Sebastian Zbierański: co łączy Maryję z… plastrem miodu?
Miód znany jest ludzkości od tysięcy lat. Niektórzy nazywają go nawet „płynnym złotem”. Jest nie tylko smaczny –wykazuje też działanie antybakteryjne i przeciwzapalne. Ale dlaczego do miodu porównano Maryję?
Miodu używam często – może nawet zbyt często, o czym przypominają mi lustro i waga. Nie mniej niż miód lubię śpiewanie Godzinek o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny, chociaż ich tekst ma już kilkaset lat i choćby z tego powodu nie należy do prostych. Niektóre zwroty mogą nawet wprawiać w zakłopotanie: bo czy Maryję – najdoskonalszą z kobiet – można porównywać do drzewa, ogrodu albo bramy? Im bardziej zagłębiam się jednak w jej życie, tym bardziej przekonuję się, że każde z tych określeń ma głęboki sens.
>>> Justyna Sprutta: Madonna z drzewa
Skojarzenia
Maryja i miód – to słowa, których naturalnie raczej ze sobą nie łączymy. Sam myślę, że jeszcze do niedawna zupełnie nie miałbym pomysłu, jak je powiązać. Z jednej strony słodki dodatek do napojów, ciast i deserów. Pomocny w przeziębieniach i bólach gardła. Z drugiej strony – Maryja. Matka Boga i Matka Kościoła, która po świętym, bezgrzesznym życiu trafiła do nieba z duszą i ciałem i stamtąd wstawia się za nami. W Godzinkach śpiewamy z kolei: „Tyś niezwyciężonego plastr miodu Samsona”. Skąd pomysł ich autora, żeby porównać Maryję do plastra miodu? Żeby to zrozumieć, musimy sięgnąć do pewnej historii opisanej w Księdze Sędziów.
Skąd ten miód?
Mam na myśli opowieść o Samsonie, któremu Bóg powierzył zadanie zwyciężenia narodu Filistynów. Samson odznaczał się niezwykłą siłą, której sekret tkwił w jego długich włosach. Kiedy dorósł, postanowił ożenić się z kobietą, która z pochodzenia była Filistynką. Nie spodobało się to jego rodzicom. Gdy Samson wybrał się w podróż do ukochanej, na jego drodze stanął groźny lew. W Księdze Sędziów czytamy, że Samson „opanowany duchem Pana” zabił lwa, rozdzierając jego ciało gołymi rękoma. Po kilku dniach, kiedy tą samą drogą wracał do domu, postanowił zejść z trasy, żeby obejrzeć padlinę zabitego zwierzęcia. Okazało się, że w pozostałościach lwa zadomowiły się pszczoły, które zgromadziły tam zapasy miodu. Miód w zupełności nadawał się do jedzenia, więc Samson część plastrów zjadł sam, a część zaniósł swoim rodzicom.
>>> Pszczoły i historia zbawienia
Chrystus i Samson
Symbolika chrześcijańska często ukazuje Samsona jako prototyp Chrystusa. Pokonanie przez niego lwa może więc przypominać o zwycięstwie Chrystusa nad grzechem, które dokonało się na krzyżu. Tak jak Samson, Chrystus nie miał w rękach broni, a mimo to Jego śmierć przyniosła zwycięstwo. W przypadku tego pierwszego to bezużyteczna padlina lwa okazała się źródłem wspaniałego pożywienia. Podobnie: okrutne cierpienie Syna Bożego było tym, z czego Bóg wyprowadził dla człowieka dobro, jakim jest zbawienie. Idąc tym tokiem rozumowania moglibyśmy dojść do wniosku, że miód Samsona to sam Chrystus i to, co daje On światu: łaskę zbawienia, pokoju i miłości.
Plaster
Każdy, kto kiedyś obserwował życie pszczół wie, że zanim wyprodukują one miód, muszą stworzyć plaster – formę do jego przechowywania. To niezwykle misterna, woskowa konstrukcja, której wykonanie zajmuje wiele czasu i kosztuje pszczoły sporo sił. Plaster pełni w ulu bardzo ważną rolę. Wzbogaca też miód w dodatkowe wartości odżywcze. Myślę sobie, że to dobra analogia do roli, jaką w życiu Jezusa i życiu Kościoła pełniła i nadal pełni Maryja. Jest w końcu Matką Boga – urodziła Go, pielęgnowała i była obecna w ważnych momentach Jego ziemskiego życia. Bóg w doskonały sposób stworzył Maryję, budując ją z piękna, czystości i pokory. I tak jak dobry plaster solidnie trzyma miód w formie, tak Maryja otacza Kościół troską i wspomaga go swoją obecnością.
Miód na nasze rany
Jedna z ciekawostek dotyczących plastrów miodu mówi, że przyłożone do skaleczeń, a zwłaszcza oparzeń, pomagają szybko zniwelować ich skutki. Widzę w tym pewne podobieństwo do tego, jak Matka Boża działa w naszym życiu. W wielu potrzebach bez wahania uciekamy się właśnie do Niej. Ona jest w stanie ukoić ból straty, tęsknoty czy niezrozumienia. Nie bez przyczyny „Pod Twoją obronę” jest jedną z najstarszych modlitw chrześcijańskich. Jakiś czas temu trochę przypadkiem natrafiłem na mało znany wiersz Ernesta Bryla, znakomitego poety i dramaturga. Jego tekst poświęcony jest właśnie Maryi.
„Pani, zbłąkanych, Ty nas doprowadzisz
Do niebieskiej pasieki
Ty w biedzie nie zdradzisz
Ale podniesiesz znów na ciepłej dłoni
Dasz siłę, gdy osłabną skrzydła wystrzępione
Matko, która karmiłaś Syna miodem, mlekiem
Wróć nam uczciwość pszczoły. Weź w swoją opiekę” – pisze autor.
Ten utwór – a tak naprawdę niezwykła modlitwa – pokazuje, że Maryja jest zawsze bardzo blisko nas i naszych spraw. Czasem okazuje się też, że nawet te jej określenia, które w pierwszej chwili wydają się dziwne czy niezrozumiałe, pasują do Maryi jak… miód do plastra.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |