Są tematy, którym publiczne protesty nie służą [KOMENTARZ]
Pod hasłem „Tak dla edukacji, nie dla deprawacji” w niedzielę w Warszawie odbył się protest przeciwko obowiązkowej edukacji zdrowotnej w szkołach (przedmiot ma być wprowadzony do szkół od roku szkolnego 2025/2026 w miejsce wychowania do życia w rodzinie). Sygnatariusze listu w obronie nowego przedmiotu zaznaczają za to, że właściwa edukacja chroni dzieci przed krzywdzeniem.
Widać więc w tej sprawie bardzo ostry spór. Co ciekawe – katolików i ludzi Kościoła można znaleźć po obu stronach tego sporu. Każdy ma swoje argumenty. I dobrze, bo przecież na argumentach powinna być oparta debata publiczna. Niestety, wspomniany protest często odnosił się do argumentów nieprzystających spokojnej i przede wszystkim merytorycznej dyskusji.
Od razu zaznaczam, że w trakcie warszawskiego protestu było wiele racjonalnych głosów i inicjatyw, jak np. zbieranie podpisów pod obywatelskim projektem ustawy zakazującej dostępu dzieci do pornografii. Byli też rodzice, którzy po prostu obawiają się tego przedmiotu, a dokładnie jego części dotyczącej seksualności człowieka. Jednak było też wiele głosów, które dyskusję na ten temat zamykają i wręcz sprowadzają ją do absurdu.
Argumentum ad Hitlerum
Transparentny z hasłami „To rodzic decyduje, jak szkoła wychowuje”, „Mamo, tato broń polskiej szkoły” można uznać za normalne, mieszczące się w standardach dyskusji publicznej. Można je uznać za wyrażenie swojego zdania. Trudno jednak tak ocenić transparentny porównujące niektórych polityków do Hitlera i hasła zawierające nazistowskie aluzje. Podobnie niedopuszczalne są hasła oskarżające osoby homoseksualne o pedofilię czy chęć deprawowania dzieci. Tak nie powinno się dyskutować. To są po prostu kłamstwa i oszczerstwa, które mogą skończyć się społecznymi i indywidualnymi tragediami. Dodatkowo, takie hasła w ogóle nie odnoszą się do istoty tematu, czyli do zawartości merytorycznej przedmiotu o nazwie „edukacja zdrowotna”.
Zapytałem kilkunastu uczestników niedzielnego protestu o to, czy wiedzą, z jakich części składa się przedmiot edukacja zdrowotna. Niewielu z nich potrafiło powiedzieć, że oprócz zdrowia seksualnego przedmiot ten ma też dotyczyć dojrzewania, aktywności fizycznej, zdrowia psychicznego, profilaktyki uzależnień czy podstaw dobrego odżywiania. Pytanie więc, czy protestują przeciwko przedmiotowi jako całości, czy tylko jego części dotyczącej seksualności? A w tej części nie podoba im się cała podstawa programowa? Czy np. tylko ta dotycząca wiedzy o istnieniu różnych orientacji seksualnych? Trudno orzec. W retoryce wiecowej trudno się tego dowiedzieć.
Protestowi na pewno nie przysłużyło się też jego upolitycznienie. A widać było flagi partyjne czy banery wspierające jednego z kandydatów w wyborach prezydenckich. On sam zresztą też wziął udział w proteście. Uczestnicy demonstracji witali go owacjami, robili sobie z nim zdjęcia. W pewnym momencie wydarzenie wyglądało jak wiec wyborczy, a nie protest w konkretnej sprawie. Nie chodzi o to, że politycy nie mogą uczestniczyć w takich protestach. Pytanie tylko, jak takie wydarzenia wykorzystują. I jakim efektem dla całej inicjatywy się to kończy.
List otwarty
W niedzielę w przestrzeni publicznej pojawił się list otwarty w obronie programu edukacji zdrowotnej. Sygnatariusze listu zaznaczają, że różne środowiska i organizacje, zarówno zorientowane humanistycznie, chrześcijańsko, ale też odwołujące się do innych systemów wartości, postulowały potrzebę uwzględnienia holistycznej wizji człowieka i jego potrzeb, zamiast redukowania go do sfery biologicznej, seksualnej czy też wyłącznie społecznej lub aksjologicznej.
„Przedstawiona propozycja podstawy programowej spełnia te kryteria” – podkreślono w liście. Jego sygnatariusze zaznaczają, że duży nacisk w podstawie jest położony na wartości i postawy, kondycję psychiczną, społeczne relacje, dojrzewanie, zdrowie seksualne, środowiskowe, bezpieczeństwo w świecie mediów cyfrowych, sprawność fizyczną, właściwe odżywianie, profilaktykę uzależnień i praktyczne korzystanie z systemu ochrony zdrowia oraz, w miarę potrzeb, właściwą interwencję w celu uzyskania pomocy.
W liście zaznaczono, że właściwa edukacja jest najskuteczniejszym czynnikiem chroniącym dzieci i młodzież przed wszelkimi formami krzywdzenia – psychicznego, fizycznego, seksualnego, ekonomicznego, zaniedbania i cyberprzemocy. List otwarty w niedzielę podpisały 23 osoby, m.in. pedagog dr hab. Błażej Kmieciak (były przewodniczący państwowej komisji ds. pedofilii), publicysta dr Tomasz Terlikowski, etyczka i współautorka książek nt. prewencji wykorzystania seksualnego Małgorzata Terlikowska, prawnik prof. dr hab. Marcin Matczak, psycholog i psychoterapeuta dr hab. Jan Chodkiewicz.
Potrzeba precyzji i spokoju
W kontekście niedzielnego protestu zauważyć trzeba, że temat edukacji zdrowotnej na pewno bardziej ogniskuje opinię publiczną (także katolicką) niż protesty przeciwko ograniczeniu lekcji religii w szkole. Byłem na obu demonstracjach – protesty w sprawie lekcji religii w szkole cieszyły się o wiele mniejszą frekwencją. Edukacja zdrowotna faktycznie niepokoi wielu rodziców i nauczycieli, dlatego dobrze by było, gdyby Ministerstwo Edukacji Narodowej wyszło im naprzeciw i wyjaśniło wszelkie wątpliwości. Precyzyjnej i spokojnej dyskusji wymagać powinniśmy od obu stron sporu. Dla dobra dzieci. Przede wszystkim dla nich.
Galeria (5 zdjęć) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |