego święta się dobrze kojarzą – są ludzie, którzy woleliby, żeby obchody świąt ograniczyły się może tylko do tego, co w kościele, bo może nie chcą spotkać się z kimś w domu i o tych ludziach często myślę w tym czasie. 

Ale jeśli chodzi o zmiany – uważam, że każda zmiana rozwija, jeśli się dobrze do niej podejdzie. Z taką otwartością, że przede wszystkim jako katolicy wiemy, że sensem i sednem tych świąt jest kontemplowanie tajemnicy wcielenia Chrystusa. Ten fakt, że On jest między nami – to jest najważniejsze. Nie chcę jakoś banalnie powiedzieć, że będzie dobrze, „nie przejmuj się”, ale warto być otwartym, bo to dużo pomaga. Pewnie też przyznanie się przed sobą, czego się boję może dużo pomóc. Nie ma potrzeby udawać, jesteśmy ludźmi. Przechodząc z mojego domu rodzinnego do Zgromadzenia, na początku była oczywista tęsknota za domem. Pierwsze święta bez rodziny, bez rodziców, rodzeństwa, ale pojawiło się nowe – wtedy aż 30 nowych osób. Tam składanie sobie życzeń z opłatkiem trwało pół godziny, jak nie więcej! Potem kolejne przejście do pięcio-, cztero-, trzyosobowej wspólnoty. Ja byłam po prostu już ciekawa, co mnie tam będzie czekało, jak to będzie wyglądało. A do rodziny zaraz po wieczerzy dzwoniłam z życzeniami. 

Działa Siostra w internecie pod pseudonimem @szukam_piekna, ukazując swoje poszukiwania piękna w różnych aspektach życia – piękno nawrócenia, piękno głębi, piękno wzrostu… Jak poszukiwać piękna w czasie Adwentu? 

Ja tę nazwę utworzyłam w okresie, w którym miałam w sobie bardzo dużo niezgody na wszechobecny kicz – w Kościele, w sztuce, w popularnej muzyce. To, co jest płytkie i tandetne nie karmi, ale oszukuje. A jeśli Pan Bóg jest Bogiem harmonii i piękna, On sam jest piękny to szukając Piękna – szukam Jego. 

Adwent dzieli się na dwie części – eschatologiczne czuwanie i piękno związane bezpośrednio z kontemplacją tajemnicy Wcielenia. Cenne jest poszukiwanie i dostrzeganie piękna w tych dwóch wymiarach. Dużo ludzi się boi tego, co będzie „na końcu”, bo tego nie znają – boją się śmierci. Świat się zmienia i pojawia się pewien niepokój. 

fot.instagram.com/szukam.piekna/

Karmię się tym pięknem oczekiwania, bo gdy Jezus przyjdzie drugi raz, gdy przyjdzie koniec – czy to mój, czy świata – to na końcu zawsze będzie On i ta nadzieja daje dużo pokoju. Myślę, że to jest też piękna klamra – On wszystko zaczął i wszystko skończy, nie ma się czego bać.  

I to nas prowadzi do tej drugiej części, która w sumie jest tą wcześniejszą… 

Tak – piękno cudu, że On w tej swojej Wielkości przyszedł w maleńkość człowieczeństwa. Bo naprawdę my jesteśmy prochem – i nie chodzi o umniejszanie sobie, ale o to, że On jest Panem całego Wszechświata, a czym ja jestem wobec całego Wszechświata? Niczym, naprawdę takim mikroelementem. A Pan Bóg się właśnie stał człowiekiem, tym „mikro”, aby pokazać, jak człowiek jest dla Niego piękny, bo jest stworzony na Jego obraz. Jak bardzo cenni dla Niego jesteśmy.  

Przypomniała mi się pieśń „Jesteśmy piękni, Twoim pięknem, Panie”…  

Bóg z pewnością chce nam pokazać, że my też jesteśmy piękni, bo on przyjął naszą naturę, którą sam stworzył. 

W tym Adwencie mocno towarzyszy mi jeszcze słowo „tęsknota”, bo dla mnie w każdym człowieku jest takie pragnienie, za którym idziemy lub go szukamy. Tęsknota za czymś więcej i za Kimś więcej. Taka tęsknota ściśle wiąże się z pokojem, a nie samym udręczeniem. To ten czas pokoju i nadziei, bo Jezus przyjdzie, przyszedł i przychodzi.  

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze