Saraí Rodriguez: w czasie Adwentu wychodzimy z nadzieją do dzieci, które straciły uśmiech
Meksykańska piosenkarka i autorka utworów religijnych dzieli się z nami swoimi doświadczeniami adwentowymi. Od wielu lat w czasie Adwentu realizuje wraz z przyjaciółmi projekt pomocy materialnej i ewangelizacji wśród ubogich dzieci. Chce im nieść radość Bożego Narodzenia.
Piotr Ewertowski (misyjne.pl): Co roku w czasie Adwentu uczestniczysz w pewnym wyjątkowym wolontariacie. Opowiedziałabyś nam o nim?
Saraí Rodriguez: – Od 18 lat, wraz z przyjaciółmi, w czasie Adwentu niesiemy miłość Bożą do społeczności o niskich dochodach. Nazywamy to „misją bożonarodzeniową”. W tym celu gromadzą się nasze rodziny, bliscy, przyjaciele, znajomi. Przyłączają się dobroczyńcy, którzy wspierają nas swoją modlitwą, zaangażowaniem, kupują jakąś zabawkę, ubrania lub coś do jedzenia, by obdarować tym dzieci.
To wszystko zabieramy do ubogich dzielnic. Staramy się skontaktować z jakąś parafią, gdzie ksiądz może zebrać rodziny i dzieci. Rozpoczynamy świętą Eucharystią, a potem kontynuujemy chwilą modlitwy i ewangelizacji. Wszystko w temacie zbliżającego się Bożego Narodzenia, aby dzieci poznały Jezusa i czekały na Jego narodzenie niezależnie od sytuacji, w jakiej żyją. Chcemy przekazać im nadzieję, którą przynosi Dzieciątko Jezus.
Czy był jakiś Adwent, podczas którego ta akcja miała szczególny wymiar?
– Podczas pandemii również realizowaliśmy tę misję. Otrzymaliśmy wiele donacji, ale brakowało nam rąk do pracy. Ludzie się bali. Dzięki błogosławieństwu Bożemu wyruszyliśmy z wieloma zapasami: z nowymi kocami, zabawkami, ubraniem. Wsparto nas wieloma rzeczami. Ale w tym czasie nie mieliśmy parafii, w której gromadzili się potrzebujący, ponieważ kościoły były zamknięte. Najpierw przyjechaliśmy do pewnego osiedla, gdzie było wiele domków. Pukaliśmy od drzwi do drzwi, aby zapraszać mieszkańców do świętowania. Mówiono nam wcześniej, że ludzie nie będą uczestniczyć ani wychodzić ze swoich domów, ponieważ wyznawali inną religię. Ku naszemu zaskoczeniu – zgromadziło się mnóstwo ludzi: dzieci śpiewały i chwaliły Boga, mogły usłyszeć też o miłości Boga, która jest nam podarowana przez Ojca, i że Matka Boża przyniosła nam ten dar w posłuszeństwie Ojcu. Nie miała znaczenia religia ani pandemia. Misja została zrealizowana.
W samochodach wciąż mieliśmy wiele prezentów. Pojechaliśmy więc w karawanie, jeden samochód za drugim, ze wszystkimi tymi zapasami do kolejnego miejsca. Zdecydowaliśmy się iść bardziej w głąb tej dzielnicy, by poszukać więcej dzieci.
Dotarliśmy do innej społeczności, ledwo zaparkowaliśmy samochód, a od razu dzieci wyszły ze swych domów. Wiele radości wywołał naturalnych rozmiarów wizerunek Dzieciątka Jezus, który nieśliśmy w naszych ramionach, by pokazać, kto natchnął nasze serca do przygotowania tych wszystkich prezentów. Było tyle emocji i radości, Bóg dał nam znać przez to, że podoba Mu się to, co robimy.
Chciałem spytać o Twoje wyjątkowe wspomnienie adwentowe. Domyślam się, że jest ono związane z tą misją.
– Dokładnie! Tego dnia wciąż mieliśmy jednak dużo prezentów i pytaliśmy się, gdzie są jeszcze dzieci w tej dzielnicy.
Zaskoczyło nas to, czego doświadczyliśmy potem: było sporo dzieci siedzących na posesjach, gdzie wciąż trwały budowy. Widzieliśmy na twarzach tyle smutku, opuszczenia, zgryzoty. Podeszliśmy do nich. Ich rodzice byli zadowoleni z naszej obecności, ale mieliśmy wrażenie, że nie możemy uczynić szczęśliwymi tych dzieci. Wyjęliśmy wizerunek Dzieciątka Jezus, żeby mogły na niego popatrzeć. Chcieliśmy je uświadomić, że Jezus kocha je tak bardzo.
Wydawało się niemożliwe, żeby te dzieci się uśmiechnęły. Taki był ich ból. One nie znały Bożego Narodzenia, nie znały szczęścia. Po zakończeniu misji postanowiliśmy dalej towarzyszyć tym rodzinom i im pomagać. W końcu doświadczyliśmy czegoś jeszcze piękniejszego. Dzieci rosły i zaczęły obdarowywać nas swoimi uśmiechami, kiedy do nich przyjeżdżaliśmy. Ich smutek zamieniał się w radość. Pan nam pokazał swoje oblicze bolesne i cierpiące, ale również swoje serce – wdzięczne i pełne błogosławieństwa i radości.
Jaka jest Twoja ulubiona meksykańska tradycja adwentowa?
– W Meksyku w ciągu 9 dni przed Wigilią powszechnie praktykuje się zwyczaj zwany posada. Rodziny spotykają się z sąsiadami lub bliskimi, przygotowuje się kolację, desery i tradycyjny poncz (herbata z owoców z cynamonem), śpiewa kolędy, zawiesza piniaty pełne słodyczy i owoców, tradycyjnie są to pomarańcze, łodygi, guayaby, jocote (śliwce). Tworzymy małe grupy, które śpiewają litanię posady. Jedna pozostaje w środku, druga na zewnątrz. Wyśpiewujemy to, co przeżyli Maryja i Józef, kiedy prosili o kwaterę [po hiszp. posada – przyp. P. E.]. Grupa na zewnątrz reprezentuje Świętą Rodzinę, w środku właścicieli gospody. Na końcu otwiera się drzwi domu i przyjmuje się grupę śpiewem, przytulaniem, wspólnym posiłkiem i cieszeniem się wzajemną obecnością.
W niektórych domach istnieje zwyczaj „usypiania” śpiewem Dzieciątka Jezus. Robi się to w Wigilię. Bierze się Dzieciątko Jezus na ramiona i śpiewa kolędy meksykańskie. Tego to uczyły nas nasze babcie i to jest tradycja, którą bardzo lubię.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |